Liczba postów: 4,151
Liczba wątków: 85
Dołączył: Jun 2007
Reputacja:
0
Luter napisał(a):Czyżbyś miał na myśli pewną szczerość wykonania, wynikającą między innymi z tego, że wie się co się śpiewa i chce się to śpiewać, bo czuje się w tym utworze coś szczególnego? Co prawda pytasz Kuby, nie mnie.. Jak dla mnie nie wystarczy wiedziec i chciec.. jest jeszcze jakas taka, no nie wiem jak to nazwac - iskra, jakis dar przekonania publicznosci i jury, dar 'zaczarowania' publicznosci, ktora bedzie wstrzymywac oddech sluchajac, pokazanie, ze wlasnie ja, ja mam ten specjalny dar, ze utwor pasuje do mnie jako do osoby - dla mnie to jest autentycznosc, szczerosc. Bo widzisz, mozna chciec, wiedziec, nie falszowac, ale gdy brak tego daru, tej iskry w oczach, tej umiejetnosci znalezienia kontaktu z publicznoscia, to nie przekona sie nikogo.I nie tylko jesli chodzi o utwory JK.Z drugiej strony, gdy ma sie ten specjalny dar, moze sie zdarzyc, ze popelni sie jakis drobny blad -techniczny w graniu, drobna pomylke w tekscie -ale to bedzie bez znaczenia. Nie wiem czy o to Ci chodzilo, gdy pisales o szczerosci wykonania.Ja to tak widze, tak czuje.
A generalnie -nie przepadam, gdy kobiety spiewaja JK -taka moja mala prywatna 'slabosc'.Niektore po wielu przesluchaniach zaakceptuje -nie jestem znow nieczula na ich glosy.Ale potem siegam po oryginal - i zamieram.
e.
'Niegodne nas – za sprawy błahe
(Drobnych utrapień lichy towar)
Płacić rozpaczą, gniewem, strachem,
Zużywać w kłótniach cenne słowa'
Liczba postów: 1,532
Liczba wątków: 163
Dołączył: Apr 2006
Reputacja:
0
tzw. "Szczerość wykonania" dotyczy przecież każdej dziedziny sztuki. Jakikolwiek utwór może być technicznie wykonany perfekcyjnie, a tego "czegoś" będzie brakowało. Obraz może być doskonale namalowany, kompozycja idealna, kolory idealne, a wrażenie zrobi miałkie. Aktor może być doskonale dobrany do roli, mówić każdą kwestię z techniczą precyzją i doskonałością, a nie zrobi wrażenia na publiczności. Tylko jak teraz określić to "coś"? Czy to "duchowe" przekonanie, płynące z wnętrza człowieka (z której to idei powstał ekspresjonizm), które jednak może wywołać negatywne emocje - przecież każdy człowiek odbiera inaczej, a to "wewnętrze przekonanie" może nie odpowiadać każdemu. Czy to "coś" to po prostu przypadkowa, jak to ujęłaś, Elu, "iskra" która pojawi się tylko w takich a nie innych utworach/obrazach/sztukach? Czy to pomysłowość? Co tworzy prawdziwego, niepowtarzalnego artystę? Czy połączenie wszystkich potrzebnych cech: technicznej precyzji, talentu oraz emocjonalnego czy też "duchowego" zaangażowania.. Czy też np. brak jednego z tych elementów, ale za to przewaga innego, też może sprawić, że wykonawca będzie uważany za wielkiego, niepowtarzalnego? Jest mase artystów, którzy technicznie są, powiedzmy średni, ale mają taką charyzmę, ich dzieła tryskają energią, głębią, która przemawia do ludzi. Ale też trzeba wziąć pod uwagę jakich ludzi. Każdy będzie potrzebował od wykonawcy coś innego - rzecz w tym, by w swojej twórczości dosięgnąć większości - ale czego ta większość oczekuje? Tego już chyba nie wiadomo...
"Chude Dziecko"
Liczba postów: 6,575
Liczba wątków: 60
Dołączył: Oct 2009
Reputacja:
0
Luter napisał(a):Jak wiesz, istnienie czegoś takiego jak autentyzm wykonania jest kwestionowane, więc ciężko będzie Ci spotkać się ze zrozumieniem. Zależy z czyim zrozumieniem. Z moim na pewno się nie spotka , ale chyba nie większości osób, które się na ten temat wypowiadały/wypowiadają. Raczej bowiem powszechny jest pogląd, że szczerość, czy autentyzm ("to coś") wykonania jest cehą obiektywną interpretacji, na dodatek możliwą do zweryfikowania, wręcz mierzalną.
Ja uważam, ze można mówić co najwyżej o subiektywnym poczuczuciu szczerości wykonania. Tzn. to nie jest tak, ze autentyzm jest obiektywną cechą, tylko co najwyżej artysta za pomocą odpowiednio opanowanego warsztatu wywołuje w odbiorcy wrażenie autentyzmu. Wywołuje, albo nie!
Przecież praktycznie co chwila na tym forum mamy potwierdzenia, ze autentyzm nie jest cechą obiektywną. 10 osób dyskutuje o jakiejś interpretacji epigonów - 7 mówi, ze im ciarki szły, że dane wykonanie do nich przemówiło, że tak to sie powinno śpiewać, a 3 mówią, ze wykonanie było płaskie, nieszczere itp. I co z tym fantem począć? Rację ma tych 7? A może oni dali się nabrać na krew, pot, gardłowanie artysty, dynamiczne skoki wokalne mające imitowac emocje? Może tych trzech jest lepiej obeznanych i na takie interpretacyjne sztuczki nabrać ich nie można? A może jednak własnie tych 7 ma racje, a tych trzech to po prostu laicy nie znający się na rzeczy, nie posiadający umiejętności wsłuchania się w utwór?
A może jednak jest tylko "poczucie szczerości", subiektywne wrażenie i tak naprawdę każdy ma rację?
Sprawa trochę się wyjasnia w momencie styczności z utworami nie mającymi wcześniejszych wykonań, tzn takimi, których wykonań nie można odnieść do innych, wczesniejszych. Nam, przykładowo, nigdy jeszcze nie zarzucono, ze w piosenkach z naszą muzyką do tekstów JK jesteśmy nieszczerzy. Śmiem twierdzić, że gdyby "Szelest" albo "Mruczanka" były śpiewane przez Kaczmara, takie zarzuty wobec TŁCH by się jednak pojawiły. Bo szczery był Kaczmar - zawsze a epigoni najwyżej czasem potrafią szczerość lepiej lub gorzej imitować. No, ale Kaczmar nigdy nie śpiewał wspomnianych tekstów więc nie można "Mruczanki" odnieść do kaczmarowych najszczerszych interpretacji.
Z drugiej strony są np. piosenki śpiwane przez Doocha. Powszechnie, jak zdążyłem się zorientować, mówi się, iż są to wykonania kiepskie wokalnie, muzycznie. Ale nikt do tej pory nie zastanowił się, czy przy całej tej fatalnej technicznej jakości śpiewania Dooch jednak nie ma waznego atutu - jest szczery, jak szczery. Po prostu śpiewa, jak czuje, jak rozumie, na tyle, na ile potrafi, nie sili się na finezję, bo nie ma szansy jej osiągnąć. Może Dooch jest szczery i w tym sensie zbliża się do idelanego wykonania na prawie na miarę wykonania autorskiego? Moim zdaniem teoria o autentyzmie, jako cesze obiektywnej wykonań może do takich, wydawałoby się, absurdalnych wniosków doprowadzić.
I jeszcze jedno: czy taki np. Roman Wilchelmi był szczery w swoich rolach? Wrażenie, jakie robi grając np. Stanisława Anioła w "Alternatywach" albo Haendla w "Kolacji na cztery ręce" jest prawie oczywiste - Wilchelmi jest przekonujący jak cholera. Tyle, ze dość powszechna jest opinia o tym aktorze, iż intelektualnie nie ogarniał większości ról, które grał, nie rozumiał ich, nie miał nic do powiedzenia za pośrednictwem odgrywanych przez siebie postaci, bo generalnie w ogóle niewiele miał do powiedzenia. A jednak aktorem był świetnym, przekonującym, autentycznym, wszechstronnym.
Po prostu najpewniej miał potęzny talent, rodzaj jakiejś intuicji, zmysł obserwacji i świetny warsztat. I tyle! Albo aż tyle!
Albo Gintrowski. Przecież świetne pisał muzyki do tekstów Kaczmara, a z drugiej strony sam Kaczmar śmiał się z PG, że Pan Przemysław częsci jego tekstów nie rozumie. Co miał/ma Gintrowski do powiedzenia za pomocą wierszy Kaczmarskiego? Przecież, nawet jeśli je rozumiał, często pojmował je płasko, jednowymiarowo, dosłownie. Albo w ogóle się w nie nie wczytywał, tylko skrobał pod naciskiem Kaczmara nuty - i jakoś to wychodziło, całkiem nieźle w większości przypadków. Przecież znasz te opowieści JK o "Wykopaliskach", których linię melodyczną zdaje się PG podyktował Kaczmarowi przez telefon. Albo tą opowieśc o "Requiem", którego nie potrafił skończyć przez wiele tygodni aż się w końcu Kaczmar wkurwił i zmusił PG do napisania nut. O jakim wczytaniu się w tekst tam mogła być mowa?
Z drugiej strony jest Łapiński. O nim Kaczmar opowiadał, że wiele razy przychodził do JK i pytał, jak nalezy poszczegolne teksty rozumieć, miał wątpliwosci co do całych fragmentów. Mówił do JK, cytuję z pamięci, "weź mi to wytłumacz, bo ja po prostu nie kapuję". Łapiński pisał muzykę - wedle tych skromnych relacji JK, które miałem zaszczyt usłyszeć - własnie w pełni świadomie, z rozmysłem i namysłem. I tez pisał rzeczy genialne - vide "Stajenka".
[b][color=#000080]Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajka wytwornych pind na kupę,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu -
całujcie mnie wszyscy w dupę.[/color][/b]
Liczba postów: 6,575
Liczba wątków: 60
Dołączył: Oct 2009
Reputacja:
0
Kuba Mędrzycki napisał(a):W olsztyńskim zaś konkursie, śpiewała także piosenkę tej autorki.
Moim zdaniem, 'problem' Elizy polega na tym, że zwraca głównie uwagę na kwestię techniczną swoich wykonań. Może to brutalne co stwierdzę i może narażę się na rozmaite ataki, ale w wykonaniach Elizy, nie ma specjalnie znaczenia co śpiewa. Czy jest to 'Barykada' JK czy 'Wlazł kotek na płotek...', efekt będzie ten sam. Chodzi o to, że tak jak kiedyś powiedział Poprawa - te festiwale tzw.poezji śpiewanej niektórzy mylą z Idolem czy inną Drogą do gwiazd. Krótko mówiąc - nie wystarczy 'wyśpiewać' dany utwór, czyli zaśpiewać czysto i zaprezentować szeroką skalę głosu - tu potrzebne jest jeszcze to coś. To coś, czego nie da się udać, a w każdym razie jest trudno, a co z kolei brak tego 'czegoś', obnaży większość znaczących choćby przeglądów czy festiwali. . Myślę, ze z czasem Eliza skupi się nie tylko na technicznej stronie wykonywanych przez siebie utworów, ale także i na tym, co chce za ich pośrednictwem powiedzieć. Sądzę, ze to przyjdzie z czasem. Moment ten może nastąpić w chwili, gdy Eliza usamodzielni się nie tylko artystycznie, ale przede wszystkim intelektualnie, tzn w chwili gdy przestaną za nią mysleć jej promotorzy, jej autorytety.
[b][color=#000080]Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajka wytwornych pind na kupę,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu -
całujcie mnie wszyscy w dupę.[/color][/b]
Liczba postów: 3,606
Liczba wątków: 167
Dołączył: Apr 2006
Reputacja:
0
Paweł Konopacki napisał(a):Myślę, ze z czasem Eliza skupi się nie tylko na technicznej stronie wykonywanych przez siebie utworów, ale także i na tym, co chce za ich pośrednictwem powiedzieć. Sądzę, ze to przyjdzie z czasem. Moment ten może nastąpić w chwili, gdy Eliza usamodzielni się nie tylko artystycznie, ale przede wszystkim intelektualnie, tzn w chwili gdy przestaną za nią mysleć jej promotorzy, jej autorytety. Coś w tym jest! Chyba podobnie uważają jurorzy, przyznając Elizie "tylko" wyróżnienia...
[size=85][color=darkgrey][i]Jak jest tylko śmiesznie – może być niewesoło[/i]
Edward Dziewoński[/color][/size]
Liczba postów: 6,575
Liczba wątków: 60
Dołączył: Oct 2009
Reputacja:
0
pkosela napisał(a):Chyba podobnie uważają jurorzy, przyznając Elizie "tylko" wyróżnienia... No właśnie. Uważam, ze to wcale nie są tylko wyróżnienia. Dziewczyna w wieku 15 lat opękała ileś już festiwali i dała się zauważyć. Widać eweidtentnie że ma talent, który może sie rozwinąc w różnych kierunkach. Wcale nie byłbym taki pewien, czy Elizie pisane jest śpiewać tylko rozrywkowe kawałki w "Buffo".
[b][color=#000080]Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajka wytwornych pind na kupę,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu -
całujcie mnie wszyscy w dupę.[/color][/b]
Liczba postów: 3,606
Liczba wątków: 167
Dołączył: Apr 2006
Reputacja:
0
Nie uważam, żeby Buffo było synonimem jakiejś szmiry. Wielu artystów debiutowało w Buffo. Wystarczy wspomnieć tylko (bodaj 17-letnią wtedy) Edytę Górniak, o której można myśleć różnie, ale chyba umiejętności wokalnych nikt jej nie odmówi. A co zrobi Eliza? Zobaczymy. Na pewno jest to osoba, której rozwój i dalsze poczynania warto śledzić. Dodatkowo można to robić z przyjemnością, słuchając jej wykonań.
[size=85][color=darkgrey][i]Jak jest tylko śmiesznie – może być niewesoło[/i]
Edward Dziewoński[/color][/size]
Liczba postów: 429
Liczba wątków: 22
Dołączył: Feb 2007
Reputacja:
0
pkosela napisał(a):(...) Na pewno jest to osoba, której rozwój i dalsze poczynania warto śledzić. Dodatkowo można to robić z przyjemnością, słuchając jej wykonań. Dobrze napisane, tym bardziej jak się zwróci uwagę, ile się zmieniło w ciągu ostatnich 1,5-2 lat. Szczęścia Elizo
Andrzej
|