10-16-2006, 04:51 PM
O starym człowieku
Spotkałam na ulicy starego człowieka
Powiedział: nie mam co jeść
A brzmiało to tak, jakby mówił:
Nie mam już na co czekać
Jestem bezdomny
I spojrzał na mnie oczami
W których nikt już nie mieszkał
Jakby w nim dawno nie było
Boga ani człowieka
Poprosił cicho
Daj chociaż trochę chleba
Ale usta mu drżały
jakby powtarzał: nie ma
już dla mnie chleba
nie ma królestwa,
nie ma nawet Imienia.
A potem pamiętam
Sklep, szybki krok, ulicę,
że tramwaj już podjeżdżał
a ty stukałeś nogą w podłogę:
szybciej, szybciej, szybciej.
W ostatniej chwili w tramwaju
Spojrzałam przez ramię...
Stary człowiek wciąż stał.
Nie patrzył na ciebie czy na mnie
stał na szarej ulicy,
a wokół niego turlały się bułki.
Po suchym, szarym chodniku...
Opuszczone ramiona nie drgnęły
Tramwaj ruszał powoli
A ja myślałam o tym
Że kiedyś miał rodzinę
I że to pewnie boli
Że kiedyś żył
Tak jak ja czy ty
A teraz nie ma już nic...
I że to trochę moja wina.
Spotkałam na ulicy starego człowieka
Powiedział: nie mam co jeść
A brzmiało to tak, jakby mówił:
Nie mam już na co czekać
Jestem bezdomny
I spojrzał na mnie oczami
W których nikt już nie mieszkał
Jakby w nim dawno nie było
Boga ani człowieka
Poprosił cicho
Daj chociaż trochę chleba
Ale usta mu drżały
jakby powtarzał: nie ma
już dla mnie chleba
nie ma królestwa,
nie ma nawet Imienia.
A potem pamiętam
Sklep, szybki krok, ulicę,
że tramwaj już podjeżdżał
a ty stukałeś nogą w podłogę:
szybciej, szybciej, szybciej.
W ostatniej chwili w tramwaju
Spojrzałam przez ramię...
Stary człowiek wciąż stał.
Nie patrzył na ciebie czy na mnie
stał na szarej ulicy,
a wokół niego turlały się bułki.
Po suchym, szarym chodniku...
Opuszczone ramiona nie drgnęły
Tramwaj ruszał powoli
A ja myślałam o tym
Że kiedyś miał rodzinę
I że to pewnie boli
Że kiedyś żył
Tak jak ja czy ty
A teraz nie ma już nic...
I że to trochę moja wina.