09-25-2007, 06:51 AM
Maria Theresa
Szłam ciemną ścieżka, Wiedeń balował
suknia jedwabna schowana pod płaszczem
Tam za tym domem, gdzie Cesarz już pije
mieszka dziewczynka, znam ją jak siebie
Co noc, gdy mąż śpi, opuszczam pałace
po brudnych ulicach niszczę trzewiki
biegnę do niej, do takiej mądrości
której w uczonych nie widział nikt.
Dziecko ma oczy niebieskie, i ciemne rzęsy
rączki brudzi codziennie robotą
miastowe koty grzeją ją nocą
i tak teraz śpi, z łapkami przy twarzy
Kładę się koło niej, by czuć jej ciepełko
takie słodkie co niewinność niesie
w rączkę jej wtulam pukle moich włosów
i śpimy razem, póki Wiedeń baluje
___________________________
23.09.2007 Wiedeń
Władca
Umyłem ręce,
opłukałem twarz
spojrzałem na siebie
nie znam tego człowieka, nie wiem skąd jest
Wkładam garnitur, szary z podszewką
sygnet na palcu, tam gdzie odcisk
buty pokojowa czyściła niechlujne
krawat z tandetnej żółtej bawełny
Idę korytarzem, ukłony przyjaciół
słyszę ich szepty gdy dalej odchodzę
siadam przy biurku, otwieram pismo
i cieszę się że coś jednak rozumiem
Modlę się gorzko, nad bawarką z cukrem
dziękuję Bogu za żywność i życie
przychodzą ludzie, papierów sterty
a ja nie wiem skąd się tutaj znalazłem
_____________________________
23.09.2007 Wiedeń
Loara
Wróciłem do kraju
po latach na żłudnych wodach
absynth jak zawsze świecił w kieliszkach
Montmatre jak zawsze tętnił swym życiem
Przyjaciele mówią że nic się nie zmienia
że drogi jak zawsze lecą pod górę
cyganie grają, kobiety uwodzą
Montmatre jak zawsze, sumieniem Paryża
Przez okno ujrzałem skrawek sukienki
i szal płynący z rozwianych włosów
Śpiew nieznanej mi dźwięcznej piosenki
spojrzałem na nią, i spisałem jej głos:
________________
Miałam niebieskie oczy
miałam sukienkę z jedwabiu
Mama mi szyła trzewiki z satyny
Tata przywoził lektury z Paryża
Znałam imiona wszystkich cesarzy
bawiłam się z dziećmi królów
w złotych pierścionkach podawałam dłonie
gotowe do pierwszych całunków
Tańczyłam walczyki, nie tykałam wina
grzeczna, wierna ojczyźnie i dzielna
wiedziałam która scieżką się mój los potoczy
i które kraje mam ze sobą zjednoczyć.
Skąd mogłam wiedzieć że myśli tajemne
na różnych karteczkach chowanych po domu
znikną przede mną, i zgubię świadomość
wiarę w to w co wierzyc powinnam.
Nagle pragnęłam kochać w ekstazie
zniknąć w najgłębszych zakątkach Montmatre'u
śpiewać z cyganem i tańczyć do rana
pragnęłam zniknąć przed sobą, nieznaną.
Błądzę nieznana po uliczkach w mieście
podarte szaty, i myśli w nieładzie
tańce się kończą, muzycy odjadą
dotrę nad wodę co Loarą płynie
___________
Spisuję słowa co potokiem płyną
z ust niegdyś miękkich, twarzy zniszczonej
Patrzę na oczy niegdyś pieszczonych
najsłodszym kolorem przez bogactwo dane.
Po latach wróciłem do miasta
Szukałem dziewczyny z jedwabną szatą
Miastowi patrzą gdzie pod zamkiem nadal
tańczy szalona nad rzeką Loarą.
_________________________________
24.09.2007
Szłam ciemną ścieżka, Wiedeń balował
suknia jedwabna schowana pod płaszczem
Tam za tym domem, gdzie Cesarz już pije
mieszka dziewczynka, znam ją jak siebie
Co noc, gdy mąż śpi, opuszczam pałace
po brudnych ulicach niszczę trzewiki
biegnę do niej, do takiej mądrości
której w uczonych nie widział nikt.
Dziecko ma oczy niebieskie, i ciemne rzęsy
rączki brudzi codziennie robotą
miastowe koty grzeją ją nocą
i tak teraz śpi, z łapkami przy twarzy
Kładę się koło niej, by czuć jej ciepełko
takie słodkie co niewinność niesie
w rączkę jej wtulam pukle moich włosów
i śpimy razem, póki Wiedeń baluje
___________________________
23.09.2007 Wiedeń
Władca
Umyłem ręce,
opłukałem twarz
spojrzałem na siebie
nie znam tego człowieka, nie wiem skąd jest
Wkładam garnitur, szary z podszewką
sygnet na palcu, tam gdzie odcisk
buty pokojowa czyściła niechlujne
krawat z tandetnej żółtej bawełny
Idę korytarzem, ukłony przyjaciół
słyszę ich szepty gdy dalej odchodzę
siadam przy biurku, otwieram pismo
i cieszę się że coś jednak rozumiem
Modlę się gorzko, nad bawarką z cukrem
dziękuję Bogu za żywność i życie
przychodzą ludzie, papierów sterty
a ja nie wiem skąd się tutaj znalazłem
_____________________________
23.09.2007 Wiedeń
Loara
Wróciłem do kraju
po latach na żłudnych wodach
absynth jak zawsze świecił w kieliszkach
Montmatre jak zawsze tętnił swym życiem
Przyjaciele mówią że nic się nie zmienia
że drogi jak zawsze lecą pod górę
cyganie grają, kobiety uwodzą
Montmatre jak zawsze, sumieniem Paryża
Przez okno ujrzałem skrawek sukienki
i szal płynący z rozwianych włosów
Śpiew nieznanej mi dźwięcznej piosenki
spojrzałem na nią, i spisałem jej głos:
________________
Miałam niebieskie oczy
miałam sukienkę z jedwabiu
Mama mi szyła trzewiki z satyny
Tata przywoził lektury z Paryża
Znałam imiona wszystkich cesarzy
bawiłam się z dziećmi królów
w złotych pierścionkach podawałam dłonie
gotowe do pierwszych całunków
Tańczyłam walczyki, nie tykałam wina
grzeczna, wierna ojczyźnie i dzielna
wiedziałam która scieżką się mój los potoczy
i które kraje mam ze sobą zjednoczyć.
Skąd mogłam wiedzieć że myśli tajemne
na różnych karteczkach chowanych po domu
znikną przede mną, i zgubię świadomość
wiarę w to w co wierzyc powinnam.
Nagle pragnęłam kochać w ekstazie
zniknąć w najgłębszych zakątkach Montmatre'u
śpiewać z cyganem i tańczyć do rana
pragnęłam zniknąć przed sobą, nieznaną.
Błądzę nieznana po uliczkach w mieście
podarte szaty, i myśli w nieładzie
tańce się kończą, muzycy odjadą
dotrę nad wodę co Loarą płynie
___________
Spisuję słowa co potokiem płyną
z ust niegdyś miękkich, twarzy zniszczonej
Patrzę na oczy niegdyś pieszczonych
najsłodszym kolorem przez bogactwo dane.
Po latach wróciłem do miasta
Szukałem dziewczyny z jedwabną szatą
Miastowi patrzą gdzie pod zamkiem nadal
tańczy szalona nad rzeką Loarą.
_________________________________
24.09.2007
"Chude Dziecko"