Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
"Tunel"
#1
Na stronie Merlina znalazłem najlepszą z dotychczas przeczytanych recenzji "Tunelu". Pozwalam sobie tutaj ją zamieścić.

Autor: Michał Stanek.

"Ten o oczach zamkniętych już wie..."

Trudno jest oczywiście odbierać ten tomik poza kontekstem śmierci Autora, ale warto, bo wiersze te, choć opatrzone przez wydawcę podtytułem "Wiersze ostatnie", bynajmniej nie były pisane jako takie.

Kaczmarski z "Tunelu" jest jak zawsze poetą klasycyzującym, pisze wiersze rytmiczne i ściśle rymowane, wręcz XIX-wieczne. To nie zarzut - taka forma idealnie odpowiada powadze przesłania. Sam autor w "Potędze słowa" ujmuje to tak:

Zapytasz - skąd w tej pieśni archaiczne tony,
Ten trzynastozgłoskowiec, jak ze szkolnej męki?
Cóż, współczesna poezja, to jedynie dźwięki,
Poruszają żołądek, a nie ból świadomy...

W gronie wierszy poważnych (większość) są tu rzeczy o wymiarze satyry i drwiny, ale to nie one stanowią o smaku całości.

Życie i śmierć splatają się w klamrze tomu: otwierający tytułowy "Tunel" (relacja ze śmierci klinicznej) to apoteoza życia we wszystkich jego przejawach, z zapadającym głęboko w serce finałem: tutaj wszystko, co piękne, wszystko, co straszliwe, / bo żyje - przeżywane przez wszystko, co - żywe... Tom zamyka zaś skrajnie pesymistyczny "Dance Macabre" o tym, że każdy swoje życie musi "przebrnąć" samodzielnie, bo na cudzym doświadczeniu uczyć się nie umie. Na własnym zresztą też nie.

Kaczmarski ma świadomość ogólnego upadku intelektualnego i tego, że dla wielu jest niezrozumiały - przebija ta świadomość w "Dance Macabre" (Tych, co gadać umieją / mało kto zresztą pojmie); o tym jest też poświęcona Wojciechowi Młynarskiemu piękna "Piosenka o szeleście".

A wiersze najlepsze? Pierwszy to autobiograficzne wyznanie "Stary poeta drzemie" - zaskakujący, bo Kaczmarski nie określał się nigdy jako wieszcza. Tym razem czyni to świadomie, choć nie bez wyraźnej autoironii. Z całą świadomością "archaizuje" sam siebie (ze mnie kronikarz nie-dzisiejszego chowu) - po to, by dojść do czegoś na kształt credo, odnoszącego się w zasadzie do całej jego twórczości:

(...) kto się od fraz moich proroctw dopomina -
niech wie, że prorok wróży wtedy, gdy wspomina.
Niech wie to, czego nie wie całe człecze plemię,
że prorok widzi zwykle wtedy, kiedy drzemie.
Bo tylko Młodość wieszczy, bezwzględnie natchniona;
z wiekiem się uczłowiecza, człowieczejąc - kona.
Wszelka wiedza w opadłej powiece zamknięta;
Ten o oczach zamkniętych już wie, bo pamięta.
I ten tylko, co oczy na chwilę otworzy -
z tej pamięci niekiedy coś, być może, stworzy...

Bo przecież czy nie odbierano jego utworów - zwłaszcza wczesnych, takich jak "Kasandra" czy "Arka Noego" - jako proroctw tyczących się współczesności, gdy on "wspominał" dawno minione światy?

Tak jak teraz przywołuje arbitra elegancji w "Petroniusz bredzi". W wielu wersach nie sposób oddzielić tego, co "bredzi" konający Petroniusz od tego, co pisze współczesny polski poeta: (...) Chamstwo się szybko w togach senatorskich mości, / lecz nie skryje bezguścia, nie zgubi akcentu. Podobnie nie da się rozdzielić dwugłosu poety i Arbitra w zdaniach:

Nie należy się życia zbyt kurczowo trzymać -
Strata bardziej zaboli, a ucieczki nie ma.

- bo czy obaj nie wiedzieli tego aż nazbyt dobrze; zwłaszcza Kaczmarski, pogodzony ze światem po latach niemal gorączkowego, hulaszczego trybu życia?

