06-27-2006, 04:43 PM
Ostatnio czytałem "Wybrańców bogów" Rafała Ziemkiewicza (SuperNowa, Warszawa 2000, ISBN: 83-7054-132-1). Jest to powieść fantastyczna, akcja dzieje się w dalekiej przyszłości na jakiejś planecie, która zbrojnie uniezależniła się od Ziemi, więc trudno, żeby bohaterzy wspominali ziemskich autorów z XX w. Zatem nazwisko Kaczmarskiego nie pada, więc nie nada się to do <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.kaczmarski.art.pl/media/ksiazki/index.php">http://www.kaczmarski.art.pl/media/ksiazki/index.php</a><!-- m -->.
Co więc ma to do JK? Otóż jeden z głównych bohaterów ma następujący sen:
Pędził przez las, uciekał. Przed siebie, dalej, choć kilka kroków. Wokół gęstnieje ryk flajterów i ujadanie sfory psów. Huk strzałów. Potworny huk, wyrywający spod powiek źrenice; aria na śmierć ostateczną, na zagładę gatunku. Ośnieżone drzewa umykają w tył, wyżej, nad ich wierzchołkami kołują flajtery. Nie jesteś już wilkiem, jesteś mięsem na strzał. Z uchylonych okien bluzgają ogniem lufy, sypią ołowianym deszczem. Na bok - pociski ryją zakrwawiony śnieg. Jeszcze żyje, jeszcze ucieka. Ale już nie ma w całym lesie bezpiecznych kryjówek. Dopadną cię wszędzie, zawloką skrwawione cielsko do stóp swych panów. Potworny, bolesny skurcz gardła - to nie strach. To rozpacz, to wściekłość, to szaleństwo. Cóż możesz zrobić sam - wszyscy giną. Któryś pocisk dojdzie wreszcie celu, przebiegnie ci drogę, wgryzie się w rozedrgane, zmęczone biegiem mięso. Na bok, pomiędzy zaśnieżone krzewy i przed siebie, wciąż przed siebie, a pędząca twym tropem sfora jest już o krok, flajtery kołują coraz niżej, twarze strzelców pijane, prochowy dym, to już nie obława, nie polowanie, to zagłada.
- Hornen! Hornen!
Nie, nie zatrzymasz się, póki żyjesz, póki broczysz krwią. Jeszcze choć raz tylko zewrzeć szczęki na karku wroga, poczuć chrzęst miażdżonych kręgów, krew tryskającą na pysk. Nie podda się, nie będzie lizał stóp swych prześladowców. Zginie, ostatni z wilków i do końca wolny. Nie będą triumfować nad jego trupem.
- Hornen!
Jeszcze krwawi, żyje, jeszcze...
Poderwał się nagle, siadając na łóżku. O Boże, dyszał ciężko, z trudem chwytając powietrze. Niemal czuł jeszcze krwawiącą ranę na karku. Przetarł dłońmi twarz, otrząsając się z sennego koszmaru. Spokojnie, Hornen, spokojnie. Panuj nad sobą. To sen, tylko sen.
Nawiązania do Obław, zwłaszcza II, są tu oczywiste. Chyba oczywiste były dla czytelników w momencie powstania powieści (1985-1988). Jest to fantastyka społeczna przeznaczona do drugiego obiegu, więc dla ludzi, którzy twórczość JK powinni znać bardzo dobrze.
Co więc ma to do JK? Otóż jeden z głównych bohaterów ma następujący sen:
Pędził przez las, uciekał. Przed siebie, dalej, choć kilka kroków. Wokół gęstnieje ryk flajterów i ujadanie sfory psów. Huk strzałów. Potworny huk, wyrywający spod powiek źrenice; aria na śmierć ostateczną, na zagładę gatunku. Ośnieżone drzewa umykają w tył, wyżej, nad ich wierzchołkami kołują flajtery. Nie jesteś już wilkiem, jesteś mięsem na strzał. Z uchylonych okien bluzgają ogniem lufy, sypią ołowianym deszczem. Na bok - pociski ryją zakrwawiony śnieg. Jeszcze żyje, jeszcze ucieka. Ale już nie ma w całym lesie bezpiecznych kryjówek. Dopadną cię wszędzie, zawloką skrwawione cielsko do stóp swych panów. Potworny, bolesny skurcz gardła - to nie strach. To rozpacz, to wściekłość, to szaleństwo. Cóż możesz zrobić sam - wszyscy giną. Któryś pocisk dojdzie wreszcie celu, przebiegnie ci drogę, wgryzie się w rozedrgane, zmęczone biegiem mięso. Na bok, pomiędzy zaśnieżone krzewy i przed siebie, wciąż przed siebie, a pędząca twym tropem sfora jest już o krok, flajtery kołują coraz niżej, twarze strzelców pijane, prochowy dym, to już nie obława, nie polowanie, to zagłada.
- Hornen! Hornen!
Nie, nie zatrzymasz się, póki żyjesz, póki broczysz krwią. Jeszcze choć raz tylko zewrzeć szczęki na karku wroga, poczuć chrzęst miażdżonych kręgów, krew tryskającą na pysk. Nie podda się, nie będzie lizał stóp swych prześladowców. Zginie, ostatni z wilków i do końca wolny. Nie będą triumfować nad jego trupem.
- Hornen!
Jeszcze krwawi, żyje, jeszcze...
Poderwał się nagle, siadając na łóżku. O Boże, dyszał ciężko, z trudem chwytając powietrze. Niemal czuł jeszcze krwawiącą ranę na karku. Przetarł dłońmi twarz, otrząsając się z sennego koszmaru. Spokojnie, Hornen, spokojnie. Panuj nad sobą. To sen, tylko sen.
Nawiązania do Obław, zwłaszcza II, są tu oczywiste. Chyba oczywiste były dla czytelników w momencie powstania powieści (1985-1988). Jest to fantastyka społeczna przeznaczona do drugiego obiegu, więc dla ludzi, którzy twórczość JK powinni znać bardzo dobrze.
A strażak także był Sam