Liczba postów: 74
Liczba wątków: 5
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Ostatnio słuchając utworu" Przepowiednia Jana Chrzciciela " zwróciłem uwagę , że ostatnie wersy JK powtarza trzykrotnie, stanowią one zarazem pointę piosenki:
"Pachnie strachem w półmroku
Pachnie wiatrem od rzeki
PACHNIE LUDZKI NIEPOKÓJ
ZWIERZĘCIEM KALEKIM "
Chodzi o obawę przed odrzuceniem przez stado ? (tu społeczeństwo).O niepokój o przyszłość ( czy ranne zwierzę przeczuwa nędzny koniec ) ? O świadomość ułomności
( niemożność poznania prawdy) ? Jak inwrpretować te, zdaje się najistotniejsze słowa piosenki?
Liczba postów: 6,122
Liczba wątków: 99
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Ten refren brzmi tak:
Pachnie gniciem półmroku,
Pachnie wiatrem od rzeki,
Pachnie ludzki niepokój
Zwierzęciem kalekim…
Ważne są też słowa zwrotki poprzedzającej:
Patrzy na psa, co całkiem blisko
Na płaszczu pana siadł ospale
I — doświadczony fatalista —
Żyje na węch… nie słucha wcale.
Chodzi zatem o strach przed przyszłością w niepewnych czasach.
Można też puścić wodze fantazji i zinterpretować to tak, że pies symbolizuję poetę (doświadczony fatalista), którego proroctwa - choć intuicyjne - sprawdzają się. A wolnych poznać po ty, że... kulawi...
KN.
Mam inny pomysł.
Pies jest ważny o tyle, że cztery finałowe wersy, o których mówimy, są napisane jakby „z punktu widzenia”, a raczej „z punktu węszenia” psa. To on wyczuwa ludzki niepokój (tak jak węszy okoliczne zapachy, wiatr od rzeki itp.) i wyczuwa, że ten niepokój pachnie „zwierzęciem kalekim”. Czyli pies wyczuwa w zgromadzonych swoich zwierzęcych braci, tyle że z jakiegoś powodu dla niego kalekich. No i nie można pomijać całego kontekstu, czyli faktu, że te „kalekie zwierzęta” wysłuchują właśnie proroctwa Jana Chrzciciela, zapowiadającego Chrystusa, nowy świat wiary, nowy czas religii, jak wiadomo. (W tekście pada stwierdzenie, że coś się kończy, ale nie wiadomo, co się rozpocznie.)
W tym kontekście – ostatnie słowa dotyczyłyby faktu, że człowiek utracił swoje biologiczne, zwierzęce atrybuty (kły, pazury, węch itp.), toteż targany jest zrozumiałym niepokojem wobec świata. Wobec zagrożenia z tej strony. To też jest jeszcze ewentualnie „punkt rozumowania” psa świadkującego bez werwy i nadziei całemu zgromadzeniu.
Tu jego horyzont się kończy - bo reszta jest dostrzegalna tylko dla ludzi (targanych wszelkimi namiętnościami dobrymi i złymi, w przeciwieństwie do psa). A więc wyłącznie ludzka jest cała metafizyka zdarzenia, świat pojęć, abstrakcji, proroctw, wiary. Metafizyka świata, która jest stosowana przez człowieka dla obrony, dla uspokojenia, dla podjęcia walki z losem, dla obłaskawienia niepewnej przyszłości - zamiast tych utraconych (okaleczonych) kłów i pazurów.
Byłaby to więc opowieść o wierze jako obronie przed lękiem istnienia, albo opowieść o religii powoływanej przez ludzki strach, albo o poczuciu metafizyczności dostępnym tylko niektórym, albo co kto sobie życzy religijnie lub nie – tego nie chcę już rozstrzygać. W każdym razie myślę, że pojęcia te zakreślają koło, w obrębie którego możemy się poruszać analizując.
Ale jeżeli istnieje inne koło, z zaciekawieniem o nim przeczytam.
Liczba postów: 74
Liczba wątków: 5
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Dziękuję,za wskazanie kierunku.Jednakże zamiast cech biologicznych, pozwalających obronić się przed atakiem zewnętrznym, człowiek wytworzył znacznie doskonalsze środki obrony jak broń , taktyka, czy wreszcie świadomość istnienia abstrakcyjnego zagrożenia. Myślę, że zapach kalekiego zwierzęcia , który wydzielają obecni , a który czuje pies, spowodowany jest przekonaniem o byciu prześladowanym odmieńcem, ze względu na wyznawaną wiarę. Lecz pies nie może wiedzieć, że zwierzę to samo się "okaleczyło"...
Zatem metafizyka stosowana jako obrona przed lękiem istnienia , powoduje jednocześnie realne zagrożenie fizycznym unicestwieniem, stąd niepokój.
Lira do węszących filozo.
Niezarejestrowany
system znaków ostrzegawczych lub próbuje przestrzec. Dziki to zniszczy, ominie.
