Liczba postów: 4,748
Liczba wątków: 613
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Krzysztof Gajda napisał(a):Kochani,
w tym roku Wielka Sobota przypada 22 marca – w dniu urodzin Jacka.
Wszyscy wiemy, że 4 lata temu ów wyjątkowy dzień przypadał 10 kwietnia.
Zachęcam wszystkich do spisania swoich wspomnień z tamtego wieczoru. Własnych, osobistych przeżyć. W jaki sposób dowiedzieliście się o śmierci Jacka, co wtedy robiliście, jakie były reakcje waszego otoczenia.
Liczba postów: 6,588
Liczba wątków: 189
Dołączył: Sep 2005
Reputacja:
1
No cóż, było wtedy generalnie do dupy. I co tu dużo mówić, w tej kwestii do dziś wiele się nie zmieniło. Nie powiedziałbym, żeby mniej Jacka brakowało przez te cztery lata. Banalne i wytarte sformułowanie, za którym osobiście nie przepadam mówiące, że 'nic już nie będzie i nie jest takie jak dawniej', tutaj jednak samo ciśnie się na usta i jakoś nic innego nie przychodzi do głowy.
Nastrój tamtych chwil sprzed czterech lat, dobrze oddają posty z listy dyskusyjnej o JK, których kilka niech mi wolno będzie przypomnieć:
Robert Siwiec napisał(a):Kochani,
nigdy nie sądziłem, że przyjdzie tak przeklęta chwila. Że będę zmuszony podać komukolwiek taką wiadomość. Jacek nie żyje. Zmarł w gdańskim szpitalu godzinę temu.
Wszyscśmy teraz godni litości. LeWi napisał(a):odszedł - ale w nas, w naszej pamięci pozostanie. Pozostanie tak jak pozostanie po Nim wszystko to co napisał, stworzył. To na Jego twórczości część z nas uczyła się patriotyzmu, uczyła się czym jest sztuka, jak należy patrzeć na historię kraju w którym żyjemy. Pozostawił po sobie tak wiele...
Nigdy nie potrafię Mu za to podziękować. Nie ma takich słów.... Maskotka napisał(a):Smutek mnie wypelnia. Puscilam Jego utwory. Wlasnie slucham przypowiesci o slepcach....
Jego tworczosc miala na mnie wielki wplyw...
I co teraz?
Co teraz, listo?
Brooda: Kiedy koncert?
I wszyscy wykonawcy: teraz zostaliscie tylko wy, aby przekazywac
Jego tworczosc na zywo w sensownej formie
pozdrawiam smutno Paweł Kowalski napisał(a):Odeszła jedna z niewielu osób, która miała znaczący wpływ na kształtowanie
mojej świadomości.
Na zawsze pozostanę mu wdzięczny za to kim jestem Marchewa napisał(a):W nic nie wierzylem tak mocno jak w to ze jednak Jemu sie uda...
A dzisiaj taka wiadomosc.
Szkoda slow Strider napisał(a):nie wiem co powiedzieć..... najgorsze jest to że pokazują jak ludzie
walcza z tą chorobą, jak wszyscy ludzie im pomagają , a przegrywają
nie mam słów aby wyrazić podziękowanie za jego wpływ na moją osobowość Barbara Sciborowska napisał(a):Strasznie boli. To nie tak miało być. Jacek zawsze był, i pozostanie dla
mnie kompasem. A łzy lecą same, bez kompasu. Za ścianą płacze moja córa.
Ściskam Was Wszystkich
Baśka Robert Siwiec napisał(a):Powinienem Wam powiedzieć i chcę, że Jacek zmarł bardzo spokojnie; głęboko westchnął, zasnął i odszedł. Nie cierpiał. Tak mówią lekarze. O pożegnaniu Jacka, o dacie, o miejscu napiszę, gdy będę wiedział. To oczywiście niewielki procent z kilkudziesięciu czy nawet kilkuset wipsów jakie tamtego wieczoru się pojawiały jeszcze przez wiele godzin...
Liczba postów: 2,038
Liczba wątków: 68
Dołączył: Mar 2007
Reputacja:
0
wyszłam z kościoła, z Wielkiej Soboty. Rozmawialiśmy o tym, że umarła Daria Trafankowska, że w kiepskim czasie - tak przed świętami. Kolega włączył radio w samochodzie - właśnie był serwis informacyjny. Usłyszałam "po ciężkiej walce z rakiem zmarł Jacek Kaczmarski". I to był dla mnie koniec rozmowy.
Niektórym musiałam wytłumaczyć, kto to był. Wtedy jeszcze sama nie znałam twórczości JK tak dobrze, jak teraz. Ale miałam kilka płyt, podejmowałam pierwsze gitarowe próby grania jego utworów.
I tamte święta właśnie tak mi zeszły - na słuchaniu w kółko "Live" i pogrywaniu "Naszej klasy".
Nie powiem, żebym miała myśli "nic już nie będzie takie samo". Raczej myślałam o tym, dlaczego w końcu nie pojechałam do Poznania na koncert w Eskulapie...
Liczba postów: 31
Liczba wątków: 4
Dołączył: Apr 2007
Reputacja:
0
W domu panował ogólny chaos spowodowany świętami, grało radio. Usłyszeliśmy wiadomość. Chwila ciszy. Przyszła mi do głowy jedna myśl " nie udało Mu się..."
Ja bardzo wierzyłam, że Jacek z tego wyjdzie.
Tata wyciągnął gitarę, grał do późna, śpiewaliśmy ulubione piosenki. Ja również nie myślałam, że nic nie będzie takie jak dawniej. Przecież Jego utwory, te którym tyle zawdzięczam będą żyły zawsze.
Jednej rzeczy tylko nie mogę sobie darować- nigdy nie byłam na Jego koncercie...
Liczba postów: 7,682
Liczba wątków: 130
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
1
No cóż, wówczas umarł Bóg; może też zmartwychwstanie, tylko ile mamy czekać... ??
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Liczba postów: 892
Liczba wątków: 5
Dołączył: Apr 2005
Reputacja:
0
Nie rozumiałem za wiele z tej śmierci mając 14 lat. Tyle, że odszedł ktoś wielki, kogo twórczością właściwie dopiero zaczynałem się interesować.
Nie pamiętam, jak się o tym dowiedziałem, pewnie z TV.
Teraz żałuję, że nigdy nie słyszałem Jacka na żywo. I głęboko wierzę, że gdzieś tam jest.
Bo źródło wciąż bije...
Liczba postów: 1,706
Liczba wątków: 18
Dołączył: Feb 2006
Reputacja:
0
Łukasz G. napisał(a):gdzieś tam jest. Mi się wydaje, że w swoich tekstach
Liczba postów: 1,532
Liczba wątków: 163
Dołączył: Apr 2006
Reputacja:
0
Nie wiem, czy mi wypada. Ale tak sobie przypomniałam, że Ojciec strasznie nie lubił Świąt, szczególnie wielkanocnych. Może podświadomość coś przewidywała?
Ja w każdym razie wspominam Wielką Sobotę cztery lata temu w ten sposób:
Zapowiadało się wesoło. Uczestniczyłam wówczas w kółku teatralnym i miałam występy "świąteczne" w piątek i sobotę. Akurat graliśmy z kolegą w małym skeczu, w którym żona w panice przygotowuje śniadanie wielkanocne, aż w końcu maż niechcący wpada na pięknie nakryty stół, strącając czekoladową 'skałę', symbolizującą grobowiec chrystusa.
W sobotę rano się obudziłam ok. 4:00 nad ranem. Leżę, i tak sobie myślę 'coś jest nie tak, coś się zaraz stanie'. No, i zadzwonił telefon...
Tego dnia zagrałam na scenie, jak zwykle. Jakoś dopiero później dotarła świadomość, że Ojciec nie żyje. Nie mieszka już w Osowej, i że już nie będzie dzwonił raz w miesiącu.
Szczerze mówiąc, chyba byłam w szoku. Bo nie wiedziałam co robić. Musiałam się radzić kilku znajomych duchowych (pastora, rabina) zanim zdecydowałam się, że jadę na pogrzeb. Kilka razy też wybierałyśmy się z Mamą do biura podróży, i kilka razy wracałyśmy bez biletu.
"Chude Dziecko"
Liczba postów: 2,344
Liczba wątków: 57
Dołączył: Jun 2005
Reputacja:
0
berseis13 napisał(a):Ojciec strasznie nie lubił Świąt, szczególnie wielkanocnych Czemu?
[b][i][size=75]ukončite prosím výstup a nástup, dveře se zavírají[/b][/i][/size]
Liczba postów: 42
Liczba wątków: 5
Dołączył: Jul 2007
Reputacja:
0
berseis13 napisał(a):tak sobie przypomniałam, że Ojciec strasznie nie lubił Świąt, szczególnie wielkanocnych. Może podświadomość coś przewidywała? Coś w tym jest. W Wielką Sobotę, rok przed śmiercią Jacek przysłał mi następującego sms-a:
"Co to za plemie sobacze
które na jajkach maluje szlaczek
wierząc że przez to wyuzdanie
kiełbasa mu z martwych wstanie?"
Liczba postów: 1,532
Liczba wątków: 163
Dołączył: Apr 2006
Reputacja:
0
gredler napisał(a):berseis13 napisał(a):Ojciec strasznie nie lubił Świąt, szczególnie wielkanocnych Czemu? Nie wiem. Podejrzewam, że skoro nie był wychowany w kulturze i tradycji Katolickiej, nie przywiązywał wagi do rytuałów typu święconek, modlitw itp. Starał się je szanować, skoro zgodził się, abym ja była wychowywana w tradycji Chrześcijańskiej, ale nie zawsze mu to wychodziło.
Aczkolwiek! Pamiętam, że raz udało się Mamie namówić Ojca, żeby pojechał z nami do Polskiego kościoła w Perth. Skoro już się miał poświęcić, Ojciec stwierdził, że się przyłoży do tradycji, i w czwartek przed wielkanocą ulepił z masy solnej baranka do koszyczka. Bardzo mu zresztą ładnie ten baranek wyszedł, mamy go do dziś. Niestety, kiedy ksiądz poświęcił nasz koszyczek, Ojciec pochylił się i szepnął mi do ucha:
"Popatrz, córuś, Pan Jezus nam nasikał do koszyczka!"
Jakoś potem straciłam apetyt przy śniadaniu Wielkanocnym.
Robert Siwiec napisał(a):"Co to za plemie sobacze
które na jajkach maluje szlaczek
wierząc że przez to wyuzdanie
kiełbasa mu z martwych wstanie?" Nic dodać, nic ująć.
Dlaczego nienawidził świąt wielkanocnych? Nie wiem. Święta Bożego Narodzenia jakoś znosił, może bardziej działały na jego wyobraźnie. Poza tym, bardzo lubił ryby w galarecie. W Australii mama przyżądzała rekina, z powodu braku karpia. No i Boże Narodzenie w Australii (słabo pamiętam wcześniejsze w Polsce czy w Monachium) wyglądało trochę inaczej. Z powodu upałów najczęściej wybieraliśmy się nad morze, żeby tam wypatrywać pierwszej gwiazdki na niebie.
"Chude Dziecko"
Liczba postów: 82
Liczba wątków: 15
Dołączył: Nov 2004
Reputacja:
0
4 lata temu z grupą znajomych siedzieliśmy w Górach koło Jeleniej Góry. W wolno i ledwo stojącej Chacie. Duża, choć niska izba z zaparowanymi szybami, kaflowym piecem i śpiewami snującymi się pod powałą. Oczywiście Jacek jako danie główne. Tak od 8 kwietnia bez wieści ze świata. 11 kwietnia wieczorem pojechałem po Przyjaciół na dworzec w Janowicach Wielkich. Z zdezelowanego magnetofonu radiowego pobrzmiewał Kaczmar. Po kilku minutach nieklejącej się rozmowy, obserwując dziwnie zmieszanych znajomych w lusterku, zapytałem o co chodzi?
No i się dowiedziałem. Wieczór minął w zupełnym milczeniu. Paliło się kilka świeczek. Opróżniliśmy pół-słodkiego Petera Metersa znad Renu i zasnęliśmy. Następne wieczory były wspominaniem i graniem Jacka.
ot i.
P.S. W wymianie mailowej z Elą zastanawiałem się czy może by kiedyś nie zrobić spotkania we wspomnianej Chacie. Jakby co piszcie.
[color=green][size=100] červená nepokojná krev je erbem života [/color][/size]
Liczba postów: 312
Liczba wątków: 55
Dołączył: Aug 2005
Reputacja:
0
Ja pamiętam, że to był piątek... Nie wiem dlaczego.
Późnym wieczorem (21.30 - 22.00) zadzwonił do mnie z radia asystent Marka Niedźwieckiego z pytaniem czy wiem, co z Jackiem Kaczmarskim, bo do radia przyszedł mail z informacją o jego śmierci.
Oczywiście nie byłam w stanie potwierdzić tej informacji, ale wykonałam kilka telefonów, m.in. do Andrzeja Poniedzielskiego, który kilka dni wcześniej z Jackiem rozmawiał i był w stałym kontakcie z Alicją Delgas.
Kilkadziesiąt minut później wiadomość została potwierdzona.
Ostatniego maila z Jackiem wymieniłam 17 lutego 2004 roku. Przyszedł o 14.32.
Napisał na niebieskiej (wcześniej na fioletowej i zielonej) elektronicznej papeterii, moją ulubioną czcionką.
<!-- w --><a class="postlink" href="http://www.strefapiosenki.pl">www.strefapiosenki.pl</a><!-- w -->
Liczba postów: 1,532
Liczba wątków: 163
Dołączył: Apr 2006
Reputacja:
0
Strefa Piosenki napisał(a):Napisał na niebieskiej (wcześniej na fioletowej i zielonej) elektronicznej papeterii, moją ulubioną czcionką. Strasznie lubił bawić się i eksperymentować opcjami w skrzynce pocztowej. Jak byłam w 2003, poprosił mnie, żebym ściągnęła mu taki pasek narzędzi, żeby np. jak dostaje maila, głos brytyjskiego sługi obwieścił na głos "You have a new message, sir". Lubił takie głupoty
"Chude Dziecko"
Liczba postów: 6,575
Liczba wątków: 60
Dołączył: Oct 2009
Reputacja:
0
berseis13 napisał(a):"You have a new message, sir". To jest dźwięk zaimportowany z programu IncrediMail
[b][color=#000080]Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajka wytwornych pind na kupę,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu -
całujcie mnie wszyscy w dupę.[/color][/b]
Liczba postów: 705
Liczba wątków: 26
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Ja pamiętam, że wraz z żoną konsumowaliśmy winko gdy dostałem sms-a, od mojego kuzyna, z informacją o śmiercia Jacka Kaczmarskiego. Jako, że kuzyn całe życie wychowany był w Kanadzie... a rok pobytu w Polsce owocował jego przeróżnymi wpadkami z językiem, zrzuciliśmy to na karb jego nieznajomości języka .... przekręcania nazwisk i ogólnego przesłyszenia się (z czego był znany, patrz : Kabarat Niemoralnego Pokoju - który uwielbia) ..... Generalnie nie uwierzyliśmy w ten jasny przekaz (!) .. Dopiero na drugi dzień informacja została potwierdzona.. a wtedy usiadłem i nie mogąc mysleć o niczym innym wziąłem kartke i napisałem "Panie Jacku, nad motławą wieje wiatr..... " itd.
Choć pamiętam że nadal gdzieś w środku, podświadomie nie wierzyłem : "Zawróć skrzydła wiosną słońce nie tak mocno grzeje ...."
"Nic tak nie obnaża słabych punktów poety jak wiersz klasyczny i właśnie dlatego tak powszechnie się od niego stroni."
(Josif Brodski)
Liczba postów: 1,171
Liczba wątków: 2
Dołączył: Jan 2007
Reputacja:
0
Ja dowiedziałam się w niedzielę rano. Jakoś zaabsorbowani wiosennymi porządkami nie włączyliśmy telewizora ni radia w sobotę. Zresztą nie wiem czy to porządki, faktem jednak, że sobota minęła nam jeszcze na błogiej niewiedzy. A w tę niedzielę, tuż przed śniadaniem, mama chciała nagrać koncert Czerwonego Tulipana, który miał lecieć. Włączyła telewizor i była końcówka wiadomości, na ekranie zdjęcie JK, jeszcze nie słyszeliśmy słów, mama mówi "umarł", ja zamarłam, ale mówię 'e niee, może coś innego się stało'... Jednak po chwili było jasne, że nie coś innego. W życiu nie widziałam takich min na twarzach u mnie w domu; trzeba przyznać, bardzo to było 'miłe' świąteczne śniadanie... W zasadzie całe święta minęły mi na myśleniu tylko o tym jednym - do takiej wiadomości trudno się przyzwyczaić.
"Ten rodzaj wiadomości nie nadaje się
ani do udzielenia, ani do przyjęcia."
"Radio to cudowny wynalazek! Jeden ruch ręki i ... nic nie słychać." :)
Liczba postów: 751
Liczba wątków: 5
Dołączył: Sep 2004
Reputacja:
0
Nie mam żadnych konkretnych, a zwłaszcza wzniosłych, czy "kombatanckich" wspomnień. Od kiedy dowiedziałem się, że Kaczmarski ma raka, przeczuwałem, że nie dane mi juz bedzie słuchać go śpiewającego, a już na pewno nie szybko. Kiedy obejrzałem program "Od przedszkola do Opola" byłem juz pewien, że Jacek nigdy już nie zaśpiewa, ale wierzyłem, że jeszcze bedzie pisał i komponował, że ktoś inny pod jego dyktando zaśpiewa te jego emocje. Nie pamiętam dokładnie dnia, ale jak co wieczór dzwonili do nas tesciowie, wiedzieli, że ja mam hopla na punkcie Jacka piosenek, żona niewiele mniejszego. I własnie powiedzieli, że usłyszeli w radio...
Zamurowało mnie. Gdzies podskórnie ja to przewidywałem od kiedy Jacek zamilkł, ale nie spodziewałem się, że to już, teraz. Nie chcę tu wpadać w jakieś górnolotne tony, że mistrz, że świąteczna symbolika zmartwychwstania... Ale dla mnie, jak i dla wielu ludzi z mojego pokolenia zapewne, ta śmierć oznaczała koniec pewnej epoki. Niezaleznie od poglądów i postaw własnych, piosenki Jacka towarzyszyły mi od wielu lat. I miałem swiadomość, że co jakiś czas będzie coś nowego, nowy koncert, nowe emocje. I to wszystko nagle się skończyło. I natychmiast przed oczami stanęła mi scena po jednym z ostatnich koncertów Jacka z Wołomina. Kiedy wychodziłem z żoną z kina Kultura, gdzie śpiewał Jacek, zobaczyliśmy w pobliskiej, ciemnej uliczce jakiegoś przechodnia odchodzacego w mrok, może nawet jednego z widzów niedawnego koncertu. I nagle sylwetka wydała mi się znajoma. To był Jacek w swojej czarnej, skórzanej kamizelce niknący w oddali. Poczułem się bardzo nieswojo. Artysta przecież powinien opuszczać koncert w swoim orszaku. Scena była jakoś symboliczna. W kilka miesięcy potem okazało się, że ma raka. I teraz przy każdej rocznicy śmierci wciąż przed oczami mam ten obraz...
Jeśli grzmiące obrzędy bezcześci, jeśli babrze się w szczątkach wstydliwych -
To nie po to, by mieć nośny temat do pieśni,
lecz by wstyd - był ostrogą - dla żywych
|