Liczba postów: 752
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2004
Reputacja:
0
W nawiązaniu do tematu, co kto "uwielbia bardziej"  i dlaczego - kompromisowa propozycja- telewizyjne spektakle teatralne i słuchowiska radiowe...
Niebawem VIII Festiwal „Dwa Teatry - Sopot 2008”.
Liczba postów: 6,122
Liczba wątków: 99
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Duch77 napisał(a):Nio z tym Zulawskim to faktycznie dziwna historia,a taka ma ladna zone(mysle o Sophie Marceau)  Nad Don informacje dochodzą chyba z dużym opóźnieniem. W 2001 roku Marceau rozstała się z Żuławskim i związała się ze swoim równolatkiem, pewnym amerykańskim producentem filmowym.
Liczba postów: 752
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2004
Reputacja:
0
Pomijając już nawet to, wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego mężczyzn, którzy mają, bądź mieli ładne żony, nie mogą dotyczyć dziwne historie. Zawsze wydawało mi się, że tym bardziej mogą one mieć miejsce...
Liczba postów: 10,487
Liczba wątków: 268
Dołączył: Apr 2005
Reputacja:
0
nadzieja napisał(a):Zawsze wydawało mi się, że tym bardziej mogą one mieć miejsce... I mnie się wydaje, że dobrze Ci sie wydaje... :'
Liczba postów: 324
Liczba wątków: 7
Dołączył: Mar 2007
Reputacja:
0
W nawiązaniu do tematu - tekst napisany przeze mnie niecałe dwa lata temu (teraz moje poglądy na ten temat odrobinę się zmieniły - ale tylko odrobinę!)
(Nie taki znów) „Nowy Brutalizm”
Z antyczną zasadą decorum (nie ukazywania scen drastycznych w sztuce) zerwał już Szekspir. Zbiorowe mordy, trup za trupem, krew, intryga i gwałt. Dużo? O nie, to dopiero początek.
Współcześni reżyserzy prześcigają się w tworzeniu coraz bardziej widowiskowych spektakli. Bronią się oczywiście rękami i nogami przed zarzutem, że szafowanie okrucieństwem jest tylko tanim chwytem na przyciągnięcie widza. By potwierdzić swoje racje sięgają po przykłady starożytnych dramatów (Edyp wydłubujący sobie oczy; zamurowana żywcem Antygona), a najchętniej, jakby to kończyło dyskusję, przywołują literacką spuściznę starego Wujka Szekspira.
Czy więc, jeżeli to wszystko już było, a sztuki Sofoklesa czy Webstera (angielski dramaturg, nie tylko młodszy, ale bardziej krwawy i mroczniejszy od słynnego Stratfordczyka) przedstawiają wstrząsające sceny – trzeba to powielać, dopełniać, dokładać, przerabiać, a przede wszystkim – jeszcze bardziej brutalizować?
Joanna Chojka, teatrolog z Uniwersytetu Gdańskiego, zapytana o kierunek „nowego brutalizmu”, odpowiedziała: „Przez całe stulecia teatr traktowany był jako enklawa sztuki wysokiej, do której nie miał prawa wtargnąć żaden brud, żadna pospolitość, łajdactwo. Nie podejmując drażliwych problemów współczesnej rzeczywistości, teatr sam skazał się na zepchnięcie na margines zbiorowego życia. Czas, by go stamtąd wyciągnąć, przywracając mu zapomnianą funkcję "zmagania się ze światem".”
Przerażające jest, że „zmaganie się ze światem” u nowych brutalistów przejawia się poprzez mnożenie przekleństw, ukazywanie jak największej liczby nagich ciał, negowanie każdej wartości, celowanie na oślep - w religię, tradycję, klasykę.
Roman Pawłowski, przedstawiciel „nowego brutalizmu”, mówi z rozbrajającą szczerością: „Naszym celem nie jest produkcja gustownych obrazków, które widz mógłby sobie powiesić w salonie na pamiątkę wizyty w teatrze, przeciwnie, mamy szokować, wstrząsać i przerażać, bo dzisiaj nie ma innej drogi do ludzi, których świadomość została uśpiona przez telewizję(…) Trzeba je [dramaty] drastycznie uwspółcześnić. Tak, żeby Makbet rozmawiał przez komórkę, Hamlet był fanatycznym islamistą z Bliskiego Wschodu, a Ofelia ginęła w samobójczym zamachu.”
