11-15-2006, 09:37 AM
Mam pytanie - co wiadomo o niejakim Ciołku, który towarzyszył przodkom "podmiotu lirycznego" Drzewa genealogicznego?
Na stronie <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.kaczmarski.art.pl/tworczosc/pomoce/drzewo_genealogiczne.php">http://www.kaczmarski.art.pl/tworczosc/ ... giczne.php</a><!-- m --> nic o nim nie ma. Z tekstu można wysnuć wniosek, że był to jakiś znany bywalec lunaparów i sybaryta. Sytuacja osiemnastowieczna jednak nie jest mi na tyle znana, żebym mógł to potwierdzić. Przypuszczałem, że może to nazwisko kogoś, kto rozsławiał walory ogrodów Wenery (czy dobrze strzelam, że to poetyckie określenie zamtuza?), ale szperanie w Internecie nic nie dało. Oczywiście - od razu pomyślałem o którymś z Poniatowskich, którzy posługiwali się herbem Ciołek, więc mogli używać go jako pseudonimu w takiej delikatnej sprawie. Jednak nie znalazłem nic na potwierdzenie.
Znalazłem natomiast wiersz Trembeckiego:
DO GENERAŁOWEJ ZOFII WITTOWEJ. PRZEJEŻDŻAJĄCEJ PRZEZ WARSZAWĘ DO WÓD
Śliczna Zofijo! twoje nawiedziny
Wiodą mi na myśl obaloną Troję.
Z podobnej ona zginęła przyczyny:
Jakże się słusznie o Kamieniec boję!
Czy mi się zdaje, czy tysiące koni
Widzę spocone i ludu w kurzawie
Krzyczące tłumy: "Do broni! do broni!"
I już o Dniestru myślące przeprawie?
To by wynikło, i zuchwałe Traki
Za uwięzione swych krain zaszczyty
Pewnie by nasze napełnili szlaki:
Bujałby ogień, miecz byłby dobyty.
Lecz Abdul Hamid skromniej trochę czyni,
Mędrszy już teraz, ucierpiawszy szkodę:
Lęka się, by go wielkiej Monarchini
Nasz Zadunajski nie przywiódł za brodę.
Ani Albano, ani Gwido Reni
Mając pojęcie szerokie i żywe
Tak cudnie z światłem nie łączyli cieni,
Jakie widziemy twe wdzięki prawdziwe.
Szkoda, że lube rozgoniwszy bogi,
Zniszczył wspaniałe i wesołe świątki,
A na ich miejsce, ów Konstantyn srogi,
Twarde i smutne wprowadził obrządki.
Bo gdyby Olimp miał Jowisza jeszcze,
Ujrzelibyśmy rozkoszne przemiany:
Złote na ciebie lałyby się deszcze,
Klękałby Ciołek przed twymi kolany.
Są między nami Kleopatry usta,
Liwiją znamy, choć dawno nie żyje;
Chcąc cię uwiecznić, z rozkazu Augusta,
Już biegły Le Brun twe popiersie ryje.
Dokończyć posąg pozwól mi łaskawie,
A wnet się zręcznym kamiennikiem stanę,
Pigmalijona wyprzedziwszy prawie,
Na równą jemu zasłużę przyganę.
Precz inne drogi wywodzące z cienia!
Mymi się tylko chciałbym wsławić dłoty,
Podam twą piękność wiekom do uczczenia,
Ale twą piękność, nie krawcze roboty.
Czemu, stoliczne rzucając zabawy,
Zbyt spieszne kroki ku tym zwracasz warom,
Przez niezbadalne gdzie panują sprawy
Wraz ogień z wodą skalistym pieczarom?
Do twych powabów, do tylu przymiotów,
Któreż tam serce od wzdychań się wzbroni?
Od ich napaści, od Kupida grotów,
Cnota cię swoim puklerzem zasłoni.
Cnota? hm! słowo wielkie i paradne,
Ale nią słodycz życia bywa truta;
Chcesz - li jej wiedzieć określenie ładne,
Poradź się o tym cnotliwego Bruta.
Na twój Warszawa odjazd rozżalona,
Jednak przeze mnie te życzenia jawi:
Niech cię szczęśliwe prowadzą znamiona,
Niech drogę stado przeleci żurawi.
A którekolwiek zoczą cię narody,
Ci, co Tamizę, ci, co Rodan piją,
Sporni: lecz na to pełni będą zgody:
Mniej cenić mądrość niż Filo - Sofiją...
W wierszu tym występuje też Ciołek. Oczywiście - w warstwie dosłownej chodzi o urzeczonego urodą Europy Dzeusa przyjmującego postać byczka chcącego ją uwieść. Jednak czy aby na pewno w tym wierszu, na kilometr zajeżdżającym satyrą na ubóstwienie "Pięknej Bitynki" - Zofii Wittowej-Potockiej to porównanie, i to pisane dużą literą, pojawia się przypadkowo? Czy któryś z Poniatowskich (król albo znany skądinąd z hulaszczego trybu życia książę Józef) też umizgiwał się do tej ówczesnej skandalistki?
Te dwa motywy mogą nie mieć nic wspólnego, ale może jednak Ciołek występujący u Trembeckiego i Kaczmarskiego to ta sama osoba?
