Nagrania dokonano 15 lutego 1982 roku w Sztokholmie
Jacek Kaczmarski i jego poezje „odpowiedzialności osobnej”
Każdy czas ma swoją poezję. Pojawia się niekiedy na jej tle zjawisko szczególne twórczość, która wyraża myśli i odczucia ludzi w sposób tak pełny, że staje się głosem pokolenia, miarą jego nadziei i zawodów, zapisem stanu świadomości narodowej.
Jacek Kaczmarski ma 25 lat, należy do generacji, która weszła do historii pamiętnego lata 1980. Ale w tym czasie miał już Kaczmarski pokaźny fragment własnej biografii twórczej od paru lat już pisał poezję i śpiewał ją, akompaniując sobie na gitarze. W jego tekstach odbijały się niepokoje młodych ludzi, którzy bezbłędnie wyczuwali fałsz dętych haseł; ponawiały się pytania o prawdę, skrywaną przed nimi pod pokładami oficjalnego kłamstwa, przebijały nuty gorzkiej refleksji nad dziejami własnego kraju, nad ludzkim losem i nieludzkim światem.
Mimo, że Kaczmarski śpiewał z reguły wśród przyjaciół i kręgach studenckich, zdobył sobie wkrótce spory rozgłos. Przyczyniła się do tego niewątpliwa wyrazistość poetyckiej wizji, podkreślona częstokroć przez bezpośrednie odniesienie do malarstwa i sztuki dekoracyjnej. Teksty ilustrowały niejako dzieła powszechnie znajome (Rejtan Matejki, Somosierra Michałowskiego, Zesłanie studentów Malczewskiego lub wawelski arras Budowa arki Noego) ale i twórców mniej znanych, jak rosyjski malarz Fiedotow (Encore) albo, niesłusznie zapomniany B.W. Linke, którego drapieżna grafika demaskowała oblicze stalinizmu (Czerwony autobus). Że bezgłowa umundurowana kukła generalissimusa, w nowym wcieleniu znów dorwie się do kierowania losem całej społeczności któż mógł w najkoszmarniejszych snach przypuszczać?
Innym, czytelnym źródłem inspiracji Kaczmarskiego jest, osnuta legendą, twórczość i postać rosyjskiego barda, aktora i cygana Włodzimierza Wysockiego. Podchwytując i tłumacząc pewne elementy tego stylu, nadaje im jednak autor swój własny obraz. Wysockiemu poświęca też Kaczmarski przejmujące Epitafium.
Uderzającym rysem wszystkich chyba piosenek jest natłok myśli i słów, przenośni obrazów. Sprawia to wrażenie gorączkowego pośpiechu, wyczuwa się, że autor pragnie nam przekazać, wykrzyczeć wszystko naraz, natychmiast, póki jeszcze starcza oddechu, jakby w obawie że kolejny kaprys historii przydepnie gardło jego pieśni na przykład żołnierskim buciorem; jakby w rozpaczliwej nadziei, że krzykiem swym zdoła nas ostrzec, uzmysłowić niebezpieczeństwo nadciągającej katastrofy nim spadnie potop czy runie Troja, nim wybuch Wezuwiusza, czy walące się ściany płonącej synagogi pogrzebią i zasypią nasz kolejny świat ten za który ponosimy odpowiedzialność. Rzecz nie o abstrakcyjnej, lecz o wspólnej odpowiedzialności, która się potem statystycznie rozdziela na bliżej nieokreślone części , lecz o tej odpowiedzialności osobnej każdego z nas. Nie zdejmują jej z nas żadne zdroworozsądkowe argumenty, poparte wszystkimi racjami, poza jedną racją moralną. Ani wygnanie. I nie zdejmują jej z nas rozporządzenia Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Jeśli bowiem ze strachu lub dla własnej wygody pozwalamy rugować się z własnej naszej odpowiedzialności, to umożliwiamy tym samym przemocy osiągnięcie jej najważniejszego celu, jakim jest zniewolenie i upodlenie każdego z nas z osobna, a przez to zniweczenie wolności duchowej wszystkich, całego narodu.
