09-30-2006, 09:51 AM
Jako że większa część mojej wątpliwej jakości poezji to inspiracje, zapożyczenia lub zwykłe zrzynki, postanowiłem pod wpływem "Rechotu Słowackiego" i poematu "Beniowski" napisać formą oktawy coś o mojej szkole - słynnym Katoliku w Sosnowcu. Szkole, która wypacza młode, kształtujące sie umysły A oto i sam wiersz:
Oto Katolik - szkoła przewspaniała,
w mieście Sosnowiec i dzielnicy Pogoń,
tam dzielna młodzież nigdy nie da ciała,
dla pozostałych - wielką jest przestrogą
Szkołą ta rządzą xiądz Rychu i Prałat
co czasem mleczkiem prostaczków wspomogą.
Acz młodzież daru tego nie docenia,
Tak jak z podstępków niecnych - rozgrzeszenia...
Bardzo szanowny wielebny xiądz Prałat:
człek to spokojny, wręcz aż flegmatyczny
Lubie wsłuchiwać się w jego kazania
(długości peror nikt nigdy nie zliczy!)
Człowiek to, co sie od pokusy wzbrania,
mądry, zaradny, nigdy nie stronniczy
Uczniom tej szkoły wciąż mleko rozdaje
(takie od Boga ma zycia zadanie)
Szkoła się dzieli na dwie zwarte frakcje:
większe Gimnazjum i mniejsze Liceum,
które, pomimo paru perturbacji,
zazwyczaj zgodnie śpiewają "Te deum"!
Wszyscy uczniowie przyznają mi rację,
szkoły nie wstrzymasz w osiągnięciu celu:
by młódź niesforną na ludzi wychować
(przy tym nie tracąc psychicznego zdrowia!)
Znana jest wszystkim pewna duża Rada
Pedagogiczna - lecz nie wiedzieć czemu,
mało kto kwiaty na jej dłonie składa,
(czy ogromnego fijołków bukietu!)
Uczeń gotowy jest zmysły postradać
by belfra wrednego skłonić ku temu
żeby dal biedaczkowi "na zachętę"
trójkę czy czwórkę na skończony semestr
W szkole tej żyje się nam raczej znośnie
Bywają wzloty, jak i też upadki,
Kiedy kolekcja pał w dzienniku rośnie
Albo gdy niefart przydarzy się rzadki...
W lecie czy zimie, jesieni i wiośnie
zdarzyć się może, ze nagle ukradkiem
szkolno-lekcyjna depresja dopadnie
tego, co śmiał się cały Boży ranek...
Lecz po co pisać o troskach i smutkach
Kiedy jutrzenka wschodzi tak jak co dzień...
Szkoła to przecież na problem odtrutka
Nastrój poprawia nam Prałat Dobrodziej!
(Trafił się teraz rym na wyraz „wódka”
Jest niebezpiecznie, a nawet jest gorzej
Kończę więc szybko i nie tracę czasu
siadam pod lipą jak Mistrz z Czarnolasu...
Oto Katolik - szkoła przewspaniała,
w mieście Sosnowiec i dzielnicy Pogoń,
tam dzielna młodzież nigdy nie da ciała,
dla pozostałych - wielką jest przestrogą
Szkołą ta rządzą xiądz Rychu i Prałat
co czasem mleczkiem prostaczków wspomogą.
Acz młodzież daru tego nie docenia,
Tak jak z podstępków niecnych - rozgrzeszenia...
Bardzo szanowny wielebny xiądz Prałat:
człek to spokojny, wręcz aż flegmatyczny
Lubie wsłuchiwać się w jego kazania
(długości peror nikt nigdy nie zliczy!)
Człowiek to, co sie od pokusy wzbrania,
mądry, zaradny, nigdy nie stronniczy
Uczniom tej szkoły wciąż mleko rozdaje
(takie od Boga ma zycia zadanie)
Szkoła się dzieli na dwie zwarte frakcje:
większe Gimnazjum i mniejsze Liceum,
które, pomimo paru perturbacji,
zazwyczaj zgodnie śpiewają "Te deum"!
Wszyscy uczniowie przyznają mi rację,
szkoły nie wstrzymasz w osiągnięciu celu:
by młódź niesforną na ludzi wychować
(przy tym nie tracąc psychicznego zdrowia!)
Znana jest wszystkim pewna duża Rada
Pedagogiczna - lecz nie wiedzieć czemu,
mało kto kwiaty na jej dłonie składa,
(czy ogromnego fijołków bukietu!)
Uczeń gotowy jest zmysły postradać
by belfra wrednego skłonić ku temu
żeby dal biedaczkowi "na zachętę"
trójkę czy czwórkę na skończony semestr
W szkole tej żyje się nam raczej znośnie
Bywają wzloty, jak i też upadki,
Kiedy kolekcja pał w dzienniku rośnie
Albo gdy niefart przydarzy się rzadki...
W lecie czy zimie, jesieni i wiośnie
zdarzyć się może, ze nagle ukradkiem
szkolno-lekcyjna depresja dopadnie
tego, co śmiał się cały Boży ranek...
Lecz po co pisać o troskach i smutkach
Kiedy jutrzenka wschodzi tak jak co dzień...
Szkoła to przecież na problem odtrutka
Nastrój poprawia nam Prałat Dobrodziej!
(Trafił się teraz rym na wyraz „wódka”
Jest niebezpiecznie, a nawet jest gorzej
Kończę więc szybko i nie tracę czasu
siadam pod lipą jak Mistrz z Czarnolasu...
The only thing I knew how to do
Was to keep on keepin' on
Like a bird that flew
Was to keep on keepin' on
Like a bird that flew