Tom, nie zgadzam się z dwoma i pół spośród trzech Twoich tez, bo ich przyjęcie dosłowne prowadziłoby do spłycenia wiersza.
Nie o taki atak (a więc i nie o taką obronę) chodzi i nie taki miałem na myśli. Chodzi o zagrożenie, jakie odczuwasz codziennie podlewając kwiatki na balkonie albo zastanawiając się, co zjesz na obiad. I w stu innych równie banalnych sytuacjach. Albo którego nie odczuwasz latami, a nagle Cię dopada. O to, co Niemcy nazwali weltschmerzem, a co się tłumaczy jako ból istnienia. Przed tym Cię żadna dosłowna broń ani taktyka nie obroni.
Co do „odmienności” zgodziłbym się, bo w tej metaforze pies istotnie może wyczuć tylko odmienność, której nie pojmuje, a nie żaden dosłowny zapach. Ale co to znaczy, że ludzkie zwierzę samo się okaleczył? Przecież mówimy o tysiącach lat ewolucji. Czy ewolucja jest okaleczeniem (abstrahując od różnych teorii powrotu do natury itp.) i to jeszcze – czy ja dobrze zrozumiałem? – świadomym lub półświadomym okaleczeniem, czyli dokonywanym z jakąś tam celowością? Więc tu się nie zgadzam być może dlatego, że nie rozumiem, o czym mówisz.
I po trzecie: jakież metafizyka powoduje realne zagrożenie? To twierdzenie jest prawdziwe tylko wtedy, jeśli mówisz o prześladowaniach religijnych na przykład. Ale to także byłoby zawężenie problemu. Przecież metafizyka to na przykład głęboko odbierana sztuka albo choćby wiara w UFO, albo abstrakcyjna chęć docieczenia sensu życia w dyskusji z kolegą przy piwku, czym to grozi? Nie idzie tylko o Boga. Idzie o całość losu człowieka, który wierzy i który nie wierzy. (Oczywiście w tym znaczeniu – całościowym - o Boga także może iść, czemu nie.)
A co do Lira to już nie mówimy o spłyceniu. To wbicie się w grunt jak odwiert naftowy na Kamczatce. Ale dokonane na marginesie utworu, który jest w tej sytuacji niepotrzebny do szczęścia.
Lira z Venus
Niezarejestrowany
a nie odróżnianie intuicji,emocji od instynktu i straszenie konekwencjami takiej logiki świadczy o wysokim IQ pismaka na zamówienie.
O Venus jak M raz jeszcze
Niezarejestrowany
spójrzcie na nie, czyż to nie ...? ...Samotni ludzie, a wokół ich milczenie - i to jest ziemia!
...Tyka zegar, obojętnie,ohydnie."
o miłości F.Dostojewski 1876
dla Mistrza Jacka wybrane
Lira, nie wątpię, że chodzi Ci o coś bardzo ważnego. Postaraj się powiedzieć, o co.
Liczba postów: 2,726
Liczba wątków: 61
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Śmiem wątpić Zbychu. Jak ktoś zmienia nicka w trzech kolejnych postach to pachnie mi pretensjonalizmem i efekciarstwem...
Być wciąż spragnionym - to nektar istnienia.
O jutro! bez efekciarstwa i zamordyzmu
Liczba postów: 74
Liczba wątków: 5
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Zbych. Po pierwsze zwierzęce atrybuty - przypomnę - rozpatrywaliśmy z "punktu widzenia" psa, jak sam piszesz "toteż targany jest zrozumiałym niepokojem wobec zagrożeń ze strony świata ". W tym kontekscie rozumiem to dosłownie czyli fizycznych zagrożeń świata zewnętrznego . I z tym się nie zgadzam.
Po drugie przez " okaleczenie" w tym wypadku rozumiem świadome wykluczenie się ze stada poprzez udział w nielegalnym zgromadzeniu i wyznawanie nieprawomyślnych poglądów, wtedy właśnie metafizyka powoduje realne zagrożenie. Kolega za odmienne poglądy na sens życia także może przyłożyć kuflem...
Tom, czy ja tak mętnie się wyraziłem, czy Ty rozumiesz moje słowa jednak zbyt dosłownie? Ale tak czy siak, przecież nie sądzisz, że JK napisał piosenkę o tym, jak pies pojmuje świat. To tylko metafora, więc jak możesz się z tym zgadzać lub nie zgadzać na poziomie dosłowności?
Ja przez okaleczenie rozumiem uświadamianą sobie przez człowieka jego bezbronność wobec świata, a nie udział w nielegalnym zgromadzeniu, bo to jest kwestią wyboru. Ból metafizyczny dotyczy konieczności, a nie wyboru. Wybór – to ewentualnie ból moralny. A mówiąc o metafizyce doznawanej w dyskusji z kolegą absolutnie pomijam to, czy ma się z nim te same, czy wojowniczo odmienne poglądy – gdyż metafizyka nic do tego nie ma, tylko temperament i światopogląd.
|