Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zbigniew Herbert
#61
Kapitulacji nie będzie, przynajmniej chwilowo.

Otóż drogi kolego Olafie 22, pozwól, że odpowiem na Twoje zarzuty:

1. Nie zgodzisz się, że ludzie dążą do doskonałości? To bardzo dziwne i niezrozumiałe. Zacznijmy od pewnej analizy: każda cywilizacja nakazuje stawanie się lepszym każdego dnia, udoskonalanie się w swoich czynach i dążenia do pewnego rodzaju perfekcji we wszystkim co się robi. Tak było od czasów najdawniejszych, począwszy od Inków, Majów, Azteków, Sumerów, poprzez antyk, średniowiecze aż po czasy nowożytne i współczesność. Ludzie doskonalili technikę, godpodarkę ale przede wszystkim swojego ducha. Tak nakazywała każda szanująca się religia. Tak nakazywała pewna ogólnie sformułowana moralność i etyka. O tym marzył każdy idealista. Być doskonałym, perfekcyjnym. Oglądałeś "Ostatniego Samuraja?" Tam jest to bardzo pięknie pokazane. W czasach obecnych, no może przyjmijmy że w wieku XX rozpoczęły swą działalność sekty - bardzo groźne dla etyczno- moralnej świadomości człowieka. I zgodzę się, że człowiek należący do takiej sekty nie będzie dążył do ogólnie przyjętego dobra. Nawet zwykły ateista o zdrowym niezachwianym sumieniu będzie dążył do swoistej perfekcji w tym co robi i jak żyje. To jest niezależne - tak jest niestety ukształtowana ludzka psychika i tego nie zmienisz.
Twierdzisz że doskonałość jest cechą Boską - ja się z tym zupełnie zgadzam. I uważam że należy dążyć do tej doskonałości, czyli tym samym dążyć do Boga, dążyć do łączności z Nim - nie znaczy że "stać się Bogiem". Dlatego uważam za bezpodstawny Twój pierwszy zarzut. Nie rozumiem go po prostu - jeżeli nie dążysz w życiu do bycia coraz lepszym, to w takim razie powiedz mi do czego dążysz i jakie są Twoje aspiracje? Jakie dążenia? Do bycia gorszym, bardziej zepsutym? Nie rozumiem...

2. Spieszę odpowiedzieć: To wszystko co napisałeś, te fakty - owszem, z tym się zgadzam. Jednakże specjalnie napisałem że Herbert przeżył wiele. Napisałem, że mógłby u\chodzić za wzór człowieka, ideał. I nie wyprę się tego. Nie wiem czy wiesz, ale Herbert miał propozycję godziwego życia, mógł mieć wszystko jeśli chciałby współpracować z komunistami. Ale odmówił. Klepał taką biedę przez pewien czas, że co poniektórym się nawet w głowie nie mieści! Nawet czasem chodził głodny - był prześladowany za to, że nie wyparł się swoich poglądów. I dla mnie jest to pewien wzór czy ideał, bo nie wiem czy stać byłoby kogokolwiek z nas na coś takiego... Tamte realia były inne. Miłosz nie odmówił i był szanowany, i Nobla dostał, i do Stanów wyjechał, a Herbert musiał ciężko pracować. Mam prośbę - przeczytaj jego biografię...

3. Mam na myśli czasy początków działalności Herberta. I dalej twierdzę, (to były lata 50 - te XX wieku) że Polacy byli w zapaści moralnej. Komuniści jawnie i przemocą występowali przeciwko Kościołowi - który bądź co bądź był wielkim narodowym autorytetem. Grabiono dobra kościelne, aresztowano setki księży w tym Prymasa Wyszyńskiego, na ulicach panował cichy terror, ubecy czaili się wszędzie, musiałeś uważać co mówisz, ludzie nie byli wolni - nawet w latach osiemdziesiątych - zabójstwo księdza Popiełuszki - ty myślisz że to nie były ciosy moralne? I gdyby nie ludzie, którzy umieli dźwignąć naród do walki, do oporu (jak po części Herbert) nie byłoby żadnej Solidarności. Społeczeństwo się bało - trzeba było ludzi odważnych - i oni przezwyciężyli tą nazwaną przeze mnie zapaść moralną. Takie jest moje zdanie.

4.Nigdy - nie pochwalam przemocy fizycznej, nigdy jej nie pochwalałem, wręcz przeciwnie, uważam za bardzo słuszne słowa: "Zło dobrem zwyciężaj". Nie znam natomiast na tyle Herberta, by mym mogł ocenić czy był osobą spokojną czy nerwową, wybuchową. Herbert był patriotą. Ojczyznę kochał jak matkę. Mam pytanie do ciebie: gdyby ktoś w twojej obecności wyzwał oscentacyjnie Twoją ukochaną mamę o najgorszych (nie będę już wymieniał - daruję sobie) to czy w jej obronie nie dałbyś mu w pysk? Chyba że Twoja mama nic dla Ciebie nie znaczy. Ja na pewno stanąłbym w obronie mojej mamy. Pozostawię więc tą kwestię bez komentarza.

5. W tym względzie chodziło mi głównie o Miłosza - którego mimo poglądów bardzo się chwali i wywyższa. Trzeba było posłuchać protestów ludzi, manifestujących przeciwko pochowaniu Miłosza na skałce. Tak zasłużonego. Przecież korespondował z papieżem! To wystarczy tak? A to że był swego czasu za aborcją to już nikogo nie obchodzi, co? A jego patriotyzm? Gdy potrzeba go było w Polsce, to on grzał tyłek w Stanach, i to jest patriotyzm, tak?

Nie mam ochoty więcej tego komentować, ale takie jest moje zdanie.

Natomiast co do Ciebie Zbychu...
"Oczywiście u Petrvsa nie ma mowy o hańbie, niemniej mógł polec z fasonem. Nie chcial z fasonem - a poległ i tak." Twierdzisz, że poległem? Dlaczego i na jakiej podstawie? Nie poległem i nie poddam się póki co, chyba że wysilisz się na takie argumenty które przekonają mnie na tyle, że będę musiał uznać Twoją wyższość i złożyć kapitulację.
"Poeci nie są ideałami, choć opowiadają o ideałach, to różnica." Zgoda - ale były wyjątki - nie na tyle, aby go jakoś wychwalać czy wynosić na ołtarze, ale w dobrych, godnych i honorowych rzeczach naśladować.
"Przeciw logice nie wygrasz." Czym jest logika według Ciebie? Marzeniem? Ze król morze zostać żebrakiem? Ja twierdzę inaczej - według mnie logika to niepodważalny fakt - niezbity i tak dalej...
I widzę pewną logikę w tym, iż w programie szkól ustalonych przez Ministerstwo Oświaty zalecane jest aby przed omawianiem na języku polskim danego wiersza przeczytać biografię poety. Wiem, bo mam polonistów w rodzinie. Trzeba znać biografię. Jakbyś nie znał np biografii Baczyńskiego a czytałbyś jego wiersze to zupełnie nie zrozumiałbyś ich treści. Weż np. "Legendę" KKB. - poczytaj - daję sobie rękę uciąć że nie zrozumiałbyś, gdybyś nie wiedział, że Baczyński tworzył w czasie wojennym, że zginął w powstaniu itd. Tak samo gdybyś nie znał biografii Reja i nie wiedział w jakiej epoce i realiach on tworzył, to wziąłbyś go za głupka który wypisuje jakieś farmazony. Biografia poety, realia jego życia są niezbędne przy omawianiu poezji - przez to łatwiej jest ją zrozumieć. Jeśli uważasz, że nie, wyjaśnij mi, dlaczego w szkołach przed analizą danego wiersza omawiane jest życie jego twórcy?

Łapy mnie bolą od walenia w tą klawiaturę, dlatego wypada powoli kończyć. Takie jest moje zdanie - jeżeli uznam, że wasze przyszłe argumenty będą na tyle sensowne, by mnie przekonać to obiecuję że przyznam Wam rację i skapituluję z honorem. Na razie jednak nie widzę podstaw.,
Pozdrawiam Was serdecznie! Confusedpoko:
Odpowiedz
#62
Cytat: Ale oczywistą rzeczą jest, że każdy stara się dążyć do doskonałości - przynajmniej takie ma założenia. (...)
Nie zgodzisz się, że ludzie dążą do doskonałości?

Jesli moge to ja sie nie zgodze. Ciekawi mnie do jakiej doskonałości z jakimi założeniami dąży zapity menel śpiący pod mostem?

Cytat:Gdy potrzeba go było w Polsce, to on grzał tyłek w Stanach, i to jest patriotyzm, tak?

Gdzie ten Kaczmarski grzał tyłek? W Australii chyba. Miłosz i Kaczmarski. Jeden pies ich lizał.

Cytat:według mnie logika to niepodważalny fakt - niezbity i tak dalej...

Logika jest to proces dedukcyjny lub zasada dedukcji. Na pewno nie fakt. Ale tu może jakiegoś matematyka zachacz o definicję.

