Liczba postów: 5,038
Liczba wątków: 103
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Luter napisał(a):Moim zdaniem w karkołomny sposób starasz się dorobić ideologię do banalnej rzeczywistości. Ale nawet gdyby było tak jak piszesz (co - podkreślam - ja absolutnie odrzucam), to świadczyłoby to o reżyserze jeszcze gorzej - że jest nie tylko ignorantem, ale i głupkiem. Pojawia się więc tu pytanie, które zadałem przed chwilą: MacB napisał(a):o granice dopuszczalnej ingerencji reżysera w tekst Uważasz zatem, że - gdyby założyć (z czym, wiem, nie zgadzasz się), iż tak własnie, jak opisałem, wyglądała praca nad tym fragmentem tekstu, to wynika z tego nie tylko ignoracja reżysera, ale i głupota?
Nie potrafię tym razem znależć uzasadnienia dla tak ostrej krytyki. Pamiętajmy: ja wiem, że Ty nie podzielasz mojej opinii, iż własnie tak było; chciałbym, abyś się odniósł do hipotetycznej sytuacji:
To ja jestem reżyserem i to ja decyduję się na omawianą zmianę tekstu w myśl założeń, kótre przedstawiłem powyżej. Dlaczego spotyka mnie za to miano ignoranta i głupca?
To może być bardzo ciekawa rozmowa, z niecierpliwością oczekuję na Twą odpowiedź.
Pozdrawiam i cieszę się, że zabrałeś głos.
P.S.
W moim poprzednim wpisie wkradł się błąd: MacB napisał(a):z jednego krainy Pierwotnie napisałem "z jedego świata Sztuki do drugiego", ale uznałem, że słowo "kraina" bardziej tu pasuje, a z pośpiechu nie zamieniłem "jednego" na "jednej". Nie widzę okienka do edycji wpisów, na które ktoś odpowiedział. Może to i dobrze?
Znajdzie się słowo na każde słowo
Liczba postów: 6,122
Liczba wątków: 99
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
MacB napisał(a):To ja jestem reżyserem i to ja decyduję się na omawianą zmianę tekstu w myśl założeń, kótre przedstawiłem powyżej. Dlaczego spotyka mnie za to miano ignoranta i głupca?
I wersja odpowiedzi (dłuższa):
Zmodyfikujmy zatem hipotetyczną sytuację jeszcze odrobinę i załóżmy, że sprawa dotyczy nie wierszy Kaczmarskiego, a na przykład Kochanowskiego, Mickiewicza, Szymborskiej bądź Herberta. Załóżmy, że reżyser Dziadów przerabia wielką improwizację na przykład tak: "Jam jest Miriada - bo za miriady kocham i cierpię katusze". Wszystko to oczywiście dla podkreślenia, że bohater czuje się podmiotem nie tylko ludzkości, ale całego Kosmosu.
Widzisz - jestem w stanie wyobrazić sobie akceptację dla takiej modyfikacji. Tyle że spektakl taki nie byłby Dziadami Mickiewicza, a czymś inspirowanym tylko Dziadami. Oczywiście wówczas modyfikacja nie mogłaby sprowadzać się do kilku tego typu przeróbek (żeby nie powiedzieć: pomyłek) tekstu, bo coś takiego byłoby tylko jakimś potworkiem, a nie nową jakością.
I tu dochodzimy do wątku, który w tej czy innej formie był wielokrotnie już dyskutowany - przy okazji rozmaitych spektakli z Chorzowa, Habakuków, Maleńczuków, Kukizów itp. Otóż pewnej części ludzi uważających się za artystów wydaje się, że "zaśpiewać po swojemu" to tyle co zaśpiewać, a "zinterpretować twórczo" to tyle co zinterpretować jakkolwiek. Co więcej - wszelkie zmiany czy niedociągnięcia są wręcz dobrze widziane, bo zasilą element tak zwanej wartości dodanej, więc nie ma czym się przejmować, bo "ja jako artysta z definicji artystycznie interpretuję". Niestety, jest to moim zdaniem myślenie absolutnie błędne. Chodzi bowiem o to, by swoją interpretacją wprowadzić jakąś wartość dodaną. Tymczasem w większości wypadków artyści ci wprowadzają wartość odjętą. Tu, moim zdaniem, leży cały problem i na tym zasadza się główna oś niezrozumienia. Wykonawcy piosenek Kaczmarskiego (żeby daleko nie szukać) oczekują bowiem, że będzie się ich poważnie i z szacunkiem traktować tylko dlatego, że biorą się za poważną twórczość i występują publicznie, na scenie. Tymczasem nikomu lub prawie nikomu z nich nawet nie zamajaczy pytanie: "Po co, dlaczego śpiewam właśnie tę piosenkę?". Zaryzykuję stwierdzenie, że aktualnie jedynym wyjątkiem od powyższej prawidłowości jest Trio Łódzko-Chojnowskie.
Tymczasem cytat: "Aktor nie polega na tym, że się kończy szkołę, ale aktor nie polega też na tym, że się staje przed kamerą".
Nic dodać, nic ująć.
A teraz encore:
MacB napisał(a):To ja jestem reżyserem i to ja decyduję się na omawianą zmianę tekstu w myśl założeń, kótre przedstawiłem powyżej. Dlaczego spotyka mnie za to miano ignoranta i głupca?
II wersja odpowiedzi (krótsza):
Dlatego, że modyfikacja w tym stylu nie niesie ze sobą żadnej wartości dodanej, świadczy za to o braku elementarnej wrażliwości i szacunku dla utworu poetyckiego, a także braku jakiejkolwiek kreatywności i wyobraźni artystycznej.
MacB napisał(a):Pozdrawiam i cieszę się, że zabrałeś głos.
Wzajemnie.
Pozdrawiam,
KN.
Liczba postów: 5,038
Liczba wątków: 103
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Rozumiem. Ale ja pytałem o tę konkretną zmianę w tym konkretnym utworze w tym konkretnym kontekście i nie wiem, czemu mielibyśmy zakładać, że... Luter napisał(a):...sprawa dotyczy nie wierszy Kaczmarskiego, a na przykład Kochanowskiego, Mickiewicza, Szymborskiej bądź Herberta. Załóżmy, że reżyser Dziadów przerabia wielką improwizację na przykład tak: "Jam jest Miriada - bo za miriady kocham i cierpię katusze" Ja wiem, że zmieniając jedno słowo można wypaczyć pierwotny sens, można odwrócić znaczenie itd.
Ale czy tu, w tym konkretnym przypadku, stał się taki gwałt na tekście?
Różnimy się w ocenie i zapewne tak już zostanie. Zwłaszcza, że (to moje odczucie, więc wystarczy, że powiesz iż się mylę, a wówczas wycofam się z tej tezy) w Twojej ocenie innych, niż Kaczmarowe, wykonań Jego pieśni zawsze (a już na pewno w przygniatającej większości przypadków) będziemy mieli do czynienia z Luter napisał(a):wartość odjętą Trudno się też dziwić takiej Twojej ocenie, bo skoro autorskie interpretacje Jacka Kaczmarskiego stanowiły doskonałą jedność tekstu, muzyki i wykonania, to od doskonałości można jedynie odejmować.
Pozdrawiam
Maciek
Znajdzie się słowo na każde słowo
Liczba postów: 4,151
Liczba wątków: 85
Dołączył: Jun 2007
Reputacja:
0
MacB napisał(a):od doskonałości można jedynie odejmować.
Można jeszcze do niej dążyć
e.
'Niegodne nas – za sprawy błahe
(Drobnych utrapień lichy towar)
Płacić rozpaczą, gniewem, strachem,
Zużywać w kłótniach cenne słowa'
Liczba postów: 5,038
Liczba wątków: 103
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Ba!
Znajdzie się słowo na każde słowo
Liczba postów: 6,122
Liczba wątków: 99
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
MacB napisał(a):Rozumiem. Ale ja pytałem o tę konkretną zmianę w tym konkretnym utworze w tym konkretnym kontekście i nie wiem, czemu mielibyśmy zakładać, że...Luter napisał(a):...sprawa dotyczy nie wierszy Kaczmarskiego, a na przykład Kochanowskiego, Mickiewicza, Szymborskiej bądź Herberta. Załóżmy, że reżyser Dziadów przerabia wielką improwizację na przykład tak: "Jam jest Miriada - bo za miriady kocham i cierpię katusze"
Bo nie widzę żadnej różnicy i dlatego podałem przykład wielkiej improwizacji. Jeśli taka zmiana wydaje Ci się absurdalna (w odróżnieniu od zmiany słowa "lasze" na "wasze") to Ty wytłumacz jaką widzisz różnicę.
MacB napisał(a):Ja wiem, że zmieniając jedno słowo można wypaczyć pierwotny sens, można odwrócić znaczenie itd.
A widzisz, jeśli dobrze zrozumiałem wymowę tego zdania, to się z nią nie zgadzam! Prawda oczywiście, że zmieniając jedno słowo można odwrócić znaczenie lub nawet wypaczyć pierwotny sens, ale nie zgodziłbym się z tym, że samo to już przesądza o wartości takiej zmiany (na minus). Można sobie bowiem wyobrazić sytuację, w której odwraca się znaczenie i w ten sposób robi się coś nowego, nadaje się rzeczy nową, inną wartość. Tak więc - paradoksalnie - odwrócenie znaczenia, a nawet wypaczenie pierwotnego sensu nie musi jeszcze niczego przesądzać.
MacB napisał(a):Ale czy tu, w tym konkretnym przypadku, stał się taki gwałt na tekście?
Otóż to! Tu, w tym konkretnym przypadku mamy do czynienia li tylko z niechlujstwem, ergo: z gwałtem na tekście.
Tak, wiem, że rozmawiamy przy założeniu, że to był celowy zamysł reżyserski. Tylko widzisz: choć utwór artystyczny powstaje w konkretnych warunkach, z konkretnej inspiracji, to jednak potem funkcjonuje samodzielnie to, co zostało stworzone, a nie dzieło wraz ze swoją historią, inspiracją i motywami twórcy. Inaczej mówiąc: liczy się efekt, a efekt w tym przypadku jest równoważny z sytuacją, kiedy ktoś, kto przepisywał ten tekst ze słuchu (najprawdopodobniej aktor wykonujący ten utwór) nie jest na tyle wyrobiony, by dosłuchać w tym miejscu właściwego słowa. Jego wyobraźnia pozwoliła mu jedynie na tyle, by usłyszeć tam słowo "wasze". Dlatego właśnie napisałem, że gdyby miało się okazać, że ktoś tę konkretną zmianę wprowadził celowo, to jest nie tylko ignorantem, ale i głupcem.
MacB napisał(a):Różnimy się w ocenie i zapewne tak już zostanie.
Takie życie. Co nie zmienia faktu, że mało czyje zdanie szanuję tak jak Twoje i z mało kim, kiedy rozmawiam, to mam poczucie, że rozmawiam naprawdę. A rozmowa z Tobą zawsze ma tę unikalną cechę.
Co zaś do różnicy w ocenie, to przypomniało mi się, że po wspomnianym już przeze mnie spektaklu w Teatrze Nowym w Warszawie rozmawiałem z jednym z przyjaciół Jacka i osób zaangażowanych w popularyzację jego twórczości. Na pytanie, jak mi się podobało, zacząłem oczywiście wymieniać koszmarne pomyłki w tekście z człowiekiem bez dnia swych kamieni na czele. Na co mój rozmówca mówi (cytuję, sic!): "Krzysztof, masz rację, ale to jest nieważne. Zobacz ile znanych i ważnych osób tu przyszło. Dzięki temu spektaklowi twórczość Jacka jeszcze lepiej się rozniesie". Przyznaję, że nie umiem tak myśleć. W takich przypadkach nie potrafię odpędzić od siebie natarczywego pytania, czy tego rodzaju występ w konsekwencji pomoże czy zaszkodzi sztuce JK.
MacB napisał(a):Zwłaszcza, że [...] w Twojej ocenie innych, niż Kaczmarowe, wykonań Jego pieśni zawsze (a już na pewno w przygniatającej większości przypadków) będziemy mieli do czynienia z wartość odjętą
Nie mylisz się, ale:
Po pierwsze - zabrzmiało to tak, jakbym ja to zakładał a priori, a to nie jest prawdą, więc tu zaprotestuję. Nie jest bowiem moją winą, że sceny pełne są Maleńczuków, Habakuków i całych rzesz bezimiennych podmiotów aspirujących do zagoszczenia na polskiej estradzie i kaleczących Kaczmarskiego w imię swoich ambicji. Nie jest moją winą, że pieśni Kaczmarskiego są na tyle trudne (zarówno intelektualnie jak i technicznie), że w większości przypadków brania się za nie wychodzi tak zwana straszna porażka. Nic nie poradzę na to, że jeśli "artysta" nie potrafi nawet poprawnie nauczyć się tekstu albo bez fałszu powtórzyć muzyki, to trudno potraktować z szacunkiem jego propozycję artystyczną. Widzisz - Pogorelic udziwniał Chopina, co spotkało się z negatywną reakcją czcigodnego jury. Można o tym dyskutować, można się spierać, i dyskutuje się do dziś. Tylko że dyskusja toczy się, jak to mówią, na gruncie teorii, a nie na poziomie tego, ile razy w ciągu jednego krótkiego walca artysta nie trafił we właściwy klawisz. Nikt nie usiłuje nas przekonywać, że uderzenie niewłaściwego klawisza w kilku całkiem przypadkowych miejscach było celowym zabiegiem artystycznym, nową harmonią, wartością dodaną do tego, co napisał Chopin. Oczywiście wszystko można zrelatywizować, sprawę postawić w najbardziej absurdalny sposób. Można nie dać się przekonać, że czarne jest czarne, ale ono się od tego i tak nie wybieli.
Takim Pogorelicem była/jest Karolina Cicha. Można zanegować jej interpretację Obławy, można się wzdrygnąć i oburzyć. I ja to potrafię zrozumieć! Jednak nie można jej zarzucić niechlujstwa, ignorancji, bylajakości. Ona zrobiła oczywiście coś innego niż napisał JK (i Wysocki), odwróciła znaczenie, wypaczyła sens! Ale właśnie - paradoksalnie - w tym przypadku to właśnie dobrze, bo między innymi dzięki temu uzyskała nową jakość, zrobiła coś swojego.
Maćku, ja się buntuję przeciwko sytuacji, kiedy sedno tak zwanej własnej interpretacji polega na tym, że się zapomni kilku słów (albo i wersów) tudzież przeleci się po łebkach linii melodycznej. Weźmy pamiętny koncert 13 grudnia w Sali Kongresowej: Maleńczuk był tam żenujący (bo nie spełniał tych podstawowych kryteriów), natomiast Glaca już nie. Wykonanie Glacy może się podobać lub nie, ale można już o nim dyskutować. W przypadku Roberta Gawlińskiego i "jego" Obławy dyskutować nie ma o czym. Czy teraz trochę lepiej rozumiesz o co mi chodzi?
Po drugie - tu, w tej rozmowie odbieram to trochę jako chwyt poniżej pasa, bo nie rozmawiamy przecież o mojej ocenie, o tym czy i jak mi się podobało, a o konkretnej, obiektywnej sytuacji: zamiany słowa w tekście. Widzisz - ja nie wypieram się bardzo konserwatywnego podejścia do przeróbek JK, ale jednocześnie mając tego świadomość, staram się unikać wydawania negatywnych opinii na podstawie tego, że ogólnie mi się nie podobało. Niestety, prawie zawsze jest tyle obiektywnych, podstawowych niedociągnięć, że do formułowania opinii, czy ogólnie mi się podobało w ogóle nie dochodzi.
MacB napisał(a):Trudno się też dziwić takiej Twojej ocenie, bo skoro autorskie interpretacje Jacka Kaczmarskiego stanowiły doskonałą jedność tekstu, muzyki i wykonania, to od doskonałości można jedynie odejmować.