Brutaliści chcą przemawiać do świadomości (czyt.: uderzać tępą stroną młotka, aż dotrze) – jednak ciężko stworzyć coś wartościowego i odkrywczego, traktując widza jak bezrozumne zwierzę, nieprzyjmujące niczego poza kolorową hollywoodzką papką.
Jako argument przeciwko nowym brutalistom zacytować można słowa Petera Brooka: „Rolą teatru powinno być otwieranie nas na prawdę, uczenie, że to, co jest na powierzchni zjawisk, jest nieprawdziwe. Teatr nie powinien odbijać, niczym kamera, tego, co jest na powierzchni, powinien raczej oświetlać to, co ukryte”.
Współcześni reżyserzy przenoszą na scenę zdarzenia, które codziennie możemy ujrzeć wychodząc na ulicę, czy oglądając wiadomości. Makabrycznego „Tytusa Andronikusa” dodatkowo upakowują efektami, dopisują krwawe sceny. A przecież sztuka tkwi w przekazaniu myśli, „naświetleniu” jej nie poprzez wzbudzające odrazę widowisko, a za pomocą subtelnych sygnałów, które widz powinien wyłapać i odczytać.
Sztuka jest nowoczesna ze względu na swoją ponadczasowość. Nowatorstwo nie polega na prymitywnych przebierankach we współczesne ubrania. Prawdziwym wyzwaniem jest pokazanie, że w starych jak świat postaciach, wciąż płynie krew, a ich problemy, namiętności, egzystencjalne pytania zadawane od wieków – nadal są żywe i aktualne.
Nowi brutaliści wstrząsnęli polską sceną teatralną. Porównywano ich z Szekspirem, okrzyknięto propagatorami prawdy. Z pierwszego wrażenia po rzekomym realizmie – kapsułkach z krwią, monumentalnej scenografii, tłumie statystów, perwersji, strzelaninach, rapowaniu – publiczność i krytycy powoli chłoną. Dociera do nich, że „nowy brutalizm”, wcale taki nowy nie jest. Wykorzystuje, co prawda, inne techniki i formy, ale żadnej rewolucyjnej myśli ani treści nie wnosi. Wręcz przeciwnie – zamiast „buntu”, uciekania od teatralnych schematów – młodzi artyści stają się konformistami dostosowując swoje sztuki do dzisiejszego światopoglądu społeczeństwa masowego.
W teatrze zaakceptować można wszystko – nawet rzeczy najbardziej szokujące i drastyczne – ale tylko pod warunkiem, że nie robi się ich dla zaszokowania publiczności. Nowi brutaliści sięgają po istniejące dramaty, sami nie są autorami zbyt wielu scenariuszy. W wybranych tekstach odszukują i opierają się na tym, co zewnętrznie okrutne. Na ogół – poza chęcią epatowania – nie mają nic do powiedzenia. A hochsztaplerzy odchodzą z ludzkiej pamięci nader szybko.
Nurt „nowego brutalizmu” niczego odkrywczego nie wprowadził – twórcy pokrzyczeli, pokrzyczeli i odchodzą - nie z własnej woli, rzecz jasna. Ale ta publiczność - „bezrozumne zwierzę”, do której kierowali swoje spektakle, z coraz mniejszym zaciekawieniem przygląda się kolejnym scenicznym mordom. Widzowie ziewają, wiercą się na krzesłach ze znudzenia i powoli opuszczają teatr w poszukiwaniu innej rozrywki, stwierdzając, ze już to kiedyś widzieli.
"Pochlebcy nie najszczytniejszych gustów - starzy kuglarze."