Takiej perspektywie przeciwstawia Jacek Kaczmarski swą niezgodę artysty i wolnego człowieka, podejmując wątek w poezji polskiej już tradycyjny, wątek walki o wolność i prawdę. Te najprostsze pojęcia, choć patetyczne i odwieczne, brzmią tak żywo jak tętent spoconych koni w wąwozie Somosierry, z piosenki, którą autor kończy słowami:
…Ci co przeżyli muszą walczyć dalej!
Przesłanie to pozostaje nakazem moralnym dla każdego, kto w czas niełatwej próby, w czas upadku i pogardy, chce ocalić nadzieję i własną godność.
Reszta jest poezją.
Natan Tenenbaum
(Z płyty „Downfall of Angels” Sztokholm 1982)
Daniel Wyszogrodzki (z książeczki dołączonej do boxu „Syn Marnotrawny”, Pomaton 2004)
Kolekcjonerskie perły pierwszej edycji Dzieł zebranych” Jacka Kaczmarskiego to zagraniczne nagrania artysty, które dopiero teraz – po wielu latach – doczekały się polskiej premiery. Cztery albumy wydane na płytach winylowych na emigracji to pozycje rzadkie, ozdoby niewielu kolekcji płytowych. Większość miłośników talentu artysty usłyszy te nagrania pierwszy raz. Eksperci dźwięku z Kasina Studio poddali winylowe longplaye benedyktyńskiej obróbce komputerowej, „odszumiając” zapis i przywracając nagraniom wyrazistość oryginałów. Podobnie jak w przypadku innych archiwaliów Jacka Kaczmarskiego, wydanych wcześniej przez Pomaton EMI (m.in. RAJ i MUZEUM, gdzie zapis programów uratowano z amatorskich taśm), rezultaty są niewiarygodne. Oto młody, gniewny Jacek Kaczmarski. Absolutny żywioł!
Polski artysta – odcięty od możliwości powrotu do ojczyzny wprowadzeniem stanu wojennego (tragiczny dzień 13 grudnia 1981 zaskoczył Kaczmarskiego we Francji) – tułał się niemal dosłownie po całym świecie. Zjeździł Europę, Stany Zjednoczone i Kanadę, zahaczył nawet o Afrykę Południową, następnie o Australię. Występował w licznych skupiskach polonijnych, noszony na rękach, jako „opozycyjny bard” z kraju. Rodowód jego czterech zagranicznych płyt jest podobny. Trzy z nich zarejestrował podczas stanu wojennego. Czwarta płyta została nagrana i wydana już w Australii.
Repertuar wszystkich albumów zagranicznych jest niezwykle istotny, Kaczmarski wracał bowiem do swoich najważniejszych utworów, co pozwala przyjrzeć się jego wyborom. Prezentował również pieśni najnowsze, pisane po opuszczeniu Polski – inaczej więc niż miało to miejsce na niemieckim albumie CARMAGNOLE 1981.
Na recital zarejestrowany 15 lutego 1982 roku w Sztokholmie składają się głównie pieśni z trzech pierwszych programów tria Glntrowski/Kaczmarski/Łapiński oraz z solowej płyty Kaczmarskiego. Musimy jednak pamiętać, że fakt nagrania albumów MURY (1980) oraz KRZYK (1981) nie oznaczał, że były one powszechnie znane.
Przeciwnie – komunistyczne władze zniszczyły cały nakład pierwszego, drugi zaś ukazał się oficjalnie w osiem lat po nagraniu. Jeszcze gorszy los spotkał programy RAJ (1980) i MUZEUM (1981), które nigdy nie doczekały się studyjnego zapisu.
A jednak cała Polska zdążyła poznać takie pieśni, jak Krajobraz po uczcie czy Sen Katarzyny II. Amatorskie, domowe nagrania barda, rozchodziły się, w wielu setkach egzemplarzy i były słuchane z namaszczeniem. Polska specyfika (albo raczej nawyk omijania represyjnych zakazów władz) sprawiła, że pieśni Jacka Kaczmarskiego nie tylko były znane, ale zdobywały kultowy status. Efektem ubocznym takiego stanu było przyprawienie artyście etykietki „opozycjonisty” – niewątpliwie zasłużonej, zawężającej jednak i zniekształcającej perspektywę odbioru jego przekazu.