Cytat:Na razie jednak nie widzę podstaw.,

Zalecana wizyta u okulisty.

pozdro 600
członek GTW
Odpowiedz
#63
pewnie Zbych szykuje replikę, ale moze ja będę pierwszy. Petrvsie! Zbastuj, proszę, bo zaczynasz się okopywać ze swym zacietrzewieniem. Masz prawo trwać przy swoich - jak podejrzewam skrajnie radykalnych - pogladach. gdybym miał konkretnie odpowiedzieć na to, co napisałeś, pewnie napisałbym równie długi post, co poprzednio.Odpowiadaj konkretami na konkrety, ale daruj sobie tzw, porównania, bo - z całą sympatią - pogrążasz się.
1. Twoje spojżenie na ciągłą dążność Człowieka do doskonałości jest przeraźliwie idealistyczne i życzę Ci z całego serca, byś nie musiał tego pogladu weryfikować w praktyce. Historia ludzkości to tyleż wspaniałe osiagnięcia ( cywilizacje wymieniłeś - w wiekszości upadłe :brawo: ), co i historia podłosci, mordów, demoralizacji i upadku właśnie. Zaręczam Ci, że mozna przeprowadzić logiczny i udowodniony przewód o upadku człowieczeństwa właśnie. Jeśli już o przykładach - niegdyś wojny raczej przeprowadzano pomiedzy elitami do tego przeznaczonymi. Im dalsze wieki, tym bardziej cierpi ludność cywilna. Daleko nie trzeba sięgać. Popatrz na Bałkany! To dążenie do doskonałości mozna przykładać do pojedyńczych ludzi, do społeczeństw jako całości biorąc pod uwagę wieki - raczej trudno. Chyba, ze za dążenie do doskonałosci uznasz to, że 1000 lat temu mogłem wroga ukatrupić mieczem, teraz mogę z odrobiną wiedzy chemicznej zdobytej w szkole i w necie wysadzić budynek na osiedlu.
2. Ostatni Samuraj to ładny film, ale nic poza tym.Gigantyczna brednia pod wzgledem historycznym, jak i socjologiczno - obyczajowym. Ale to inna bajka.
3. Herbert nie dostał Nobla, bo... nie zdązyli mu dać. Nie wiem w którym roku, ale był kandydatem. Nie jemu jedynemu z resztą nie zdążyli.
4. Nie jeden Miłosz siedział sobie w ciepełku w Stanach, kiedy"myśmy" cierpieli. Nieśmiało zastosuję Twój argument i przyznam, ze Jacek Kaczmarski też mógł wrócić, a jednak grzł się w ciepełku i RWE. Za to Gintrowski był dopiero patriotą, bo stan wojenny zastał go w kraju i już nie wyjechał do Francji. Po wojnie setki polskich lotników walczących w RAFie i czołgiści Maczka też "nie chcieli " walczyć za ojczyznę, tylko przyjęli cieplutką posadkę emigranta. Petrvsie! Zastanów sie, co piszesz, bo jeszcze trochę a nikt nie bedzie chciał odpowiadać na Twoje posty. Masz prawo do prowokacji, ale rób to z głową!
5. Nie epatuj sektami, bo to pojemne pojecie. Chrzescijaństwo na początku było jedna z wielu sekt w judaiźmie. Gdyby nie Paweł z Tarsu, Grek i zapiekły antysemita, taką sektą nadal by pewnie było.
6. Co do postponowania matek to na pewno każdy by stawał w obronie, ale nie sądzę, bym posunął się do kopania nawet najgorszej zdziry. Od wieków klasycznym sposobem poniżenia kogoś, kto na to zasługuje jest ostentacyjne spoliczkowanie. To jedyna przemoc fizyczna, której dopusciłbym sie do kobiety w - podkreślam wyrażnie - skrajnie parszywej sytuacji. A i to pewnie bym odchorował. I jest różnica pomiędzy skopaniem kogoś za poglądy a obroną konieczną osoby bliskiej.
7. Z tym programem szkolnym też się nie popisałeś. pewnie, że omawia się zyciorysy, bo trzeba przyblizyć epokę, środowisko twórcze itp, ale mimo iż miałem świetnego polonistę, nie przypominam sobie, byśmy kiedykolwiek omawiali, czy ktoś z pisarzy był alkoholikiem, szowinistą, bił kobiety, zarabiał na krzywdzie bliźniego, czy jakie inne grzechy. Bo to nie miało zwykle związku z odbiorem twórczości. Baczyński to kiepski przykład. To, czego się przecież uczy w szkole to pewna mitologia postaci. Doskonale zapowiadajacy się poeta, wrażliwy młody człowiek, któremu czasy nie pozwoliły rozwinąć skrzydeł. Poległ tragicznie za ojczyznę. A ktoś wie, jaki był przed wojną? Może miał ciągoty socjalistyczne ( socjalizm wtedy niebył równy komunizmowi). Może chciał wstąpić do skrajnej endecji? Co o nim wiemy? Niewiele. O postawie moralnej świadczą tylko jego wiersze i tragiczna smierć.

Zbych niestety ma dużo racji. nie chodzi, byś kapitulował. Ale choć raz przyznaj komuś: ok. macie rację. tu dałem ciała, palnąłem bzdurę, wycofuję sie. Ty natomiast zaczynasz bronić się w stylu: nie nie, wszyscy mnie źle zrozumieli, i popadasz w jeszcze większy zamęt. Daruj sobie i ... trzymam kciuki, choć nie wiem, jak jeszcze długo zdołam. Sad
Odpowiedz
#64
Cytat:Książki Jacka
zawierają bardzo dużo elementów autobiograficznych, zwłaszcza pierwsza. Idąc swoim
tokiem rozumowania powinieneś przestać szanować Jacka, bo wcale nie reprezentował takiej
niezłomnej postawy, jakiej by chcieli widzieć w nim ci, co okrzyknęli go bardem
Solidarności. Jak ma się jego występ dla partyjnych notabli, o którym Jacek wspominał w
jakimś wywiadzie, do pomnika, jaki starają się niektórzy budować Jackowi?

Drogi Piotru!
Nie do końca rozumiem, co te argumenty mają oznaczać.
Rozumiem, że chodzi Ci o to, iż biografia artysty, to jedno, a jego twórczość, to drugie. Twórczość jest jaka jest, niezależnie od tego, kim był człowiek ją tworzący.
W tym sensie się z Tobą zgadzam. Wiersze Herberta nie zmieniają się w zależności od tego, czy wiemy, że kopnął kobietę, czy też tego nie wiemy. Z drugiej strony, mamy prawo patrzeć na te wiersze inaczej, kiedy dowiadujemy się więcej np. o okolicznościach ich powstania (co ma niejaki związek z biografią). Nie jest więc to wszystko takie do końca rozdzielne.
Nie pamiętam, kto konkretnie (ale był to jeden z polskich poetów) powiedział kiedyś, że biografią artysty jest jego twórczość. Nie sposób się z tym nie zgodzić.

A co do faktów z życia JK, to co rozumiesz mówiąc, że "wcale nie reprezentował takiej
niezłomnej postawy, jakiej by chcieli widzieć w nim ci, co okrzyknęli go bardem
Solidarności"? Przecież politycznie Jacek reprezentował niezłomną postawę. Pozostał przez całe życie wierny ideałom, które głosił. Nigdy nie czuł się twórcą działającym pod jakimś sztandarem. Na pewno nie spełniał oczekiwań wielu osób i wielu środowisk, no ale czy z tego wynika, że nie był postacią świetlaną?
Co ma występ dla partyjnych notabli do etycznej postawy Kaczmarskiego? Tego już zupełnie nie rozumiem. Jeśli partyjni notable chcieli słuchać Jego piosenek, to w moim rozumieniu co najwyżej sympatycy tychże notabli mogliby mieć do nich o to pretensje. Zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby np. Jacek dostosował repertuar występu, by się im przypodobać, albo (o zgrozo) pisał piosenki bez przekonania, by tylko dogodzić czyimś gustom. Taka postawa byłaby u poety karygodna. Ale tak nie było. Na wspomnianym przez Ciebie koncercie Jacek śpiewał tzw. piosenki stanu wojennego, jednoznacznie (i negatywnie) podsumowujące przeszłość polityczną tych, którzy Go wtedy słuchali.

Pozdrawiam,
KN.
Odpowiedz
#65
Drogi piotru

Zacznę mniej więcej od początku. A więc od deklinacji:
Mianownik: Petrvs
Dopełniacz: Petrvsa
Celownik: Petrvsowi
Biernik: Petrvsa
Narzędnik: Petrvsem
Miejscownik: Petrvsie
Wołacz: Petrvsie!

A więc to jest chyba jasne. Przejdźmy do sedna sprawy.. Napisałeś: "Petrvs oskarża Miłosza, jakby ten całe życie flirtował z komunistami i to tymi najgorszymi. Tak się akurat składa, że właśnie kiedy owi komuniści zupełnie zrzucać poczęli maski, Miłosz wybrał los
emigranta." Nie posądzam go o flirt z komunistami ale o wielość twarzy. Natomiast jeśli chodzi o los emigranta - to według mnie zwyczajnie uciekł - gdy inni walczyli o wyzwolenie spod reżimu on nie chciał opowiadać się przeciwko swoim, a być za nimi mu nie wypadało. I zwyczajnie uciekł. Powiedzmy, że troszkę się nawrócę i nie stwierdzam tego kategorycznie, ale tak mi się wydaje i takie mam zdanie o tamtych czasach. Co do tego kategorycznego stwierdzania - przyznam ci szczerze, że to mi się podoba. Nie chodzi o to że taki jestem, ale zauważyłem już od pewnego czasu, że troszkę mnie lekceważą na tym forum z racji mojego wieku - już nie pierwszy raz. A jeśli opowiem się za czymś kategorycznie, wtedy oni z racji że są starsi próbują mnie koniecznie przekonać do swoich poglądów i wywiązuje się dyskusja - a przecież chyba o to chodzi, nie? Piszesz, że podchodzę emocjonalnie do pewnych spraw i nieukrywam tego. Ale skoro już czepiliście się moich lat - to takiego rodzaju podejścia są zarezerwowane dla mnie właśnie z racji mojego wieku.
Piszesz dalej: "Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale wypowiadając się kategorycznie, zwłaszcza o czasach, które możesz znać tylko z
opowiesci raczej już dziadków niż rodziców, jednocześnie obrażasz masę ludzi." Mój drogi - opowiadań dziadków to ja słucham, owszem, często w wakacje ale nie są one dla mnie punktem wyjściowym przy ocenie zdarzeń. Nie wiem czy wiesz, ale istnieje oprócz opowiadań dziadków coś takiego jak literatura, podręczniki czy inne źródła historyczne.. I to jest dla mnie odnośnik. I uwierz mi albo nie, nie musiałem żyć w czasach PRL-u aby wiedzieć o nich dużo, ba, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że wiem o nich więcej niż niejeden człowiek, który żył w tamtych czasach. Mnie to po prostu ciekawi, interesuje, mam świetnego profesora od historii, który również jest dla mnie odnośnikiem tamtych lat. Z historii będę zdawał maturę na rozszerzonym i muszę od siebie wymagać. Dlatego uśmiało mnie to "Opowiadanie dziadków" Big Grin Natomiast wyjaśnij mi, bo nie jestem uświadomiony, czymże obraziłem ową masę ludzi?

