12-24-2012, 02:42 PM
Kosmopolakologia
Link: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.dziennik.com/przeglad-polski/artykul/kosmopolakologia">http://www.dziennik.com/przeglad-polski ... olakologia</a><!-- m -->
Link: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.dziennik.com/przeglad-polski/artykul/kosmopolakologia">http://www.dziennik.com/przeglad-polski ... olakologia</a><!-- m -->
Marek Kusiba na <!-- m --><a class=postlink" href="http://www.dziennik.com">http://www.dziennik.com</a><!-- m -->' napisał(a):Niedługo Zaduszki, dlatego słów parę o zmarłych w świecie pisarzach i poetach, których łączyło podobne do Andrzeja Bobkowskiego myślenie: “Cały świat może być ojczyzną i każdy człowiek bratem. Bo świat to człowiek, przede wszystkim człowiek” (Szkice piórkiem).
To bardzo proste stwierdzenie genialnego “chuligana wolności” nie jest tak oczywiste dla niewolników wszelkich odmian szowinizmu i nacjonalizmu, szermujących kategoriami narodowymi. Najpoważniejszym oskarżeniem, jakie można dziś komuś w Polsce postawić, to brak patriotyzmu.
Stawianie takiego zarzutu na emigracji jest bzdurą, wyśmiewaną przez Bobkowskiego, który “ubóstwiał” swój przybrany kraj – czy to oznacza, że nie był polskim patriotą? Ależ był, i to jeszcze jakim! Był wspaniałym wirtuozem języka polskiego, wielkim pisarzem, choć nigdy się tym mianem nie posługiwał, dlatego na jego pomniczku w Gwatemali żona Barbara poleciła umieścić zamiast “pisarz” skromne “Polak”.
Skromne, ale wymowne. “Bob” był człowiekiem prawdziwie wolnym, dlatego pisał o nas – i o sobie – bez ogródek: “Zamiast być «homo sapiens», należymy do rasy «homo polacus», do rasy ogłupionej ojczyzną, do kretynów chorobliwego patriotyzmu i nacjonalizmu”. Albo: “Jestem Polakiem, nigdy nim nie przestanę być, ale te wszystkie ojczyzny, więzy nie do rozerwania, łkania i patriotyczne rzępolenia to nie dla mnie. (...) sprawy poszły już znacznie dalej poza pojęcia ojczyzny, kraju, «mojej ziemi», to pojęcia z lamusa, naftalina” (z listu do Jerzego Giedroycia).
Wyznania autora Punktu równowagi można skwitować niezrównoważonym nieco zdankiem dziadka Hemingwaya, Ernesta Halla: “Patriotism is the last resort of thugs and scoundrels” (w wolnym przekładzie: patriotyzm jest ostatnią deską ratunku dla zbirów i kanalii); ależ to gotowa charakterystyka wszelkiej maści opluskwiaczy, oskarżających najlepszych z emigrantów o brak patriotyzmu. A swoją drogą – wiele łączy Bobkowskiego z Hemingwayem, nie tylko bardzo bliska data śmierci: 26 czerwca 1961 autor Coco de Oro zmarł w Gwatemali na raka mózgu; w tydzień później autor Pożegnania z bronią przy użyciu ulubionej strzelby rozpryskał swój mózg na suficie domu w Ketchum, Idaho.
“Bob”, słowami Józefa Czapskiego, “namiętnie – jak Hemingway – kochał życie, przygodę i męstwo”. Obaj mieli wspólnego patrona – Józefa Conrada, nazywanego przez “Boba” “wielkim Kosmopolakiem”. Młody Hemingway tak pisał w październiku 1924 r. w zabawnym nekrologu: “Gdybym wiedział, że przez zmielenie pana Eliota na miałki, suchy proszek i posypanie tym proszkiem grobu Conrada, Conrad wkrótce by się pojawił, wyglądając na bardzo rozdrażnionego tym wymuszonym powrotem, i zaczął pisać, wyjechałbym jutro wczesnym rankiem do Londynu z maszynką do mięsa” (Transatlantic Review).
Jacek Kaczmarski, mieszkający wiele lat w Australii, autor płyty o tytule Kosmopolak, pisał z kolei: “Chciałbym, żeby został stworzony pewien kanon indywidualny dla każdego z ludzi postępowania takiego, żeby Polak mógł żyć w świecie nie przestając być Polakiem”. Kanon indywidualny to jedno. A katedra kosmopolakologii to drugie. “Bob” by mi tu wtórował: “Nie potrafiłem i nie potrafię zatłumanić się narodowo. Bardzo być może, że nacjonalizmu nie znoszę jeszcze bardziej niż komunizmu, i gdybym był bardzo bogaty, to ufundowałbym na jakimś naszym uniwersytecie katedrę kosmopolityzmu i przytomności”. Też powołałbym do życia podobny kierunek, gdybym itd.... Przy Uniwersytecie Trzeciego Miejsca, na wzór uniwersytetu trzeciego wieku. To miejsce wymarzone dla Kosmopolaka – ani tu, ani tam, ale pomiędzy, przestrzeń stworzona po przedestylowaniu swojej duchowości z zakorkowanej butelki polskości – w wolność i niezależność myślenia i przynależenia; to “forma pośrednia pomiędzy identyfikacją z krajem pochodzenia a osiedlenia”, jak pisała Danuta Mostwin w Trzeciej wartości.
Być może istnieje już dziedzina wiedzy zwana kosmopolakologią, ale ja o niej nie wiem. Mamy przecież wybitnych Kosmopolaków, wyznających przekonanie, że “myślenie kategoriami narodowymi w dzisiejszym świecie to przeżytek” (z listu “Boba” do Giedroycia). Kosmopolakografia z kolei mogłaby się zajmować miejscami pisarzy, żyjących (i umierających) poza Polską, w świecie wszystkich ludzi, a nie tylko “naszych” ludzi.
Jest to oczywiście niebezpieczne, bo każde wychylenie się z zakorkowanej szczelnie “butelki ojczyzny” i zatęchłego “patriotyzmu” grozi śmiercią cywilną lub kalectwem społecznym, czyli ostracyzmem. Trudno. Podobnie jak Bobkowski nie wierzę w żaden ustrój, “wszystkie ideologie mam gdzieś i systemami w odniesieniu do człowieka pogardzam. Pozwolić człowiekowi ŻYĆ – oto jedyny system i ideologia. POZWOLIĆ żyć, a nie KAZAĆ żyć, zostawić mu wybór celu jego życia, a nie narzucać mu go z góry”.
Odpowiada mi taka łopatologia-kosmopologia. I ta Kosmopolandia, w której mieszkam i nie zamierzam wracać, bo cały świat jest ojczyzną i każdy człowiek bratem...
"Myślę, więc nie ma mnie
na forum Mój adres
skonfiskowano Mówię
tak to ja jeszcze ja Poznaję
Co słychać Ano po staremu"
[Jerzy Ficowski]
na forum Mój adres
skonfiskowano Mówię
tak to ja jeszcze ja Poznaję
Co słychać Ano po staremu"
[Jerzy Ficowski]