Choćby w pieśniach – inspirowanych Starym Testamentem – składających się na program RAJ (jak tytułowe Strącanie aniołów, albo też Walka Jakuba z aniołem). Jeszcze szersze spektrum zainteresowań uwidaczniają sceny z malarstwa polskiego, będące źródłem cyklu MUZEUM: Rejtan, czyli raport ambasadora, Somosierra czy Zesłanie studentów. Oczywiście i tam Jacek Kaczmarski nie stronił od problematyki najnowszej. Dowodem włączenie do tego wyjątkowego, inspirowanego malarstwem programu, takich utworów, jak – przypomniany w Szwecji – Czerwony autobus, przejmujący w nie mniejszym stopniu, niż sam obraz Linkego. W ostatnich słowach pieśni słyszymy zawołanie: „Za oknem Polska w tęczy – jedźmy stąd…” Czyżby ponura pointa wiersza stała się nieoczekiwanym mottem wędrującego poety?
Współczesnym komentarzem – tragiczną klamrą spajającą pierwsze lata po II wojnie światowej z historycznymi fałszerstwami PRL – jest niezwykła pieśń, Świadkowie. Jej tytuł nawiązuje do popularnego w latach 70. programu telewizyjnego, którego celem było rozwiązywanie zagadek z czasów wojny. Uczestnicy programu poszukiwali w nim dawno zaginionych bliskich. Rzecz jasna pod warunkiem, że okoliczności ich zaginięcia nie kwestionowały oficjalnej wersji władz. Sam Kaczmarski tłumaczył, że „wyjaśniano wyłącznie te z tajemnic i zagadek, na których wyjaśnieniu propagandzie zależało, które pokrywały się z oficjalną wersją wydarzeń między 1939 a 1945 rokiem – ogromny obszar tajemnic pozostał nietknięty. Ale posłuchajmy:
„Od trzydziestu lat szukam syna. Wojnę przeżył, wiem to – bo pisał. Na tym zdjęciu jest razem z dziewczyną, która mieszka tu ze mną do dzisiaj. W jego liście ostatnim – przeczytam…” Tak zaczyna się jedna z najbardziej przejmujących, wstrząsających pieśni Kaczmarskiego. Nadanie zaś tekstowi konwencji quasi – dokumentalnej dodaje dramaturgii opisowi, ograniczonemu do sekwencji krótkich obozowych grypsów.
Piosenkę – co ciekawe, napisaną już w 1978 roku (Kaczmarski miał wtedy 21 lat) – zamyka poetycki finał: „zapomnieć, zapomnieć kochani, że musimy zaczerpnąć oddechu”. Oto kolejne wspomnienie kraju, z którego po prostu chce się uciekać… Warto odnotować, że artysta przypomniał ten wyjątkowy utwór po wielu latach na koncercie z okazji 25 – lecia działalności artystycznej – jego zapis znajdziemy na albumie DZWADZIEŚCIA (5) LAT PÓŹNIEJ (2001). W kraju, do którego nie wiadomo, czy – mimo wszelkie historyczne przemiany – warto było wracać.
Strącanie aniołów (Arka Noego)
Wydawnictwo: EMI MUSIC
Nośnik: płyta CD
Numer w katalogu: 3919692 094639196920
Data wydania: 2007
Nadesłał:
Informacje dodatkowe:
Strącanie aniołów (Syn Marnotrawny)
Nośnik: płyta CD
Numer w katalogu: brak danych
Data wydania: 2004
Nadesłał:
Informacje dodatkowe:
Strącanie aniołów
Nośnik: kaseta magnetofonowa
Numer w katalogu: Kaseta 02
Data wydania: 1985
Nadesłał: Marcin Bryłowski
Informacje dodatkowe:
Jest to przypuszczalnie połączenie nagrań z dwóch plyt: szwedzkiej „Stracanie aniolow” (1982) Kaczmarskiego i polskiej (Tonpress 1979) „Pani Bovary / Przyjaciele / Requiem” Gintrowskiego.
15 – słowa K. M. Sieniawski
Strącanie aniołów
Nośnik: płyta analogowa
Numer w katalogu: brak danych
Data wydania: 1982
Nadesłał:
Informacje dodatkowe: