Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
In the fifth, your ass goes down
#1
Motto:
Poczujesz małe ukłucie - to duma. Pieprzyć to!
Marsellus Wallace



Ktoś oglądał? Jakieś odczucia?
Ja się na boksie specjalnie nie znam, ale nasz Andrew to jakieś cholerne nieporozumienie na ringu. Fakt - ma charyzmę i w niewytłumaczalny dla mnie sposób mami ciągle dość dużą publikę nadzieją na piękny pokaz walki, ale efekty widzieliśmy wczoraj.



P.S. Mam nadzieję, że ja tym razem się nie ofuczy boć to w końcu temat jakby nie było - sportowy! Wink
Znajdzie się słowo na każde słowo
Odpowiedz
#2
Nie chcę pójść zbyt daleko w soich przypuszczeniach, więc napiszę tylko tyle, że Gołocie chyba jakoś nie zależało. Wnoszę tak po przebiegu walki i jego pomeczowej wypowiedzi. On już powoli będzie się żegnać z boksem. Co innego Adamek, który chyba jest cały czas na fali wznoszącej. Ale na chwilę obecną wydaje mi się zbyt "drobny" na wagę ciężką.
Odpowiedz
#3
Jaśko napisał(a):Nie chcę pójść zbyt daleko w soich przypuszczeniach, więc napiszę tylko tyle, że Gołocie chyba jakoś nie zależało.
I ja nie chcę za daleko pójść w przypuszczeniach, choć tytuł wątku i jego motto mogą sugerować coś innego Wink
Obserwując wczoraj Gołotę usiłowałem sobie przypomnieć, czy ja znam inną twarz naszego boksera? Zawodnika skutecznego, obdarzonego umiejętnościami, a nie tylko posturą i... nie mogłem sobie przypomnieć takiej jego walki. Nie znaczy to, że takich nie było; znaczy to jedynie, że w mojej pamięci Mr. Andrew G. zawsze stał jak wór treningowy i jedyne jego ciosy przeciwnicy zaliczali w chwilach dekoncentracji, niejako na własną prośbę.
Wczorajsza walka nasunęła mi jeszcze dwa skojarzenia. Postawa Andrzeja Gołoty przypomniała mi scenę z filmu "Narzeczona księcia" (The Princess Bride - mało znany u nas i śmiem twierdzić - niedoceniony, a bardzo udany w swoim gatunku, film), scenę, w której niejaki Fezzik, gigant wprawiony "w walkach ze zbiorowym przeciwnikiem", nie umiał poradzić sobie, pomimo wyraźnej przewagi fizycznej nad zdawałoby się wręcz filigranowym przeciwnikiem, Inigo Montoy'ą - mścicielem podstępnie zamordowanego ojca. Fezzik tłumaczył swoją przegraną właśnie tą okolicznością, że on umie powalić 20 na raz przeciwników, lecz z jednym, ale zwinnym, nie daje sobie rady.
Tomasz Adamek z kolei przypomniał mi pewną walkę, która - choć minęło od niej wiele lat i szczegóły (nazwisko przeciwnika i miejsce walki) już mi umknęły, ale obraz jej mam przed oczami. Chodzi mi o walkę, jaką gdzieś w początkach lat 70. stoczył nasz mistrz wagi ciężkiej - Lucjan Trela z górującym nad nim wzrostem i wagą zawodnikiem radzieckim. Pamiętam z tej walki, że wyglądało to jak pojedynek Dawida i Goliata, przy czym radziecki Goliat zachowywał się tak, jak wczoraj Gołota, a nasz Trela skakał wokół niego i nieustannie punktował celnymi ciosami. Może ktoś z Was pamięta nazwisko tego zawodnika radzieckiego?
MacB napisał(a):scenę, w której niejaki Fezzik, gigant wprawiony "w walkach ze zbiorowym przeciwnikiem", nie umiał poradzić sobie, pomimo wyraźnej przewagi fizycznej nad zdawałoby się wręcz filigranowym przeciwnikiem, Inigo Montoy'ą - mścicielem podstępnie zamordowanego ojca.
Edit: Fezzik walczy w tej scenie z Westleyem - Prawdziwą Miłością tytułowej narzeczonej księcia (przy Fezziku każdy normalnie zbudowany mężczyzna wydaje się filigranowy Wink ).
Znajdzie się słowo na każde słowo
Odpowiedz
#4
No
MacB napisał(a):P.S. Mam nadzieję, że ja tym razem się nie ofuczy boć to w końcu temat jakby nie było - sportowy! Wink
No jak się obfuczy Smile

Może Gołota postawił dużo pieniędzy na swoją porażkę? Może Mariola (Gołota), to polski odpowiednik imienia Esmeralda? No i pytanie czy Gołota w niedzielę wracał na czoperze Smile

A tak ot, to bardzo się cieszę, że Gołota doznał sromotnej porażki i mam szczerą nadzieję, że zrobi to co powinien zrobić już dawno - harakiri.
[img]http://www.challenge-roth.com/img/challengeroth-logo.gif[/img] Unten 10.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości