Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Przechadzka z Orfeuszem
#1
Witam

To mój pierwszy post na forum, jako że do serca wziąłem sobie maksymę A. Sapkowskiego- " Wszystko już się wydarzyło, i wszystko zostało już opisane" - więc staram się jak najczęściej używać opcji szukaj Wink

Twórczością Kaczmarskiego interesuje się jakieś 2 lata, natomiast poważne rozważania i nijako "kontemplację" ( we własnym skromnym wydaniu) rozpocząłem pare... naście miesięcy temu. Forum bywa przy tym nieocenione, zwłaszcza, że najczęsciej przyczynia się nie tyle do konieczności przetasowania percepcji, ale odsłania inne warianty interpretacyjne i oducza jednotorowości w myśleniu.

Jestem szczęśliwym posiadaczem Syna Marnotrawnego, i przyznam , że w zasadzie nie ma na tej płycie utworu, który nie byłby poddany przeze mnie jakiejś amatorskiej obróbce intelektualnej, chociażby po to, aby móc czasem młodszemu bratu podszepnąć kilka słów tytułem wskazówki, żeby nie mógł na zasadzie prostytucji intelektualnej przypiąć Kaczmarskiemu łatkę "barda prawicy i piewcy narodu" .

Jednak jest jeden problem (tutaj uprzejmie proszę czytelników-cyników o powstrzymanie się od śmiechu). Mianowicie- " Przechadzka z Orfeuszem".

Utwór, który specjalnie mnie nie porwał za pierwszym.. no, za kilkoma pierwszymi razami. Natomiast ostatnio, podczas kolejnej "sesji" z "Między nami" doszło do mnie z siła tajfunu, że być może niedostatecznie wrażliwie odbieram ww utwór. Moja interpretacja może wydać się dość żałosna, niemniej spróbuje i liczę na wyrozumiałość
k f
Orfeusz jak powszechnie wiadomo jest symbolem oddania, wierności i walki z pozornie niemożliwym, ze śmiercią, siłą własnej twórczości. Możliwe nawiązanie do własnej osoby przez J.K? Często w Jego wierszach pojawiają się osoby, tak fikcyjne, jak autentyczne, z którymi autor w niektórych miejscach może się utożsamiać. Orfeusz jest jednocześnie symbolem klęski, która jest jednak specyficzna, nie wynika z braku determinacji, tchórzostwa itp. tylko z fatalnego zbiegu okoliczności, braku pewnej samodycypliny, ale bardziej jednak wg mnie czuć tutaj fatalizm - skazanie na porażkę, przez los lub siłę wyższą, jak kto woli.

A ty masz jedną frazą
Ogłuchłe piekło wzruszyć
Wzgardliwe piekło - azyl
Zgorzkniałych Orfeuszy

Tutaj zaczynają się schody - to coś niesamowitego, ale mam jakąś mentalną blokadę- czy może tutaj chodzić o uwrażliwiającą misję poety, jako "ofiary własnej ofiary" ? Nie wydaje mi się, aby stało to w zgodzie z motywem przewodnim utworu, zwłaszcza jego osadzeniu w mitologicznej konwencji - mity wszakże to utwory o mocno zaznaczonej wymowie. "Zgorzkniałych Orfeuszy" - czyli takich, którzy nie osiągnęli w swoim życiu spełnienia, czyli takich, którzy nie potrafili uratować swojej miłości. A więc bardziej wersy opisowe, przestrzegające przed klęską, która ześle bohatera do tego "piekła" , z którym teraz walczy.

2 zwrotka wydaje się być dość podobna, opis stanów emocjonalnych "potepieńców", zniszczonych życiem, niespełnieniem, oraz zaznaczenie tytanicznej pracy bohatera, który owe nieczułe na patos i pozbawione szczęścią istoty zaczarować pięknem swojej sztuki. I znów ostatnie wersy;

A ty masz dźwięków pięknem
Przekonać martwe uszy
Przejętych głuchym wstrętem
Wystygłych Orfeuszy

pełni funkcję przestrogi i może prowokować do wniosku, że jego przyszłość w wypadku klęski będzie rownie mroczna. Nawiązuje też do tego, że człowiek martwy to taki, którego pasja, dążenie, obiekt miłości czy wiary został mu odebrany, niszcząc fundamenty jego tożsamości.

Natomiast ostatnia zwrotka, która bardzo często stanowi u Kaczmarskiego pointe i klucz do zrozumienia całego utworu ( często funkcję tę pełni wręcz ostatni wers) jest dla mnie kompletnie nieczytelna

Ostrożnie stawiaj kroki
Bo w sobie masz swój Hades
I w sobie cień głęboki
I bezład razem z ładem
Wiem dobrze jak ci ciężko
Nie dzielić bólu z nikim
I wracać martwą ścieżką
Bez żywej Eurydyki
Ona się stąd nie ruszy
I cisza ją pogrzebie
Graj dalej Orfeuszu
Żeby przekonać siebie

Czy to może być opis fatalizmu, albo kapitulanckiego profetyzmu? Czy w odniesieniu do nawiązania autorskiego, przyznanie się do niemożności zmienienia nieczułego świata mocą swojej sztuki? O opuszczeniu przez najbliższych, którym poświęca się całe swoje życie? Nie wiem, nie mogę tego logicznie powiązać, wszystko mi sie wydaje chybione w kontekście przywoływanego tutaj mitu. Byłbym wdzięczny za lekką pomoc, ponieważ sytuacja tej pernamentnej petryfikacji umysłowej zaczyna mnie wyprowadzać z równowagi Wink

Pozdrawiam
TzL
Odpowiedz
#2
Tańczący z lagami napisał(a):To mój pierwszy post na forum, jako że do serca wziąłem sobie maksymę A. Sapkowskiego- " Wszystko już się wydarzyło, i wszystko zostało już opisane" - więc staram się jak najczęściej używać opcji szukaj Wink
Korzystanie z wyszukiwarki jest ze wszech miar chwalebne, jednak warto czasem przedstawić także swoją interpretację - w końcu nie ma "jedynych słusznych" Smile
Tańczący z lagami napisał(a):Orfeusz jak powszechnie wiadomo jest symbolem oddania, wierności i walki z pozornie niemożliwym, ze śmiercią, siłą własnej twórczości. Możliwe nawiązanie do własnej osoby przez J.K?
Ja to odbieram trochę bardziej uniwersalnie i bez bezpośredniego przełożenia na mit o Orfeuszu.
Cytat:A ty masz jedną frazą
Ogłuchłe piekło wzruszyć
Wzgardliwe piekło - azyl
Zgorzkniałych Orfeuszy
Ja bym to odbierał nie tylko w kontekście sztuki, ale i szerzej - jako konflikt idealizmu ze sceptycyzmem, pesymizmem, właśnie "zgorzknieniem".
Zastępy zgorzkniałych Orfeuszy to Ci, którzy (już) przekonali się, że nie uda im się zmienić świata, obronić tego, co uważają za ważne...
Cytat:A ty masz dźwięków pięknem
Przekonać martwe uszy
Przejętych głuchym wstrętem
Wystygłych Orfeuszy
Wystygli - bo ogień się w nich już wypalił.
Przejętych wstrętem - do świata i... siebie (zwłaszcza na widok "nowego" Orfeusza
z siebie samych szydzą, gdy im się przypomni,
jacy byli kiedyś pięknie nieroztropni

Cytat:Ostrożnie stawiaj kroki
Bo w sobie masz swój Hades
I w sobie cień głęboki
I bezład razem z ładem
Nie wątpić, w sens ofiary wierzyć
Jest rzeczą łatwą - bywa wielką.

Łatwo jest stracić niezachwianą wiarę - wszak
człowiek zagładę nosi w duszy
wystarczy go przerazić

Sam dla siebie jest największym zagrożeniem i może się łatwo strącić w cień głęboki, z którego wydostać się bardzo trudno...
Cytat:Wiem dobrze jak ci ciężko
Nie dzielić bólu z nikim
I wracać martwą ścieżką
Bez żywej Eurydyki
Ona się stąd nie ruszy
I cisza ją pogrzebie
Graj dalej Orfeuszu
Żeby przekonać siebie
Prawdziwą sztuką jest przetrwać w idealizmie w sytuacji poniesionej klęski (i kolejnej... encore)

Wiem, że trochę dużo tu nawoływania Słowackim, ale słowa czasem same się cisną na klawiaturę Wink
Mam nadzieję, że napisałem w miarę zrozumiale.

Pozdrawiam
Z.

P.S. Bardzo cieszy pierwsza od dawna interpretacyjna dyskusja na forum Smile
Jeśli masz jeszcze jakieś ciekawe pomysły, ścieżki, na które nikt z nas nie trafił - podziel się!
A ty masz jedną frazą
Ogłuchłe piekło wzruszyć
Wzgardliwe piekło - azyl
Zgorzkniałych Orfeuszy
Wink
[size=85][i]Znaczyło słowo - słowo, sprawa zaś gardłowa
Kończyła się na gardle - które ma się jedno;
Wtedy się wie jak życie w pełni posmakować,
A ci, w których krew krąży - przed śmiercią nie bledną.[/i][/size]
Odpowiedz
#3
Skłaniam się raczej ku takiej interpretacji, w której chodzi o sens uprawiania sztuki oraz, ogólnie rzecz biorąc, jej percepcję.
Kluczem do takiej interpretacji jest mitologiczny Hades. Czym jest w „Przechadzce…” ów Hades? Azylem zgorzkniałych „twórców – Orfeuszy”. Miejscem, gdzie egzystują artyści wypaleni, ślepi i głusi na piękno. Wystygli, a więc kiedyś pełni żaru i wrażliwości, teraz już tylko lekceważąco i pogardliwie traktujący każdą artystyczną propozycję. Hades jest przestrzenią, gdzie nie ma miejsca na szczęśliwe uniesienia, a nawet na podniosłość i patos. To taki „ósmy krąg, w którym nie ma już nic” – z jednym zastrzeżeniem, ale o tym za chwilę. I w taką martwą przestrzeń wstępuje artysta, który ma swoją muzyką – albo szerzej – uprawianą sztuką, wzruszyć i przekonać. I ma to sprawić od razu, „jedną frazą”… Tylko po co?

Jak słusznie zauważył Tańczący z lagami, ostatnia zwrotka stanowić może pointę i klucz do takiej interpretacji tekstu. Otóż Hades, ową pustą domenę, gdzie tylko wystygły popiół i chłód, każdy „Orfeusz - artysta” nosi w sobie. Tak, jak w sobie nosi światło i cień, ład i bezład, tak również obok wrażliwości, daru tworzenia, rozpoznawania i rozumienia piękna nosi w sobie okruch szkła. Taki baśniowy okruch lustra Królowej Śniegu, który wpadłszy pod powiekę potrafi przysłonić wszystko, co wokół piękne i wartościowe. Znieczulić na sztukę i odebrać chęć jej tworzenia. Zmienić artystę w zgorzkniałego Orfeusza…
Cytat:Wiem dobrze jak ci ciężko
Nie dzielić bólu z nikim
I wracać martwą ścieżką
Bez żywej Eurydyki
Ona się stąd nie ruszy
I cisza ją pogrzebie
Graj dalej Orfeuszu
Żeby przekonać siebie
O co chodzi? Wydaje mi się, że można utożsamić „Przechadzkową…” Eurydykę z tą najważniejszą i ukochaną przez artystę częścią odbiorców, którzy go nie tylko słuchają, ale również słyszą. Z którymi dzieli swój ból, swój weltschmerz. I to po nich właśnie Orfeusz wstąpił w progi Hadesu, skąd miał nadzieję ich wydostać, ocalić przed ciszą... Lecz „ona się stąd nie ruszy i cisza ją pogrzebie”. Niestety, bez „żywej Eurydyki” Orfeusz jest skazany na próżnię, która w przypadku artysty równa się samotności. Taka próżnia, czyli stan, w którym jedynymi odbiorcami artystycznego przekazu są głusi i wystygli Orfeusze, prowadzi naszego artystę do wewnętrznego Hadesu – „ósmego kręgu”, do którego jednak nikt nie zsyła w ramach represji, ale do którego można trafić samemu, na skutek utraty motywacji i wiary w to, co się robi. Czy taki musi być koniec Orfeusza? Musi wystygnąć, ogłuchnąć i zgorzknieć? Przecież to zależy tylko od niego samego, od jego wiary, że to, co robi ma sens. A więc „graj dalej Orfeuszu, żeby przekonać siebie”…
[i]A jeszcze inni - pojęć gracze -
Bawią się odwracaniem znaczeń
I, niezliczone czerniąc strony,
Stawiają domki z kart znaczonych.[/i]
Odpowiedz
#4
I od razu jakoś tak bardziej przejrzyściej się zrobiło w głowie... wygląda na to, że za bardzo się skoncetrowałem na "konkrecie" a nie na "przestrzeni" . I dzięki piękne za pomoc Wink

