Liczba postów: 3
Liczba wątków: 1
Dołączył: Sep 2004
Reputacja:
0
Petrvs napisał(a):A czy słyszał ktoś z Was piosenkę "Jeszczio ne wieczier" dla mnie jest po prostu świetna! Ciekawi mnie czy Wysocki nagrał ją tylko w wersji z zespołem czy też jako solista.
Na pewno się wyróżnia wśród piosenek Wysockiego  Mimo że jest o bitwie, nastrój jest wręcz radosny, a optymizm zaraźliwy. Słyszałam (i słucham) kilkadziesiąt piosenek losowo dobranych. Taki nastrój - bez smutku, grozy, bólu (to a propo's innych wątków tego wątku - są piosenki Wysockiego emitujące czysty ból) , wściekłości i rozpaczy oraz bez pogardliwego szyderstwa, jakim dżwięczą niektóre z jego utworów dotyczących czasów współczesnych) - spotkałam tlyko w kilku kawałkach - we wszystkich występował motyw morza  Może zresztą to wina morza, a nie intencji autora, że tak odbieram te piosenki i wina gór, że nasączają inne smutkiem i tęsknotą.
^_^
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Słuchajcie, a gdzie doszło do pierwszego zetknięcia Jacka z Wysockim? Wysocki miał chyba trasę koncertową po Polsce, tylko zastanawiam się jeszcze czy jako solista czy ze swoim zespołem...  Jeszcze nie wieczór - dla mnie piękna metafora, jeszcze nie wszystko stracone...
Liczba postów: 752
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2004
Reputacja:
0
A jednak pośród tego bólu jest nadzieja...
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
I to wielka nadzieja, przecież on cały czas miał nadzieję, że jego krzyk może coś zmienić... Jeszcze nie wieczór, jeszcze jest nadzieja...
Nadzieja, to jest autoreklama?! (Tu też taka najszerzej uśmiechnięta twarz Chińczyka.)
Liczba postów: 207
Liczba wątków: 14
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Petrvs napisał(a):Słuchajcie, a gdzie doszło do pierwszego zetknięcia Jacka z Wysockim? Wysocki miał chyba trasę koncertową po Polsce, tylko zastanawiam się jeszcze czy jako solista czy ze swoim zespołem...
Wydaje mi się, że jako solista. Ale nie wiem, czy na pewno. Natomiast siedemnastoletni Jacek spotkał się z Wysockim na prywatnym koncercie Wołodii w mieszkaniu Jerzego Hoffmana, tego reżysera od Trylogii.
W nas jest Raj, Piekło -
i do obu - szlaki!
Liczba postów: 752
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2004
Reputacja:
0
Zbychu, bezczelnie i z tupetem podszywam się swoim imieniem pod tę prawdziwą nadzieję, licząc, że część jej majestatu spłynie na moją osobę. (uśmiech naiwny)
Możemy też ryzykownie założyć wersję, że to ja robię tej prawdziwej reklamę. (uśmiech powątpiewający)
A co do Kaczmarskiego, to z tego, co wiem jego spotkanie z Wysockim w mieszkaniu Hoffmana było spotkaniem pierwszym.
Nadziejo, nie wiem, czy to jest Twoje prawdziwe imię czy tylko nick, ale w obu przypadkach jestem za. Świat funkcjonuje wyłącznie dzięki temu uczuciu, a przynajmniej w jednej trzeciej dzięki niemu. Zawsze zazdrościłem Rosjanom, że mają wśród swoich kobiet Wierę, Nadieżdę i Ljubow, a my nie mamy. (I potem nie da się przetłumaczyć z należytą finezją tytułu świetnego filmu „Malieńkaja Wiera” albo piosenki Okudżawy, gdzie nad łóżkiem umierającego stają trzy siostry o tych imionach.) Więc choć tak ładnie się nie nazywam jak Ty, pozdrawiam pełen nadziei na wszystko, zwłaszcza na to, na co nie można mieć nadziei
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
A na co nie można mieć nadziei? Myślę że ją można mieć zawsze, wszędzie i w odniesieniu do wszystkiego. Co Jacek robił razem z Wysockim w domu Hoffmana? Wysocki miał jakieś kontakty z Hoffmanem? Czy dawał prywatny koncert? I jak Jacek tam trafił?
