08-04-2008, 02:09 PM
(wpisuję się w nurt ankiet)
Według opowiadania Rolanda Topora pod tym samym tytułem. Kto nie czytał - polecam.
Najlepiej pamiętam tę dziwną planetę,
Część galaktyki lata świetlne stąd.
Gdzie gładkość i płaskość bez roślin i wzniesień
Utkana była nicią klatek wkrąg.
W tych klatkach więźniowie o rękach i głowach -
- Na widok cierpień serca pękły nam
I chociaż nie padło z ich ust jedno słowo
Kapitan przyrzekł: „pomożemy wam!”
Więc cała załoga z gorliwym zapałem
Przepiłowała pierwszy zestaw krat,
Wtem więzień bezgłośnie zatargał swym ciałem
I Lekarz orzekł, że opuścił świat.
Po chwili wygłosił o sprawie sąd pewny:
Że jego wolność przyszła nagle zbyt,
Że serce zduszone lub narząd pokrewny
Za prędko weszły na swych marzeń szczyt.
Naszego działania zmieniliśmy fronty,
Na migi wskazaliśmy zamiar im;
Lecz drugi i piąty i nawet dziesiąty
Umierał wolność widząc okiem swym.
Więc wściekł się Kapitan, z nim reszta załogi:
„O nędzny ludzie! Wielbisz jarzmo swe!
Lecz my cię musimy uwolnić, na Boga,
Jeżeli nawet ma to zabić cię!”
I żaden nie przeżył szlachetnej roboty,
Ich ciała w rękach rozpadały się;
Na koniec Kapitan bez cienia ochoty
Lekarza wezwał, żeby zbadał je.
A Lekarz po wszystkim spozierał jak struty
I kiedy mówił, miał stężałą twarz:
„To nie są klatki. To ich kręgosłupy.”
Z wybawców zamienił w morderców nas.
Według opowiadania Rolanda Topora pod tym samym tytułem. Kto nie czytał - polecam.
Najlepiej pamiętam tę dziwną planetę,
Część galaktyki lata świetlne stąd.
Gdzie gładkość i płaskość bez roślin i wzniesień
Utkana była nicią klatek wkrąg.
W tych klatkach więźniowie o rękach i głowach -
- Na widok cierpień serca pękły nam
I chociaż nie padło z ich ust jedno słowo
Kapitan przyrzekł: „pomożemy wam!”
Więc cała załoga z gorliwym zapałem
Przepiłowała pierwszy zestaw krat,
Wtem więzień bezgłośnie zatargał swym ciałem
I Lekarz orzekł, że opuścił świat.
Po chwili wygłosił o sprawie sąd pewny:
Że jego wolność przyszła nagle zbyt,
Że serce zduszone lub narząd pokrewny
Za prędko weszły na swych marzeń szczyt.
Naszego działania zmieniliśmy fronty,
Na migi wskazaliśmy zamiar im;
Lecz drugi i piąty i nawet dziesiąty
Umierał wolność widząc okiem swym.
Więc wściekł się Kapitan, z nim reszta załogi:
„O nędzny ludzie! Wielbisz jarzmo swe!
Lecz my cię musimy uwolnić, na Boga,
Jeżeli nawet ma to zabić cię!”
I żaden nie przeżył szlachetnej roboty,
Ich ciała w rękach rozpadały się;
Na koniec Kapitan bez cienia ochoty
Lekarza wezwał, żeby zbadał je.
A Lekarz po wszystkim spozierał jak struty
I kiedy mówił, miał stężałą twarz:
„To nie są klatki. To ich kręgosłupy.”
Z wybawców zamienił w morderców nas.
Tylko poczucie humoru nas może ocalić.
"Kaczmar nie wygrałby "Nadziei". Kaczmar nawet by się nie zakwalifikował ze względu na brak elementu autorskiego." - Zeratul
"Kaczmar nie wygrałby "Nadziei". Kaczmar nawet by się nie zakwalifikował ze względu na brak elementu autorskiego." - Zeratul