Czy ktoś coś więcej wie na ten temat?
Na stronie <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.kaczmarski.art.pl/tworczosc/pomoce/drzewo_genealogiczne.php">http://www.kaczmarski.art.pl/tworczosc/ ... giczne.php</a><!-- m --> nic o nim nie ma. Z tekstu można wysnuć wniosek, że był to jakiś znany bywalec lunaparów i sybaryta. Sytuacja osiemnastowieczna jednak nie jest mi na tyle znana, żebym mógł to potwierdzić. Przypuszczałem, że może to nazwisko kogoś, kto rozsławiał walory ogrodów Wenery (czy dobrze strzelam, że to poetyckie określenie zamtuza?), ale szperanie w Internecie nic nie dało. Oczywiście - od razu pomyślałem o którymś z Poniatowskich, którzy posługiwali się herbem Ciołek, więc mogli używać go jako pseudonimu w takiej delikatnej sprawie. Jednak nie znalazłem nic na potwierdzenie.
Znalazłem natomiast wiersz Trembeckiego:
DO GENERAŁOWEJ ZOFII WITTOWEJ. PRZEJEŻDŻAJĄCEJ PRZEZ WARSZAWĘ DO WÓD
Śliczna Zofijo! twoje nawiedziny
Wiodą mi na myśl obaloną Troję.
Z podobnej ona zginęła przyczyny:
Jakże się słusznie o Kamieniec boję!
Czy mi się zdaje, czy tysiące koni
Widzę spocone i ludu w kurzawie
Krzyczące tłumy: "Do broni! do broni!"
I już o Dniestru myślące przeprawie?
To by wynikło, i zuchwałe Traki
Za uwięzione swych krain zaszczyty
Pewnie by nasze napełnili szlaki:
Bujałby ogień, miecz byłby dobyty.
Lecz Abdul Hamid skromniej trochę czyni,
Mędrszy już teraz, ucierpiawszy szkodę:
Lęka się, by go wielkiej Monarchini
Nasz Zadunajski nie przywiódł za brodę.
Ani Albano, ani Gwido Reni
Mając pojęcie szerokie i żywe
Tak cudnie z światłem nie łączyli cieni,
Jakie widziemy twe wdzięki prawdziwe.
Szkoda, że lube rozgoniwszy bogi,
Zniszczył wspaniałe i wesołe świątki,
A na ich miejsce, ów Konstantyn srogi,
Twarde i smutne wprowadził obrządki.
Bo gdyby Olimp miał Jowisza jeszcze,
Ujrzelibyśmy rozkoszne przemiany:
Złote na ciebie lałyby się deszcze,
Klękałby Ciołek przed twymi kolany.
Są między nami Kleopatry usta,
Liwiją znamy, choć dawno nie żyje;
Chcąc cię uwiecznić, z rozkazu Augusta,
Już biegły Le Brun twe popiersie ryje.
Dokończyć posąg pozwól mi łaskawie,
A wnet się zręcznym kamiennikiem stanę,
Pigmalijona wyprzedziwszy prawie,
Na równą jemu zasłużę przyganę.
Precz inne drogi wywodzące z cienia!
Mymi się tylko chciałbym wsławić dłoty,
Podam twą piękność wiekom do uczczenia,
Ale twą piękność, nie krawcze roboty.
Czemu, stoliczne rzucając zabawy,
Zbyt spieszne kroki ku tym zwracasz warom,
Przez niezbadalne gdzie panują sprawy
Wraz ogień z wodą skalistym pieczarom?
Do twych powabów, do tylu przymiotów,
Któreż tam serce od wzdychań się wzbroni?
Od ich napaści, od Kupida grotów,
Cnota cię swoim puklerzem zasłoni.
Cnota? hm! słowo wielkie i paradne,
Ale nią słodycz życia bywa truta;
Chcesz - li jej wiedzieć określenie ładne,
Poradź się o tym cnotliwego Bruta.
Na twój Warszawa odjazd rozżalona,
Jednak przeze mnie te życzenia jawi:
Niech cię szczęśliwe prowadzą znamiona,
Niech drogę stado przeleci żurawi.
A którekolwiek zoczą cię narody,
Ci, co Tamizę, ci, co Rodan piją,
Sporni: lecz na to pełni będą zgody:
Mniej cenić mądrość niż Filo - Sofiją...
W wierszu tym występuje też Ciołek. Oczywiście - w warstwie dosłownej chodzi o urzeczonego urodą Europy Dzeusa przyjmującego postać byczka chcącego ją uwieść. Jednak czy aby na pewno w tym wierszu, na kilometr zajeżdżającym satyrą na ubóstwienie "Pięknej Bitynki" - Zofii Wittowej-Potockiej to porównanie, i to pisane dużą literą, pojawia się przypadkowo? Czy któryś z Poniatowskich (król albo znany skądinąd z hulaszczego trybu życia książę Józef) też umizgiwał się do tej ówczesnej skandalistki?
Te dwa motywy mogą nie mieć nic wspólnego, ale może jednak Ciołek występujący u Trembeckiego i Kaczmarskiego to ta sama osoba?
Czy ktoś coś więcej wie na ten temat?