09-16-2006, 03:46 PM
Tak się składa, że 2 dni temu musiałem czekać na lotnisku w Sztokholmie na samolot aż 8 godzin. Z nudów złapałem jedyną książkę, którą miałem pod ręką "Wiedźmin" i oto, jak zaskoczył mnie pewien fragment, wydając się dziwnie znajomym...
"-Ja go znam- powiedział elf- to Jaskier, poeta i trubadur. Widziałem go kiedyś, gdy śpiewał na dworze króla Ethaina.
- Trubadur - powtórzył Chireadan. - Niedobrze. Bardzo niedobrze. On ma porażone mięśnie szyi i krtań. Zaczynają się zmiany w strunach głosowych. To może być nieodwracalne.
-To znaczy, czy to znaczy, że nie będzie mógł mówić?
-Mówić, tak. Może. Ale nie śpiewać.
Geralt, nie mówiąc ani słowa, usiadł przy stole, oparł czoło na zaciśniętych pięściach.
- CZarodziej - powiedział Vratimir. - Konieczny jest lek magiczny lub zaklęcie uzdrawiające. Musisz go zabrać do jakiegoś innego miasta, wiedźminie."
Dziwne, prawda?
"-Ja go znam- powiedział elf- to Jaskier, poeta i trubadur. Widziałem go kiedyś, gdy śpiewał na dworze króla Ethaina.
- Trubadur - powtórzył Chireadan. - Niedobrze. Bardzo niedobrze. On ma porażone mięśnie szyi i krtań. Zaczynają się zmiany w strunach głosowych. To może być nieodwracalne.
-To znaczy, czy to znaczy, że nie będzie mógł mówić?
-Mówić, tak. Może. Ale nie śpiewać.
Geralt, nie mówiąc ani słowa, usiadł przy stole, oparł czoło na zaciśniętych pięściach.
- CZarodziej - powiedział Vratimir. - Konieczny jest lek magiczny lub zaklęcie uzdrawiające. Musisz go zabrać do jakiegoś innego miasta, wiedźminie."
Dziwne, prawda?