04-24-2005, 03:13 PM
Powoli nogi wlokę krok za krokiem
Wytężam obolałe swe ramiona
Podążam po tym stoku rok za rokiem
W upale pchając skałę wolę skonać
Lecz taka łaska mi nie będzie dana
Kto okpił Olimp musi wiecznie cierpieć
Za oszukanie śmierci sroga kara
A teraz Hades kusi mnie tak wielce
Bogowie! Kto powiedział żeście dobrzy
Występek większy niźli ja uczynił
Za mękę która nigdy się nie skończy
Przeklinam was i wszelkie wasze czyny
Natężam wszystkie siły łamię kości
I pnę się po stromiźnie stopy raniąc
By przegryźć sobie żyły brak śmiałości
Nie godzi się mężczyźnie taka słabość
Lecz błyszczy stożek w słońcu metr nade mną
Nadzieją znów się mamię wbrew logice
Że może koniec końców nie daremno
Tym razem taszczę kamień po tym szczycie
Bogowie! Jeśli co to łaska wiecie
Wejrzyjcie jak w swym bólu dążę w nicość
Na wszystko to w co jeszcze wierzę święcie
Zaklinam was i błagam miejcie litość
Ostatnim tchem się wspinam szarpię mięśnie
Tak blisko jestem celu aż się śmieję
I wtedy skurcz mnie zgina a głaz grzęźnie
By zniknąć tam gdzie czeluść wroga zieje
Więc niecnie znów zostałem oszukany
Co robić zapał wznieść czy łamać ręce
Ja przecież zostać chciałem podziwiany
A tylko spuszczam oczy w tej udręce
Bogowie! Zdaje wam się wygraliście
Bluźnierstwo moje będzie zapomniane
Lecz karząc mnie tak srogo przegraliście
Bo moje imię będzie pamiętane
Wytężam obolałe swe ramiona
Podążam po tym stoku rok za rokiem
W upale pchając skałę wolę skonać
Lecz taka łaska mi nie będzie dana
Kto okpił Olimp musi wiecznie cierpieć
Za oszukanie śmierci sroga kara
A teraz Hades kusi mnie tak wielce
Bogowie! Kto powiedział żeście dobrzy
Występek większy niźli ja uczynił
Za mękę która nigdy się nie skończy
Przeklinam was i wszelkie wasze czyny
Natężam wszystkie siły łamię kości
I pnę się po stromiźnie stopy raniąc
By przegryźć sobie żyły brak śmiałości
Nie godzi się mężczyźnie taka słabość
Lecz błyszczy stożek w słońcu metr nade mną
Nadzieją znów się mamię wbrew logice
Że może koniec końców nie daremno
Tym razem taszczę kamień po tym szczycie
Bogowie! Jeśli co to łaska wiecie
Wejrzyjcie jak w swym bólu dążę w nicość
Na wszystko to w co jeszcze wierzę święcie
Zaklinam was i błagam miejcie litość
Ostatnim tchem się wspinam szarpię mięśnie
Tak blisko jestem celu aż się śmieję
I wtedy skurcz mnie zgina a głaz grzęźnie
By zniknąć tam gdzie czeluść wroga zieje
Więc niecnie znów zostałem oszukany
Co robić zapał wznieść czy łamać ręce
Ja przecież zostać chciałem podziwiany
A tylko spuszczam oczy w tej udręce
Bogowie! Zdaje wam się wygraliście
Bluźnierstwo moje będzie zapomniane
Lecz karząc mnie tak srogo przegraliście
Bo moje imię będzie pamiętane
Tylko poczucie humoru nas może ocalić.
"Kaczmar nie wygrałby "Nadziei". Kaczmar nawet by się nie zakwalifikował ze względu na brak elementu autorskiego." - Zeratul
"Kaczmar nie wygrałby "Nadziei". Kaczmar nawet by się nie zakwalifikował ze względu na brak elementu autorskiego." - Zeratul