P.S - świetnie to wychodzi, jak określone frazy poety, czy też metafory, tłumaczy się cytatami z innych Jego utworów... tego rodzaju intertekstualne powiązania w ramach twórczości jednego konkretnego twórcy bardzo ułatwiają szersze spojrzenie na całokształt Jego dorobku.
Odpowiedz
#5
Freed napisał(a):O co chodzi? Wydaje mi się, że można utożsamić „Przechadzkową…” Eurydykę z tą najważniejszą i ukochaną przez artystę częścią odbiorców, którzy go nie tylko słuchają, ale również słyszą.
Ja mam trochę inne wrażenie. "Wystygli Orfeusze" ani nie słuchają, ani nie słyszą. Natomiast Eurydyka słucha, ale nie słyszy. Tkwi zbyt głęboko w tym wspólnym piekle. Utkwiła w nim tak głęboko, że mimo najszczerszych chęci Orfeusz nic nie wskóra. Może się tylko ratować sam.
I zgadzam się z Zeratulem: dla mnie ta piosenka też ma wymiar uniwersalny, dotyczy bardzo wielu dziedzin życia, czyli i twórców, i polityków, i idealistów, przyjaciół i znajomych, obcych nawet ludzi, których chcesz do czegoś przekonać - bez odzewu.
"Nie dzielić bólu z nikim" - Eurydyka "odpadła". Stracone złudzenia, tracisz kogoś bliskiego, ale tak właściwie nadzieję na ocalenie, dotarcie, ożywienie kogoś. Wiesz, że to osobista porażka, ale jednocześnie - wyrok na Eurydykę.

Ja tą piosenkę rozumiem tak "wielowarstwowo", że czasem trudno mi o tym pisać.
"Na ludzką pamięć nie można liczyć. Niestety, również na niepamięć."
Odpowiedz
#6
gosiafar napisał(a):Ja tą piosenkę rozumiem tak "wielowarstwowo", że czasem trudno mi o tym pisać.
ja osobiście identycznie odbieram "Epitafium dla Sowizdrzała" ... mimo osadzenia w konwencji literackiej i czasowej, piosenke można zgrabnie odnieśc to wszelkiego rodzaju refleksyjnego buntu nad status quo, jest jakby pieśnią pochwalną dla empatycznego indywidualizmu.

W ogóle, jeśli próbować doszukiwać się w twórczości Jacka prób pozytywnego wartościowania, to na czoło wybija się " pochwała indywidualizmu" , jednak zazwyczaj promowana poprzez ukazywanie mrocznych stron jej antytezy. W tym sensie Kaczmarski staję na pozycji antycznych myślicieli , głoszących , że "największym złem jest głupota".
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości