Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Poprawność polityczna
#1
fragmenty dyskusji na temat poprawności politycznej

Polecam Państwu lekturę fragmentów dyskusji na temat poprawności politycznej. Niestety całość rozmowy dostępna jest jedynie w drukowanej wersji czasopisma 'Dyskurs".
Jednak warto zapoznać się choćby z jej fragmentem, zwłaszcza, że powyższe fragmenty stają się w sposób szczególny interesujące, jeśli przywoła się z pamięci - podczas ich lektury - niedawne dyskusje na temat cenzury na Forum a przede wszystkim na temat prawa i możliwości publicznego formułowania niektórych poglądów na temat JK. Pamiętamy chyba wszyscy spór o to, co o JK wypada mówić a jakie tematy i jaki język wypowiedzi jest niedopuszczalny.

Polecam Państwu zwłaszcza np. fragment wypowiedzi Sławomira Sierakowskiego: Natomiast w Polsce pojęcie politycznej poprawności trochę zastąpiło pojęcie ideologii, tzn. takiego narzucanego przez instytucje dominujące, przez dyskurs dominujący, zestawu poglądów, oczywistości, pojęć, pewnego słownika politycznego. Jeśli chcemy być uczestnikami debaty publicznej jako ci cywilizowani – na prawach partnerskich, a nie jako gorszy, egzotyczny – musimy go przyjąć. Po roku 1989 mamy wolność słowa w tym sensie, że nikt nikogo nie zamyka w więzieniu za poglądy. Ale zamiast bezpośredniej cenzury mamy cenzurę, która dzieli poglądy na oczywiste i nieoczywiste, na poważne i fanatyczne, ideologiczne, wariackie. Dlatego używa się pojęcia symulowanego uniwersum, pojęcia dyskursu dominującego albo jak powiedziała celnie Kinga Dunin: „Każdy może się wypowiedzieć, ale nie każdy zostanie wysłuchany”.

Warto się poważnie zastanowić, czy aby tzw. poprawność polityczna nie zaczęła na dobre funkcjonować także w publicznym dyskursie prowadzonym w naszym skromnym forumowym grajdołku. Grajdołek co prawda skromny, ale i tak główny nurt publicznej debaty na temat Jacka Kaczmarskiego toczy się właśnie tutaj a nie w mediach, czy publicznych dyskusjach organizowanych podczas okolicznościowych imprez. To tutaj, w tym wirtualnym miejscu powiedziano o JK najwięcej. A zatem nie od rzeczy byłoby przyjrzeć się, jakimi zesadami ów dyskurs się kieruje i czy - jak już wspomniałem - idea politycznej poprawności, rozumianej zgodnie z propozycją Sławomira Sierakowskiego, jak nowy typ cenzury, na dobre nie zagościła w dialogu o JK.

Można postawić pytanie: czy aby nie jest juz tak, ze każdy z nas co prawda ma prawo się wypowiedzieć, ale jednocześnie każdy z nas musi pamiętać, ze może nie zostać wysłuchany, jeśli nie bedzie pamiętał, ze udział w publicznym dyskursie odbywa się na pewnych ekspansywnie narzucanych zasadach. Te zasady polegają na tym, iz każdy uczestnik dyskusji musi się wewnętrznie kontrolować, aby używać stosownego do wagi tematu (temat JK) języka, pamietać, aby nie poruszać pewnych tematów (bo nie wypada nap...lać w legendę), pamietać, aby nie dopuszczać się niektórych porównań (narażamy się na drwinę i śmieszność, jeśli nieopatrznie porównamy geniusz poetycki JK z pisaniną mało znanego poety), pamiętać, ze pewne uwagi są odgórnie uznane za niewarte dyskusji, niewarte uwagi (że JK mógł pisać złe wiersze), ze uwagi krytyczne mogą być potraktowane jako formułowane w złej wierze, celem szkodzenia tzw. sprawie JK, szkalowania pamięci o zmarłym Mistrzu (wielce istotny staje się tutaj fakt, ze Mistrz jest osobą nieżyjącą, albowiem poruszanie tematów polityznie niepoprawnych nabiera wówczas cech bezczeszczenia pamięci o osobie niezyjącej), robienia kreciej roboty i oczerniania Mistrza. Trzeba pamiętać, ze jeśli formułuje się lub popiera pewien zestaw poglądów to należy liczyć się z wystawieniem na zarzut niewiarygodności. Trzeba też brać pod uwagę możliwość uznania nas za niewartych dyskusji. A czasem także czeka nas świadome deprecjonowanie i marginalizowanie naszej roli w publicznej dyskusji.

. U progu transformacji ustrojowej wykształcił się taki obyczaj polityczny, że o pewnych rzeczach się w ogóle nie mówi, a o pewnych się mówi z określonej perspektywy i za pomocą określonego słownika. Bo jeżeli się używa innego słownika, to jest się „oszołomem” albo osobą, z którą nie warto w ogóle dyskutować. - powiada jedna z uczestniczek rozmowy o politycznej poprawności. Moim zdaniem te słowa, potraktowane nieco metaforycznie, znakomicie opisują charakter jakiego nabiera prowadzona na Forum dyskusja o JK.
[/i]
[b][color=#000080]Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajka wytwornych pind na kupę,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu -
całujcie mnie wszyscy w dupę.[/color][/b]
Odpowiedz
#2
Już jak ja widzę, że coś powiedziała Kinga Dunin, to mi się słabo robi.
Paweł Konopacki napisał(a):Te zasady polegają na tym, iz każdy uczestnik dyskusji musi się wewnętrznie kontrolować aby używać stosownego do wagi tematu (temat JK) języka
Na przykład, żeby nie rzucić kurwą. Bo już Paweł się uczepi tej kurwy i reszta wypowiedzi pójdzie w niepamięć, już człowieku nie będziesz wysłuchany.
Paweł Konopacki napisał(a):nie poruszać pewnych tematów (bo nie wypada nap...lać w legendę)
Co innego poruszać pewne tematy,a co innego napierdalać w legendę. Utożsamiając to próbujesz pokazać absurdalność tez np. Lutra. Obawiam się, że tylko nielicznych udaje Ci się przekonać do tego tak jak siebie.
Paweł Konopacki napisał(a):aby nie dopuszczać się niektórych porównań (narażamy się na drwinę i śmieszność, jeśli nieopatrznie porównamy geniusz poetycki JK z pisaniną mało znanego poety)
Czyli uważasz, że każda wypowiedź zasługuje na poważne traktowanie i dyskusję?
Paweł Konopacki napisał(a):A czasem także czeka nas świadome deprecjonowanie i marginalizowanie naszej roli w publicznej dyskusji.
Co ostatnio wyraźnie pokazałeś w dyskusji z Szymonem.
Paweł Konopacki napisał(a):Moim zdaniem te słowa, potraktowane nieco metaforycznie, znakomicie opisują charakter jakiego nabiera prowadzona na Forum dyskusja o JK.
Masz rację Pawle, cieszy mnie ten prąd w rozwoju forum. Albowiem nie każdy pogląd jest równouprawniony, nie każdy ma coś do powiedzenia, są i ludzie mądrzy i autorytety, obłąkani i niezrównoważeni.
Dzięĸi Tobie dyskusje na forum nabierają podstaw teoretycznych, doceniam.
Odpowiedz
#3
Paweł Konopacki napisał(a):Warto się poważnie zastanowić, czy aby tzw. poprawność polityczna nie zaczęła na dobre funkcjonować także w publicznym dyskursie prowadzonym w naszym skromnym forumowym grajdołku.
Nie, bo przecież poprawność, którą tutaj przywołujesz, polega jak rozumiem na tym, że pewne poglądy są marginalizowane za pomocą konkretnego aparatu - nie dopuszcza się ich do głosu w liczących się środkach masowego przekazu, pewnych osób się w pewne miejsca nie zaprasza itd. Tutaj - w naturalny sposób - każdy ma takie same możliwości przedstawienia własnego stanowiska*. Każdy użytkownik dysponuje takim samym aparatem - swoim kontem i prawem pisania postów. Nie jest tak, że jednych się do głosu nie dopuszcza, a innym głoszenie swoich prawd ułatwia. Teza Twojego postu jest więc moim zdaniem całkowicie wydumana.

* Sankcje administracyjne w rodzaju ostrzeżeń i blokad nie są stosowane w celu wyeliminowania użytkowników głoszących określone poglądy, tylko raczej w wyniku rozmaitych układów towarzyskich (a więc nie zakrzywiają spektrum reprezentowanych poglądów na tematy zasadnicze).
Odpowiedz
#4
Luter napisał(a):Nie, bo przecież poprawność, którą tutaj przywołujesz, polega jak rozumiem na tym, że pewne poglądy są marginalizowane za pomocą konkretnego aparatu -
Nie rozumiesz.
Poprawność polityczna nikogo nie odcina od możliwości wypowiedzi. Każdy może być uczestnikiem publicznej debaty i każdy ma prawo się wypowiedzieć.
Rzecz w tym, ze kierując się poprawnością polityczną, nie każdy z wolności wypowiedzi korzysta. Dlaczego? Bo nie wypada, bo się nie powinno, bo się można narazić na poważne zarzuty (np. populizmu, niszczenia etosu, siania nienawiści, szkodzenia sprawie itp), bo powinno się mówić o sprawie inaczej.
Wildstein mówi: Jest rok 1990, zaczynają się pierwsze debaty wewnętrzne, starcia w OKP. „Gazeta Wyborcza” uznała to za gorszące i stwierdziła, że nie będzie o tym pisać, bo oni nie powinni się kłócić, tylko działać dla dobra Polski. No i nikt nie pisał. Przyjęto, że istnieje jedna dopuszczalna formuła przemiany. Zakładano, że transformacja ma się dokonywać ponad głowami społeczeństwa. To oczywiście ogromne uproszczenie. Obawa przed rozpętaniem populizmu, o którym się tyle mówi, wtedy i dziś polegała na tym, że była to obawa przed mechanizmami demokratycznymi.
I rzeczywiście, wtedy w zasadzie nikt nie pisał o tarciach w OKP, choć te tarcia były i były różne, poza „Wyborczą” tytuły prasowe, często o większych nakładach. . A jednak w zasadzie nikt nie pisał.
Poprawność polityczna nie musi polegać o marginalizowaniu poglądów za pomocą konkretnego aparatu. Przeciwnie! Właśnie o to chodzi, że niebezpieczeństwo tego rodzaj cenzury leży w tym, że jego zasad pilnują sami uczestnicy sporu. Oni sami się tej cenzurze poprawności poddają rezygnując z głoszenia części własnych poglądów, lub głosząc je, ale nie swoim językiem. Istnieje niepisany katalog spraw, których poruszać się nie powinno (tarcia w OKP) i oto nagle zapada na temat tarć w OKP milczenie. Milczy się o faktach. Milczy się, bo nikt nie chce narażać się na zarzut szkodzenia sprawie, prowokowania konfliktów itp.
Dalej Wildstein mówi: Pojawiła się wówczas formuła autorytetu społecznego, którego opinia powinna zakończyć debatę i którego zdanie we wszystkich kwestiach ma rangę dowodu.
Wiadomo, kogo Wildstein ma na myśli. Oczywiście chodzi między innymi o Adama Michnika.
Charakterystyczne jak funkcjonowało słowo „oszołom” – było rezerwowane dla przedstawicieli prawicy. Urban nie był „oszołomem”. Radykalni komuniści nie byli „oszołomami”. „Oszołomami” byli na przykład ci, którzy chcieli dekomunizacji. Bardzo charakterystyczne było operowanie pojęciem teorii spiskowej. Okazywało się, że łączenie faktów społecznych jest właśnie teorią spiskową. I gdy ktoś mówił: „Jeśli pozwolimy pewnym ludziom, pewnym układom, przetrwać na określonych stanowiskach, to oni będą reprodukować swoje postawy, będą działać w obronie swoich interesów”, pojawiała się odpowiedź: to jest teoria spiskowa. Jakakolwiek analiza socjologiczna, która nie mieściła się w dopuszczalnych granicach, była traktowana jako niedopuszczalna.
Reasumując: w wypowiedzi Wildstaina (ten wątek pojawia się też w wypowiedziach innych dyskutantów) jest niezwykłe to, ze mówi się o cenzurze i poprawności politycznej nie pilnowanej przez żaden aparat. Tej cenzury i tej poprawności pilnują sami uczestnicy dyskursu.
Funkcjonowała też - jak pokazuje Wildstein - instytucja autorytetu, który miał rozstrzygać o sposobie zakończenia ewentualnego sporu. Kto próbował z autorytetem dyskutować ten był oszołomem. Autocenzura uczestników sporu (autocenzura jest elementem poprawności ) polegała także na tym, ze nie stawiano pytania, czy pogląd autorytetu jest mądry, czy głupi. Pogląd autorytetu był zawsze, domyślnie mądry i ostateczne (choćby był w rzeczywistości najgłubszym wymysłem).
Niby oczywiście każdy mógł się wypowiedzieć, bo przecież w publicznej debacie funkcjonowały różne tytuły prasowe - nie tylko "GW". Niby każdy mógł, ale jednak z tego prawa nie korzystano.