Poniekąd tak jest, tylko że nie o to właśnie chodzi! Problem w tym, by dodać coś od siebie (by właśnie nie mierzyć się z zadaniem poprawiania doskonałości), ale żeby to zrobić, trzeba mieć cokolwiek od siebie do powiedzenia. A większość wykonawców biorących się za cudze rzeczy robi to właśnie dlatego, że nie ma nic do powiedzenia od siebie. I na tym polega paradoks.
Pozdrawiam,
KN.
Liczba postów: 6,122
Liczba wątków: 99
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Michał Wilgocki napisał(a):Lutrze, przepraszam za wybuch, ale niepokoi mnie, że poza tymi wspomnianymi, całą resztę wrzucasz do jednego worka - takie odnoszę wrażenie.
Widzisz, oto dlaczego między innymi nie lubię się wypowiadać na tematy związane z interpretacją JK. Zawsze bowiem osoby, nazwijmy to, osobiście zaangażowane, każdą wypowiedź odbierają silnie poprzez pryzmat własnych występów; twoja reakcja nie jest tu wyjątkiem. Z jednej strony jest to zrozumiałe, ale z drugiej - taka postawa, jeśli się nie chce nikogo urazić, uniemożliwia jakąkolwiek już nawet nie krytykę, ale dyskusję na temat tzw. epigoństwa - bo każde słowo spoza zbioru ogólnych pochwał rodzi taką reakcję, jaką właśnie zaprezentowałeś.
A zatem - moją wypowiedź umieściłeś nie tylko w błędnym kontekście, ale też opacznie ją zrozumiałeś; to, co napisałem, w żadnym przypadku nie było przecież rozliczeniem czy jakimś podsumowaniem artystów wykonujących twórczość Kaczmarskiego. Posłużyłem się kilkoma przykładami i tylko do nich się odniosłem - i to też nie kompleksowo. Jeśli chcesz bowiem wiedzieć, to choćby do marszowickiego występu TŁCh w okrojonym składzie mam kilka poważnych zastrzeżeń. A nie formułowałem ich i nie zamierzam, bo odnoszę wrażenie, że nikt nie jest tego typu krytyki ciekawy - ani sami zainteresowani ani osoby trzecie; co więcej - krytyka taka odebrana byłaby wrogo, a zinterpretowana wyłącznie w kontekście, że się posłużę cytatem z mojego ulubionego ostatnio filmu, personal revenge. W związku z powyższym po prostu sobie darowałem. Ale to przecież nie znaczy, że nie mam zdania na ten temat lub że użycie przykładu TŁCh w jednoznacznie pozytywnym kontekście jest moją kompleksową opinią na temat ich występów. Nie, ale jeśli chodzi o tzw. pochylenie się nad wierszem i rozwagę przy dobieraniu repertuaru, to tylko w przypadku TŁCh widzę liczne przykłady tego rodzaju intelektualnej pracy. To, i tylko to, właśnie napisałem. Nie twierdzę, że inni tej pracy nie wykonują; twierdzę tylko, że ja widzę liczne pozytywne efekty tej pracy tylko u TŁCh. Takie jest moje zdanie i mam nadzieję, że nie chciałbyś odebrać mi prawa do jego wyrażenia. To po pierwsze.
Po drugie - nie jest prawdą, że - jak napisałeś - całą resztę wrzucam do jednego worka, wszyscy bębnią, fałszują i szarpią niewłaściwe struny. Powszechnie znanym faktem jest bowiem choćby to, że jeśli chodzi o technikę gry na gitarze, to swego rodzaju królem naszego JK-forum jest Simon; za dobrą sprawą jedynie on ma to "coś" - ten dar powodujący, że w jego ręku gitara gra jakby sama i to w dodatku pięknie. To, co pisałem wcześniej, a co Cię tak poruszyło, jest z powyższym niesprzeczne. Trudno, żebym za każdym razem oddawał hołd wszystkim pozytywnym przymiotom wszystkich znanych mi wykonawców piosenek JK. Powtarzam więc jeszcze raz: moja wypowiedź nie miała najmniejszych cech podsumowujących; posłużyłem się jedynie bardzo konkretnymi przykładami silnie związanymi z kontekstem wypowiedzi. Rozumiem, że poczuć się dotknięci mogliby Maleńczuk czy Gawliński - bo oni zostali użyci przeze mnie jako przykłady negatywne. Nie popadajmy jednak w skrajności i nie dopatrujmy się aluzji tam, gdzie ich nie ma.
Po trzecie - jak już wyżej wspomniałem, Twoja reakcja osobistego odbioru wypowiedzi dotyczących występów wykonawców piosenek JK jest do pewnego stopnia zrozumiała, ale też powinieneś sobie zdawać sprawę, że wychodząc na scenę i prezentując się publicznie automatycznie dajesz słuchaczom prawo do krytyki. I powinieneś, a wręcz musisz być na krytykę przygotowany. Co więcej - powinieneś być odporny nie tylko na krytykę konstruktywną, ale też na wszelkiej maści złośliwości. Musisz się liczyć także z tym, że czasem ktoś wyrazi zdanie niepochlebne na temat Twoich konkretnie występów. Życzę Ci oczywiście, żeby miało to miejsce jak najrzadziej.
Michał Wilgocki napisał(a):Tak, Trio jest bezsprzecznie numerem jeden wśród "wykonawców Kaczmarskiego".
Ogólnie rzecz biorąc tak, choć osobiście uważam, że kwestia jest znacznie bardziej skomplikowana niżby to mogło wynikać z zacytowanej przeze mnie Twojej wypowiedzi. Tematu rozwijać chyba nie ma sensu, więc go tak zostawmy.
Michał Wilgocki napisał(a):Ale szkoda, że nie spotkaliśmy się na wrześniowym Salonie - razem policzylibyśmy, ile razy Michał Mańka zafałszował podczas dwugodzinnego koncertu. Posłuchałbyś na nim też kompozycji Simona i zweryfikował, czy podczas ich tworzenia coś mu majaczyło, czy może nie.....
Na temat muzycznych umiejętności Simona już się wypowiedziałem, zresztą nie po raz pierwszy na tym forum. Co do Michała to oczywiście masz rację, że czystość śpiewu jest silnym jego atutem. Tylko że - powtarzam - ja nigdzie tego nie zanegowałem.
I oczywiście też żałuję, że się jeszcze nie spotkaliśmy na Salonie - mam nadzieję, że uda się to kiedyś nadrobić.
Na koniec przepraszam, jeśli Cię jakąś moją wypowiedzią uraziłem; zapewniam, że moim celem nie było urażanie kogokolwiek.
Pozdrawiam,
KN.
Liczba postów: 6,122
Liczba wątków: 99
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Jakoś wczoraj przyszło mi do głowy, że chyba powinniśmy wyjaśnić sobie jeszcze jedną rzecz:
MacB napisał(a):Trudno się też dziwić takiej Twojej ocenie
Właśnie - jakiej ocenie? Czyżby wyszło na to, że skrytykowałem spektakl teatru z Rzeszowa? Jeśli tak, to śpieszę wyjaśnić, że nie zrobiłem tego w żadnym stopniu. Odniosłem się - zresztą zgodnie z formułą, której zachowania, wydaje mi się, Ty też pilnowałeś - jedynie do tej jednej zmiany w tekście i cała moja krytyczna ocena dotyczy li i jedynie tej jednej sytuacji, która z punktu widzenia całości spektaklu jest mimo wszystko szczegółem.
MacB napisał(a):bo skoro autorskie interpretacje Jacka Kaczmarskiego stanowiły doskonałą jedność tekstu, muzyki i wykonania, to
to trudno się dziwić, że nie potrafię dostrzec głębokiego sensu w zamianie słowa "lasze" na "wasze"?
Jeśli tak, to gotów jestem się poddać.
Liczba postów: 6,575
Liczba wątków: 60
Dołączył: Oct 2009
Reputacja:
0
Luter napisał(a):Jeśli chcesz bowiem wiedzieć, to choćby do marszowickiego występu TŁCh w okrojonym składzie mam kilka poważnych zastrzeżeń. A nie formułowałem ich i nie zamierzam, bo odnoszę wrażenie, że nikt nie jest tego typu krytyki ciekawy - ani sami zainteresowani ani osoby trzecie; co więcej - krytyka taka odebrana byłaby wrogo, a zinterpretowana wyłącznie w kontekście, że się posłużę cytatem z mojego ulubionego ostatnio filmu, personal revenge. W związku z powyższym po prostu sobie darowałem. Ale to przecież nie znaczy, że nie mam zdania na ten temat lub że użycie przykładu TŁCh w jednoznacznie pozytywnym kontekście jest moją kompleksową opinią na temat ich występów. Nie wiem, czy krytyka taka odebrana byłaby bezapelacyjnie wrogo. Zależy, jak byłaby sformułowana i jakiego rodzaju argumenty by padły. "Jeśli chcesz bowiem wiedzieć" to ja sam mógłbym wymienić kilka poważnych zastrzeżeń do naszego występu w Marszowicach.
Tak się niedobrze porobiło, że krytyka pod naszym adresem pisana przez Ciebie z reguły kojarzy się (nie tylko mi) z osobistą wycieczką. Ale przecież tak być nie musi zawsze. Może czas - w zakresie możliwym do przyjęcia przez obie strony - rozmawiać otwarcie i po ludzku. Po ludzku, znaczy w oderwaniu od zaszłości, o których co prawda zapomnieć się nie da, ale można je "omijać". Może już czas?
Jeśli jest ku temu czas, zapraszam do stosownego wątku poświęconego Marszowicom. Na zachętę mogę, jako pierwszy słabości naszego marszowickiego występu wymienić.
[b][color=#000080]Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajka wytwornych pind na kupę,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu -
całujcie mnie wszyscy w dupę.[/color][/b]
Liczba postów: 5,038
Liczba wątków: 103
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Luter napisał(a):Jakoś wczoraj przyszło mi do głowy, że chyba powinniśmy wyjaśnić sobie jeszcze jedną rzecz:
MacB napisał(a):Trudno się też dziwić takiej Twojej ocenie Właśnie - jakiej ocenie? Czyżby wyszło na to, że skrytykowałem spektakl teatru z Rzeszowa? Jeśli tak, to śpieszę wyjaśnić, że nie zrobiłem tego w żadnym stopniu. Odniosłem się - zresztą zgodnie z formułą, której zachowania, wydaje mi się, Ty też pilnowałeś - jedynie do tej jednej zmiany w tekście i cała moja krytyczna ocena dotyczy li i jedynie tej jednej sytuacji, która z punktu widzenia całości spektaklu jest mimo wszystko szczegółem. Jesteś lepszy - Tobie zajęło jeden dzień napisanie togo, co Ci przyszło do głowy, a mnie tygodnia było mało.
Szczerze mówiąc, chciałem się trochę rozpisać - i stąd wyczekiwanie na kilka w kupie wolnych chwil, by to należycie wyartykułować, ale po którejś z kolei lekturze Twoich wpisów muszę przyznać, że istotnie: nie znam odpowiedzi na pytanie "czy wyszło na to, że skrytykowałeś spektakl teatru z Rzeszowa"?
No właśnie. Wiem, że nie nie możesz ocenić całości (bo przecież strona wizualna każdego spektaklu ma jakiś wkład w dzieło, bo po cóż by to wystawiać, skoro można by nagrać np. słuchowisko), ale jak oceniasz samą warstwę audio i sam pomysł włączenia "Sarmatii" Kaczmarskiego w "Odprawę..." Kochanowskiego?
Znajdzie się słowo na każde słowo
Liczba postów: 5,038
Liczba wątków: 103
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
I sprawa druga: Luter napisał(a):MacB napisał(a):bo skoro autorskie interpretacje Jacka Kaczmarskiego stanowiły doskonałą jedność tekstu, muzyki i wykonania, to to trudno się dziwić, że nie potrafię dostrzec głębokiego sensu w zamianie słowa "lasze" na "wasze"?
Jeśli tak, to gotów jestem się poddać. Nie musisz się poddawać, bo nie w tym sprawa.
Oczywiście nie twierdzę, że omawiana zamiana stanowi jakąś wartość dodaną. W ogóle w tamtym moim stwierdzeniu abstrahowałem nie tylko od owej zmiany, ale i od tego konkretnego spektaklu w ogóle. Zupełnie szczerze uznałem, że znając Twą ocenę (jako doskonałość) autorskich wykonań swych prac przez Jacka Kaczmarskiego, to logicznym wydało mi się to, co napisałem.
I nie sprowadzajmy rozmowy do absurdu, bo obaj wiemy, że nie o "lasze" tam chodzi.
Znajdzie się słowo na każde słowo
Liczba postów: 6,122
Liczba wątków: 99
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
MacB napisał(a):po którejś z kolei lekturze Twoich wpisów muszę przyznać, że istotnie: nie znam odpowiedzi na pytanie "czy wyszło na to, że skrytykowałeś spektakl teatru z Rzeszowa"?
Nie skrytykowałem, Maćku. Co więcej - nawet sam omawiany przypadek zamiany słowa uważam za drobiazg w skali całego przedstawienia (co przecież wyraźnie napisałem). Bo, wbrew pozorom, nie tylko przyzwyczaiłem się już do tego, że tego typu pomyłki się zdarzają, ale - przede wszystkim - potrafię zrozumieć, że spektakl robią ludzie, dla których Kaczmarski to tylko jeden z setek czy tysięcy tematów. A nie każdy jest typem perfekcjonisty, który jak się już za coś bierze, to z pełnym poświęceniem i głęboką refleksją. W dzisiejszych czasach jest to zresztą niemożliwe - żeby się utrzymać, trzeba z reguły robić dużo i po łebkach. Tylko nieliczni mają szczęście godzić autentyczną pasję i perfekcjonizm z wymogami komercji.
W temacie spektaklu, szczególnie po oszałamiająco "zachęcającym" poście Bródki na Liście dyskusyjnej, najprawdopodobniej w ogóle bym się nie odezwał... gdyby nie Twój post, w którym usiłujesz zrobić z tej pomyłki celowe działanie i nadać temuż głęboki sens. Dla mnie Twoja wypowiedź była próbą dorobienia ideologii do zwykłego niechlujstwa - dlatego mnie zirytowała i to właśnie ją skrytykowałem. Nie zgodziłem się z tym, co napisałeś i z tym, co nie było napisane explicite, a co - słusznie lub nie - wyczytałem z Twojej wypowiedzi. Ale to wszystko nie zmienia faktu, że:
MacB napisał(a):No właśnie. Wiem, że nie nie możesz ocenić całości (bo przecież strona wizualna każdego spektaklu ma jakiś wkład w dzieło, bo po cóż by to wystawiać, skoro można by nagrać np. słuchowisko), ale jak oceniasz samą warstwę audio i sam pomysł włączenia "Sarmatii" Kaczmarskiego w "Odprawę..." Kochanowskiego?
Samą warstwę audio oceniam co najwyżej bez entuzjazmu, bo po pierwsze - tym razem rzeczywiście ma zastosowanie moje konserwatywne podejście, że autorskie wykonania są doskonałe i nie da się ich już poprawić, a po drugie - sam słusznie zauważyłeś, że spektakl ten to nie słuchowisko. Połączenie Sarmatii z Odprawą jest natomiast bardzo dobrym i naturalnym pomysłem, więc wcale mnie nie dziwi, że mógł z tego powstać dobry spektakl.
MacB napisał(a):I nie sprowadzajmy rozmowy do absurdu, bo obaj wiemy, że nie o "lasze" tam chodzi.
Ale mi naprawdę o to właśnie chodziło! - sprzeciwiłem się stwierdzeniu, że - taka, jak w omawianym przykładzie - zamiana jednego lub kilku słów w wierszu może mieć jakiś większy sens i stanowić wartość dodaną.
Liczba postów: 5,038
Liczba wątków: 103
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
I wszystko jasne. No, prawie - bo nie rozumiem tej deklaracji o nieodzywaniu się po BroodKowym wpisie na Liście.
Ale cała reszta jasna. Dzięki za głos w dyskusji.
Znajdzie się słowo na każde słowo
|