Liczba postów: 5,238
Liczba wątków: 221
Dołączył: Aug 2005
Reputacja:
0
Luter napisał(a):Na czym polega i czym jest powodowana krytyczność braku opracowań akurat tego obrazu? Na tym, że zgodnie z kluczem wyboru dzieł malarstwa obcego podanym w przedmowie
Krzysztof Nowak napisał(a):piszący te słowa starał się przeprowadzić go jak najlepiej, biorąc pod uwagę ważkość tekstów, a także, o ile to możliwe, ich artystyczną wartość Nie powinno więc zabraknąć żadnego z utworów inspirowanych malarstwem, które autor przedmowy uważa za najbardziej ważkie i o największej artystycznej wartości. Przy tak sformułowanym kluczu czytelnik odnosi wrażenie, że Krzyk jest w opinii autora przedmowy tekstem nie bardzo ważkim, a skądinąd wiadomo, że Jego zdaniem Luter napisał(a):utwór należy niewątpliwie do pereł dorobku artystycznego Jacka Kaczmarskiego Czytelnik jest więc wprowadzony w błąd.
Jeszcze parę słów o pustej stronie i o pocztówce. Nie chciałem już drążyć tego tematu, rzuciłem to jako możliwy sposób rozwiązania problemu nieobecności reprodukcji Krzyku – ale skoro padły słowa Cytat:kompletna głupota
oraz Cytat:kabotyństwo
chciałbym uzasadnić swoje stanowisko.
Jak już pisałem na tym forum, uważam, że obecne prawo autorskie jest bardzo złe – 70 lat od śmierci twórcy to stanowczo za długo, by KTOŚ niebędący twórcą decydował wedle swojego widzimisię o losach dzieł, z których wiele jest kulturowym dziedzictwem ludzkości. Czasem nie musi to być nawet KTOŚ, wystarczy, że trwa proces o prawa autorskie (a przez 70 lat sytuacja może się nieźle pokomplikować) i sąd do czasu rozstrzygnięcia zablokuje publikowanie utworu – tak było np. w przypadku dzieł Jasienicy. Takiemu szkodliwemu prawu należy się ze wszystkich sił przeciwstawiać. Rola właścicieli praw powinna być ograniczona do pobierania opłat według ściśle okreslonych ryczałtowych stawek, i NIC nie powinno móc blokować rozpowszechniania utworów po śmierci twórcy. Dlatego napisałem, że można było wyjaśnić nieobecność Krzyku w taki właśnie demonstracyjny sposób.
Sprawa jest w przypadku Krzyku tym bardziej absurdalna, że wiadomo, iż po namalowaniu czterech wersji owego obrazu, Wikipedia napisał(a):Munch przeniósł swoje dzieło do litografii, aby obraz można było powielić i rozesłać na cały świat. Można więc z powodzeniem zaryzykować tezę, iż pogwałcona została wola autora obrazu.
Dodam jeszcze, że w świetle poprzednich informacji uznałem, być może błędnie, iż winę za brak Krzyku w książce ponosi raczej właściciel praw (albo też jakieś „zawiłości prawno-ekonomiczne” wynikjące z przepisów) – ale teraz wiadomo, że po prostu strony się nie dogadały co do ceny, co trochę zmienia postać rzeczy, gdyż nie wiadomo, czy proponowana cena była znacznie powyżej ceny rynkowej, czy też wydawnictwa nie bylo stać, by taką cenę rynkową zapłacić.
Liczba postów: 5,238
Liczba wątków: 221
Dołączył: Aug 2005
Reputacja:
0
Przeczytałem na razie część „Alegoria malarstwa” – i jestem nieco zawiedziony. Mam nadzieję, że to się zmieni przy lekturze następnych rozdziałów. Zgodnie z tytułem książki oczekiwałem solidnej lekcji historii – a w tej pierwszej części autorki po faktach historycznych zaledwie sie prześlizgują. Np. nie jest podane, kim był „doraca Hitlera” ani „francuski krytyk”, kiedy konkretnie była wojna heolendersko-habsburska, ani z jakiej epoki pochodzi kostium malarza. Autorki nie zauważyły też błędu merytorycznego w tekście Jacka, jakoby obraz przeleżał 5 lat w sztolni soli (gdzie?) – a mógł on tam przeleżeć rok, góra półtora.
Nie jest też dla mnie jasne, w jakim czasie zdaniem autorek czasie dzieje się namalowana scena – czy w czasie współczesnym namalowaniu obrazu, czy w epoce wojny, czy jeszcze wcześniej? A wydaje się to dość istotne dla interpretacji obrazu.
Trochę drażnią też odnośniki do fragmentów obrazu (zwłaszcza, jeżeli nie są one przedstawione w powiększeniu), przykładowo
Cytat:... ukazywania artysty w pracowni [1]
jakby czytelnik nie był w stanie samodzielnie zrozumieć, gdzie na obrazie jest przedstawiony artysta. Odnosi się wrażenie, że chodzi o sztuczne powiększanie objętości.
Niedobrym pomysłem jest też systematyczne przedstwianie obrazów w „landscapie”. Wprawdzie nie trzeba kręcić książką lub głową, ale albo reprodukcja jest mniejsza, niż mogłaby być, albo jest drukowana na dwóch stronach, co psuje wizualny efekt.
Dodam jeszcze, że w księgani Odeon, gdzie nabyłem książkę, nie pozwolono mi jej przed zakupem rozfoliować i obejrzeć „bo w środku jest płyta” – więc jest się skazanym na zakup kota w worku, co nie każdy lubi, więc paradoksalnie obecność płyty może wpłynąć negatywnie na wysokość sprzedaży.
Liczba postów: 7,682
Liczba wątków: 130
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
1
Brak możliwości zajrzenia do środka, to poważny problem. O ile kaczmarofila, to nie zrazi i kupi książkę, to przeciętny potencjalny nabywca zostaje dość mocno zniechęcony. Ja generalnie odkładam na półkę książki z interesujących mnie tematów jeżeli nie mogę zajrzeć do środka i ocenić, czy jest dla mnie wartościowa. A w przypadku fotografii 90% książek jest dla mnie bez wartości, więc sprawdzenie jest istotne.
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Liczba postów: 5,624
Liczba wątków: 166
Dołączył: Jan 2005
Reputacja:
0
dauri napisał(a):Przeczytałem na razie część „Alegoria malarstwa” – i jestem nieco zawiedziony. Mam nadzieję, że to się zmieni przy lekturze następnych rozdziałów. Zgodnie z tytułem książki oczekiwałem solidnej lekcji historii – a w tej pierwszej części autorki po faktach historycznych zaledwie sie prześlizgują. Np. nie jest podane, kim był „doraca Hitlera” ani „francuski krytyk”, kiedy konkretnie była wojna holendersko-habsburska, ani z jakiej epoki pochodzi kostium malarza. Autorki nie zauważyły też błędu merytorycznego w tekście Jacka, jakoby obraz przeleżał 5 lat w sztolni soli (gdzie?) – a mógł on tam przeleżeć rok, góra półtora. Tutaj daty nie są jasne, pojawia się za to miejsce:
http://www.tessart.pl/smf/index.php?topic=2086.0 napisał(a):W kolekcji Johanna Rudolfa Czernina pozostał do 1940 roku.
Potem zaś obraz przeszedł w ręce Galerii Drezdeńskiej, kupił go Hans Posse - dyrektor tej galerii.
Ów dyrektor działał w imieniu Adolfa Hitlera.W czasie wojny obraz ukryto w kopalni soli w Altaussee.
W 1945 roku został znaleziony przez Amerykanów.
Rok później w 1946 obraz przejęły władze Austrii i w 1946 przekazały Kunsthistorisches Museum w Wiedni Źródło: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.tessart.pl/smf/index.php?topic=2086.0">http://www.tessart.pl/smf/index.php?topic=2086.0</a><!-- m -->
Za to tutaj mamy informację o około 2 latach w sztolni (1943-1945):
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.showcaves.com/english/at/mines/Altaussee.html">http://www.showcaves.com/english/at/min ... ussee.html</a><!-- m -->
Jest też ciekawa informacja o próbie wysadzenia obrazów przez nazistów pod koniec wojny.
[size=85][i]Znaczyło słowo - słowo, sprawa zaś gardłowa
Kończyła się na gardle - które ma się jedno;
Wtedy się wie jak życie w pełni posmakować,
A ci, w których krew krąży - przed śmiercią nie bledną.[/i][/size]
Liczba postów: 5,238
Liczba wątków: 221
Dołączył: Aug 2005
Reputacja:
0
Zetratul napisał(a):Jest też ciekawa informacja o próbie wysadzenia obrazów przez nazistów pod koniec wojny. W takim razie obraz powrócił dlatego, że naziści nie zdołali go zniszczyć, a nie dlatego, że Grabi napisał(a):celem nazistów nie było zniszczenie go, lecz zawłaszczenie, co jest specyficznym hołdem oddanym Sztuce przez Historię
Liczba postów: 3,654
Liczba wątków: 18
Dołączył: Dec 2007
Reputacja:
1
Doczytałem do końca i nadal jestem rozczarowany. Uważam, że potencjał ta książka miała przeogromny (pomysł genialny!), ale został kompletnie zmarnowany. Skoro i tak o wszystkich utworach Kaczmarskiego nie było, to czy nie lepszym pomysłem byłoby przyjrzenie się mniejszej ilości dzieł, ale dokładniej? A tak to w moim odczuciu jest taka Lekcja historii w pigułce - wydanie kieszonkowe. A na dodatek momentami bez ładu i składu. Momentami - bo są też fragmenty bardzo dobre. Tak czy siak - powtarzając słowa z poprzedniego mojego wpisu tutaj - jestem rozczarowany, bo liczyłem na zdecydowanie głębsze spojrzenie na wiersze Kaczmarskiego, a dostałem album z obrazkami i abstraktami.
Liczba postów: 109
Liczba wątków: 14
Dołączył: Jan 2005
Reputacja:
0
Dauri, ukrycie obrazu w kopalni nie miało na celo zniszczenia, tylko ocalenie (por. "was stored, to protect them"). To nie była sytuacja taka, jak w kopalni Siltech w Zabrzu, gdzie – według legend – zwieziono cięzarówkami COŚ i wysadzono razem z szybem, spekuluje się, że albo dokumenty, albo kosztowności. Intencją wszystkich stron było ocalenie obrazu, jak to na wojnie. Natomiast ani alianci nie płakaliby, gdyby spłonął podczas bombardowania, ani naziści nie chcieli uratować go dla wrogów, ale to już inna historia. Naziści nie mieli intencji zniszczenia obrazu dla samego zniszczenia, gdyby tak było, zdążyliby to spokojnie zrobić wcześniej. Znamy z historii wojska, które wyszukiwały i niszczyły dzieła sztuki na swojej drodze z zasady.
Natomiast w kwestii podawania w tekście informacji, które można znaleźć w encyklopedii w parę minut, np dat wojny holendersko-habsburskiej -- wbrew temu, co mozna by wnioskować z grubości książki, ilości ilustracji, szczodrej interlinii – miałysmy do wykorzystania tylko okresloną ilośc znaków i było to rygorystycznie przestrzegane. Ja podeszłam na początku do długości tekstu dośc luźno i musiałam skracać teksty – czego nie skróciłam ja (czasem o połowę) to było skracane w redakcji. Tak że miałam do wyboru albo nasycić tekst datami, odnośnikami i zrobic z niego zwięzłą notatkę encyklopedyczną, albo zdecydowac sie na przyjaźniejszy, mniej zwarty tok narracji. Weź pod uwagę jeszcze, że ludzie skupieni na tym forum maja specyficzne potrzeby, bo same obrazy mogli, choć w gorszej jakości przestudiować na stronie Artura dogłębnie, same teksty też znają (uczyńmy takie ostrożne założenie) na wyrywki i na pamięć, doktorat Krzysztofa też oczywiście każdy przeczytał – dla wielu ludzi jednak sam fakt zestawienia w książce reprodukcji i wierszy będzie wartością, a komentarz historyka sztuki, czy polonisty jest tylko dodatkiem, niezaleznie od ambicji autorek. Zauważ, że okładka obiecuje: "obraz / wiersz / komentarz" a nie "komentarz z obrazem w tle i wierszem w przypisie". Pracę doktorską o poezji Kaczmarskiego już mamy i nie mnie z nią konkurować, kolejną możemy mieć, jeśli ktos z tu obecnych zdecyduje się pisać na np. na temat ekfraz i postrzegania sztuki przez poetę, a na pracę habilitacyjna z historii sztuki w kontekście poezji możesz namawiać Dianę Wasilewską. Będą to na pewno dzieła znacznie bardziej rozbudowane faktograficznie, bogatsze i przywołujące szerszy kontekst historyczny.
Bardzo mi miło, że tak wnikliwie i z zaangażowaniem czytasz tę książkę, mam nadzieję, że lektura była dla ciebie w jakimś stopniu przyjemna, jesli nawet nie tak pouczająca, jak liczyłes. Dziękuję za uwagi i życzę wesołych Poświąt i szczęśliwego Nowego Roku.
Liczba postów: 6,122
Liczba wątków: 99
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Grabi napisał(a):Pracę doktorską o poezji Kaczmarskiego już mamy i nie mnie z nią konkurować, kolejną możemy mieć, jeśli ktos z tu obecnych zdecyduje się pisać na np. na temat ekfraz i postrzegania sztuki przez poetę
Już mamy. 12 listopada 2009 na Uniwersytecie Śląskim pracę obroniła Marta Margiel. Tytuł rozprawy: "Spójrz na płótno artysty...". Inspiracje malarskie w poezji Jacka Kaczmarskiego.
Liczba postów: 7,682
Liczba wątków: 130
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
1
Z tego co pamiętam, to po konferencji zarejestrowała się nawet na forum.
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Liczba postów: 3,654
Liczba wątków: 18
Dołączył: Dec 2007
Reputacja:
1
Grabi napisał(a):Natomiast w kwestii podawania w tekście informacji, które można znaleźć w encyklopedii w parę minut, np dat wojny holendersko-habsburskiej -- wbrew temu, co mozna by wnioskować z grubości książki, ilości ilustracji, szczodrej interlinii – miałysmy do wykorzystania tylko okresloną ilośc znaków i było to rygorystycznie przestrzegane. Ja podeszłam na początku do długości tekstu dośc luźno i musiałam skracać teksty – czego nie skróciłam ja (czasem o połowę) to było skracane w redakcji. Tak że miałam do wyboru albo nasycić tekst datami, odnośnikami i zrobic z niego zwięzłą notatkę encyklopedyczną, albo zdecydowac sie na przyjaźniejszy, mniej zwarty tok narracji. Weź pod uwagę jeszcze, że ludzie skupieni na tym forum maja specyficzne potrzeby, bo same obrazy mogli, choć w gorszej jakości przestudiować na stronie Artura dogłębnie, same teksty też znają (uczyńmy takie ostrożne założenie) na wyrywki i na pamięć, doktorat Krzysztofa też oczywiście każdy przeczytał – dla wielu ludzi jednak sam fakt zestawienia w książce reprodukcji i wierszy będzie wartością, a komentarz historyka sztuki, czy polonisty jest tylko dodatkiem, niezaleznie od ambicji autorek. Zauważ, że okładka obiecuje: "obraz / wiersz / komentarz" a nie "komentarz z obrazem w tle i wierszem w przypisie". Pracę doktorską o poezji Kaczmarskiego już mamy i nie mnie z nią konkurować, kolejną możemy mieć, jeśli ktos z tu obecnych zdecyduje się pisać na np. na temat ekfraz i postrzegania sztuki przez poetę, a na pracę habilitacyjna z historii sztuki w kontekście poezji możesz namawiać Dianę Wasilewską. Będą to na pewno dzieła znacznie bardziej rozbudowane faktograficznie, bogatsze i przywołujące szerszy kontekst historyczny. Ja to naprawdę wszystko rozumiem, ale powiedz mi proszę, dlaczego w takim razie doszło do tego "powielenia" - że w zasadzie w części przypadków piszesz to samo, co druga Autorka? Ja po prostu mam wrażenie, że jest "za mało Kaczmarskiego w Kaczmarskim", a co więcej - nie jest to spowodowane tylko wymogami redakcji, ale też właśnie tym "powieleniem" - jakbyście nie do końca te teksty potem porównały i odpowiednio zredagowały, żeby to lepiej ze sobą współgrało i informacje tu i tu komplementarnie do siebie pasowały.
Liczba postów: 5,238
Liczba wątków: 221
Dołączył: Aug 2005
Reputacja:
0
Grabi, dziękuję za wyjaśnienia. Rozumiem, że wydawnictwo określiło tzw. „target” oraz sposób, w jaki większość czytelników będzie korzystała z książki i na podstawie tego określiła układ publikacji oraz zasady obowiązujące dla całości oraz dla poszczególnych rozdziałów, takie jak liczba znaków czy wysokość interlinii. Nie mam pojęcia, jaki jest ten „target” i dlaczego zostały określone takie a nie inne zasady, więc mogę pisać tylko o swoich odczuciach.
Generalnie praktykuję dwa rodzaje czytania: tradycyjne – skupiony i wygodnie usadowiony w fotelu, oraz internetowe – bardziej dynamioczne, z intesywnym wykorzystaniem takich dobrodziejstw, jak klawiatura, Google i mysz. Do czytania pięknie wydanego albumu bardziej pasuje mi jednak to pierwsze, dlatego wolałbym mieć wszystkie podstawowe informacje podane w książce, bez konieczności biegania co chwilę do komputera. Ale rozumiem, że młode pokolenie może mieć inne nawyki i preferencje.
A książkę czytam mimo wszystko z dużą przyjemnością!
Pozdrawiam sedecznie, z życzeniami wszystkiego najlepszego w Nowym Rokum, w tym jak najlepszego odbioru książki i dalszych publikacji.
|