09-13-2006, 02:59 PM
Na życzenie thomasa.nevernego zamieszczam tu wyjaśnienia dot. problematyki "konia" i "skłutego boku" w Epitafium dla Wysockiego, o których napomknąłem w wątku "Najgorsza piosenka Kaczmara".
1) Problem konia
Piosenka Epitafium dla Wysockiego ma, jak wiele piosenek Kaczmara, warstwę "dosłowną" i warstwę "metaforyczną". W warstwie dosłownej autor usiłuje opisać językiem przede wszystkim "wizualnym" pewną łatwą do zrozumienia "akcję". Treść tej akcji powinna być - w sferze dosłownej - jednoznaczna i nie powinna budzić wątpliwości, tak, by wysiłek intelektualny odbiorcy mógł skupić się całkowicie na próbie zrozumienia warstwy metaforycznej.
Jednakże w Epitafium dla Wyskociego sfera dosłowna nie jest w paru miejscach do końca zrozumiała. W pierwszej zwrotce podmiot liryczny (przyjmijmy, że to Wysocki) "na złamanie karku gna" nie wiadomo jak (nie ma żadnej informacji o koniu ani innym środku lokomocji). Odbiorca ma więc pewien problem z wyobrażeniem sobie tej sceny. Autor przychodzi jednak z pomocą, sugerując, że Wysocki przemieszcza się pieszo ("krzyczą: nie idź", "bez łańcuchów"). Na koniu i z łańcuchami byłoby raczej trudno. Więc odbiorca spokojnie wyobraża sobie Wysockiego na piechotę.
W drugiej zwrotce koń się pojawia, ale nie wiadomo czyj ("do końskiej grzywy wiąże"). Skoro odbiorca w pierwszej zwrotki wyobraził sobie Wysockiego pieszo, to tutaj automatycznie kojarzy konia jako rumaka "rudej dziewczyny" (na myśl nasuwa się obraz Podkowińskiego Szał. Taka wizja jest całkowicie logiczna: dziewczyna chce "porwać" Wysockiego na przejażdżkę, więc próbuje go przywiązać go do grzywy SWOJEGO konia, ale Wysocki zaproszenia nie przyjmuje: "nie mam czasu na przejażdżki".
A tu nagle w trzeciej zwrotce uważny słuchacz dowiaduje się, że "koń mnie nad nimi unosi z lekka" i dziwi się: jaki koń, przecież Wysocki był pieszo!
2) Problem skłutego boku
Zwrotka hamletowa nawiązuje do słynnej inscenizacji Hamleta w Teatrze na Tagance w Moskwie, w której tytułową rolę grał Wysocki.
W ostatniej scenie Hamleta giną kolejno:
1. Gertruda, otruta winem zatrutym przez Klaudiusza (w celu zgładzenia Hamleta)
2. Klaudiusz, otruty tymże winem
3. Laertes, zadraśnięty w pojedynku z Hamletem szpadą zatrutą przez Klaudiusza
4. Hamlet, w taki sam sposób jak Laertes.
Nikt więc tu nie ginie od rany kłutej, a to "krążenie trucizn" jest niezmiernie ważnym elementem tragedi, i nie sądzę, aby jakiemukolwiek reżyserowi przyszło do głowy, by to zmieniać. Jest to m.in. nawiązanie do słynnej kwestii "Something is rotten in the state of Denmark", a także do morderstwa Hamleta-ojca, zgładzonego przez Klaudiusza za pomocą trucizny wlanej do ucha.
Zakładając jednak, że reżyser dokonałby takiej zmiany i kazał Hamletowi umrzeć od ciosu zadanego szpadą - to skoro z jego boku "właśnie krew wyciekła", to znaczy że się wykrwawił i raczej nie miałby już sił na krzyczenie.
Zakładając jednak, że Hamlet jakoś te siły znalazł - to bardzo wątpliwe, że krzyczałby w ten sposób do matki:
Zakładając jednak, że Hamlet, pomimo iż matka nie żyje, wykrzykuje do niej te słowa niejako pośmiertnie - to jednak nie krzyczałby do niej w następujący sposób o Klaudiuszu:
A więc do kogo należy skłuty bok? Otóż hamletowa zwrotka w „Epitafium” nie nawiązuje wcale do ostatniej sceny tragedii, tylko do sceny 4 aktu III.
To w tej scenie padają z ust Hamleta zarzuty w kierunku Gertrudy przytoczone przez Kaczmara:
i dalej wypominianie morderstwa Hamleta-ojca, cudzołóstwa, a nawet odniesienie do Boga. W scenie tej Hamlet przeszywa szpadą Poloniusza ukrytego za kotarą, jest więc oczywiste że to do niego należy "skłuty bok". Nikt inny w Hamlecie nie ginie od rany kłutej.