I nie chodzi nawet o to, że GW stanowiła (zwłaszcza w latach 1989 – 1990) większości w debacie, bo nie stanowiła. GW jednak dominowała.
Zagrożenie ze strony poprawności politycznej na tym właśnie polega, ze to sami wypowiadający się rezygnują z wolności wypowiedzi na rzecz hołdu zasadom, że o pewnych rzeczach nie wypada mówić, lub wypada mówić tylko za pomocą np. pewnego rodzaju języka (nie wypada np. mówić o danej osobie inaczej, jak tylko w kategoriach geniuszu)
I powtarzam: dominująca część uczestników dialogu publicznego nie oznacza większości uczestników. Dominować może mniejszość.

[ Dodano: 22 Czerwiec 2007, 23:57 ]
Można tu jeszcze, celem wstępnego podsumowania, dodać wypowiedź Rafała Ziemkiewicza na temat politycznej poprawności:
Polityczna poprawność, to jest rodzaj głupoty, która jest odwieczna. Współczesna polityczna poprawność jest bardzo podobna do tego, co się działo na dworze Ludwików francuskich, krótko przed rewolucją.

Kiedy jakaś ideologia zaczyna się nie sprawdzać, to próbuje się tego nie zauważać. Próbuje się maskować rysy w rzeczywistości przez tworzenie coraz bardziej sztywnych norm, autorytetów, tego, co wolno mówić, tego, czego mówić nie wolno i tego, czego mówić nie wypada. To jest klasyczna cecha życia dworskiego. Może to znaczyć, że współczesna demokracja w wydaniu amerykańskim wyprowadziła elementy życia dworskiego w dół, rozszerzyła je na większą część społeczeństwa. Jest tak satyra biskupa Krasickiego. Pisze, że Piotr kradł, więc Piotr złodziej, ale tak się mówić nie godzi. Więc się mówi, że Piotr kunsztownie użyczył, Piotr zażył, a nie swoje... Tak się stara zatem mówić, że Piotr kradł i że dobrze robił.

I to jest mechanizm politycznej poprawności, nie dostrzeganie fałszowania rzeczywistości przez jakąś niepisaną umowę, że nie zauważamy jakiś tam rzeczy. Jeżeli się nie pozwala powiedzieć... kliniczny przykład – list gończy wydany za gwałcicielem, który się okazał mocno nieskuteczny, bo podano tam, owszem, wzrost, cały rysopis, wszystko, tylko nie podano jednego – że gwałciciel jest murzynem. Jeżeli się nie pozwala powiedzieć, że gwałciciel był murzynem, bo to jest rasistowskie, to jest to właśnie przykład: pojawił się jakiś problem, jest jakieś napięcie, ale nie jesteśmy sobie w stanie z tym poradzić, więc wszyscy solidarnie się umawiamy, że ten, który to powie jest świnią i go nie lubimy. Trudno oczywiście lubić polityczną poprawność, bo to jest chore. Nie chcę mówić, że trzeba z tym walczyć, trzeba to po prostu ignorować. Trzeba swoje robić i swoje mówić... i pisać.
[b][color=#000080]Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajka wytwornych pind na kupę,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu -
całujcie mnie wszyscy w dupę.[/color][/b]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości