09-29-2007, 03:37 PM
W mojej ostatniej pracy dzieliłem pokój ze starszym, bardzo zgryźliwym i schorowanym panem po sześćdziesiątce. Ja mam swoje zdanie na temat okupywania etatów w urzędach przez takie osoby, zaś on miał swoje o młodych pracownikach, którzy jego zdaniem mają siedzieć cicho, słuchać i pokornie znosić jego skoki nastroju uzależnione od tego, czy w danym dniu mniej czy bardziej boli go chora noga. Jednym słowem nie pałaliśmy do siebie wzajemną miłością.
Pewnego dnia wdałem się z nim w dyskusję i nie bardzo już pamiętam jaka była geneza wymiany zdań. Finałem stała się opowieść tego starszego człowieka o tym, że w życiu to trzeba twardym być i nie przejmować się nikim. Bohaterem owej opowieści był jego szwagier, warszawski taksówkarz, który swego czasu wiózł podchmielonego klienta do domu. Opłata za kurs wyniosła coś koło 20 zł, ale facet oświadczył, że nie ma pieniędzy, więc zapłaci taksówkarzowi swoją ślubną obrączką. Zdjął obrączkę z palca i wręczył ją taksiarzowi, który bez szemrania zgodził się na tę formę zapłaty. Natychmiast po tym wydarzeniu szwagier mojego współpracownika udał się do jubilera, żeby sprzedać obrączkę, a wtedy okazało się, że trzyma w ręku tombak. Tknięty nienawiścią do klienta oszusta woził ze sobą od tej pory ostry metalowy pręt, w nadziei ponownego spotkania i upomnienia się o swoje. Musiał tak czekać przez kilka lat i w końcu zobaczył go z okna swojej taksówki, idącego chodnikiem. Niewiele myśląc wyskoczył przed klientem, przyłożył mu pręt do szyi, po czym zaciągnął do taksówki i wymusił na nim pod groźbą poderżnięcia gardła owe 20 zł należne za kurs sprzed paru lat.
Starszy pan opowiadał tę historię z widocznym poczuciem dumy z postępowania swojego szwagra. Po jej zakończeniu spytał się mnie co o tym myślę? Odpowiedziałem, że według mnie, pański szwagier postąpił bardzo nieetycznie przyjmując jako formę zapłaty za kurs warty 20 zł obrączkę ślubną klienta i że nie chodzi już nawet o kwestie finansowe, ale o żonę owego człowieka i o to co wiąże się z samą symboliką noszonej na palcu obrączki. Z drugiej zaś strony popełnił poważne, ścigane prawem przestępstwo, najpierw grożąc poderżnięciem oszustowi gardła ostrym narzędziem, a potem wymuszając na nim pieniądze.
Starszy pan był oburzony moją odpowiedzią, a skutek owej wymiany zdań był taki, że do końca naszej pracy w tym samym biurze, czyli jeszcze przez dwa miesiące, nie zamienił ze mną ani słowa. Bo w życiu to trzeba twardym być i nie przejmować się nikim.
Pewnego dnia wdałem się z nim w dyskusję i nie bardzo już pamiętam jaka była geneza wymiany zdań. Finałem stała się opowieść tego starszego człowieka o tym, że w życiu to trzeba twardym być i nie przejmować się nikim. Bohaterem owej opowieści był jego szwagier, warszawski taksówkarz, który swego czasu wiózł podchmielonego klienta do domu. Opłata za kurs wyniosła coś koło 20 zł, ale facet oświadczył, że nie ma pieniędzy, więc zapłaci taksówkarzowi swoją ślubną obrączką. Zdjął obrączkę z palca i wręczył ją taksiarzowi, który bez szemrania zgodził się na tę formę zapłaty. Natychmiast po tym wydarzeniu szwagier mojego współpracownika udał się do jubilera, żeby sprzedać obrączkę, a wtedy okazało się, że trzyma w ręku tombak. Tknięty nienawiścią do klienta oszusta woził ze sobą od tej pory ostry metalowy pręt, w nadziei ponownego spotkania i upomnienia się o swoje. Musiał tak czekać przez kilka lat i w końcu zobaczył go z okna swojej taksówki, idącego chodnikiem. Niewiele myśląc wyskoczył przed klientem, przyłożył mu pręt do szyi, po czym zaciągnął do taksówki i wymusił na nim pod groźbą poderżnięcia gardła owe 20 zł należne za kurs sprzed paru lat.
Starszy pan opowiadał tę historię z widocznym poczuciem dumy z postępowania swojego szwagra. Po jej zakończeniu spytał się mnie co o tym myślę? Odpowiedziałem, że według mnie, pański szwagier postąpił bardzo nieetycznie przyjmując jako formę zapłaty za kurs warty 20 zł obrączkę ślubną klienta i że nie chodzi już nawet o kwestie finansowe, ale o żonę owego człowieka i o to co wiąże się z samą symboliką noszonej na palcu obrączki. Z drugiej zaś strony popełnił poważne, ścigane prawem przestępstwo, najpierw grożąc poderżnięciem oszustowi gardła ostrym narzędziem, a potem wymuszając na nim pieniądze.
Starszy pan był oburzony moją odpowiedzią, a skutek owej wymiany zdań był taki, że do końca naszej pracy w tym samym biurze, czyli jeszcze przez dwa miesiące, nie zamienił ze mną ani słowa. Bo w życiu to trzeba twardym być i nie przejmować się nikim.
"Nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego - tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas - bez Chrystusa."
Jan Paweł II
Jan Paweł II