I jest jeszcze wstrząsające "Starość Tezeusza", ale to wiersz, który każdy powinien przeczytać w ciszy i samotności. Interpretacja tego utworu to temat na osobną analizę...

Żal tylko, że nie będzie nam dane usłyszeć autorskich interpretacji tych wierszy. Ale dobrze, że są, bo są to wiersze mądre. Przecież

Nie każda ręka, myśl i glina krucha
Ocali obraz i przechowa ducha

- a Jemu się udało.
Odpowiedz
#2
Krzysztofie, gdzieś wyczytałem ( no znowu nie pamiętam gdzie bo to było jakiś czas temu...sic), że wiersz "Stary poeta drzemie" jest poświęcony Miłoszowi, że Jacek spotkał się z Miłoszem i ten wiersz jest niejako pamiątką tego spotkania. Czy jest w tym jakieś ziarno prawdy? Pozdrawiam
Być wciąż spragnionym - to nektar istnienia.
Odpowiedz
#3
---------------
Odpowiedz
#4
Dzięki Olaffie. Aspekt Miłosza wydawał mi się istotny bo gdy zna się tę historię, wiersz ma szersze odniesienie. Pozdrawiam
Być wciąż spragnionym - to nektar istnienia.
Odpowiedz
#5
Tak. Natomiast ciekawe i - moim zdaniem - dające do myślenia, że JK nie zdecydował się, by wiersz ten Miłoszowi zadedykować. Przesłał go tylko nobliście z adnotacją, że to refleksja po wizycie u niego (a Miłoszowi wiersz się bardzo spodobał).
Brak dedykacji ja odczytuję tak:
1. JK nie chciał ostentacyjnie chwalić się znajomością z noblistą.
2. Wiedza, że wiersz jest refleksją po wizycie u Miłosza - jak słusznie, Lodbroku, piszesz - daje szersze odniesienie, ale dedykacja spowodowałaby ukierunkowanie odbiorcy tylko na to odniesienie, czyli zubożyłaby uniwersalność odczytania całości.

KN.
Odpowiedz
#6
----------------
Odpowiedz
#7
KN napisał: "...dedykacja spowodowałaby ukierunkowanie odbiorcy tylko na to odniesienie, czyli zubożyłaby uniwersalność odczytania całości. "

No właśnie Krzysztofie, to jest chyba to. Jacek przecież stosunkowo często dedykował swoje utwory różnym osobom. W tym wypadku tak nie postąpił. Może dlatego, że ten wiersz jest w takim samym stopniu o nim jak o Miłoszu? O każdym poecie u końca jego drogi... Pozdrawiam
Być wciąż spragnionym - to nektar istnienia.
Odpowiedz
#8
lodbrok napisał(a):KN napisał: "...dedykacja spowodowałaby ukierunkowanie odbiorcy tylko na to odniesienie, czyli zubożyłaby uniwersalność odczytania całości. "

No właśnie Krzysztofie, to jest chyba to. Jacek przecież stosunkowo często dedykował swoje utwory różnym osobom.

Już chciałem napisać, że wprost przeciwnie, ale okazuje się, że w "Ale źródło wciąż bije..." i w "Tunelu" (łącznie) aż 53 utwory są dedykowane. To rzeczywiście sporo, choć z drugiej strony - średnio wychodzi, że JK co dziesiąty swój utwór komuś dedykował.

lodbrok napisał(a):W tym wypadku tak nie postąpił. Może dlatego, że ten wiersz jest w takim samym stopniu o nim jak o Miłoszu?

Moim zdaniem: Zdecydowanie dlatego! Dedykacja Miłoszowi odwróciłaby siłą rzeczy uwagę od aspektu autobiograficznego. Co więcej - właśnie to uderzające podobieństwo spędzania czasu w chorobie zainspirowało, jak się zdaje, Mistrza do napisania wiersza.

KN.
Odpowiedz
#9
Krzysztofie - dziękuję za uznanie, bardzo mi miło - tym bardziej, że to jedna z moich najtrudniejszych recenzji - wiersze bogate i trudne, osobisty stosunek do Autora, który dopiero co zszedł, a którego twórczość była i jest największą intelektualną przygodą mojego życia. Pamiętam, ze spędziłem wtedy miesiąc na wsi niemal odciąty od świata, tylko z "Tunelem" (zeszytem z własnymi tekstami i wierszami) i przegryzałem się przez to wszystko. Na koniec zresztą okazało się, ze prawie połowę tekstu musiałem wyciąć ze względu na ograniczenie wielkości - m. in. nie ma fragmentu z krytyką "Oddziału chorych na raka..." i w ogóle całość może sprawiać wrażenie fragmentaryczności.