Piszesz: "A poza tym poetom wiele się wybacza." Czasem chyba aż za dużo. Za dużo wybaczyli Miłoszowi. Całym sercem popierałem ludzi protestujących przeciwko jego pochowaniu na Skałce. Bo ja jestem młody - mnie możecie zbyć, twierdzić że Miłosz był w porządku, ale co powiecie przeciwko tamtym protestującym tłumom? Oni też są młodzi?

.


Teraz troszkę słów do tomekzemelducha:
1. Menel śpiący pod mostem może mieć różne dążenia, ale zważ że ja napisałem o ludziach niezachwianych umysłowo, a menel śpiący pod mostem nie jest w pełni sprawny psychicznie więc jasną rzeczą jest, że nie może do niczego dążyć - chyba że do doskonałości w piciu.

2."Gdzie ten Kaczmarski grzał tyłek? W Australii chyba. Miłosz i Kaczmarski. Jeden pies ich lizał." Dobrze przeczytaj mojego posta, zanim palniesz jakąś głupotę. I bardzo niesmacznym wydaje mi się stwierdzenie, że Jacka i Miłosza jeden pies lizał. Zastanów się nad sobą.

3. "Zalecana wizyta u okulisty." Mam wadę wzroku, owszem, regularnie chodzę do okulisty, ale to stwierdzenie było troszkę przykre. Powiedzmy, że odebrałem je jako żart...


Piotru
Teraz na twój drugi post:
Gdyby chcieli Herbertowi tak naprawdę dać Nobla, to by zdążyli... Tylko to był pic na wodę...
Baczyński moim zdaniem to dobry przykład. Nie chcę się rozpisywać, ale aby się dowiedzieć jaki był przed wojną i czy miał ciągoty socjalistyczne czy nie - po prostu trzeba przeczytać biografię. Zresztą - muszę niestety zakończyć, bo obowiązki czekają, ale wrócę jeszcze do tego tematu.

Obiecuję jedno: przemyślę wasze posty, ale nie obiecuję, że przyznam wam rację. Nie chcę popadać w żaden zamęt a już tym bardziej w to, byście nie odpowiadali na moje posty - jeszcze wrócę...pozdrawiam.
Odpowiedz
#66
------------------
Odpowiedz
#67
Pytasz, Petrvsie, na jakiej podstawie twierdzę, że poległeś. Gdyby jeszcze na moment pozostać przy tej militarnej metaforze – żołnierz może wybrać, czy walczyć dalej, czy poddać się (albo uciec z pola walki, ale akurat Ty chwalebnie nie uciekłeś). Natomiast żołnierz nie ma żadnego wpływu na to, czy poległ, czy nie. Dlatego mimo Twoich najszczerszych chęci nic nie pomoże Twoje zapewnienie, że nie poległeś. Poległeś nie w boju ze mną, nie mnie przypada za to Krzyż Walecznych lub laurka, więc mogę ocenić z boku, w miarę obiektywnie. Mam głębokie przekonanie, że rana nie jest śmiertelna i wyliżesz się, niemniej na razie leżysz w ciężkim stanie. Oczywiście wielu żołnierzy mówi jeszcze w takim położeniu, ale zwykle jest to już majaczenie w malignie. Zdarzają się też próby samobójcze, więc uważaj na swoje kolejne posty.
A teraz już na serio. Przekręcasz wypowiedzi, czego się nie robi. Ja mówię, że logika wskazuje, że każdy może marzyć o wszystkim, a Ty twierdzisz, że ja mam logikę za marzenie.
Działalność Ministerstwa Oświaty uznajesz za dowód czegokolwiek.
Polecasz mi przeczytanie z zastanowieniem „Legendy” Baczyńskiego, nie przypuszczając, że mogłem ją czytać zanim się urodziłeś.
Nie wiesz (raczej udajesz), dlaczego w szkole uczy się życiorysów pisarzy.
Zakładasz, że wziąłbym Reja za głupka, gdybym nie znał jego biogramu.
No nie są to wszystko racjonalne rozważania.
A na koniec obiecujesz, że jeśli podamy Ci sensowne argumenty, to na nie ewentualnie przystaniesz. Myśmy Ci już te argumenty wielokrotnie podali i nic z tego nie wyszło. To trochę tak, jakbyś mówił: „Jeżeli mi udowodnicie, że słońce nie jest kwadratowe, to może się z wami zgodzę.” Nie wiem jak inni, ale ja nie czuję się na siłach udowodnić Ci, że słońce nie jest kwadratowe. Musisz sam zaobserwować.
Mimo to parę zdań na marginesie uwag innych.
Sytuacja emigracyjna Miłosz i JK (i Mickiewicza, i Chopina itd.) jest na tyle podobna, że albo należy wszystkich potępić, albo wszystkich uniewinnić, a nie tak i siak, zależnie od potrzeby lub humoru. Poza tym nie należy, Petrvsie, tego, co sam robisz, zarzucać Tomkowi, który cię tylko sparodiował. A tak uczyniłeś. W ogóle wszystkie argumenty, jakie wystosowałeś do Tomka są pokrętne i nieładne, mam nadzieję, że Ci wybaczy.
I przeczytaj uważnie to, co Olaff22 mówi po drugie. Ma rację. Wielu cnotliwych jest, niestety, w stanie permanentnego grzechu i nie dołączaj do nich, broń Boże.
Dwa słowa wyjaśnienia do Krzysztofa Nowaka. Nie chodzi o to, że biografia artysty nie może wyjaśniać utworu. Może, oczywiście. Chodzi o to, że nie musi go potwierdzać, nie musi potwierdzać słuszności artystycznej słusznością życiową.
Poza tym wszystkie uwagi dotyczące życiowych perypetii JK, jakie podajemy (i Piotru, i Tomek, i inni i ja) nie są skierowane przeciw JK, tylko mają udokumentować, jak zwodnicze jest wartościowanie Petrvsa (bo on przecież JK ceni). Nam jest wszystko jedno, co JK robił prywatnie, skoro nie uprawiał zbiorowych gwałtów i nie rozstrzeliwał masowo Sumerów. To są tylko dowody, że nie był święty, zresztą dowody oczywiste, bo sam o tym mówił. Nie kierujemy ich przeciwko niemu, w żadnym razie. A naturalnie masz racje, ze spiewal swoje tym, co chcieli sluchac.
Natomiast konsekwencja postawy etycznej JK bynajmniej nie była natury politycznej, jak sądzę. I całe szczęście.
Odpowiedz
#68
Witam przepraszam, że mnie nie było, ale myślałem, że dyskusja już się zamknęła. Wpadam tu po informacje o poszukiwanej przez mnie Kredce Kramsztyka a tu w temacie o Herbercie tyle nowego.

Widzę, że stronnictwo ugody wzięło górę nad stronnictwem niezłomnych, a metafizycy reakcji i prorocy ciemnoty gaszą ostatnie objawy oporu.
Niestety panowie proszę was abyście mnie nie mieszali z człowiekiem o nicku Petrvs nie, dlatego że go nie lubię czy totalnie dystansuje się od jego poglądów, ale dlatego że ludzie zbyt często na tym świecie są skłonni do wrzucania innych w schematy. Jako że łatwiej ludowi tworzyć jest dwie skrajnie różne frakcje wcale nie dziwi mnie to, że centrum uległo pod ich naporem. Owo centrum jest ważne, ponieważ ma piękną cechę patrzenia z perspektywy jednej jak i drugiej frakcji, przy czym nie popada w skrajne antagonizmy czy konflikty. Ja jednak postaram się nim być.

Jako że pewne sprawy zostały tu wyraźnie wypaczone a najważniejsza z nich jest jedna i ogromnie fundamentalna a są nią moje wcześniejsze słowa: „Zadaniem artysty jest pisanie w imię prawdy, dobra i innych wartości tego typu. Przy czym ważne by oś życiorysu również trzymała się tych wartości.”
Jeżeli myśleliście panowie, że nawinie sądziłem, że nie ma prawa pojawić się tu osoba, która zna życiorys Herberta by wykazać w nim a właściwie wyciąć jego mniej chlubne karty życia to się myliliście. Użyłem tej specyficznej konstrukcji, bo się tego spodziewałem znacznie wcześniej. Tak oś życia jest niezwykle istotna. Wiem, że jest to dla wielu pojecie względne, ale jeżeli ktoś ma trochę wyobraźni to wie, o co mi chodzi. Nie całe życie jako materia, ale jego linia przewodnia, z której się odwrotów nie robi ani się nagle nie przeskakuje na drugą.

Kolejną rzeczą ciekawą a jednocześnie zabawną jest to, że ludzie kochają przebarwienia. Owym przebarwieniem jest pisanie skopał zamiast kopnął. Pięknie to brzmi można rzec propagandowo Herbert wyszedł wręcz na Chuligana, zbuja, kibola. Błotem łatwo rzucać trudniej je zmyć.Gratuluje wzorowego wypaczenia. Jeszcze bardziej rozbawiło mnie jak wielu tych, co nie czytali owej książki jest w stanie przytaknąć owemu „faktowi”. Wziąć go za swój argument jest łatwo, bo przecież, jaką ma siłę!. Zatem dyskusja sięga bruku. Co ciekawe nikt nie zastanowił się kogo kopnięto ani gdzie to się stało i jakie tam warunki i stosunki panowały. Tło, zatem zupełnie się nie liczy jak u każdego filistra, który nie lubi szczegółów i bardziej skomplikowanych związków.

To, że Herberta wzorcowy model życia jest nie nadludzką miarę to fakt. Sama postać ledwo sobie z nim radziła. Jego uczestnictwo w AK jest doprawdy wątpliwe, mimo iż często się kreował na żołnierza tej formacji. Lecz oprócz tego wątpliwego nikt z tych tu obecnych nie powie, że na 100% nie był w AK. Nie ma na to dowodów a może ich nie być z jasnych powodów. Dlatego, jako że Herbert lubił różnie zwodzić ludzi pozostawię ten fakt otwarty i powstrzymam się przed prostymi schematycznymi stwierdzeniami. Żałosne jest to, że kwestie nieokreślone jednoznacznie są używane tak gdyby były pewnikami. Ja w tej kwestii dalej pozostawię znak zapytania i własnej wersji prawdy dopowiadać nie będę.

Ktoś tam pytał, co ja myślę Karczmarskim skoro taką mam metodę na poetów. Powiem krótko Karczmarski jest zupełnie innym przypadkiem niż Herbert wypada na niego też inaczej patrzeć. Jest to postać oczywiście bardzo ciekawa i twórcza. O ile Herbert walczył jakby to ująć we własnym wnętrzu z własnym charakterem i wątpliwościami. To Karczmarski walczył z nimi otwarcie i publicznie. Przybierał dwie maski dwie linie, z których każda przeczyła tej innej. Grał rolę barda a jednocześnie mówił, że jej nie chce. Burzył mury i je stawiał na nowo. Jego rozterki były gwałtowne i co ważne widoczne w jego twórczości. Miał dwie twarze nie jest to coś, co można kojarzyć z obłudą, lecz z wojną z własnym sumieniem i światem realnym. Prezentował dylematy swoich czasów wylewał to z siebie. Herbert się zamykał przybierał pozę. Kaczmarski był bardziej romantyczny wylewny.
Cenie bardziej Herberta od niego bardziej ze względów subiektywnych, które zostały już wcześniej określone i które mam wrażenie dalej nie mogą być uznane.

Chciałbym jeszcze powiedzieć trochę o Zbychu, aby nie poczuł się niedoceniony. Po pierwsze zarejestruj sięSmile
Po drugie chciałbym, abyś ty i inni nie kamieniowali Petrvsa tylko, dlatego że daje wam do tego argumenty w postaci pewnym nieścisłości i usterek. Czasem daje on wam wodę na młyn a wy jak to przystało rodzajowi ludzkiemu bezwzględnie to wykorzystujecie. Ja jednak nie kopałbym nawet mając do tego okazjeSmile
Wiem zbychu, że piszesz tu już o mojej ucieczce, bo tak łatwiej. Gdy kogoś nie ma błoto leje że hoho. Szkoda tylko, że okazji pozbierać mi go nie dałeś. Jakbyś tak mi na maila napisał, że powinienem się zjawić i wziąć udział w dyskusji może uznałbym Cię za coś więcej.
Skoro wybrałeś walkę z Petrvsem proszę bardzo jak go skopiesz wśród akompaniamentu potakiwaczy, którzy owszem czasem nawet przejawiają pewne tendencje to indywidualnego myślenia powiadom mnie. Wtedy może staniemy na placu boju w równej liczbie.

Jako że tak Cię oburzały moje rzekome sztuczki chce powiedzieć, że stajesz się trochę obłudny, gdy nie znajdujesz się pod moim okiem. Jak mi wyjaśnisz to, że strasz się Petrvsowi nadać znamię hańby albo, że piszesz o nim wręcz, że został skończony? To zaiste prymitywny środek rażenia wręcz efekt desperacji osoby, która już ma dość. Musze Cię tu pouczyć wiem nie lubicie tego, ale mi się podobaSmile wiec sobie nie odpuszczę. Mianowicie chodzi o to, że niczym propaganda państwa totalitarnego starasz się wmawiać Petrvsowi to jaki jest, jak ma myśleć o swoich wypowiedziach nadajesz im kategorie moralną a co więcej chcesz by się Ciebie słuchał i skapitulował. Wyjaśniasz mu rzeczywistość której nie maSmile
Wiesz nawet chciałbym zobaczyć twój orgazm formowy po tym fakcie. Już widzę te masy postów samozadowolenia, wzajemnych gratulacji itp.

Jako że jestem zajęty i nie zawsze przybędę z odsieczą dla obleganego miasta mam nadzieje, że będziecie na tyle wyrozumiali, aby poczekać na mojej zdanie, odpowiedz i reakcjeSmile
<!-- m --><a class="postlink" href="http://aw.easyisp.pl">http://aw.easyisp.pl</a><!-- m -->
<!-- m --><a class="postlink" href="http://witkacy.easyisp.pl">http://witkacy.easyisp.pl</a><!-- m -->
Odpowiedz
#69
Tak mnie wyróżniasz, Ziuku, że byłbym niegrzeczny nie odpowiadając. Choć nie wiem, po co Ci moja odpowiedź, bo trudno na taki post odpowiadać merytorycznie. No ale niech Ci będzie.
Tym razem zaczynasz bardzo trafną samooceną: nie było Cię, bo myślałeś, że dyskusja już się zamknęła. To właśnie jest Twój problem: myślisz, myślisz – a tu jest całkiem inaczej.
Dalej prosisz, żebyśmy Cię nie mieszali z Petrvsem. Mnie chyba nie masz na myśli, ponieważ ja Cię z nim nie mieszam. Według mnie Petrvs jest jeszcze reformowalny, Ty już nie. Więc to faktycznie dwie odmienne wartości.
Następnie samoocena Cię jednak zawodzi, bo ogłaszasz się jako centrum rozstrzygające antagonizmy z rozsądnej perspektywy. W takim razie Roman Giertych to lewica.
Z kolei niepokoisz się, że wypaczono Twoje słowa. Muszę Cię uspokoić. Nie. One już takie były.
Dalej znów trafnie oceniasz, że kopnąć kogoś a skopać to różnica. Naturalnie. Podobnie jak zastrzelić kogoś jedną kulą albo sześcioma. Kolosalna różnica. Może nie dla zainteresowanego, ale teoretycznie, patrząc z trzeźwego centrum – różnica. Zgadzam się.
W następnym akapicie wydaje mi się, że nie masz racji, a w jeszcze następnym, że masz jakąś rację, ale jest to tak mętnie napisane w jednym i drugim przypadku, że nie będę analizował, żeby nie wypaczyć Twojej, że tak powiem, myśli.
Na tym rozległym braku argumentów poprzestajesz w części merytorycznej i przechodzisz do Twojego ulubionego tematu, czyli do mnie. Wcale Ci się nie dziwię.
Najpierw Twój stały element gry z rejestracją, który ja znów zbędę na odczepnego i przejdę dalej. Jak Ty lubisz, żebym Cię ignorował – ale nie rozumiem psychofizjologicznych podstaw doznawanej w ten sposób satysfakcji?
Z kolei zwracasz uwagę, że Ty nie kopałbyś nikogo (zwłaszcza Petrvsa) gdybyś miał okazję. Wielka jest Twoja przewaga moralna, zaprawdę.
Następnie wiesz, że piszę o Twojej ucieczce i osamotnieniu Petrvsa, który dał się nabrać na komitywę z Tobą. Skoro wiesz, to pewnie tak jest. Robisz wyrzuty o nie wysłanie maila wzywającego Cię na odsiecz. To nie do mnie zarzut. Ja nie tęskniłem.
Dalej proponujesz, że staniemy na placu boju w równej liczbie. Miałżebyś rozdwojenie jaźni? Ale to za mało. Musiałoby Cię być trzech. (Zauważ, że tu nie dodaję uśmiechniętej takiej buźki - Smile – bo to zła internetowa moda, żeby napisać impertynencję, a potem udawać, że to z przymrużeniem oka. Chyba że dajesz swoje buźki dla podkreślenia szyderczej intencji? Po co? Jeśli już się decydujemy, piszmy impertynencje wprost.)
Następnie piszesz o mnie: „starasz się Petrvsowi nadać znamię hańby”. Nie jest to napisane po polsku, ale spróbuję się domyślić, w czym rzecz. Zachodzę w głowę, gdzież mu to zboczenie wykonuję? Może w tym moim zdaniu: „Oczywiście u Petrvsa nie ma mowy o hańbie”? Azaliż nie tylko z jasnym pisaniem miałbyś problem, ale i z czytaniem stał pół na pół?
A dalej stanowczo jestem oburzony! Piszesz: „Wiesz nawet chciałbym zobaczyć twój orgazm formowy...” Nie zgadzam się, żebyś współuczestniczył w jakimkolwiek moim orgazmie i nic mnie nie obchodzi, że chciałbyś. Zresztą formowy mógłby Cię przerazić przy tak wysokim Twoim poziomie moralności.
Odnośnie Twoich uwag finałowych - niczym się nie przejmuj, odpisuj, kiedy będziesz mógł, poczekam cierpliwie. Wiadomo, że jedni dłużej składają literki, inni krócej.
Na koniec powiem Ci szczerze, że nie lubię pisać takich odpowiedzi, ale umiem. Jeżeli jednak zaproponujesz łagodniejszą formułę, nie będę miał nic przeciwko temu.
Odpowiedz
#70
zbych napisał(a):Dwa słowa wyjaśnienia do Krzysztofa Nowaka. Nie chodzi o to, że biografia artysty nie może wyjaśniać utworu. Może, oczywiście. Chodzi o to, że nie musi go potwierdzać, nie musi potwierdzać słuszności artystycznej słusznością życiową.
Poza tym wszystkie uwagi dotyczące życiowych perypetii JK, jakie podajemy (i Piotru, i Tomek, i inni i ja) nie są skierowane przeciw JK, tylko mają udokumentować, jak zwodnicze jest wartościowanie Petrvsa (bo on przecież JK ceni). Nam jest wszystko jedno, co JK robił prywatnie, skoro nie uprawiał zbiorowych gwałtów i nie rozstrzeliwał masowo Sumerów. To są tylko dowody, że nie był święty, zresztą dowody oczywiste, bo sam o tym mówił. Nie kierujemy ich przeciwko niemu, w żadnym razie. A naturalnie masz racje, ze spiewal swoje tym, co chcieli sluchac.
Natomiast konsekwencja postawy etycznej JK bynajmniej nie była natury politycznej, jak sądzę. I całe szczęście.

Oczywiście całkowicie się z tym zgadzam.

KN.

[ Dodano: 2004-10-06, 15:22 ]
ziuk napisał(a):To Karczmarski walczył z nimi otwarcie i publicznie. Przybierał dwie maski dwie linie, z których każda przeczyła tej innej. Grał rolę barda a jednocześnie mówił, że jej nie chce. Burzył mury i je stawiał na nowo.

Mógłbyś, Ziuku, wyjaśnić, jakie to mury, zburzywszy uprzednio, JK stawiał na nowo?

KN.
Odpowiedz
#71
Ale się porobiło. Wystarczyło pół dnia nie mieć dostępu do internetu, a nie wiem już komu i na jaki temat odpowiedzieć. Gwoli wyjaśnienia: pierwszy post był pisany długo i był dość gruntownie przemyślany. Drugi pisałem pod naciskiem chwili (dzieciak nie chcący spać) i emocji wywołanej chaotyczną obroną Petvsa. Na marginesie: Petrvsie - pytania o deklinację wynikały li tylko z niepewności, czy to v jest w funkcji u czy też w. Komuś zwróciłeś uwagę na nieprawidłowe pisanie Twojego nicku.
Przede wszystkim dużo :beer: :beer: dla obu panów Z. i Olaffa też. Lepiej odpowiedzieć nikt nie mógł. Mi zabrakłoby chyba tak przejrzystej i jasnej logiki wypowiedzi. Bo Petrvsie właśnie o logikę tu chodzi i nic więcej. nikt by nie "atakował" Twoich wypowiedzi, gdyby Twoja argumentacja trzymała sie kupy. Ty natomiast zamykałeś oczy i waliłeś dookoła komunistami, aborcją, Papieżem i masą jeszcze innych spraw. W twoich wypowiedziach Miłosz awansował niemal na zdrajcę, sprzedawczyka,, tchórza itd. Ja powstrzymałbym się od tego typu sądów wartościujących, bo o zmarłych źle się jakoby nie mówi, a zwłaszcza niedawno zmarłych. Inaczej jest powiedzieć, że w tym i tym punkcie człowiek postąpił wg mnie, jak świnia, bo ( tu wstawić argumentację ), ale nie wciskać komuś od razu permanentnej dwulicowości. Któż a nas jej trochei w sobie nie ma, nieprawdaż?
A propos Baczyńskiego - tu się przyznaję, ze nie zgłębiałem jego biografii, ale i była ona krótka. Padł tragicznie, jak wielu Kolumbów, ledwo liznąwszy dorosłości. Wiem, ze to idiotyczne gdybactwo, ale zastanawiam się, jak postępowałby, gdyby przeżył wojnę. O tym, czy ktoś może być moralnym wzorcem, czy nie świadczy całość życia z uwzględnieniem zwłaszcza końca. Baczyński nie nażył się długo. Wielu poległo młodo i nie wiadomo, co z nich by tak faktycznie wyrosło. Nie piję teraz do Baczyńskiego. W swych opowiadaniach Borowski pięknie pokazywał, że w ekstremalnych sytuacjach z godnych szacunku ludzi może wyjść szuja, ale i ostatnia menda potrafi wznieść się na wyżyny człowieczeństwa. Czy pamiętasz może Petrvsie zakończenie i motto filmu Uciekający pociąg? Wartoby się mocno zastanowić, zanim komukolwiek przypniemy łatki zachowań o wątpliwym morale.

Do Krzysztofa Nowaka: Rozumiem, ze ... nie rozumiesz. Może łatwiej by było, gdybyś wrócił do pierwszego "pojedynku" panów Z. Tak się utarło, że łatwo przyczepiamy ludziom łatki i te dobre i te złe. Szybko popadamy w stereotypy. Kiedy Ziuk wytoczył argument, że Herberta bardziej ceni od Miłosza, ze względu na postawy moralne, można było - być może nieopatrznie - zrozumieć, że to się tyczy nie tylko obu poetów jako ludzi, ale i ich twórczości. Ten to tylko mijał się z prawdą o swej walce w AK i - tu przyznaję rację i kajam się szybko –kopnął, niektórzy razem ze mną przerobili na skopał do nieprzytomności niemal :oops: kobietę - a tamten to zaraz był tchórzem i dwulicowcem - w domyśle: całe swe długie życie. I stąd ten tekst o biografii Jacka. Kiedy spotkałem się z jego piosenkami, szybko wchłonąłem powszechny stereotyp barda Solidarności. Zaraz potem człowiek sobie dośpiewuje wielką działalność opozycyjną, kombatanctwo itd. Jacka teksty wywarły gigantyczne wrażenie na mnie i - nie będę ukrywał - bardzo zmieniły mój ogląd świata i życia. Moja wizja Jacka - i pewnie nie tylko moja - zaczęła obrastać w mity. Takie teksty mógł pisać tylko człowiek nieskazitelny. No i potem zacząłem poznawać życiorys Jacka i niego samego, choć pewnie on mnie nawet nie zauważył. Smile Z wielkim zdziwieniem dojrzałem w nim ( ale bez rozczarowania) normalnego człowieka z krwi i kości, nie pomnik spiżowy. I właśnie dodatkowo w moich oczach zyskał przez te swoje ułomności. Autoportret z kanalią był dla mnie objawieniem. Opozycja to nie koniecznie zaraz wielka konspiracja i kombatanctwo, to czasem zwykli, przypadkowi ludzie, którzy ulotki przewieźli maluchem jako koleżeńską przysługę, a nie czyn polityczny. Biografia Jacka pomogła mi głębiej zrozumieć niektóre utwory, ale nie miałoby dla mnie znaczenia, czy nadal byłby dla mnie nie dosiegnionym i nie poznanym mitem, czy tak samo ułomnym człowiekiem, jak każdy z nas. OK? Ziuk ze Zbychem nieco zamilkli, kiedy Olaff pokazał, ze właśnie Herbert, nie ujmując jemu wielkości, wcale nie jest takim niezłomnym moralnie ideałem w kontekście Miłosza, jakby to wynikało z pierwszego postu Ziuka. Kiedy Petrvs zaczął strzelać ze wszystkich dział, gdzie popadnie, chciałem zasugerować, ze nikt nie jest bez grzechu, nasz Mistrz też, sam wielu spaw z mego życia się wstydzę, i należałoby wreszcie nie budować pomników w porównaniu do tych stawianych innym. Trochę chyba się zamotałem w myślach. Ziuaka podejrzewam o poglądy prawicowe ( nie oceniam tu!!! :beer: ) i byłem ciekaw do podnoszonego przez pseudo i durnoprawicowe odłamy zarzutu o ten koncert dla notabli w kontekście mitologizowania jackowej kombatanckości. Przykład rzuciłem raczej prowokacyjne. Dla mnie nie miał on żadnego znaczenia w ocenie życiorysu Jacka. Co ja tu w ogóle za dyrdymały opowiadam!!! Ja w ogóle jestem daleko od oceniania pod kątem moralnym Jacka, Miłosza ani Herberta. Jacek mógłby mieć i 10 żon, nieopanowywać swego alkoholizmu. Dla mnie liczy się to, co ze mną zrobiła (albo nie) twórczość Jacka ( Miłosza, Herberta i innych). Czy to zrozumiałe, Krzysztofie?
Podpisuję się pod pytaniem Krzysztofa do Ziuka! Dla mnie - jeśli dobrze rozumiem jego wypowiedzi - świadczą dobitnie, że choć miał pewne przekonania polityczne, to zawsze zwalczał przyszywanie mu łatek i szufladkowanie, zawłaszczanie jego postawy przez jakikolwiek opcje.
Odpowiedz
#72
Piotru, masz zwyczaj pisać „dwóch panów Z”. Czy chodzi o mnie jako jednego z Z? Poprzednio przemilczałem dla dobra sprawy, ale to Ci wchodzi w krew. Oddziel mnie, jeśli możesz, bo robi to na mnie przykre wrażenie, że łączysz w ten sposób nasze, czyli Ziuka i moje, poglądy, podczas gdy jest to ostatnia rzecz na świecie, której chciałbym.
Po drugie – co masz na myśli mówiąc, że „Ziuk ze Zbychem nieco zamilkli, kiedy Olaff pokazał (raczej Dyl – dopisuję), że właśnie Herbert, nie ujmując jemu wielkości, wcale nie jest takim niezłomnym moralnie ideałem w kontekście Miłosza...” itd. Dyl i Olaff mówili moim zdaniem w tej samej konwencji co i ja. Czy jest inaczej? Zdaje mi sie, że każesz mi trąbić z Ziukiem w tę samą trąbę. Jeśli rzeczywiście odnosisz takie wrażenie, to całe moje życie poszło na marne. Ale raczej mniemam, że używasz tu jakiejś konstrukcji myślowej, której za chińskiego boga nie pojmuje. Wytłumacz mi to z łaski swojej.
Odpowiedz
#73
Mea culpa, mea culpa, błagam o wybaczenie :prosze: . Po pierwsze w drugim poście napisałem o Olaffie, a miało być oczywiście o Dylu. We wcześniejszym poscie wyraźnie napisałem, że to Dyl wylał na wszystkich kubeł zimnej wody. za pomyłkę przepraszam tak jednego, jak i drugiego. No i oczywista Ciebie, drogi Zbychu. Twój tok rozumowania jest mi nad wyraz bliski ( i nie jest to wazeliniarstwo). Oczywiście, że nie łaczę Ciebie z Ziukiem. Po prostu przez długi czas byłeś razem z Ziukiem podporą tego tematu. To wy dwaj krzyzowaliście szable. Zbieżność pierwszych liter nicków wydała mi sie symboliczna. Obiecuję, że porzucę manierę nazywania Was panami Z. A to tzw. zamilknięcie? Odniosłem wrażenie - może mylne - jakby po wspaniałym poscie Dyla :brawo: wszyscy ucichli i nieco dłużej zastanawiali sie nad odpowiedziami. No, może poza Petrvsem. Temu spokój w dyskusji był nie w smak Wink) Niechcę forumowiczów rozpijać, ale przyjmij Zbychu ponownie :beer:
Odpowiedz
#74
OK, Piotru, wszystko jasne, już otwieram puszkę i przepijam.
Po poście Dyla - trafionym w punkt - zamilkłem, bo wydawało mi się, że to Ziuk i Petrvs powinni się teraz odezwać, nie ja. Więc nie chciałem im niepotrzebnie mieszać szyków, a nawet spróbowałem ich w następnym poście zdopingować. To jeszcze przedwojenne wychowanie się we mnie odezwało. Sanacyjne. A może sprzed wojny japońskiej? W moim wieku już się nie wszystkie swoje wojny pamięta.
Odpowiedz
#75
Cytat:Skoro wybrałeś walkę z Petrvsem proszę bardzo jak go skopiesz wśród akompaniamentu potakiwaczy, którzy owszem czasem nawet przejawiają pewne tendencje to indywidualnego myślenia powiadom mnie.
Znaczy, ten tego... yyy, nie wiem co myśleć . Zbychu ... , co myśleć??
O przejawiło mi się. Kucze no normalnie mnie obraża. Ale co tam, trzeba sie wyluzować. Wam panowie też to radzę.

