01-01-2005, 08:07 PM
BALLADA
(Jackowi Karczmarskiemu)
W pałacu wielki zamęt,
ruch i zamieszanie
paziowie noszą wazy,
zapachy z kuchni biją.
Kucharz się uwija,
chce nadążyć z pracą,
za zwłokę wszak król ojciec
nakazał karać szyją.
Wtem na niebo patrzą wszyscy,
zalega ciemnością
i już się burzowe chmury
nad wieżami snują.
Ich król ojciec karać śmiercią
rozkazać nie może,
z trwogą na się spoglądają
służba i paziowie.
Zaciągają baldachimy
nad blatami stołów,
wszak nie może nam przemoknąć
kwiat światowej szlachty.
Dziś księżniczki urodziny,
bal i wielka feta
i dwudziesty słychać
wystrzał już armatni.
Stroją się panowie szlachta,
gra wszak warta świeczki,
król, choć hardy i surowy,
siwy już staruszek.
Każdy z nich wyśnione z dawna
ma już panowanie,
każdy z dawna ma już chrapkę
na panny wianuszek.
Nie boginią ona przecież,
nie o piękno wszak tu chodzi,
górę złota widzą tylko,
jej nie dostrzegają.
Lecz rozdane dawno karty,
król decyzję podjął,
za cesarzowego syna
królewnę sprzedano.
Opuszczają pałac wszyscy,
wściekli, zawiedzeni,
każdy z nich już widział siebie
na królewskim tronie.
Cieszy się jedynie kucharz,
że nadążył z pracą
i że go oszczędzi dzisiaj
- pan w łaskawości swojej.
(Jackowi Karczmarskiemu)
W pałacu wielki zamęt,
ruch i zamieszanie
paziowie noszą wazy,
zapachy z kuchni biją.
Kucharz się uwija,
chce nadążyć z pracą,
za zwłokę wszak król ojciec
nakazał karać szyją.
Wtem na niebo patrzą wszyscy,
zalega ciemnością
i już się burzowe chmury
nad wieżami snują.
Ich król ojciec karać śmiercią
rozkazać nie może,
z trwogą na się spoglądają
służba i paziowie.
Zaciągają baldachimy
nad blatami stołów,
wszak nie może nam przemoknąć
kwiat światowej szlachty.
Dziś księżniczki urodziny,
bal i wielka feta
i dwudziesty słychać
wystrzał już armatni.
Stroją się panowie szlachta,
gra wszak warta świeczki,
król, choć hardy i surowy,
siwy już staruszek.
Każdy z nich wyśnione z dawna
ma już panowanie,
każdy z dawna ma już chrapkę
na panny wianuszek.
Nie boginią ona przecież,
nie o piękno wszak tu chodzi,
górę złota widzą tylko,
jej nie dostrzegają.
Lecz rozdane dawno karty,
król decyzję podjął,
za cesarzowego syna
królewnę sprzedano.
Opuszczają pałac wszyscy,
wściekli, zawiedzeni,
każdy z nich już widział siebie
na królewskim tronie.
Cieszy się jedynie kucharz,
że nadążył z pracą
i że go oszczędzi dzisiaj
- pan w łaskawości swojej.