Jaśko napisał(a):Nie chcę pójść zbyt daleko w soich przypuszczeniach, więc napiszę tylko tyle, że Gołocie chyba jakoś nie zależało.
I ja nie chcę za daleko pójść w przypuszczeniach, choć tytuł wątku i jego motto mogą sugerować coś innego

Obserwując wczoraj Gołotę usiłowałem sobie przypomnieć, czy ja znam inną twarz naszego boksera? Zawodnika skutecznego, obdarzonego umiejętnościami, a nie tylko posturą i... nie mogłem sobie przypomnieć takiej jego walki. Nie znaczy to, że takich nie było; znaczy to jedynie, że w mojej pamięci Mr. Andrew G. zawsze stał jak wór treningowy i jedyne jego ciosy przeciwnicy zaliczali w chwilach dekoncentracji, niejako na własną prośbę.
Wczorajsza walka nasunęła mi jeszcze dwa skojarzenia. Postawa Andrzeja Gołoty przypomniała mi scenę z filmu "Narzeczona księcia" (
The Princess Bride - mało znany u nas i śmiem twierdzić - niedoceniony, a bardzo udany w swoim gatunku, film), scenę, w której niejaki Fezzik, gigant wprawiony "w walkach ze zbiorowym przeciwnikiem", nie umiał poradzić sobie, pomimo wyraźnej przewagi fizycznej nad zdawałoby się wręcz filigranowym przeciwnikiem, Inigo Montoy'ą - mścicielem podstępnie zamordowanego ojca. Fezzik tłumaczył swoją przegraną właśnie tą okolicznością, że on umie powalić 20 na raz przeciwników, lecz z jednym, ale zwinnym, nie daje sobie rady.
Tomasz Adamek z kolei przypomniał mi pewną walkę, która - choć minęło od niej wiele lat i szczegóły (nazwisko przeciwnika i miejsce walki) już mi umknęły, ale obraz jej mam przed oczami. Chodzi mi o walkę, jaką gdzieś w początkach lat 70. stoczył nasz mistrz wagi ciężkiej - Lucjan Trela z górującym nad nim wzrostem i wagą zawodnikiem radzieckim. Pamiętam z tej walki, że wyglądało to jak pojedynek Dawida i Goliata, przy czym radziecki Goliat zachowywał się tak, jak wczoraj Gołota, a nasz Trela skakał wokół niego i nieustannie punktował celnymi ciosami. Może ktoś z Was pamięta nazwisko tego zawodnika radzieckiego?
MacB napisał(a):scenę, w której niejaki Fezzik, gigant wprawiony "w walkach ze zbiorowym przeciwnikiem", nie umiał poradzić sobie, pomimo wyraźnej przewagi fizycznej nad zdawałoby się wręcz filigranowym przeciwnikiem, Inigo Montoy'ą - mścicielem podstępnie zamordowanego ojca.
Edit: Fezzik walczy w tej scenie z Westleyem - Prawdziwą Miłością tytułowej narzeczonej księcia (przy Fezziku każdy normalnie zbudowany mężczyzna wydaje się filigranowy

).