Pozdrawiam
Dauri
1) Problem konia
Piosenka Epitafium dla Wysockiego ma, jak wiele piosenek Kaczmara, warstwę "dosłowną" i warstwę "metaforyczną". W warstwie dosłownej autor usiłuje opisać językiem przede wszystkim "wizualnym" pewną łatwą do zrozumienia "akcję". Treść tej akcji powinna być - w sferze dosłownej - jednoznaczna i nie powinna budzić wątpliwości, tak, by wysiłek intelektualny odbiorcy mógł skupić się całkowicie na próbie zrozumienia warstwy metaforycznej.
Jednakże w Epitafium dla Wyskociego sfera dosłowna nie jest w paru miejscach do końca zrozumiała. W pierwszej zwrotce podmiot liryczny (przyjmijmy, że to Wysocki) "na złamanie karku gna" nie wiadomo jak (nie ma żadnej informacji o koniu ani innym środku lokomocji). Odbiorca ma więc pewien problem z wyobrażeniem sobie tej sceny. Autor przychodzi jednak z pomocą, sugerując, że Wysocki przemieszcza się pieszo ("krzyczą: nie idź", "bez łańcuchów"). Na koniu i z łańcuchami byłoby raczej trudno. Więc odbiorca spokojnie wyobraża sobie Wysockiego na piechotę.
W drugiej zwrotce koń się pojawia, ale nie wiadomo czyj ("do końskiej grzywy wiąże"). Skoro odbiorca w pierwszej zwrotki wyobraził sobie Wysockiego pieszo, to tutaj automatycznie kojarzy konia jako rumaka "rudej dziewczyny" (na myśl nasuwa się obraz Podkowińskiego Szał. Taka wizja jest całkowicie logiczna: dziewczyna chce "porwać" Wysockiego na przejażdżkę, więc próbuje go przywiązać go do grzywy SWOJEGO konia, ale Wysocki zaproszenia nie przyjmuje: "nie mam czasu na przejażdżki".
A tu nagle w trzeciej zwrotce uważny słuchacz dowiaduje się, że "koń mnie nad nimi unosi z lekka" i dziwi się: jaki koń, przecież Wysocki był pieszo!
2) Problem skłutego boku
Zwrotka hamletowa nawiązuje do słynnej inscenizacji Hamleta w Teatrze na Tagance w Moskwie, w której tytułową rolę grał Wysocki.
W ostatniej scenie Hamleta giną kolejno:
1. Gertruda, otruta winem zatrutym przez Klaudiusza (w celu zgładzenia Hamleta)
2. Klaudiusz, otruty tymże winem
3. Laertes, zadraśnięty w pojedynku z Hamletem szpadą zatrutą przez Klaudiusza
4. Hamlet, w taki sam sposób jak Laertes.
Nikt więc tu nie ginie od rany kłutej, a to "krążenie trucizn" jest niezmiernie ważnym elementem tragedi, i nie sądzę, aby jakiemukolwiek reżyserowi przyszło do głowy, by to zmieniać. Jest to m.in. nawiązanie do słynnej kwestii "Something is rotten in the state of Denmark", a także do morderstwa Hamleta-ojca, zgładzonego przez Klaudiusza za pomocą trucizny wlanej do ucha.
Zakładając jednak, że reżyser dokonałby takiej zmiany i kazał Hamletowi umrzeć od ciosu zadanego szpadą - to skoro z jego boku "właśnie krew wyciekła", to znaczy że się wykrwawił i raczej nie miałby już sił na krzyczenie.
Zakładając jednak, że Hamlet jakoś te siły znalazł - to bardzo wątpliwe, że krzyczałby w ten sposób do matki:
Cytat:O matko, o matko,gdyż matka w tym momencie już nie żyje, i Hamlet o tym wie.
Jakże mogłaś jemu sprzedać się tak łatwo,
Wszak on męża twego zabił
Zakładając jednak, że Hamlet, pomimo iż matka nie żyje, wykrzykuje do niej te słowa niejako pośmiertnie - to jednak nie krzyczałby do niej w następujący sposób o Klaudiuszu:
Cytat:Zgładzi mnie, splugawi tron,bo Klaudiusz też już nie żyje (i Hamlet o tym wie) i nie jest w stanie niczego takiego już zrobić (chyba że jako duch).
Zniszczy Danię, lud ograbi
A więc do kogo należy skłuty bok? Otóż hamletowa zwrotka w „Epitafium” nie nawiązuje wcale do ostatniej sceny tragedii, tylko do sceny 4 aktu III.
To w tej scenie padają z ust Hamleta zarzuty w kierunku Gertrudy przytoczone przez Kaczmara:
Cytat:Mother, mother, mother!
i dalej wypominianie morderstwa Hamleta-ojca, cudzołóstwa, a nawet odniesienie do Boga. W scenie tej Hamlet przeszywa szpadą Poloniusza ukrytego za kotarą, jest więc oczywiste że to do niego należy "skłuty bok". Nikt inny w Hamlecie nie ginie od rany kłutej.
Pozdrawiam
Dauri