Szczęśliwi, nie szukamy Boga.
Dla nas jest tylko udziałowcem
Kantoru, który prosperuje;
Niech chroni nasze drzwi i okna
Od dżumy i religii obcej,
Co każdy zysk dewaluuje.
A będzie miał na swoją chwałę
Fundusze reprezentacyjne;
Pasterze Jego będą syci.
Niech nam wybaczy grzechy małe,
Za wielkie niechaj skruchę przyjmie,
Bośmy bankierzy, a nie mnisi.
W skrzyniach mamy skarpety,
A w skarpetach monety
Co się mnożą w monetach oczu.
Serca kusi ochota
By skorzystać ze złota,
Lecz niech toczy się, niech innych toczy…
Jesteśmy wszak pośrednikami
Między zamiarem a stworzeniem,
Umożliwiamy czyn podjęty;
Nie dziw, że się zabezpieczamy,
Bo czymże jest doczesne mienie,
Jak nie nadzieją na procenty?
On nas rozumie – Bogacz Biały
Inwestujący stale w niebyt –
Kapitał w imię wyższej racji;
Ładnie by księgi wyglądały
Gdybyśmy chcieli ściągnąć kredyt
Od Jego dzieła pankreacji…
On bankrutem jest boskim.
Nie posiada ni wioski,
Z której mógłby się czysto wyliczyć.
Ale Jego agenci
Wiedzą jak się świat kręci
I jak wszystko zapłacić – niczym.
Oby na zawsze miejsce znaleźć
Pomiędzy wiarą a rozumem,
Między ideą a towarem;
Bezpieczne to nie bywa wcale
W interes włożyć myśl i dumę,
By zamiast zysku – ponieść karę.
Dlatego mamy dwa oblicza:
Metali chłód, krwi żywej trwogę,
(Chaosu Jego weksle – w skrzyni).
I to jest cała tajemnica:
Szczęśliwi – nie szukamy Boga,
Lecz wiemy, co On nam jest winien.
Już Go mamy! Sakralny,
Ale niewypłacalny!
Kryzys pożarł gwarancję i sumę!
A On zsyła anioła
I śmiertelny pot z czoła
Wycieramy.
Jak błędny rachunek…
Jacek Kaczmarski
1.12.1991