04-25-2005, 03:51 PM
Stałem na dachu świata
Siłacz ponad siłacze
Niebo dla mnie jak wata
Lekkie a ja wciąż płaczę
Jakiż ten mój obowiązek
Nudny choć przecież konieczny
Jeśli się zeń nie wywiążę
Zginie porządek odwieczny
Dawno minęło dzieciństwo
Wraz z nim odeszły marzenia
Bogowie zrobili mi świństwo
Lecz nie mnie ich wolę odmieniać
Nogi do ziemi przyrosły
Ramiona sztywne jak pale
Ja, mąż i ojciec niedoszły
Trzymałem firmament na stałe
Aż kiedyś na moje odludzie
Przybłąkał się mędrzec wiekowy
Więc wargi spierzchnięte choć z trudem
Rozwarłem by zacząć rozmowę
Co robię zapytał zdziwiony
"Podpieram twój świat" rzekłem dumnie
On odparł że to zabobony
Że wierzę w bezczelne kalumnie
Powiedział że ziemia jest kulą
Że kręci się dokoła słońca
A to o czym mówię jest bzdurą
Tą bzdurą się raczę bez końca
Powiedział że trzymam powietrze
Co lekkie jest zawsze jak piórko
Że ziemi krąg niebios nie zetrze.
Podumał i przyjrzał się chmurom
"Czym tobie wydaje się niebo?"
Odparłem, że dla mnie to granit.
"A jak - pyta - w granicie z głębią?
Czy płyną w nim chmury bez granic?"
Urzekło mnie zdanie tak słuszne
W kamieniu nie może nic pływać!
Zrzuciłem swój ciężar radośnie
I zgniotła mnie błękitu grzywa
Zginąłem, mój duch ugrzązł w micie
A świat ludzki ciągle jest żywy
Bóstw nie ma na Olimpu szczycie
Zabiły je te co mnie grzywy
Bo ludzki się rozum nie cofnął
Gdzie stała się moja ofiara
Fizyka dla niego opoką
A mój świat trzymała ma wiara
Ach na co mi były te żale?
Dlaczego słuchałem człowieka?
Zwykłego żywota zachciałem
Uczciwy wysiłek mnie wściekał
Dziś drwią ze mnie że się starałem
A starań mych starczy za pięciu
Nieważne czy z sensem dźwigałem
Gdym dźwigał - nie brakło mi sensu
Siłacz ponad siłacze
Niebo dla mnie jak wata
Lekkie a ja wciąż płaczę
Jakiż ten mój obowiązek
Nudny choć przecież konieczny
Jeśli się zeń nie wywiążę
Zginie porządek odwieczny
Dawno minęło dzieciństwo
Wraz z nim odeszły marzenia
Bogowie zrobili mi świństwo
Lecz nie mnie ich wolę odmieniać
Nogi do ziemi przyrosły
Ramiona sztywne jak pale
Ja, mąż i ojciec niedoszły
Trzymałem firmament na stałe
Aż kiedyś na moje odludzie
Przybłąkał się mędrzec wiekowy
Więc wargi spierzchnięte choć z trudem
Rozwarłem by zacząć rozmowę
Co robię zapytał zdziwiony
"Podpieram twój świat" rzekłem dumnie
On odparł że to zabobony
Że wierzę w bezczelne kalumnie
Powiedział że ziemia jest kulą
Że kręci się dokoła słońca
A to o czym mówię jest bzdurą
Tą bzdurą się raczę bez końca
Powiedział że trzymam powietrze
Co lekkie jest zawsze jak piórko
Że ziemi krąg niebios nie zetrze.
Podumał i przyjrzał się chmurom
"Czym tobie wydaje się niebo?"
Odparłem, że dla mnie to granit.
"A jak - pyta - w granicie z głębią?
Czy płyną w nim chmury bez granic?"
Urzekło mnie zdanie tak słuszne
W kamieniu nie może nic pływać!
Zrzuciłem swój ciężar radośnie
I zgniotła mnie błękitu grzywa
Zginąłem, mój duch ugrzązł w micie
A świat ludzki ciągle jest żywy
Bóstw nie ma na Olimpu szczycie
Zabiły je te co mnie grzywy
Bo ludzki się rozum nie cofnął
Gdzie stała się moja ofiara
Fizyka dla niego opoką
A mój świat trzymała ma wiara
Ach na co mi były te żale?
Dlaczego słuchałem człowieka?
Zwykłego żywota zachciałem
Uczciwy wysiłek mnie wściekał
Dziś drwią ze mnie że się starałem
A starań mych starczy za pięciu
Nieważne czy z sensem dźwigałem
Gdym dźwigał - nie brakło mi sensu
Tylko poczucie humoru nas może ocalić.
"Kaczmar nie wygrałby "Nadziei". Kaczmar nawet by się nie zakwalifikował ze względu na brak elementu autorskiego." - Zeratul
"Kaczmar nie wygrałby "Nadziei". Kaczmar nawet by się nie zakwalifikował ze względu na brak elementu autorskiego." - Zeratul