Może nie najpiękniejszy, ale czasem nie o to chodzi...
W Oświęcimiu stały krzyże.
Od zawsze, jak sądzili niektórzy
- półobecny głos z dawno minionych czasów.
Dziś w Auschwitz na mrozie i w śnieżnej ciemności
stoją futrzane cienie dygnitarzy,
zapalają jednakowe znicze na symbolach grobów;
w powietrzu parą się wznoszą
hebrajskie śpiewy żałobne,
wszechjęzyczne recytacje
i modły.
Przemawiają
dzieci ofiar,
dzieci oprawców,
dzieci tych, którzy nie widzieli
i tych, którzy nie chcieli widzieć,
dzieci - dzieci tylko.
Krzyczał ktoś z numerem na przedramieniu
"to mi dali zamiast imienia",
a tymczasem
ciało zarosło głębokie rany,
wspomnienia wrosły w duszę;
Oni przeżyli
- i marzną dzisiaj
patrząc na cienką
odgradzającą ich od tamtego świata
linię teraźniejszości.
Uroczystość przebiegła sprawnie, ładnie
i... szczerze - tak widziałam
w tafli okna.
Tylko ten mróz, mróz dookoła...
Dla mnie ciekawe, Megan.
Zastanowiłbym się tylko, czy nie usunąć pierwszych trzech wersów (po prostu wykreślić).
Wydaje mi się, że one kierują od razu czytającego w niewłaściwą stronę – krzyży na żwirowisku i rozrób politycznych na ten temat, a o to Ci nie chodziło, jak sądzę. W każdym razie z tego powodu moja myśl przez jakiś czas podążała nie tam, gdzie podążał wiersz.
Pozdrawiam
Liczba postów: 663
Liczba wątków: 32
Dołączył: Jan 2005
Reputacja:
0
zgadzam sie z przedmowca, wstep jest dosc nieszczesliwy, ale dalej jest dosc ciekawie szczegolnie tutaj :
w powietrzu parą się wznoszą
hebrajskie śpiewy żałobne,
wszechjęzyczne recytacje
i modły.
a pointa mnie zaskakuje -czemu akurat przeszkadza Ci mroz?
pozdr.
k. (juz-mam nadzieje-zalogowany)
Całkowicie zgadzam się z przedmówcą, który zgadza się ze mną.
Chcę tylko dodać, że ten mróz w finale jest bardzo piękny moim zdaniem. Stawia całość – która jest pomieszaniem okolicznościowego patosu ze szczerym uczuciem – w ciut ironicznym świetle, a zarazem brzmi jak lament.
Gdybym był pewien, Megan, że to celowo zrealizowane zamierzenie, powiedziałbym, że znać mistrza. Ale obawiam się, że to trochę tak wyszło Ci niechcący.
Niemniej niechcący wychodzi dobrze tylko umiejącym.
Nieumiejącym niechcący wychodzi źle.
Macie rację.
Pierwsze trzy wersy są z innego (zaczętego, niedokończonego) wiersza, przypałętały się przypadkowo i już wyciąć nie można. W każdym razie to nie z tej parafii.
Zbychu - ciekawa byłam, czy ktoś zrozumie końcówkę, jak chciałam, by była zrozumiana; zastanawiałam się, czy to nie zbyt mętne. Mogłabym zinterpretować, ale ją można rozumieć na kilka troszkę innych sposobów, wolę, aby każdy sam wziął coś dla siebie. W każdym razie - było to chcący (przynajmniej poniekąd, wiersz zawsze jest trochę "niechcący", chyba, że realicuje jakieś hasła programowe). Taka impresja po wieczorze spędzonym na oglądaniu transmisji z Oświęcimia...
Megan, trzech wersów wyciąć nie można tu na stronie, jak rozumiem? Bo w ogóle można, mam nadzieję?
Jeśli było chcący, to dla tego wiersza oczywiście nic nie zmienia, ale lepiej rokuje następnym. Czyli bardzo dobrze, że chcący. W takim razie nie powiem „znać mistrza” dlatego, że po pojedynczym wierszu nie wypada mi. I nie miałoby znaczenia. O ile w ogóle czyjeś powiedzenie „znać mistrza” ma znaczenie, chyba że powiedziałaby Ci to, na przykład, Szymborska.
Z interpretacją masz rację – za dużo nie interpretuj sama, bo wtedy zawężasz coś, co zrobiłaś szerokie znaczeniowo.
Ale z drugiej strony to, co powiesz jako czytelnik własnego wiersza, jest już też tylko jedną z możliwych interpretacji i nie musi być obowiązujące. Wiersz ma zawsze więcej racji od poety.
PS. Najmniej przekonują mnie wersy przedostatni i ten przed nim, jeżeli mówimy o interpretacji. Nie rozumiem zmiany perspektywy aż na tak doslownie osobistą. I nie rozumiem potrzeby wielokropka. I jeśli ta tafla okna ma symbolizować telewizor, też nie rozumiem. Co nie znaczy, że jeśli nie ma symbolizować – to rozumiem wtedy.
Zbychu! Patrzę, czytam i oczom nie wierzę. Masz dobry, hm... "wzrok literacki". Mianowicie - wytykasz mi wszystkie niedoróbki mojego wierszydła. Najpierw ten początek, a teraz dwa przedostatnie wersy, które powstały "na dokrętkę", przy przepisywaniu całości. Pierwotnie ich nie było. Po kilkukrotnym przeczytaniu, rzeczywiście niezbyt pasują...
Jestem pod wrażeniem, może jeszcze powiesz w jakiej kolejności i w jakich odstępach czasowych powstawały kolejne części wiersza? Albo wstawię jeszcze jakieś moje "dzieło", żeby poddać je krytyce .
O, nie, nie, Megan! Kolejności, odstępy – aż do takiego wymądrzania się mnie nie namówisz. Musisz mnie skompromitować jakąś podstępniejszą metodą.
Pozdrawiam
Liczba postów: 68
Liczba wątków: 20
Dołączył: Jan 2005
Reputacja:
0
Wiersz jest po prostu suuuper!!!
:prosze:
|