Cytat:"Gdzie ten Kaczmarski grzał tyłek? W Australii chyba. Miłosz i Kaczmarski. Jeden pies ich lizał." Dobrze przeczytaj mojego posta, zanim palniesz jakąś głupotę. I bardzo niesmacznym wydaje mi się stwierdzenie, że Jacka i Miłosza jeden pies lizał. Zastanów się nad sobą.

Użyłem tu Petrvsie, zwrotu "jeden pies ich lizał" który funkcjonuje jako potoczne powiedzonko. Oznacza ono, że Miłosz i JK to ta sama beczka.

Cytat:"Zalecana wizyta u okulisty." Mam wadę wzroku, owszem, regularnie chodzę do okulisty, ale to stwierdzenie było troszkę przykre. Powiedzmy, że odebrałem je jako żart...

No prosze. Cały mój post (oprócz, wątku menela) był, że tak powiem, jednym sporym żartem.
Odpowiedz
#76
Sergiusz Piasecki - "BYŁY POPUTCZIK MIŁOSZ", 1951, Wiadomości nr 44

Przeczytałem w "Kulturze" (nr 45/46) artykuł Juliusza Mieroszewskiego Sprawa Miłosza. Autor twierdzi, że Miłosz nie jest nawet oportunistą i że "tego rodzaju postawa [nieufność do "nawróconego" Miłosza] jest obelgą dla narodu polskiego". Jeśli uwzględnimy inne podobne głosy, okaże się, że postać tego dyplomaty Bierutowego zaczyna się powoli wywindowywać na piedestał bohatera narodowego.

Sprawa Miłosza świadczy, że wielu ludziom brak wyobraźni w ocenianiu rzeczywistości "na dystans", jak to często obserwujemy u ludzi Zachodu. Będą czule reagowali na krzywdę psa lub kota w zasięgu ich wzroku, lecz nie potrafią wczuć się w tragedię Polaka-patrioty, od wielu lat pozbawionego ojczyzny. Miłosz rozczula do łez swym strasznym losem aktualnego "samobójcy", który wybrał gorzki chleb emigracyjny, by tylko nie iść na kompromis z swym sumieniem poety. I znikła gdzieś w tumanie słów i frazesów istotna postać poputczika, który przez wiele lat reprezentował za granicą narzucony Polsce rząd bolszewicki jako prawowitą władzę, opartą na demokracji ludowej i prowadzącą Polskę w krainę socjalizmu. Jeśli "nawrócony" Miłosz ośmiela się pisać w czasopiśmie emigracyjnym (Nie w nr. 43 „Kultury” ): "...cieszyłem się, iż półfeudalna struktura Polski została złamana...", łatwo domyślić się, w jakim świetle i w jakich barwach jako dyplomata Bieruta ukazywał obcym swoją ojczyznę.

Warto na tym miejscu przytoczyć z książki znakomitego publicysty Stanisława Mackiewicza (Cata) Lata nadziei (Londyn [1946], str. 145) opinię jego o całej grupie wileńskiej: i "...Było mi smutno i wstyd, że bolszewizm w Wilnie szerzyła grupa utalentowanych młodych ludzi najautentyczniej wileńskiego pochodzenia, których same nazwiska przypominały stronice Pana Tadeusza lub Pamiętniki kwestarza . Bujnicki nazywał się Nieściuszko Bujnicki i był prawnukiem starego miłego grafomana, który tak rzewnie opisywał północną Białoruś . Putrament... nazwisko to figuruje w sienkiewiczowskim Latarniku jako symbol starej, tęsknej litewskości, &laquo;Putrament z Piktumą...&raquo; - czytamy w Panu Tadeuszu. Miłosz... I oto ci ludzie, którzy powinni byli najlepiej rozumieć miłość kraju, pierwsi sprowadzali na niego infekcję wroga, zdradzali go, sprzedawali, sprzedawali także siebie, bez godności, o ileż gorzej niż zwykła kurwa. Jakaż silna jest ta infekcja i jakże wielką mieliśmy rację, gdyśmy z nią walczyli. Dzisiaj podobno niejeden z tych poetów chadza w cylinderku, zajmując dygnitarskie stanowisko, sprzedawszy kraj własny, sprzedaje państwo całe. Może kiedyś poczuje do samego siebie pogardę, gdy znajdzie się po jakiejś czystce na Kołymie lub w republice Komi”.

Ale Miłosz ani na Kołymie, ani w republice Komi się nie znalazł. Uniknął losu wielu innych poputczików i setek tysięcy uczciwych Polaków. Był dostatecznie rozsądny, by w porę zostać na Zachodzie. Co więcej, znalazłszy się wśród nas, zachował się bezczelnie, topiąc prawdę w powodzi kłamstw. Sięgnął nawet po uznanie dla swoich zasług. Powinniśmy wymierzyć mu je w pełni.
***
Gdy Miłosz porzucił stanowisko dyplomaty regime' owego, z miejsca rozpętał olbrzymią reklamę (technika bolszewicka) dokoła swego wyczynu i swej wielkości jako poety. Głos Ameryki i "Kultura" wołają, że to wielki poeta, a sam Miłosz nie szczędzi sobie pochwał wszelkiego typu. Wyliczył, kogo przekładał, lecz skromnie opuścił pozycje najciekawsze, np. Przekłady z poezji Chin Ludowych ("Twórczość" z września 1950). Na str. 83 zbiór tych ludowych perełek rozpoczyna wiersz Mao Tse-tunga Śnieg. Imponujące! Aleja nie mogę wpaść w zachwyt, skoro jako poeta Miłosz jest już starą kobyłą, bo łupi swe wiersze od dwudziestu lat, możliwości rozwoju miał rozległe, a nie napisał jeszcze nic takiego, co by dorównywało np. wierszom Łobodowskiego.

Gdyby Miłosz po zerwaniu z regimem wypowiedział się jasno, szczerze, skromnie, gdyby umiał splunąć na tamtą rzeczywistość tak jak inni, którzy ją zgłębili, jak setki intelektualistów różnych narodowości, którzy poznali komunizm w praktyce, gdyby bez pozy i blagi poświęcił swój talent, wiedzę oraz doświadczenie zwalczaniu zła, któremu służył i który też szerzył, moglibyśmy uznać, że trzeba milczeć i zapomnieć o jego przeszłości.

Miłosz istotę bolszewickiego "komunizmu" rozumiał i rozumie doskonale. Widać to chociażby z artykułu Ketman w nr. 45/46 "Kultury". Mimo to Miłosz napisał swoje Nie, które właściwie jest pochwałą obecnej potwornej rzeczywistości w Polsce. Miłosz pochwala reformę rolną i uniwersytety zapełnione przez młodzież robotniczą. A oto co pisze na ten sam temat w "Kulturze", nr 45/46, Roman Palester w artykule Konflikt Marsjasza:

"Jakże cieszyć się z wielkiej ilości młodzieży chłopskiej i robotniczej na uniwersytetach, jeśli celem tych uniwersytetów jest uformowanie umysłów całkowicie bezkrytycznych i posługujących się wyłącznie obiegowymi sloganami obowiązującej teorii? A wyrażanie radości z przeprowadzenia reformy rolnej jest chyba niezdawaniem sobie sprawy z tragicznego losu, jaki ta &laquo;reforma&raquo; gotuje milionom ludzi.

Program jest maksymalny i niszczy zarówno samego człowieka, jak i te wszystkie wartości, które dotychczas nadawały życiu ludzkiemu pewien obiektywny sens".

Miłosz pisze: "Pisarze w krajach Zachodu nie mogą mieć pojęcia o opiece, jaką zapewniają ich kolegom państwa rządzone według zasad leninizmu- stalinizmu". Twierdzi, że zarobki ich w porównaniu z zarobkami robotnika czy urzędnika są "niebotyczne". Miłosz ma rację, tylko nie dodaje, kto i za jakie zasługi ma te "niebotyczne zarobki". Aby je mieć, trzeba wyrzec się godności człowieka i Polaka.

Miłosz twierdzi: "Wielcy pisarze przeszłości rzadko byli za ich życia honorowani. Zdychali z głodu, wyganiano ich z republik, wyśmiewano, uważano za wariatów i maniaków". Miłosz rzucił to twierdzenie właśnie "propagandowo" - dla uzasadnienia dalszych wywodów, dla efektu. Tak jakby pisał ulotkę dla mieszkańców państwa totalnego, nie troszcząc się o prawdę i przechodząc do porządku nad faktami historycznymi. Nie ma tu miejsca na obszerniejsze rozważenie tej kwestii. Ale wystarczy, jeśli podam tylko jeden przykład na dowód, jak twierdzenie Miłosza jest fałszywe. Gorki za caratu miał w Rosji sławę i dobrobyt, mimo że był pisarzem dla ustroju wrogim i szkodliwym. A jak z punktu widzenia ustroju szkodliwym, można zorientować się z tego, że potrafił rozpętać za granicą (w Europie i Ameryce) akcję przeciwko udzieleniu przez Francję pożyczki Rosji, przekonując wszędzie opinię publiczną, że te pieniądze są potrzebne reżimowi carskiemu do tępienia ruchów postępowych i umocnienia tyranii. Mimo to mógł wrócić do Rosji i dalej tam żyć za tegoż cara i dalej go zwalczać. Dopiero Stalin się z nim rozprawił. W Rosji, od najdawniejszych czasów, istniało wielu innych pisarzy krytycznych, postępowych albo wręcz rewolucyjnych i nie spotkał ich tak potworny los, jak obecnie spotkałby każdego pisarza-opozycjonistę, gdyby się pojawił.

Interesujące jest zdanie Miłosza o Rosjanach: "Kontakt z obywatelami tego kraju jest trudny, wspomnienia, jakie zostawiła armia wyzwalająca, nadmiernie skłonna do grabieży, złodziejstw i gwałtów - niemiłe". Tylko "niemiłe"?! ... A armia - naturalnie "wyzwalająca". Grabież zaś, złodziejstwa i gwałty (wyzwolicieli) tylko dlatego są Miłoszowi niemiłe, że nadmierne. Co innego, jeśliby robili to umiarkowanie, według planu leninowsko-stalinowskiego. Gdyby dziś, na przykład, zgwałcili Putramenta , jutro Jędrychowskiego, potem Broniewskiego, później Gałczynskiego, następnie Miłosza, może by to nawet było miłe... A jeśli bolszewicki pułk rabuje pociąg repatriantów polskich, jadących na zachód, to jest to nadmierne czy umiarkowane, czy normalne? Czy armię, która dokonywa gwałtów i grabieży, można nazwać "wyzwalającą"?