<!-- w --><a class="postlink" href="http://www.flagrantis.pl">www.flagrantis.pl</a><!-- w -->
Liczba postów: 5,238
Liczba wątków: 221
Dołączył: Aug 2005
Reputacja:
0
gosiafar napisał(a):Ale - co myślisz o "wyrzuceniu" części libretta, bo wg pana Andrzeja Żuławskiego opera to muzyka, a nie libretto? A właśnie tak zrobił! Arie poskracał wg własnego "widzimisia"! Nic nie myślę, bo nie wiem co i jak poskracał, odpowiem więc bardziej ogólnie. W wielu przypadkach dzieła operowe, zwłaszcza te z XIX wieku, nie mają tak doskonałej pod względem muzycznym struktury, która nie pozwalałaby na dokonywanie cięć. Struktura muzyczna jest bardzo często podporządkowana librettu (a nie libretto napisane do skomponowanego dzieła o ustalonej strukturze), a także innym kwestiom, np. możliwościom wokalnym wykonawców (pamiętajmy, że dawniej dzieła muzyczne nie były grane na okrągło). Również konwencja przedstawień operowych była keidyś zupełnie inna niż granie tych samych utworów dziś. Dziś słucha się ich z nabożeństwem, a kiedyś chadzało się do opery głównie po to, by się pokazać w towarzystwie, obejrzeć toalety, poklaskać swoim ulubionym gwiazdkom, pogwizać ich rywalkom itp, opłacało się w tym celu klakierów i szyderców itp. A między poszczególnymi aktami opery były często wykonywane rozmaite intermezza.
Straszny Dwór jest wręcz doskonałym przykładem dzieła przydługiego i nudnawego, które aż się o cięcia prosi. Na tej operze byłem tylko raz, w warszawskim Teatrze Wielkim właśnie, w bardzo akademickiej inscenizacji - i wynudziłem się jak mops. Nawet najwpanialsza opera wszech czasów, Don Giovanni, nie ma jednej ustalonej struktury - jest wersja "wiedeńska" i wersja "praska", które różnią się od siebie paroma numerami. Zaś opery barokowe były grane w różnym instrumentarium, w zależności od możliwości składu orkiestowego oraz preferencji dyrygenta, który często rozpisywał muzykę na poszczególne instrumenty. Co innego w przypadku nowoczesnych oper XX wieku (Salome, Pelleas i Melizanda, itp) - tu dokonywanie jakichkolwiek ingerencji w partyturę byłoby nonsensem.
Dla mnie o wiele większym problemem jest to, gdy danę operę śpiewa się w języku innym niż oryginalny - brzmienie śpiewu jest dla mnie bardziej częścią muzyki niż libretta. A bardziej ogólnie - nie znoszę, gdy do dzieła wprowadza się poprawki drobne, nieznaczne, po to, by coś "poprawić" albo komuś się przypodobać, jak miało to miesce na przykład w filmie "Ziema obiecana" (wycięcie sceny), piosence JK "Świadectwo" u Giedroycia (zastąpienie słowa "dupa" słowem "cud") lub zmiana tytułu ("Dziesięcioro Murzynków" na "I nie było już nikogo").
W teatrze skracanie utworów scenicznych, niekiedy nawet opracowywanie, przestawianie scen, a nawet zmiany w tekście lub dopisywanie tekstu od dawna weszło w życie i nikt się na to nie oburza. Tekst nawet największych dramaturgów nie jest traktowany jako skończone dzieło, które należy nabożnie "zagrać", lecz jako tworzywo, za pomocą którego można przekazać pewne treści. Widziałem pewnie z dziesięć różnych inscenizacji "Hamleta" i nigdy nie był grany pełen tekst. Dlaczego więc nie mogłoby się tak dziać również w przypadku niektórych utworów operowych?
Uważam natomiast, że organizatorzy spektaklu powinni każdorazowo jasno informować, czy spektakl zawiera pełen tekst/partyturę dzieła, czy też jest skrócony.
