06-09-2007, 08:14 PM
Oh! Wilhelmie jak wyrazić radość
co wypełnia mą duszę
jak mnie rozpiera
jak mnie w środku ciśnie.
Oh! Cóż z męka, kiedy zwieracz pęka
OH! ACH! ICH
Lecz już po chwili cudna lekkość bytu
wychodzi z mego odbytu
To szampański mój przyjaciel
który w nocy brudzi gacie
Lecz Williamie, nie mi, lecz memu tacie
Jaka przednia to zabawa
gdy z dupy leci ci strawa.
Patrzysz szukasz, nie ma łajna
pode mną kupa jest zwyczajna
duża, czysta na kształt drąga
co się wciąga i rozciąga
co do wody już wchodzi
ale z dupy nie wychodzi.
Oh! Wortonie mój wspaniały
czy cię takie katusze już spotkały?
Wstążka wije mi się z dupy
wciąż nie widzę końca kupy
już z nudów srać przestaje
Kiedy w nozdrza smrodek daje
smrodek jest to cudny i radosny
czuje istny powiew wiosny
Druga fala już się zbliża
idzie wartka, jędrna, chyża
gigant z jelit wyskakuje
tam się pluje, tu się pluje
Już piętnaście kilo niedowagi
i brakuje mi odwagi.
Oh! Walezy przyjacielu
toć to gorsze od taniego burdelu
to zasadzka jaka
kupa brudzi mego ptaka
Już w tym tonę nie do wiary
moje sranie jest jak czary
Gówno leje się na boki
jak świat długi i szeroki
już do kolan mi dosięga
teraz brudzi moje ścięgna
już kręgosłup mi naciąga
a ja walczę nie ustanie
kupa pływa w mojej wannie
żółta ciecz tam bulgocze
a ja wstaję, dumnie krocze
Lecz co to?
Już wlewa się w moje usta
dla nie czysta to rozpusta
to przyjemność nie z tej ziemi
gówno mi się w ustach pieni
czubka głowy mi dosięga
złapać oddech to mordęga
W płuca leje się ciecz lekka
już wychodzi mi z napletka
gównem jestem przepełniony
zajebiście umięśniony
Kupa siłę daje mi niezwykłą
świeży oddech trochę zniknął
Tu tic-taci nie pomogą
w trumnie, jestem jedną nogą
Tak się kończy twoje życie gdy z dużo masz w odbycie, dlatego pamiętajcie dziadki, nie jedźcie z dżemem sałatki.
co wypełnia mą duszę
jak mnie rozpiera
jak mnie w środku ciśnie.
Oh! Cóż z męka, kiedy zwieracz pęka
OH! ACH! ICH
Lecz już po chwili cudna lekkość bytu
wychodzi z mego odbytu
To szampański mój przyjaciel
który w nocy brudzi gacie
Lecz Williamie, nie mi, lecz memu tacie
Jaka przednia to zabawa
gdy z dupy leci ci strawa.
Patrzysz szukasz, nie ma łajna
pode mną kupa jest zwyczajna
duża, czysta na kształt drąga
co się wciąga i rozciąga
co do wody już wchodzi
ale z dupy nie wychodzi.
Oh! Wortonie mój wspaniały
czy cię takie katusze już spotkały?
Wstążka wije mi się z dupy
wciąż nie widzę końca kupy
już z nudów srać przestaje
Kiedy w nozdrza smrodek daje
smrodek jest to cudny i radosny
czuje istny powiew wiosny
Druga fala już się zbliża
idzie wartka, jędrna, chyża
gigant z jelit wyskakuje
tam się pluje, tu się pluje
Już piętnaście kilo niedowagi
i brakuje mi odwagi.
Oh! Walezy przyjacielu
toć to gorsze od taniego burdelu
to zasadzka jaka
kupa brudzi mego ptaka
Już w tym tonę nie do wiary
moje sranie jest jak czary
Gówno leje się na boki
jak świat długi i szeroki
już do kolan mi dosięga
teraz brudzi moje ścięgna
już kręgosłup mi naciąga
a ja walczę nie ustanie
kupa pływa w mojej wannie
żółta ciecz tam bulgocze
a ja wstaję, dumnie krocze
Lecz co to?
Już wlewa się w moje usta
dla nie czysta to rozpusta
to przyjemność nie z tej ziemi
gówno mi się w ustach pieni
czubka głowy mi dosięga
złapać oddech to mordęga
W płuca leje się ciecz lekka
już wychodzi mi z napletka
gównem jestem przepełniony
zajebiście umięśniony
Kupa siłę daje mi niezwykłą
świeży oddech trochę zniknął
Tu tic-taci nie pomogą
w trumnie, jestem jedną nogą
Tak się kończy twoje życie gdy z dużo masz w odbycie, dlatego pamiętajcie dziadki, nie jedźcie z dżemem sałatki.
qpa
<!-- m --><a class="postlink" href="http://s9.bitefight.onet.pl/c.php?uid=121996">http://s9.bitefight.onet.pl/c.php?uid=121996</a><!-- m -->
<!-- m --><a class="postlink" href="http://s9.bitefight.onet.pl/c.php?uid=121996">http://s9.bitefight.onet.pl/c.php?uid=121996</a><!-- m -->