10-12-2007, 12:23 AM
Podkreślenia w poniższych cytowaniach pochodzą ode mnie.
"Jeżeli wierzymy we wszechogarniającą miłość Boga, to musimy wszystkim wybaczyć"
Powszechne zbawienie zwie się uczenie apokatastazą i wcale nie jest głoszona przez Kościół Katolicki (choć w prawosławiu, o ile wiem, tak - idzie o to, że aby przywrócić światu pierwotną czystość, Bóg zbawi wszystkich ludzi, a nawet i Lucyfera).
Katolicyzm odrzuca apokatastazę jako sprzeczną z wolną wolą człowieka. Wtedy właśnie człowiek nie miałby wyboru, byłby "skazany na przebaczenie".
A już ten fragment:
"Jeżeli obarczamy Pana Boga odpowiedzialnością za to że istniejemy, to obarczamy go również za wszystko to zło, które czynimy, bo w końcu to On strącił anioły, które stały się szatanami - używając kryteriów takiej teologii katolickiej dla ubogich."
jest albo jakimś niezrozumiałym dla mnie skrótem myślowym, albo błędem Kaczmarskiego. To znaczy: jeżeli wypowiadał on swoje zdanie, że obarczanie Boga za stworzenie człowieka jest równoznaczne z obarczeniem Boga o istnienie zła, które czynimy - to w porządku. Ale jeżeli przypisywał głoszenie takiego poglądu Kościołowi, to był w błędzie.
Zło bowiem wzięło się właśnie z tego, że najpierw wybrał je Lucyfer. Istniała alternatywa: albo stworzyć wszystko, co będzie robiło tylko rzeczy dobre (ale wtedy nie ma wolnej woli), ale zezwolić na możliwość zła (i wolna wola jest).
Widać l e p s z ą możliwością okazało się obdarzenie aniołów (a później ludzi) wolną wolą i możliwością czynienia zła - i to jest teodycea augustynowska: jakbyśmy nie mogli popełniać zła, to wtedy dopiero by było źle!
Czyli, rekapitulując:
1) człowiek ma wolną wolę i może wybierać dobro albo zło. Odpowiedzialność za swoje wybory ponosi on sam, a nie Bóg. A to, że człowiek może wybierać - jest dobrem i jest oznaką miłosierdzia Boga i jego zaufania do człowieka.
2) Konsekwencją istnienia wolnej woli i tego, że człowiek zaczął czynić zło, jest istnienie piekła. Gdyby wszyscy trafiali do raju, byłoby to oszustwo Boga - niby daję wam wolną wolę, wybierajcie sobie, ale i tak traficie do raju.
Więc Kaczmarski krytykując rzekome poglądy Kościoła, tak naprawdę rozminął się z prawdą. A może czegoś nie zauważyłem? Poprawcie mnie, jeślim w błędzie.
Poza tym jeszcze jedna rzecz, wracając już do samej piosenki. Czy Bóg naprawdę skazał w niej tego Łotra na przebaczenie? Przecież on sam zastukał do drzwi nieba i poprosił o wpuszczenie, a później zaczął wybrzydzać.
To tak - trywializując - jakby wprosić się do kogoś na imprezę (zresztą, nie bardzo trywializując, w piosence też jest o "melinie"), a później narzekać na gospodarza, że takich i owakich gości zaprosił.
Przynajmniej początek piosenki paradoksalnie jest bliski doktrynie katolickiej:
człowiek dzięki wolnej woli może wybierać, czy chce być zbawiony, czy potępiony - i na jego prośbę Bóg udziela mu łaski bądź nie.
Wbrew obiegoweraj opinii to nie tzw. dobre uczynki zapewniają nam raj, ale właśnie Boża Łaska. To znaczy dobre uczynki pomagają nam w zdobyciu Łaski, ale same w sobie nie mają mocy sprawczej. Wystarczy spojrzeć na główne prawdy wiary [wymieniam te, które traktują o zbawieniu]:
2. Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze.
6. Łaska Boska jest do zbawienia koniecznie potrzebna.
W piosence - Łotr przychodzi, żeby go wpuścić do raju - i zostaje wpuszczony. Dobrem jest to, że prosi - zostaje więc wynagrodzony. I jednocześnie otrzymuje Łaskę.
Com napisał, napisałem,
korzystając tylko z Katechizmu Kościoła Katolickiego, książeczki "Droga do nieba" i "Wyznań" św. Augustyna. Czyli "teologia katolicka dla ubogich". Ale nie ma tam żadnych treści, do których komentarz wypowiada Jacek.
I na koniec już nie mój, poetycki komentarz do tego problemu. Przypomniał mi się ten wiersz po przeczytaniu tych słów:
J.K.
"ten kto zabił i ten kto został zabity będą obok siebie, ale akurat skazani na przebaczenie."
i inny J.K. (Janusz Kotański):
Bóg nie jest automatem do zbawienia
naprawdę myślisz
że wszyscy razem
siądziemy u jego stóp
gwałciciel dzieci i dzieci
torturowany i oprawca
uściśniemy się
zaśpiewamy alleluja
i na wieczność
zawrzemy braterski
pakt pojednania
zaprawdę powiadam ci
miłosierdzie boskie
diamentem jest najczystszym
w koronie Sprawiedliwego
Cytat:To utwór o paradoksach sprawiedliwości z podtytułem: "Przypowieść o łotrze i świętym Piotrze". Rodzaj takiego żartu logicznego opierającego się na przekonaniu, że nie istnieje sprawiedliwość na ziemi... społeczna, czy wymyślona przez człowieka. A jeśli wierzyć w tak zwaną sprawiedliwość wyższą, boską, chrześcijańską według Nowego Testamentu, wszechobecną miłość Boga do jego stworzeń, no to niestety to sprawiedliwość dla ludzi, którzy żyją w czyśćcu... że wszyscy pójdą do nieba, wszystkim zostaną grzechy wybaczone, bo to na tym polega. Oczywiście ironizuję, ale inaczej tego nie widzę. Jeżeli wierzymy we wszechogarniającą miłość Boga, to musimy wszystkim wybaczyć, bo wszyscy jesteśmy jego dziećmi przecież. W związku z tym i ten kto zabił i ten kto został zabity będą obok siebie, ale akurat skazani na przebaczenie.Zaznaczam z góry, że nie chodzi tu o kwestie WIARY. Idzie mi o to WIEDZĘ na temat doktryny katolickiej - z którą mógł się Kaczmarski nie zgadzać. Ale w tym komentarzu do "Teodycei" Jacek nie utrafia w ogóle w naukę Kościoła i to jest bardzo dziwne. Tak jakby robić przypisy do nieistniejącego tekstu, przypisywanie Kościołowi coś, czego ten wcale nie głosi.
Dziennikarz - Co akurat jest niesprawiedliwe.
Jacek - Nieprzystawalne są kategorie sprawiedliwości czy niesprawiedliwości. Jeżeli obarczamy Pana Boga odpowiedzialnością za to że istniejemy, to obarczamy go również za wszystko to zło, które czynimy, bo w końcu to On strącił anioły, które stały się szatanami - używając kryteriów takiej teologii katolickiej dla ubogich.
"Jeżeli wierzymy we wszechogarniającą miłość Boga, to musimy wszystkim wybaczyć"
Powszechne zbawienie zwie się uczenie apokatastazą i wcale nie jest głoszona przez Kościół Katolicki (choć w prawosławiu, o ile wiem, tak - idzie o to, że aby przywrócić światu pierwotną czystość, Bóg zbawi wszystkich ludzi, a nawet i Lucyfera).
Katolicyzm odrzuca apokatastazę jako sprzeczną z wolną wolą człowieka. Wtedy właśnie człowiek nie miałby wyboru, byłby "skazany na przebaczenie".
A już ten fragment:
"Jeżeli obarczamy Pana Boga odpowiedzialnością za to że istniejemy, to obarczamy go również za wszystko to zło, które czynimy, bo w końcu to On strącił anioły, które stały się szatanami - używając kryteriów takiej teologii katolickiej dla ubogich."
jest albo jakimś niezrozumiałym dla mnie skrótem myślowym, albo błędem Kaczmarskiego. To znaczy: jeżeli wypowiadał on swoje zdanie, że obarczanie Boga za stworzenie człowieka jest równoznaczne z obarczeniem Boga o istnienie zła, które czynimy - to w porządku. Ale jeżeli przypisywał głoszenie takiego poglądu Kościołowi, to był w błędzie.
Zło bowiem wzięło się właśnie z tego, że najpierw wybrał je Lucyfer. Istniała alternatywa: albo stworzyć wszystko, co będzie robiło tylko rzeczy dobre (ale wtedy nie ma wolnej woli), ale zezwolić na możliwość zła (i wolna wola jest).
Widać l e p s z ą możliwością okazało się obdarzenie aniołów (a później ludzi) wolną wolą i możliwością czynienia zła - i to jest teodycea augustynowska: jakbyśmy nie mogli popełniać zła, to wtedy dopiero by było źle!
Czyli, rekapitulując:
1) człowiek ma wolną wolę i może wybierać dobro albo zło. Odpowiedzialność za swoje wybory ponosi on sam, a nie Bóg. A to, że człowiek może wybierać - jest dobrem i jest oznaką miłosierdzia Boga i jego zaufania do człowieka.
2) Konsekwencją istnienia wolnej woli i tego, że człowiek zaczął czynić zło, jest istnienie piekła. Gdyby wszyscy trafiali do raju, byłoby to oszustwo Boga - niby daję wam wolną wolę, wybierajcie sobie, ale i tak traficie do raju.
Więc Kaczmarski krytykując rzekome poglądy Kościoła, tak naprawdę rozminął się z prawdą. A może czegoś nie zauważyłem? Poprawcie mnie, jeślim w błędzie.
Poza tym jeszcze jedna rzecz, wracając już do samej piosenki. Czy Bóg naprawdę skazał w niej tego Łotra na przebaczenie? Przecież on sam zastukał do drzwi nieba i poprosił o wpuszczenie, a później zaczął wybrzydzać.
To tak - trywializując - jakby wprosić się do kogoś na imprezę (zresztą, nie bardzo trywializując, w piosence też jest o "melinie"), a później narzekać na gospodarza, że takich i owakich gości zaprosił.
Przynajmniej początek piosenki paradoksalnie jest bliski doktrynie katolickiej:
człowiek dzięki wolnej woli może wybierać, czy chce być zbawiony, czy potępiony - i na jego prośbę Bóg udziela mu łaski bądź nie.
Wbrew obiegoweraj opinii to nie tzw. dobre uczynki zapewniają nam raj, ale właśnie Boża Łaska. To znaczy dobre uczynki pomagają nam w zdobyciu Łaski, ale same w sobie nie mają mocy sprawczej. Wystarczy spojrzeć na główne prawdy wiary [wymieniam te, które traktują o zbawieniu]:
2. Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze.
6. Łaska Boska jest do zbawienia koniecznie potrzebna.
W piosence - Łotr przychodzi, żeby go wpuścić do raju - i zostaje wpuszczony. Dobrem jest to, że prosi - zostaje więc wynagrodzony. I jednocześnie otrzymuje Łaskę.
Com napisał, napisałem,
korzystając tylko z Katechizmu Kościoła Katolickiego, książeczki "Droga do nieba" i "Wyznań" św. Augustyna. Czyli "teologia katolicka dla ubogich". Ale nie ma tam żadnych treści, do których komentarz wypowiada Jacek.
I na koniec już nie mój, poetycki komentarz do tego problemu. Przypomniał mi się ten wiersz po przeczytaniu tych słów:
J.K.
"ten kto zabił i ten kto został zabity będą obok siebie, ale akurat skazani na przebaczenie."
i inny J.K. (Janusz Kotański):
Bóg nie jest automatem do zbawienia
naprawdę myślisz
że wszyscy razem
siądziemy u jego stóp
gwałciciel dzieci i dzieci
torturowany i oprawca
uściśniemy się
zaśpiewamy alleluja
i na wieczność
zawrzemy braterski
pakt pojednania
zaprawdę powiadam ci
miłosierdzie boskie
diamentem jest najczystszym
w koronie Sprawiedliwego
Miłość - księga stara. Kto nie czytał, polecam.