Nie można mieć nadziei na to, że będzie się żyło wiecznie. Nie można mieć nadziei na to, że będzie się żyło wciaz szczęśliwie. Czy to mało?
Żona Hoffmana była Rosjanką. Wysocki dawał prywatne koncerty w zaprzyjaźnionych domach (u przyjaciół lub przyjaciół przyjaciół). Rodzice JK kończyli studia w Rosji, jeśli się nie mylę, a na pewno mieli tam kontakty w kręgach artystycznych. JK skutkiem ich zawodowych karier obracał się także w tzw. srodowisku artystycznym. To się wszystko jakoś łączy, choć nie znam konkretnych okoliczności.
Liczba postów: 752
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2004
Reputacja:
0
Ja natknęłam się na tę informację czytając wspomnienia Hoffmana, ale czy to był artykuł w gazecie czy jakaś książka biograficzna, nie pamiętam niestety.
Liczba postów: 155
Liczba wątków: 4
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Zawsze można mieć nadzieję. Przecież nikt chyba tego nie zabrania? A, że to na co ma się nadzieję jest nie możliwe to już inna sprawa  .
To nie jest nadzieja, to jest tzw. „łatwy optymizm”. W przeciwieństwie do „trudnego optymizmu”, czyli tego roztropnego. Kazimierz Rudzki (słynny nieżyjący już aktor, mam nadzieję – właśnie, nadzieję! – że go znasz, Iwo? grał w „Wojnie domowej”) mówił, że łatwy optymizm występuje np. wtedy, kiedy bez grosza przy duszy idzie się do najdroższej restauracji w mieście, zamawia się najwykwintniejsze dania i liczy się na to, że zapłaci się rachunek perłą znalezioną w ostrydze.
Dodam od siebie, że można i tak, oczywiście, ale w rezultacie ma się wtedy tylko nadzieję na to, że nam obita przez kelnerów twarz szybko się wygoi.
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
A ja słyszałem że wiara góry przenosi. Gdybyś mocno uwierzył że znajdziesz perłę w ostrydze, to pewnie by tam była...  Twarz by ocalała :rotfl:
Liczba postów: 155
Liczba wątków: 4
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Nie uważam, że taka nadzieja ma jakiś sens. Jednak można ją mieć. Nie zgadzam się tylko z tym, że NIE MOŻNA mieć nadzieji na niektóre rzeczy. W moim odczuciu nadzieję można czasem nazwać "łatwym optymizmem", ale to nadal pozostaje nadzieją choć ze znikomą szansą na sprawdzenie się.
Liczba postów: 752
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2004
Reputacja:
0
"Łatwy optymizm".... podoba mi się. Niezwykle trafne określenie, często bardziej adekwatne do sytuacji niż stwierdzenie "płonna nadzieja", które ma w sobie zbyt wiele patosu, kiedy mówimy o sprawach niższego lotu.
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Wolę nadzieję
Liczba postów: 752
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2004
Reputacja:
0
Nawet tę płonną? Ja bym to poważnie przemyślała.
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Każdą. Nawet płonną. Nad czym tu myśleć?
Płonna nadzieja, Petrvs, to z grubsza znaczy, że bezwartościowa, nie mająca specjalnych szans na urzeczywistnienie. Więc ja bym też przemyślał. Każdy chce i musi mieć nadzieję (z małej litery, Nadziejo, nic zdrożnego nie mam na myśli), ale im człowiek inteligentniejszy, tym więcej od niej wymaga, tym dokładniej ją ogląda pod światło, nie zadowoli się byle czym, nie dopuści do umysłu imitacji czy podróbki. Więc woląc nadzieję jakąkolwiek (także byle jaką) zaniżałbyś sam sobie poziom. Na potrzebie takiej nadziei bazują np. filmy i seriale oparte na happy endzie za wszelką cenę, wbrew prawdopodobieństwu. Nie sądzę, żebyś je oglądał z wypiekami na twarzy.
