11-09-2006, 09:18 PM
Żniwa
Pieter Brueghel starszy
Wojciechowi Wenclowi
coraz mniej strachu w głosie
coraz mniej samotności
blisko są nasze domy
i wzrósł z wąsatym kłosem
plon sześćdziesięciokrotny
więcej - niepoliczony
co z nim zrobić - coś trzeba
może zasnąć na złocie
falującym beztrosko
lecz nad nim połać nieba
a z nim - zysk przy robocie
zatem nie wolno posnąć
ściąć zboże czy też nie ściąć
przecież zgnić tak nie może
chociaż żniwiarzy mało
z polną na ustach pieśnią
kosą jak najostrożniej
trzeba przytulić całość
zrzęty już łan szeroki
z nocą czernieją drzewa
i wilgotnieje skóra
kosiarz krzyżuje snopy
lecz wiatr im głośno śpiewa
Alleluja
Pieter Brueghel starszy
Wojciechowi Wenclowi
coraz mniej strachu w głosie
coraz mniej samotności
blisko są nasze domy
i wzrósł z wąsatym kłosem
plon sześćdziesięciokrotny
więcej - niepoliczony
co z nim zrobić - coś trzeba
może zasnąć na złocie
falującym beztrosko
lecz nad nim połać nieba
a z nim - zysk przy robocie
zatem nie wolno posnąć
ściąć zboże czy też nie ściąć
przecież zgnić tak nie może
chociaż żniwiarzy mało
z polną na ustach pieśnią
kosą jak najostrożniej
trzeba przytulić całość
zrzęty już łan szeroki
z nocą czernieją drzewa
i wilgotnieje skóra
kosiarz krzyżuje snopy
lecz wiatr im głośno śpiewa
Alleluja
Miłość - księga stara. Kto nie czytał, polecam.