Liczba postów: 1,103
Liczba wątków: 36
Dołączył: Jan 2008
Reputacja:
0
Dzieki Lutrze,tak cos przeczuwalem,ze oni juz nie sa razem,wogole uwazam,ze to niebezpieczne miec taka zone-aktorke i w dodatku ladna francuzke
Wracajac jednak do tematu to teraz chodze raczej na spektakle teatrow niezaleznych,badz na dyplomowe przedstawienia Szkol Teatralnych. Uwazam,ze te sa swiezsze i bardziej odkrywcze. Poza tym mam na np. Ad Spectatores bilety za free
Jakies pare lat temu urodzil mi sie pomysl,aby zalozyc wlasny teatr niezalezny,ale oczywiscie nie jest to takie proste,pamietam jak Maciek Masztalski opowiadal,ze zaczynali(Ad Spectatores) w duzym pokoju u niego w domu dla najblizszych znajomych i rodziny,z czasem dostali pomoc od miasta i wlasne lokum. W tej chwili sa potega i utrzymuja sie z teatru. Uwazam to za majstersztyk-w dzisiejszych czasach teatr niezalezny,ktory sam na siebie zarabia i to z tego co wiem calkiem godziwe pieniadze to chyba rzadkosc :
Liczba postów: 1,532
Liczba wątków: 163
Dołączył: Apr 2006
Reputacja:
0
Duch77 napisał(a):Jakies pare lat temu urodzil mi sie pomysl,aby zalozyc wlasny teatr niezalezny Wypadałoby się trochę znać na teatrze. Potrafisz wymienić 3 sztuki Grotowskiego albo Greenwaya bez zerkania do Wikipedii?
"Chude Dziecko"
Liczba postów: 324
Liczba wątków: 7
Dołączył: Mar 2007
Reputacja:
0
berseis13 napisał(a):Duch77 napisał(a):Jakies pare lat temu urodzil mi sie pomysl,aby zalozyc wlasny teatr niezalezny Wypadałoby się trochę znać na teatrze. Potrafisz wymienić 3 sztuki Grotowskiego albo Greenwaya bez zerkania do Wikipedii?  hm...a nie Greenawaya  )?
"Pochlebcy nie najszczytniejszych gustów - starzy kuglarze."
<!-- w --><a class="postlink" href="http://www.flagrantis.pl">www.flagrantis.pl</a><!-- w -->
Liczba postów: 1,532
Liczba wątków: 163
Dołączył: Apr 2006
Reputacja:
0
kłapo napisał(a):nie Greenawaya ? Co Wy się tak czepiacie tych literówek?
"Chude Dziecko"
Liczba postów: 324
Liczba wątków: 7
Dołączył: Mar 2007
Reputacja:
0
"Do literówek już przyczepić się nie można?!" 
Greenway kojarzy mi się po prostu z siecią serwującą wegetariańskie żarcie - toteż wolałam uściślić  (choć fakt! Nie ma przedrostka Peter)
"Pochlebcy nie najszczytniejszych gustów - starzy kuglarze."
<!-- w --><a class="postlink" href="http://www.flagrantis.pl">www.flagrantis.pl</a><!-- w -->
Liczba postów: 5,238
Liczba wątków: 221
Dołączył: Aug 2005
Reputacja:
0
Liczba postów: 215
Liczba wątków: 2
Dołączył: Jul 2006
Reputacja:
0
kłapo napisał(a):hm...a nie Greenawaya Grotowskiego znam chyba w całości, ale kim jest ta Grinełej i co fajnego napisała?
[size=75][b][i]"Dla pewnych durniów, nafaszerowanych tanim materializmem, metafizyka jest czymś nudnym i suchym, i dowolnym!" SIW[/i][/b][/size]
Liczba postów: 5,238
Liczba wątków: 221
Dołączył: Aug 2005
Reputacja:
0
Seim napisał(a):kim jest ta Grinełej i co fajnego napisała? Może chodzi o Grahama Greena (napisał dramaty "The Living Room", "The Potting Shed", "The Complaisant Lover"). Przyznaję się bez bicia, że zajrzałem do Wikipedii: :wstyd:
<!-- m --><a class="postlink" href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Graham_Greene_%28pisarz%29">http://pl.wikipedia.org/wiki/Graham_Greene_%28pisarz%29</a><!-- m -->
kłapo napisał(a):zamurowana żywcem Antygona Antygona nie została zamurowana żywcem - nie zdążyli. Jeżeli pamięć mnie nie myli, to żywcem zamurowany został Mazepa - ale go odmurowali i rozszarpali końmi.
kłapo napisał(a):zaszokowania Duże piwo za użycie tego słowa w poprawnej formie. Dawno tego nie widziałem. W dzisiejszych czasach brutaliści (i nie tylko) zjadają pierwsze "a".