Natomiast co do mocnej i skutecznej wiary, że znalazłbym perłę w ostrydze – próbowałem. Nie tylko w ostrydze zresztą. Miałem nieugiętą wiarę, że znajdę perłę w otwieranej właśnie puszcze szprotek w oleju, w słoiczku z chrzanem, w ogórkach konserwowych itd. Niestety, nie wiem jak u Ciebie, ale w moim przypadku to nie działa.
A co do wiary przenoszącej góry – też o tym słyszałem. Nawet słyszałem modne niegdyś zawołanie: „Wiara góry przenosi! Hej, wiara, równo, wszyscy razem i nie rozsypywać po drodze!”
Liczba postów: 752
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2004
Reputacja:
0
Hmm, teraz mam mieszane uczucia. A może właśnie warto mieć nadzieję, chociażby tę płonną? Może warto przez tych kilka chwil być pewnym, że to na co tak bardzo czekamy zmieni się kiedyś w rzeczywistość, że na końcu ścieżki, którą podążamy czeka nas nagroda? Może to wszystko jest warte przeżycia, nawet jesli potem spotka nas zamiast oczekiwanego celu nieznośnie gorzki ból rozczarowania?
Zbych, może dla tych pięciu minut, kiedy próbowałeś widelcem złowić perłę w słoiczku z chrzanem mimo, że nie znalazłeś tam nic oprócz owego chrzanu, może warto?
Nie wiem... Tak trudno jest być idealistą.
Ja też mam wątpliwości. Więc wrócę do tego, co napisałem w pierwszym poście z tej „serii”. Czyli do nadziei na to, na co nie można mieć nadziei. Jeżeli sytuacja jest beznadziejna, każda nadzieja jest dobra, choćby byle jaka. Tu Iwa i Petrvs prawdopodobnie mają całkowitą rację.
A z tym chrzanem, Nadziejo – to nie zajęło mi aż tyle czasu, niestety. Dzięki wrodzonej błyskotliwości już po pięciu sekundach nabrałem niewzruszonego przekonania, że perły w tym chrzanie nie ma. Chwile szczęścia są katastrofalnie krótkie. A potem wszystko się chrzani bez domieszek szlachetniejszych substancji.
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Ja mam cały czas tę wzniosłą nadzieję, tę na poziomie i nadzieję dotyczącą rzeczy wyższych, konkretnych ideałów a nie nadzieję jak w przykładzie z serialami. Nigdy nie chcę wyzbyć się nadziei.
Co do wiary - widocznie była zbyt słaba albo wydawało ci się że ją masz. Ja jak czegoś mocno chcę, jak się porządnie uprę to nic nie stanie mi na przeszkodzie w osiągnięciu celu, wzniosłego celu...
Liczba postów: 752
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2004
Reputacja:
0
Petrvs, tak trzymać z tą wzniosłością, chociaż nieraz jeszcze Ci się za to oberwie, zaręczam...
Zbych, masz rację, nie doceniłam Twojej bystrości (a powinnam), 5 sekund grzebania w chrzanie wystarczyłoby... co nie zmienia faktu, ze czasem warto... złudzenia też mają swój urok. W zasadzie często tylko one nadają życiu sens.
Petrvs, właściwie wytrąciłeś mi broń z ręki. Nie mogę z Tobą polemizować bez popadania w grzech ciężki – albowiem nie można komuś odbierać wiary i nie powinienem Ci przedstawiać kontrargumentów (w tym sensie Ty też jesteś w stanie grzechu, bo bezpodstawnie negujesz wielkość mojej wiary, tzn. z abstrakcyjnego punktu widzenia analizując – możliwe byłoby, że moja jest potężniejsza niż Twoja, tylko jej obiekty są większe, więc trudniej realizowalne). Ale z drugiej strony podkładasz się własnowolnie, ponieważ w tym akurat punkcie wiek jest istotny, czy Ci się to podoba, czy nie. Mianowicie im dłużej żyjesz, tym więcej siłą rzeczy dostaniesz po tyłku – w tym zgadzam się z Nadzieją. Statystyki się nie przeskoczy. Obity tyłek jest najbardziej ateistyczną częścią ciała u człowieka. Dojrzałość a doświadczenie to dwie różne rzeczy. Które zresztą powinny się uzupełniać. Jest nawet aforyzm: „Gdyby młodość wiedziała, gdyby starość mogła...” Ale poza tym zgadzam się z Tobą i popieram proponowany przez ciebie trend. Jeżeli przeciw czemukolwiek tu występuję – to tylko przeciw pięknoduchostwu.
A co do złudzeń – tak. W ogóle moim zdaniem dramat ludzki, o którym opowiadają dobrzy artyści, mieści się właśnie w tej przepaści (albo szczelinie) pomiędzy złudzeniami i marzeniami a realnością.
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Cytat:Jeżeli przeciw czemukolwiek tu występuję – to tylko przeciw pięknoduchostwu.
Dlaczego polemizujesz? Uważasz że piękno ducha jest rzeczą złą? Wiem że nieraz jeszcze dostanę solidnego kopa, od wieku zależy doświaczenie - to fakt, ale tylko ja wiem co przeżyłem, co mojemu życiu nadało sens. Nie umniejszam nic Twojej wierze, ale pośród twojego wyznania dostrzegam sceptycyzm, chyba nie jesteś co do siły woli i ducha bardzo przekonany. Jakże piękne są marzenia, dlatego mimo że wiem że rzeczywistość będzie inna - nie marzę jedynie o tym obitym tyłku...  Jestes zbychu zagadkową postacią, i myślę że kiedyś byłeś wielkim idealistą, a teraz przerodziłeś się w pewnym sensie w artystę - takie mam odczucie, i mimo że cię nie znam, to mam NADZIEJĘ że kiedyś spojrzysz krytycznie na swoje pięknoduchostwo.
Petrvs, jesteś zadziwiająco blisko prawdy. Z tym, że w pewnym (istotnym) sensie nadal jestem idealistą, jak myślę. A pięknoduchostwo to coś innego niż piękno ducha. Przepisuję ze słownika: „postawa odznaczająca się przypisywaniu zbyt dużej wartości wzruszeniom estetycznym i uzewnętrznianiu swoich stanów emocjonalnych”. Nie odnosiłem tego do tego, co napisałeś, tylko do możliwych niebezpieczeństw rozumowania. Pozdrawiam
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Cytat:Z tym, że w pewnym (istotnym) sensie nadal jestem idealistą, jak myślę.
Więc na czym polega Twój idealizm?
Liczba postów: 752
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2004
Reputacja:
0
Obaj jesteście idealistami, jeżeli w ogóle mam prawo oceniać ludzi po paru postach przez nich napisanych. Znajdujecie się tylko w różnych miejcach tej samej drogi. Obaj kroczycie dźwigając na grzbiecie swoje ideały. Jeden z Was jeszcze nie poczuł ich ciężaru, drugi już nieraz zbierał je z ziemi i nakładał na obolałe plecy. Siła entuzjazmu i siła desperacji. Obu Wam, jak wszystkim idealistom podążających tą trudną i niewdzięczną drogą należy się szacunek. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, a wszelkie uwagi przyjmę z pokorą.
Petrvsie: Nie wiem tego na tyle, żebym umiał wytłumaczyć. Nie czuję się na siłach.
Nadziejo: Masz moje błogosławieństwo.
W części świeckiej mojego wystąpienia dedykuję pozostałym pieśń: „Artystki, artystki, artystki z variete, nie biorą miłości zbyt poważnie!...”
Z ukłonami
|