02-16-2010, 07:32 AM
Przekładów Kryla ciąg dalszy…
Tym razem mroczna piosenka Karela „Plaváček”.
Tekst oryginalny tu: <!-- m --><a class="postlink" href="http://tekst.mojidol.pl/plavacek-76616">http://tekst.mojidol.pl/plavacek-76616</a><!-- m -->
Krylowe wykonanie (tak na oko to z Twojego ulubionego okresu, liptusie ) ): <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=clKTyWcVYbk">http://www.youtube.com/watch?v=clKTyWcVYbk</a><!-- m -->
I przekład:
Pływaczek
Ciche liście leszczyn, trzecia księga plag,
Słowo w zdaniach trzeszczy niczym w zębach piach,
Szkarłat dzikich maków w niemym łanie zbóż,
Dawno głosy ptaków ścichły już.
Na pobladłym niebie sina kora brzóz,
W przełamanym chlebie jadowity śluz,
Cisza z głową wilczą, nieprzerwany nów,
Ludzie, którzy milczą w deszczu słów.
Rzeki nurt skręca miękko,
Zwalnia bieg wśród gęstwiny,
Matka żegna piosenką
Księcia w koszu z wikliny.
Cichnie płacz gdzieś w oddali,-
Może ktoś go ocali,
Może rankiem, przy pracy,
Znajdą dobrzy rybacy
Małego króla, małego króla...
Z przesłodzoną śliną w kącie rybich ust
Cicho lata płyną, ścina słowa mróz,
Kulą się zdradzeni, gdy dorzucasz drew,
Ciszą brzmi w przestrzeni ludzki śpiew.
Rzeka tratwy niesie, ledwie ranek wstał,
W rozszeptanym lesie martwe ściany skał.
Czasem gdzieś zasyczy kaczych skrzydeł cień,
W kraju, który krzyczy – cichy dzień...
Spieszy nurt przez równiny
Pośród łąk urokliwych,
Niesie koszyk z wikliny
Tam, gdzie fal białe grzywy,
Gdzie w orszaku skrzydlatym
Carskie płyną fregaty...
Tam pod dziobem sczerniałym
Zniknie kosz z martwym ciałem
Małego króla, małego króla.
Tym razem mroczna piosenka Karela „Plaváček”.
Tekst oryginalny tu: <!-- m --><a class="postlink" href="http://tekst.mojidol.pl/plavacek-76616">http://tekst.mojidol.pl/plavacek-76616</a><!-- m -->
Krylowe wykonanie (tak na oko to z Twojego ulubionego okresu, liptusie ) ): <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=clKTyWcVYbk">http://www.youtube.com/watch?v=clKTyWcVYbk</a><!-- m -->
I przekład:
Pływaczek
Ciche liście leszczyn, trzecia księga plag,
Słowo w zdaniach trzeszczy niczym w zębach piach,
Szkarłat dzikich maków w niemym łanie zbóż,
Dawno głosy ptaków ścichły już.
Na pobladłym niebie sina kora brzóz,
W przełamanym chlebie jadowity śluz,
Cisza z głową wilczą, nieprzerwany nów,
Ludzie, którzy milczą w deszczu słów.
Rzeki nurt skręca miękko,
Zwalnia bieg wśród gęstwiny,
Matka żegna piosenką
Księcia w koszu z wikliny.
Cichnie płacz gdzieś w oddali,-
Może ktoś go ocali,
Może rankiem, przy pracy,
Znajdą dobrzy rybacy
Małego króla, małego króla...
Z przesłodzoną śliną w kącie rybich ust
Cicho lata płyną, ścina słowa mróz,
Kulą się zdradzeni, gdy dorzucasz drew,
Ciszą brzmi w przestrzeni ludzki śpiew.
Rzeka tratwy niesie, ledwie ranek wstał,
W rozszeptanym lesie martwe ściany skał.
Czasem gdzieś zasyczy kaczych skrzydeł cień,
W kraju, który krzyczy – cichy dzień...
Spieszy nurt przez równiny
Pośród łąk urokliwych,
Niesie koszyk z wikliny
Tam, gdzie fal białe grzywy,
Gdzie w orszaku skrzydlatym
Carskie płyną fregaty...
Tam pod dziobem sczerniałym
Zniknie kosz z martwym ciałem
Małego króla, małego króla.
[i]A jeszcze inni - pojęć gracze -
Bawią się odwracaniem znaczeń
I, niezliczone czerniąc strony,
Stawiają domki z kart znaczonych.[/i]
Bawią się odwracaniem znaczeń
I, niezliczone czerniąc strony,
Stawiają domki z kart znaczonych.[/i]