O "Starym poecie" Miłoszu nie wiedziałem, oczywiście więc odnosiłem ten wiersz do samego JK, zwłaszcza, ze wielokrotnie wspominał w wywiadach, że choroba wymusza na nim spokojny tryb życia. Ale uważam, że sens równie dobrze dotyczy JK jak i Miłosza (jak i wielu innych poetów, Herberta chociażby). dedykacja zaś faktycznie "spowodowałaby ukierunkowanie odbiorcy tylko na to odniesienie".

Arturze, jeśli zechcesz moją recenzję - lub fragmenty - wykorzystać - droga wolna, jedynie proszę o zaznaczenie autorstwa. Ja sam zamierzam opublikować pełny tekst na własnej stronie internetowej, ale chcę "odpalić" dział poświęcony JK w całości dopiero w pierwszej dekadzie kwietnia. Nic wielkiego, kilkanaście tekstów, powyższa recenzja i wspomnienie o Jacku.

Pozdrawiam wszystkich
Michał Stanek

PS - zresztą, może ktoś jest ciekaw - poniżej właśnie to wspomnienie. Jest Niedziela Wielkanocna ub. roku...

"ZMARŁ JACEK KACZMARSKI "W sobotę 10 kwietnia zmarł w szpitalu w Gdańsku Jacek Kaczmarski, poeta, pieśniarz, bard "Solidarności". Od dłuższego czasu zmagał się z chorobą nowotworową. Miał 47 lat."

Nie ukrywam, że piszę to przez łzy. Jacek towarzyszył mi, odkąd tylko uzyskałem jaką taką samoświadomość. Na Jego piosenkach (początkowo były to pojedyńcze nagrania ojca) uczyłem się historii, literatury, malarstwa, a później po prostu patrzenia na świat, na człowieka, Los, Boga, przypadek.

Od Niego, jako dwunastoletni dzieciak, usłyszałem po raz pierwszy o 17 września (Długośmy na ten dzień czekali / z nadzieją niecierpliwą w duszy / kiedy bez słów towarzysz Stalin / na mapie fajką strzałki ruszy), o Jałcie i Katyniu (Ciśnie się do światła niby warstwy skóry / tłok patrzących twarzy spod ruszonej darni...). Epokę stanisławowską widziałem w perspektywie pysznego "Krajobrazu po uczcie" i sarkazmu "Rejtana" i "Snu Katarzyny II". Byłem świadkiem zagłady Pompei i Troi ("Kasandra") i podbojów Juliusza Cezara - jakże działały na chłopięcą wyobraźnię te krzyże, co rosną przy drogach od Renu do Nilu i wzgórza galijskie gnijące od krwi... A jak krew grała z okrzykiem Hej, kto szlachta - za Kmicicem! - przecież o Kmicicu wiedziałem że ma wilcze zęby, oczy siwe, jeszcze zanim przeczytałem "Potop". Widziałem też samobójczą śmierć Sergiusza Jesienina i gehennę Aleksandra Wata...

A ileż obrazów odszukałem w albumach tylko dlatego, że Jacek pisał o nich teksty - pamiętam do dziś jak z dreszczem grozy zobaczyłem czaszkę na "Ambasadorach" Holbeina albo odkrywałem dzikość "Samosierry" na płótnie Michałowskiego...

Dwa epokowe freski o "rosyjskiej duszy": tej cerkiewnej - Rublow - i tej sowieckiej - Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego, kopalnie obrazów bliskich wizji, zdominowały na lata moje widzenie tego kraju.

Później według "Wojny Postu z karnawałem" poznawałem dziedzictwo kulturowe Europy - ten genialny literacko i wielki pod względem erudycji cykl ma może wreszcie szansę zostać doceniony własnie dzisiaj, w czasie pytań o korzenie jednoczącego się kontynentu.

No i "Sarmatia" - powstały 10 lat temu pięknie archaizowany, ale jadowity obraz mentalności polskiej, którego - o zgrozo - najbardziej przerysowane sceny nabierają ostatnio walorów dokumentu...

Uczyłem się też u Niego poezji i kultury języka - Jego teksty mają niezwykłą przecież "melodię", pełno w nich gier brzmienia, zbitek w rodzaju Chorały i charkot, ikona i koń. I ta nadnaturalna gęstość wersów, z których każdy niesie znaczenia, konotacje, nawiązania, tropy w rózne strony - sięgające zdawało by się na prawo i lewo, a nigdy chaotycznie, ale z jakąś dziką precyzją każdego słowa... I ta iście filmowa dramaturgia, zmienna ogniskowa, gwałtowność wielu przecież u Niego scen masowych - lub przeciwnie, intymność rodem z konfesjonału - wszak nawet w Historii (tej przez duze "H") najważniejszy był dla Jacka człowiek uwikłany w jej tryby...

Wersów i tytułów, które chciało by się tu zacytować są dziesiątki, może setki - takich, które zyskały miejsce w świadomości społecznej - jak "Mury" czy "Nasza klasa" (ileż razy wracała ona do mnie z biegiem lat i kolejnymi ślubami czy emigracjami znajomych!); ileż myśli mających siłę przysłów (Słowa palą, wiec pali się słowa - nikt o treści popiołów nie pyta)); ileż pytań, z czasem tylko zyskujących na aktualności (choćby: W czasach przejściowych kto przysiąc gotowy, co czeka strażników wartości cnót ponadczasowych?); ileż wierszy mających mądrość przypowieści!

Jacek był mi jak ojciec, i choć z niektórymi jego poglądami się nie zgadzałem, był mi przewodnikiem przez gęstniejący z latami las dylematów i zagadnień etycznych - choćby tylko przez ich poetycką ilustrację. Był też - trudnym - wzorem zachowania niezależności w obliczu presji założenia maski - rezygnując z pozycji barda politycznego na rzecz wierności samemu sobie. Po 1990 roku i powrocie do kraju nie wykorzystał szansy wylądowania na świeczniku "barda prawicy" - wybrał ścieżkę outsidera, piętnując w cyklu "Pochwała łotrostwa" karierowiczowstwo, małość charakterów w obliczu władzy i upadek charakterów. Także wśród dawnej opozycji - czym naraził się wielu dawnym kolegom. Imponował samoświadomością i szczerością - niejednego oburzajacą czy gorszącą - jak wtedy, gdy publicznie przyznawał się do alkoholizmu i mówił/pisał otwarcie o życiowych błędach i ciemnych stronach swojej osobowości. Nie był świętym - ale też nigdy takiego nie udawał, w odróżnieniu od wielu tzw. "autorytetów"... Także na końcu, gdy uznał, że całkowita utrata głosu to zbyt wysoka cena za trwanie przy życiu...

Nie potrafię niestety swojego szoku i smutku odpowiednio składnie wyrazić. Ciągle nie mam wrażenia, ze głos śpiewający: Która gwiazda na niebie moja - ta co spada, czy ta nad widnokręgiem, co jutrzenką włada? - jest głosem zza grobu. Nie potrafię wysłowić szoku tym większego, że Jacek miał tylko 47 lat, a walka z chorobą zdawała się jeszcze w zeszłym roku odnosić rezultaty... Ostatnio udzielił kilku wywiadów, pokazał się na paru imprezach, cały czas pisał wiersze, planował kolejną powieść i nagrania z Przemysławem Gintrowskim... Odszedł wielki, mądry człowiek i - nie wahajmy się tego powiedzieć wprost - jeden z najważniejszych polskich poetów ubiegłego wieku...

Teraz już pełnoprawny członek "Stowarzyszenia Umarłych Poetów".

Pamietajcie wy o mnie co sił, co sił
Choć przemknąłem przed wami jak cień!
Palcie w łaźni aż kamień się zmieni w pył -
Przecież wrócę, gdy zacznie się dzień...


Kto napisze "Epitafium" - tym razem dla Niego?
Odpowiedz
#10
Sad
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Odpowiedz
#11
Dobrze, Michale, że tu trafiłeś. Witaj!

KN.
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  "Tunel" na płycie? Coma 28 10,776 06-15-2005, 07:47 PM
Ostatni post: Przemek
  Ostatni tomik poezji Jacka Kaczmarskiego "Tunel" Daniel 30 13,890 12-01-2004, 05:26 PM
Ostatni post: reuter

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości