04-15-2009, 10:10 AM
Pogoda za oknem skłoniła mnie do takiej małej wiosennej impresji w formie sonetu.
Podnoszę łyk zielonych traw
Nad nieba rozwodniony pot -
Soczyste łoże wziąłem wpław,
Gdy nie był dany w chmurach lot.
Zmęczonym oczom w sukurs szło
To morze lilipucich pik,
Co pieszczotliwie ciało dźgło -
A bólu w tym nie było nic.
W pędzący wiatr wetkany szept
Miał przysiąg narzeczonej moc;
W otwarte uszy pieśnią wszedł,
Na którą krótkie dzień i noc.
Natury nieskończony czar
Mym stopom oddał dziś się w dar.
Podnoszę łyk zielonych traw
Nad nieba rozwodniony pot -
Soczyste łoże wziąłem wpław,
Gdy nie był dany w chmurach lot.
Zmęczonym oczom w sukurs szło
To morze lilipucich pik,
Co pieszczotliwie ciało dźgło -
A bólu w tym nie było nic.
W pędzący wiatr wetkany szept
Miał przysiąg narzeczonej moc;
W otwarte uszy pieśnią wszedł,
Na którą krótkie dzień i noc.
Natury nieskończony czar
Mym stopom oddał dziś się w dar.
Tylko poczucie humoru nas może ocalić.
"Kaczmar nie wygrałby "Nadziei". Kaczmar nawet by się nie zakwalifikował ze względu na brak elementu autorskiego." - Zeratul
"Kaczmar nie wygrałby "Nadziei". Kaczmar nawet by się nie zakwalifikował ze względu na brak elementu autorskiego." - Zeratul