Liczba postów: 324
Liczba wątków: 7
Dołączył: Mar 2007
Reputacja:
0
dauri napisał(a):kłapo napisał(a):zamurowana żywcem Antygona Antygona nie została zamurowana żywcem - nie zdążyli. Jeżeli pamięć mnie nie myli, to żywcem zamurowany został Mazepa - ale go odmurowali i rozszarpali końmi. Przyznam, że mnie zmyliła pamięć. Nie zweryfikowałam tego przed napisaniem (błąd niewybaczalny) - dziękuję za uwagę  Pójdzie do poprawki. ("skazana na zamurowanie żywcem Antygona")
dauri napisał(a):kłapo napisał(a):zaszokowania Duże piwo za użycie tego słowa w poprawnej formie. Dawno tego nie widziałem. W dzisiejszych czasach brutaliści (i nie tylko) zjadają pierwsze "a". Hm...
sjp.pwn.pl napisał(a):zaszokować «bardzo kogoś zaskoczyć lub zgorszyć czymś»
zszokować «wywołać u kogoś szok»
"Pochlebcy nie najszczytniejszych gustów - starzy kuglarze."
<!-- w --><a class="postlink" href="http://www.flagrantis.pl">www.flagrantis.pl</a><!-- w -->
Liczba postów: 6,588
Liczba wątków: 189
Dołączył: Sep 2005
Reputacja:
1
kłapo napisał(a):Greenway kojarzy mi się po prostu z siecią serwującą wegetariańskie żarcie A mi z miejscowością, w której mieszkam.
berseis13 napisał(a):Duch77 napisał(a):Jakies pare lat temu urodzil mi sie pomysl,aby zalozyc wlasny teatr niezalezny Wypadałoby się trochę znać na teatrze. A po czym wnosisz, że Duch na teatrze się nie zna? Przypuszczam, że ma w tej dziedzinie wiedzę, którą posiadł wiele lat temu, w przeciwieństwie do Ciebie, która od kilkunastu miesięcy przechodzisz(niejako z przymusu) przyspieszony intensywny kurs wiedzy o teatrze.
Śmiem także przypuszczać, że jeszcze nie tak dawno temu, Tobie Patrycjo nazwisko przywołanego reżysera, kojarzyło się przede wszystkim ze wspomnianą siecią fast-foodów.
Liczba postów: 1,103
Liczba wątków: 36
Dołączył: Jan 2008
Reputacja:
0
"Dziady","Kordian","Akropolis"- jesli chodzi o Grotowskiego z Greenewayem mialbym problem,choc wiem,ze w szkole teatralnej mowili nam o nim. Jednak nie uwazam,aby wiedza teoretyczna byla najwazniejsza,jest tylko niejako uzupelnieniem praktycznych umiejetnosci-fakt,ze sie przydaje,ale nie jest niezbedna,rownie dobrze moge powiedziec,ze mialem zajecia z pantomimy z jednym z najlepszych uczniow Henrka Tomaszewskiego(bo mialem)i,ze czasem prowadzili z nami zjecia znani aktorzy,operatorzy(gdyz mielismy tez elementy pracy przed kamera,ale co z tego ?? :agent:
Wydaje mi sie i to nawet jest opinia wielu moich mlodych kolegow i kolezanek po PWST,ze nawet Szkola nie jest najwazniejsza-w tych zawodach artystycznych najwazniejsza jest praktyka,doswiadczenie,ciezka praca,taleny i dar przekazywania tego wszystkiego innym  d  *-`-
[ Dodano: 28 Maj 2008, 05:59 ]
Rownie dobrze moglbym zapytac o Ad Spectatores,a takze o innych rezyserow rowniez wybitnych,o to kto w ktorym roku otrzymal jaka nagroda,kto u kogo gral i dlaczego o techniki aktorskie,takze o tysiace innych rzeczy-i okazaloby sie,ze ktos na tym sie gorzej zna ode mnie i co z tego ?? ?? ?? Czy w zwiazku z tym mam go wykluczyc i powiedziec,ze nie powinien czegos robic ?? ?? ?? Rowniez nie powioedzialem,ze chcialby zakladac sam taki czy inny Teatr. Uwazam,ze nawet jesli ktos bylby omnibusem z wiedzy o teatrze to nie bylby w stanie chocby fizycznie sprostac sprawa organizacyjnym,trzeba miec najmniej pare lub parenascie osob do pomocy,inaczej jest to prawie niemozliwe  :' :wzruszony:
Liczba postów: 1,532
Liczba wątków: 163
Dołączył: Apr 2006
Reputacja:
0
Duch77 napisał(a):Wydaje mi sie i to nawet jest opinia wielu moich mlodych kolegow i kolezanek po PWST,ze nawet Szkola nie jest najwazniejsza-w tych zawodach artystycznych najwazniejsza jest praktyka,doswiadczenie,ciezka praca,taleny i dar przekazywania tego wszystkiego innym Duchu, ja się z Tobą zgadzam. Moje pytanie nie miało sugerować, że uważam, że się nie znasz na teatrze, było to po prostu pytaniem. Widać niektórzy uważają, że chcę się Ciebie przyczepić  Nie było to moim celem, zapewniam.
Swoją drogą również marzę o tym, żeby kiedyś założyć teatr.. W sumie marzyłam o tym odkąd miałam 14 lat i zaczęłam się uczyć historii teatru w Australii  Może kiedyś...
"Chude Dziecko"
Liczba postów: 1,103
Liczba wątków: 36
Dołączył: Jan 2008
Reputacja:
0
Chcialas zalozyc teatr w Australii czy teraz w Polsce ??
Liczba postów: 10,487
Liczba wątków: 268
Dołączył: Apr 2005
Reputacja:
0
Kuba Mędrzycki napisał(a):A po czym wnosisz, że Duch na teatrze się nie zna? Własnie. Przeciez Teatr Jednego Aktora ma opanowany.
Liczba postów: 1,532
Liczba wątków: 163
Dołączył: Apr 2006
Reputacja:
0
Duch77 napisał(a):Chcialas zalozyc teatr w Australii czy teraz w Polsce W Australii to mogłam sobie co najwyżej chcieć. Teatrów jest tam mało, większość jest wątpliwej jakości, a i mało ludzi chodzi na spektakle. Założyłam grupę teatralną dla młodzieży, i korzystając z dobroci budynku kościoła ewangelickiego (który miał wielką scenę, kulisy, potrzebny sprzęt i oświetlenie) wystawialiśmy m.in "Trzy Siostry", sztukę Australijskich dramaturgów, np. "Away" i "All Stops Out" Michaela Gowa. Może to nie kwalifikuje się jako teatr, ale dało nam wiele radości i nauczyło, jak pracować w zespole. Dodatkowo poprosiłam mojego byłego nauczyciela z innego kółka aktorskiego, do którego chodziłam, by pomagał nam w reżyserii i realizacji projektów. Glen nauczył nas, jak wystawiać możliwie jak najbardziej profesjonalne sztuki. Uczył wszystkiego, od gry aktorskiej po sztukę oświetlenia i dźwięku.
W Polsce myślę, że są lepsze szanse dla kogoś z taką inicjatywą. Oczywiście trzeba posiadać wymaganą wiedzę, głowę do pieniędzy i zarządzania. Na razie takowych umiejętności nie posiadam, ale może kiedyś... Moim marzeniem w sumie jest teatr, w którym będą się odbywały spotkania literackie, z reżyserami, aktorami, w którym można będzie uczestniczyć w warsztatach, a także teatr, w którym każdy młody, zdolny człowiek będzie mógł spróbować swoich sił na scenie, a każdy początkujący dramaturg będzie miał szansę pokazać swoje dzieła. Nawet znalazłam w Łodzi genialne lokum na taki projekt. Stary, zapuszczony budynek, w którym kiedys było kino. Budynek jest w samym centrum, ma imponującą elewację, trzeba tylko gruntownie go odremontować. Ah.. marzenia, marzenia...
"Chude Dziecko"
Liczba postów: 4,151
Liczba wątków: 85
Dołączył: Jun 2007
Reputacja:
0
berseis13 napisał(a):Ah.. marzenia, marzenia... Ale przeciez wlasnie o to chodzi.. Czym bylibysmy bez nich..I wlasnie na tym sprawa polega, ze moze malo realne, bo inaczej nazywalyby sie projektami :/
Wystepowalam w Teatrze Malych Form w Legnickim teatrze. Bylismy piatka nastoletnich zapalencow, bez pieniedzy, bez pomocy.. Teatr udostepnil nam nieodplatnie swoja scene na wystepy i czesc prob. Wyblagalismy tez pomoc profesjonalnego akustyka i czlowieka do swiatla (pracownikow tegoz teatru), ktorzy bez oplaty przychodzili na te nasze proby i wystepy..podpowiadali, pomagali.
Jasne, ze profesjonalny teatr to co innego, ale tamte lata zainteresowaly moze nas na zawsze spektaklami, sztuka, daly nam specjalny rodzaj przyjazni.
Teraz sa troche inne czasy -mozna znalezc sponosora, kogos 'od pieniedzy', a samemu zajmowac sie reszta. Da sie wiec te marzenia zamienic w projekt -czego Ci zycze-
ela
'Niegodne nas – za sprawy błahe
(Drobnych utrapień lichy towar)
Płacić rozpaczą, gniewem, strachem,
Zużywać w kłótniach cenne słowa'
Liczba postów: 438
Liczba wątków: 5
Dołączył: May 2005
Reputacja:
0
berseis13 napisał(a):Nawet znalazłam w Łodzi genialne lokum na taki projekt. Stary, zapuszczony budynek, w którym kiedys było kino. Budynek jest w samym centrum, ma imponującą elewację, trzeba tylko gruntownie go odremontować. Kino Gdynia??
Liczba postów: 1,532
Liczba wątków: 163
Dołączył: Apr 2006
Reputacja:
0
Pils napisał(a):Kino Gdynia?? Nie wiem, mnie mówiono, że nazywało się "Odeon" Budynek jest prawie przy samej Piotrkowskiej, na ulicy bodajże Tuwima. Ma ponad 100 lat, obecnie jest w opłakanym stanie i aż prosi się, żeby coś z nim zrobić.
"Chude Dziecko"
Liczba postów: 6,575
Liczba wątków: 60
Dołączył: Oct 2009
Reputacja:
0
berseis13 napisał(a):Nie wiem, mnie mówiono, że nazywało się "Odeon" Budynek jest prawie przy samej Piotrkowskiej, na ulicy bodajże Tuwima. Ma ponad 100 lat, obecnie jest w opłakanym stanie i aż prosi się, żeby coś z nim zrobić. Najpewniej jednak, jeśli oczywiście wcześniej się nie rozpadnie, powstanie tam kolejna Biedronka lub Żabka.
[b][color=#000080]Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajka wytwornych pind na kupę,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu -
całujcie mnie wszyscy w dupę.[/color][/b]
Liczba postów: 10,487
Liczba wątków: 268
Dołączył: Apr 2005
Reputacja:
0
Paweł Konopacki napisał(a):Żabka Oj, to by musiała byc wręcz ropucha.
Liczba postów: 1,211
Liczba wątków: 84
Dołączył: Oct 2006
Reputacja:
0
Duch77 napisał(a):Szkola nie jest najwazniejsza-w tych zawodach artystycznych najwazniejsza jest praktyka,doswiadczenie,ciezka praca,taleny i dar przekazywania tego wszystkiego innym Zgadza się, tyle, że szkoła w 99% przypadków jest warunkiem koniecznym, acz niewystarczającym. Jest zatrzęsienie "aktorów", którzy uważają, że skończenie szkoły aktorskiej nie jest konieczne i mamy to, co mamy. Pewnych rzeczy nawet największe talenty muszą się po prostu nauczyć.
A teatr prywatny, jak pokazują przypadki, założony i prowadzony nawet przez bardzo doświadczonych ludzi, cały czas boryka się z trudnościami wszelakimi. Są oczywiście przykłady, które pokazują, że można. Tyle, że te same przykłady świadczą o tym, że jest to orka na ugorze i katorżnicza praca.
[color=#0000FF][i]Gałąź kona najpiękniej,
Bo umiera, gdy pęknie
Pod owoców zwieszonych
Ciężarem.
Mnie zaszkodził łyk godzin,
Ale jak tu być zdrowym?
Wódki miarę czas leje za barem.[/i][/color]
___________________________
[url=http://www.cienski.pl][b]www.cienski.pl[/b][/url]
Liczba postów: 438
Liczba wątków: 5
Dołączył: May 2005
Reputacja:
0
berseis13 napisał(a):Pils napisał(a):Kino Gdynia?? Nie wiem, mnie mówiono, że nazywało się "Odeon" Budynek jest prawie przy samej Piotrkowskiej, na ulicy bodajże Tuwima. Ma ponad 100 lat, obecnie jest w opłakanym stanie i aż prosi się, żeby coś z nim zrobić. Tak to ten sam. Pierwotnie był Odeon, ale jeszcze przed wojną zmieniono nazwę na Gdynia. Są już tacy co chcą ratować ten budynek.
Liczba postów: 1,532
Liczba wątków: 163
Dołączył: Apr 2006
Reputacja:
0
PMC napisał(a):Jest zatrzęsienie "aktorów", którzy uważają, że skończenie szkoły aktorskiej nie jest konieczne i mamy to, co mamy. Pewnych rzeczy nawet największe talenty muszą się po prostu nauczyć. Pewien kolega, obecnie na 3 roku w Warszawskiej Szkole Teatralnej, opowiadał mi o jednej z jego koleżanek z roku. Ponoć dziewczyna jest po prostu fatalna, nie nadaje się do niczego, jedynym jej atutem, jest to, że ponoć jest zjawiskową pięknością. Pewnego dnia koledzy mający pracować z nią w grupie, zapytali rektora
- Panie Rektorze, z całym szacunkiem, ale dlaczego (nazwijmy ją Zosia) jest u nas w szkole? -
Pan Rektor uśmiechnął się smutno.
- Moi drodzy, bo ona wygląda świetnie odtąd (wskazał na czubek głowy) dotąd (wskazał na pępowinę) i będzie dobrze grała w serialach -
Ot smutna prawda.
PMC napisał(a):A teatr prywatny, jak pokazują przypadki, założony i prowadzony nawet przez bardzo doświadczonych ludzi, cały czas boryka się z trudnościami wszelakimi. Zgadza się. Jako przykład mogę podać Teatr Polonia Krystyny Jandy. Teatr nadal boryka się z problemami finansowymi, a i sztuki wystawiane są różne. Byłam na pięciu, z których dwie przypadły mi do gustu, mianowicie "Szczęśliwe Dni" Becketta z Jerzym Trelą i Jandą oraz "Boska!" z Jandą w roli głównej. Obie sztuki były po mistrzowsku zagrane. Scenografia uboga, ale stosowna. Z drugiej strony "Stefcia Ćwiek w szponach życia" oraz "Rafalala Show" okazały się, za przeproszeniem, komercjalnymi kniotami, po prostu teatr dla samotnych kobiet oraz aspirujących liberalistów. O "Trzech Siostrach" wogóle szkoda gadać.
"Chude Dziecko"
Liczba postów: 438
Liczba wątków: 5
Dołączył: May 2005
Reputacja:
0
berseis13 napisał(a):Jako przykład mogę podać Teatr Polonia Krystyny Jandy. Teatr nadal boryka się z problemami finansowymi, a i sztuki wystawiane są różne. Byłam na pięciu, z których dwie przypadły mi do gustu, mianowicie "Szczęśliwe Dni" Becketta z Jerzym Trelą i Jandą oraz "Boska!" z Jandą w roli głównej. "Dowód". Doskonały.
|