08-29-2007, 09:50 AM
Kilka tygodni temu błądziłam sobie po Jeleniej Górze i trafiłam (niechcący rzecz jasna) do pewnego antykwariatu. Jakoże czasami moja nieuleczalna choroba kaczmarolozowa daje się we znaki zapytalam pana, który tam urzędował o jakąś pozycję Mistrza. Miał w posiadaniu jedynie bajki, napisane dla Patrycji, a że cena jakoś nieszczególnie przypadła mi do gustu, grzecznie podziękowałam. Zajęłam się przeto rozmową z owym miłym panem i okazało się, że znowu całkiem niechcący wpadłam na ciekawy okaz. Otóż w latach 80'tych (z tego co pamiętam), on i jego dwóch znajomych poświęciło 4miesiące swego zycia na przygotowanie dni Gintrowskiego.
Zjechało się więc sporo ludzi, a wśród zaproszonych pojawiło się również 50ciu obywalteli z miasta Lublin, i jeszcze przeswietniejszego KUL-u. I zgadnijcie, moi mili, ile oni ze sobą przywieźli butelek wódki..?
Otóż jedną, słownie jedną flaszeczkę..
Kiedy Pan Przemek zobaczył w jaką to niedolę wpadła rzesza studentów, zdecydowanym ruchem wyciągną z kieszeni honorarium i preznaczył je na zakóp wódki dla nieszczęsnych uczniów.
Co się działo potem.. Hmm. wiele by opowiadać..
Mój rozmówca wspomniał tylko, że gdzieś nad ranem ktoś zapowiedział, że oto wyruszają na poszukiwanie.. kwiatu paproci i cała grupa wysypała się na ulice.. Tylko ów Pan stwierdził, że on już i tak nie ma siły na nic więc powrocił grzecznie do swojego pokoju. Twierdzi, ze do dziś dnia nie ma pojęcia, kto tak na prawdę kładł go wtedy do łóżka, bo o ile on sam rzuca ściągnięte ubranie byle gdzie, to kiedy obudził się ujrzał pięknie poskładane w kosteczkę odzienie..
Zjechało się więc sporo ludzi, a wśród zaproszonych pojawiło się również 50ciu obywalteli z miasta Lublin, i jeszcze przeswietniejszego KUL-u. I zgadnijcie, moi mili, ile oni ze sobą przywieźli butelek wódki..?
Otóż jedną, słownie jedną flaszeczkę..
Kiedy Pan Przemek zobaczył w jaką to niedolę wpadła rzesza studentów, zdecydowanym ruchem wyciągną z kieszeni honorarium i preznaczył je na zakóp wódki dla nieszczęsnych uczniów.
Co się działo potem.. Hmm. wiele by opowiadać..
Mój rozmówca wspomniał tylko, że gdzieś nad ranem ktoś zapowiedział, że oto wyruszają na poszukiwanie.. kwiatu paproci i cała grupa wysypała się na ulice.. Tylko ów Pan stwierdził, że on już i tak nie ma siły na nic więc powrocił grzecznie do swojego pokoju. Twierdzi, ze do dziś dnia nie ma pojęcia, kto tak na prawdę kładł go wtedy do łóżka, bo o ile on sam rzuca ściągnięte ubranie byle gdzie, to kiedy obudził się ujrzał pięknie poskładane w kosteczkę odzienie..
A Ty czcij, co żyje radośnie! A Ty szanuj to, co umiera.