11-04-2006, 10:09 AM
A ja tylko na moment
jeszcze trochę jesiennie
kiedy pada śnieg.
a po głowie się tłucze
raczej kolęda niż wiersz...
Hulajnoga
Któregoś dnia rano
Siedziałam w parku
Na odrapanej ławce
A obok leżała butelka
Właśnie w niej wschodziło
Szklano-zielone słońce
Pośród matowej mgły.
A dookoła było tak cicho...
Przechodziła dziewczyna
Kłóciła się z psem o kijek
-Misiek puść wreszcie ten badyl
Misiek ja już nie mam do ciebie siły!...
A potem wchłonęła ich cisza
I matowa poranna mgła....
Następnie jechał samochód
Zza zaciemnionej szyby,
ktoś może na mnie patrzył
i nie spotkam go pewnie już nigdy.
A nawet gdyby...
- nie poznam.
Cisza rozwiewała się wolno
Cichła mgła
I byłam tylko ja
I porzucona wczoraj wieczorem butelka....
Szedł starszy pan.
Chłopiec na hulajnodze
mówił do niego dziadku
słońce świeciło im w oczy
Daj Kubuś, daj, ja poprowadzę
Toczyła się czerwona
Toczyła się błyszcząca
Po jesiennymi barwami zasłanej
Żwirowoliściastej drodze.
Siedziałam w parku
któregoś dnia rano
to mógł być jedenasty,
listopad albo czwartek,
a obok przeszło szczęście
lub raczej przejechało
na małej czerwonej zabawce
niczego więcej nie chciało
nie chciało niczego więcej
niż trwać tylko przez chwilę
niezdarne i uśmiechnięte
między dłonią starca
i drobną rączką dziecka...
----------------------------
Ktoś kiedyś powiedział, że to co pisze jest o niczym.
Więc tłumaczę się: to tylko chwila zamknięta na papierze,
wiersz napisany z żalu, że coś pięknego mija
nawet jeśli się nie liczy, jeśli niczego nie zmienia,
i jeszcze trochę z babiego lata, z zachwytu jesienią.
jeszcze trochę jesiennie
kiedy pada śnieg.
a po głowie się tłucze
raczej kolęda niż wiersz...
Hulajnoga
Któregoś dnia rano
Siedziałam w parku
Na odrapanej ławce
A obok leżała butelka
Właśnie w niej wschodziło
Szklano-zielone słońce
Pośród matowej mgły.
A dookoła było tak cicho...
Przechodziła dziewczyna
Kłóciła się z psem o kijek
-Misiek puść wreszcie ten badyl
Misiek ja już nie mam do ciebie siły!...
A potem wchłonęła ich cisza
I matowa poranna mgła....
Następnie jechał samochód
Zza zaciemnionej szyby,
ktoś może na mnie patrzył
i nie spotkam go pewnie już nigdy.
A nawet gdyby...
- nie poznam.
Cisza rozwiewała się wolno
Cichła mgła
I byłam tylko ja
I porzucona wczoraj wieczorem butelka....
Szedł starszy pan.
Chłopiec na hulajnodze
mówił do niego dziadku
słońce świeciło im w oczy
Daj Kubuś, daj, ja poprowadzę
Toczyła się czerwona
Toczyła się błyszcząca
Po jesiennymi barwami zasłanej
Żwirowoliściastej drodze.
Siedziałam w parku
któregoś dnia rano
to mógł być jedenasty,
listopad albo czwartek,
a obok przeszło szczęście
lub raczej przejechało
na małej czerwonej zabawce
niczego więcej nie chciało
nie chciało niczego więcej
niż trwać tylko przez chwilę
niezdarne i uśmiechnięte
między dłonią starca
i drobną rączką dziecka...
----------------------------
Ktoś kiedyś powiedział, że to co pisze jest o niczym.
Więc tłumaczę się: to tylko chwila zamknięta na papierze,
wiersz napisany z żalu, że coś pięknego mija
nawet jeśli się nie liczy, jeśli niczego nie zmienia,
i jeszcze trochę z babiego lata, z zachwytu jesienią.