Ktoś mógłby przypuszczać, że niektóre wypowiedzi Miłosza są zwykłymi lapsusami, ale zdarzają się między nimi takie, które rozwiewają wszystkie wątpliwości, ukazując całą potworność psyche tego bierutowca. "Czy szczęście ludzi - pisze Miłosz - których horyzont myślowy jest ograniczony do kopania swoich ogródków, picia wina w kafejce i uprawiania hobbies, nie jest szczęściem idiotów? Nie do takiego szczęścia dąży ludzkość poprzez śmierć i terror. Czy idiota będzie sadzić róże w swoim ogródku, czy rąbać las w karnych brygadach, jest właściwie wszystko jedno".

Czyż nie jest to filozofia zimnych gadów, takich jak Dzierżyński? Dla nich cichy kąt skromnego człowieka i jego spokój są nienawistne. Im jest właściwie "wszystko jedno", czy zwykły człowiek stworzy sobie cichą przystań życiową, czy gnije w łagrze. Ale o swoją osobę taki dialektyk jest bardzo troskliwy. Tak troskliwy, że nawet swe wylądowanie wśród nas nazwał "samobójstwem".

Spostrzegłem, że urokowi tego "samobójcy" uległo wielu ludzi, którzy naiwnie wytłumaczyli sobie jego zmianę frontu albo jako rezultat kryzysu w zapatrywaniach politycznych, albo jako bunt poety, który nie mógł pójść na kompromis z sumieniem. Zygmunt Zaremba np. ironicznie nazywa ("Kultura", nr 45/46) krytykujących Miłosza "emigracyjnymi Katonami" o "z góry powziętej niechęci, opartej na jedynej przesłance, że Miłosz służył regime'owi warszawskiemu. To kryterium - pisze p. Zaremba - dla oceny ludzi z kraju w żadnym wypadku wystarczyć nie może, wobec zaś Miłosza w szczególności się nie nadaje".

Lecz Miłosz nie jest człowiekiem "z kraju". Miłosz jest człowiekiem, który ze swojej zagranicznej placówki narzucony Polsce regime przedstawiał jako prawowitą władzę. Pan Zaremba pisze o grupie podobnych Miłoszowi typów: "Ludzie ci go prostu bałamucili się lewicowo, dziedzicząc po Żeromskim czy Strugu sympatię do świata pracy bez zadania sobie najmniejszego trudu zgłębienia jego życia i walk". Trzeba na to powiedzieć, że w gruncie rzeczy ludzie ci tylko innych bałamucili swą lewicowością, sami światem pracy pogardzali i przy najbliższej sposobności wzięli czynny udział w zaprzedaniu tego świata pracy obcemu najeźdźcy.

W związku z tym opowiem krótko, jak wyglądało "bałamucenie się lewicowe" na terenie Wilna niektórych przedstawicieli tej grupy w okresie okupacji. Henryk Dembiński przed wojną był prezesem katolickiego "Odrodzenia", stał się lewicowcem i przywódcą ruchu "wolnościowego" młodzieży uniwersyteckiej w Wilnie. Żadnego pionu nie miał. Komunizował lub reakcjonizował - zależnie od okoliczności. Gdy przyszli do Wilna bolszewicy, stał się pospolitym denuncjantem. Nawet wskazał bolszewikom tajne skrytki w archiwum miejskim, w których ukryto najcenniejsze dokumenty historyczne. Stefan Jędrychowski (drugi as grupy) od r. 1941 przebywał w Moskwie i tam tworzył "Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego", z którym się zjawił w lipcu 1944 w Chełmie. Przedtem też denuncjował i został skazany przez sąd tajny Armii Krajowej na śmierć. Teodor Bujnicki w piśmie bolszewickim "Prawda Wileńska" zamieścił wiersz Nasz kandydat , na cześć nie znanego nam kandydata do Wierchownego Sowietu, którego wilnianie musieli "wybrać", aby otrzymać pieczątki na paszportach - że głosowali. W wierszu było takie zdanie: „Już się kończy łajdacko-kupiecko-szlachecka” ! Tak się cieszył polski poeta i "lewicowiec" z końca naszej niepodległości. Za swą denuncjatorską działalność został również skazany na śmierć, i wyrok wykonano. Ludzie ci byli oczami i uszami okupanta. Oni dopomagali wrogowi planować akcje przeciw nam. Oni wskazywali, gdzie są "reakcjoniści". Oni się zjawiali wraz z czołgami armii sowieckiej i znikali wraz z nimi lub konspirowali się wśród nas (aby przetrwać), nawet wciskali się do organizacji podziemnych. Są dowody, że nawet wówczas potrafili denuncjować do gestapo tych patriotów polskich, którzy byli przeciwnikami Sowietów. Ich to zdrady, rady i pomoc umożliwiły potem bolszewikom stworzenie fikcji rządu polskiego z "woli narodu". Bez nich byłaby to tylko okupacja wojskowa obcego państwa. Nie była to "bałamucąca się lewicowo" grupka młodzieży, lecz banda podstępnych i bezwzględnych zdrajców. Wówczas wpisałem do zeszytu wierszy młodego poety z konspiracji, uczciwego patrioty:

"Adamie, Adamie! Co się dzieje z poetami twego ukochanego Wilna? Nawet cwani enkawudziści nie umieją już odróżnić wierszoklety od bliadi i drogo płacą za stosunki z nimi. Biedne zaś kurwy płaczą zrozpaczone, widząc tak straszne pohańbienie swego fachu".

Ludzie ci jak szakale czyhali, kiedy Polska opadnie z sił i radowali się polskimi klęskami. A ponowna okupacja Polski przez wojska bolszewickie była dla nich radosnym dniem - ziszczała ich marzenia o władzy i karierach. I wiele dotkliwych dla Polski posunięć bolszewickich zawdzięczamy ich wpływom.
***
Przypadkiem trafiłem na jedną z drobnych usług poety Miłosza i nic w tym poetycznego znaleźć nie umiem. W "Dzienniku Polskim [i Dzienniku Żołnierza]" z 28 maja 1947 zamieszczono korespondencję z Waszyngtonu, pióra Vigila . Jest w niej taki fragment:

"Polonia Amerykańska sprowadziła dwie grupy sierot polskich z Indii oraz poważną grupę bezdomnych dzieci polskich z obozu Santa Rosa w Meksyku. Wszystkie te dzieci przeszły piekło zsyłki sowieckiej i ogromna większość z nich postradała rodziców na obszarach od Peczory , poprzez Kołymę do Kazachstanu.

Obecnie dzieci są w szkołach, pod znakomitą opieką, wiele z nich adoptowały rodziny amerykańskie, a kongresman Jan Lesiński, który jako przewodniczący kongresowej komisji imigracji i naturalizacji w poprzedniej kadencji Izby najwięcej napracował się nad sprowadzeniem dzieci - otoczony jest wdzięcznością zarówno ze strony małoletnich imigrantów, jak i ich opiekunów.

Inaczej rzecz się ma z p. Józefem Giebułtowiczem, pierwszym sekretarzem zespołu waszyngtońskiego, i p. Czesławem Miłoszem, który, jak Erenburg w &laquo;Prawdzie&raquo;, w krakowskim &laquo;Przekroju&raquo; cierpliwie naucza Amerykanów demokracji.

Pewnego dnia obaj młodzi ludzie wmaszerowali do jednego z gabinetów Departamentu Stanu z interwencyjnymi wyrazami twarzy. Chodzi o te dzieci. Mają wrócić do Polski, szczególnie te z Indii, ale i te z Meksyku również. Rząd tego się domaga, bo rząd jest jedynym opiekunem obywateli polskich za granicą. Dzieci &laquo;wywieziono&raquo; do Stanów Zjednoczonych i oddano w obce ręce bez porozumienia się z rządem. Podobno nawet w Polsce znaleźli się rodzice, którzy domagają się zwrotu swych dzieci. Nazwiska? - to później. Teraz chodzi o zasadę.

Odpowiedź była grzeczna i prosta. Stany Zjednoczone załatwiły sprawę imigracji polskich dzieci zgodnie z przepisami prawa i w zgodzie z prawnymi opiekunami dzieci, którymi byli - w Indiach na przykład - ludzie mianowani przez sąd okręgowy w Bombaju. Obecnie amerykańskie instytucje opieki społecznej są całkowicie zadowolone ze sposobu umieszczenia dzieci, ich kształcenia itd. To - wszystko.

Dyplomatyczni interwenci zdenerwowali się najwidoczniej, skoro p. Giebułtowicz zaryzykował okrzyk i wyraził przekonanie, że dzieci zostały porwane. Wyrażenie amerykańskie, którego użył, brzmi: &laquo;kidnapped&raquo; i posiada wydźwięk dla Amerykanina tak wyraźny, że rozmówca amerykański odpowiedział coś w rodzaju: &laquo;... przykro mi, że pan posiadł język nasz w ten sposób, iż używa niewłaściwych wyrażeń...&raquo;, po czym rozmowę urwał.

Dyplomacja - jak widać - też na poziomie".

Ale wyobraźmy sobie, że miły poeta Miłosz natchnioną wymową poetycką przekonałby Amerykanów, że dzieci polskie należą do Polski, a ponieważ stracili rodziców, ich nowy papa Bierut smuci się po nich i łzy wylewa, i mocno do serca przycisnąć pragnie, Radkiewicz niepokoi się, czy dziateczek nie zdeprawowano, a ojczulek wszystkich dzieci w demokracjach ludowych, Stalin, też ich losem jest srodze zmartwiony. No i oddaliby je Amerykanie. I wyrosłaby z nich, na przykład, kupa utalentowanych poetów klasy Miłosza i jegoż wysokiego poczucia patriotycznego!

Jaka szkoda, że rząd bierutowski nie posłał poety Miłosza na Sybir, aby ściągnąć dzieci polskie, które pojechały tam na wycieczkę krajoznawczą w latach 1939-1944. Wiele z nich też zostało sierotami. Ale może, wychowani w „Nowej Wierze”, baliby się jechać do Polski... W liście z Polski czytałem: "Janeczek wieczorami boi się spać i prosi dobrze zamykać drzwi. Twierdzi, że za drzwiami czai się reakcjonista".

Na bardzo umiarkowane, w stosunku do politycznego konta Miłosza, zarzuty prasy emigracyjnej Miłosz zamieścił w nr. 45/46 "Kultury" Odpowiedź. Jest równie fałszywa, jak pierwsze oświadczenie, chociaż napisana ostrożniej i z mniejszym tupetem.

Miłosz twierdzi, że Polacy "zachodni" nie rozumieją lub "lekceważą" "głębokie przemiany świadomości", jakie zachodzą w Polsce. Rozumiem i nie lekceważę przemian, lecz nie uznaję przemiany świadomości. Można być zamkniętym w pojedynczej celi przez dziesięć lat, można nie wiedzieć nic o świecie za murami, można dojść do kresu wytrzymałości fizycznej i psychicznej, lecz dopóki się nie zatraciło zdolności myślenia albo nie wpadło w obłęd, świadomość będzie nienaruszona. Te "przemiany świadomości", które zachodzą w Polsce, są przystosowaniem się do okoliczności i grą aktorską. Pisał o tym sam Miłosz w Ketmanie. Być może, że młodzież, zdana całkowicie na wychowanie w duchu bolszewickim, obniży swój "moral", lecz trudno będzie nawet tę młodzież przekonać, że tylko "Nowa Wiara" da jej szczęście.

Miłosz pisze: "To, że wszyscy Polacy &laquo;zachodni&raquo; są antystalinistami, nie oznacza, że wszyscy mają te same racje do potępiania stalinizmu... Moim zdaniem słabo usprawiedliwiona jest niechęć do prób udzielenia odpowiedzi na pytanie, dlaczego stalinizm jest zły. &laquo;Myśmy to dawno wiedzieli&raquo; nie rozwiązuje niczego".

Otóż nie tylko nie ma "niechęci" do udzielenia odpowiedzi, dlaczego stalinizm jest zły, lecz istnieje entuzjazm w udzielaniu takich odpowiedzi. Napisano o tym tysiące książek. A samo pytanie jest nudne i bezsensowne - tak jakby ktoś pytał: dlaczego kura pije, a siusiu nie robi? Stalinizm jest zły dla miliona powodów, chociażby dlatego np., że Miłosz nie mógłby napisać swego Nie w zasięgu "stalinizmu".

Argument Miłosza, że liczba zwolenników stalinizmu na świecie powiększyła się "w ostatnich latach o ładną garstkę milionów", nawet gdyby był słuszny, też by niczego nie dowodził, tak jak zwiększenie się alkoholizmu nie stanowi dowodu, że wódka jest pożyteczna albo lepsza od wody czy mleka.

Miłosz próbuje odpowiedzieć na pytanie, dlaczego przez tyle lat służył reżimowi warszawskiemu i dlaczego tak późno przejrzał. Ale odpowiedź ta jest "dialektyczna". Wygląda to tak, jakby ktoś spytał: która jest teraz godzina? - na co otrzymałby odpowiedź: na wiosnę przylatują bociany. Miłosz odpowiedziałby szczerze tylko enkawudzistom w ich demokratycznym MGB; my takich metod nie mamy.

Miłosz pisze, że służył Krajowi, chociaż służył Bierutowi. Pisze, że służył, bo "wszyscy służą". Ale jak służą? Jeśli robotnik czy urzędnik nawet wstępuje do PPR-u, aby wyżyć, jeśli nawet w pochodach nosi portret Stalina - którego jeśliby mógł, udusiłby własnymi rękami - to jest to nieszczęście, w które miłosze go wtrącili. Za Niemców wielu ludzi też służyło, ale orientowaliśmy się doskonale w charakterze ich służby. Jest różnica między służbą, wysługiwaniem się, współpracą. A już zupełnie czym innym jest przynależność do aparatu rządowego, administracyjnego albo policyjnego. Wiele słów się pomieszało, wiele straciło znaczenie, wiele się wypacza. Ale czy możemy sobie wyobrazić Polaka, który by w razie zwycięstwa Hitlera i stworzenia przez niego przemocą w Polsce ustroju nazistowskiego reprezentował ten ustrój za granicą, jako attache kulturalny, i twierdził poważnie, że służy Polsce? Jakbyśmy nazwali takiego typa?

Gdy się czyta Odpowiedź Miłosza, ma się wrażenie, że tak się załgał, że wszystko mu się pomieszało, albo uważa, że o niczym nie mamy pojęcia. Główny konik, na którym jedzie Miłosz, to poetycki pegaz: "Istnieją sfery działania, w których można uprawiać kompromisy, i sfery działania, w których na żaden kompromis iść nie wolno. Dla poety tą sferą działania jest jego poezja". W więzieniu słyszałem opowiadanie o pewnym starowierze, który zabił Węgra, sprzedającego po wsiach towary galanteryjne. W sądzie spytano, co zrabował zabitemu. Odpowiedział, że nic przy nim nie znalazł. Sędzia zaznaczył, że przy trupie znaleziono kawałki mięsa. Czy je jadł? Tu starowier się oburzył: "Jak możecie mnie posądzać, że jadłem mięso, kiedy wiecie dobrze, że to było w piątek!". Miłosz także ogromnie rozszerza sfery działania, w których można iść na "kompromisy". Nie ma dla niego Polaka, obywatela, człowieka, reżymowca, dyplomaty, zdrajcy. Jest tylko niepokalany duch poetycki. Niestety, duch ten wyzwala się jedynie w piątki. I gdyby nie nieszczęście, że tydzień ma 7 dni, nic by nie można mu było zarzucić.

Miłosz pokpiwa z tych, którzy "do ostatniej chwili porządkowali swoje bibeloty, złudzenia, dywaniki, antyki - a potem już tylko krew i płomień i zgorzelisko". Drżyjmy wobec zapowiedzianej przez Miłosza zagłady. Może ona przyjść, choć może i nie przyjść. Ale tak czy inaczej lepiej jest "schronić się w lamus pełen słowników, herbarzy, senników i kalendarzy, między pamiątki minionego czasu" - którymi tak Miłosz pogardza - niźli włazić do katowni tego lub owego Iwana Groźnego i czytać ukazy, prikazy i dekrety. W tych "lamusach" matki-Polki, zdejmując dziecku z szyi sowiecką wesz, składają mu rączki do modlitwy za Kraj i za kogoś, kto ginie na Sybirze, jęczy w lochu Bezpieki czy spala się tęsknotą za rodziną na obczyźnie. Z tych "lamusów" wykwitały takie duchy, jak Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Chopin. Z dialektyki zaś i filozofii miłoszów powstają krwawe upiory, jak Dzierżyński czy Radkiewicz.

Uważam, że Miłosz nadal jest niebezpieczny dla sprawy polskiej i sprawy wolnego świata, walczącego z bolszewizmem. Może bardziej niebezpieczny teraz niźli na poprzednim stanowisku dyplomaty regime'u warszawskiego. Jeśli wówczas szerzył informacje o tym, że Polska ma obecnie ustrój demokratyczny i dąży ku socjalizmowi, dawniej zaś była zacofana, półfeudalna - mogło to być uważane za propagandę urzędową. Jeśli teraz będzie szerzył takie pojęcie o Polsce - będzie to brzmiało jak prawda. Mało kto przecież rozumie, że Miłosz nie mógł w to wierzyć poprzednio i że nie wierzy w to teraz. Lecz pycha nie da mu nigdy uznać szczerze, że służył dla różnych powodów... może i ze strachu też - takiego, jaki ma francuski piesek przed dużym, śmierdzącym brytanem. Aby przedstawić siebie w pięknym świetle, Miłosz będzie wybielał to, czemu służył. Na wyznanie szczere trzeba odwagi. Miłosz woli kluczyć.

Słyszałem, że Tuwim jest jeszcze gorszy niźli Miłosz, bo występuje z histerycznymi wierszami na cześć Stalina, Armii Czerwonej, obecnej Rosji. Trudno się z tym zgodzić. Robota Tuwima jest prostacka. Taki "słowik" Stalina jest zrozumiałym dla każdego błaznem, nad którym można się jedynie litować. I im głośniej i przesadniej będzie czkał i rzygał na cześć Stalina, tym więcej ośmiesza i siebie, i Stalina. Mimo wszystko jednak w galerii naszych poetów Tuwim będzie miał wielki portret, u którego stóp przytuli się maleńki portrecik Miłosza. Ale w galerii poputczików Miłosz będzie miał wielki portret, Tuwim zaś spocznie u jego stóp, nie dorastając mu do pięt.

Sergiusz Piasecki - "Były poputczik Miłosz", Wiadomości 1951, nr 44
Odpowiedz
#77
Ziuk napisał(a):Karczmarskiego raziło owe niszczenie poety przez osoby właśnie od kompromisów szczególnie o środowisko gazety wyborczej.
Dokładnie o to chodzi. Środowisko "wybiórczej" atakowało Herberta, za to że był On zbyt prawicowy, i -że pojadę Łysiakiem* :wink: -odcinał się od Salonu. Marek Beylin pisał np. że "Pan Cogito ma problemy z demokracją". Odcięcię się Herberta od Michnika próbowano tłumaczyć rzekomą chorobą psychiczną Poety. Niestety Pani Katarzyna Herbert była na tyle związana z Salonem, że nie odważyła się przeciwstawić tym atakom (ciekawy felieton na ten temat napisał kiedyś Ziemkiewicz).
Z drugiej strony prawicowcy wzięli saobie Herberta na sztandary dlatego, że był pryncypialnym antykomunistą, a nie za jego poezję.
I obie strony twierdziły, że Herbert jest nasz a nie wasz.
Swoją drogą, jest to kolejny przykład niezależności i odwagi Jacka - pamiętajmy, że ze środowiskiem "Gazety" łączyły go więzy nie tylko światopoglądowe, ale i towarzyskie.

Wprawdzie w Herbercie zakochałem się wcześniej niż w Kaczmarskim, to twórczość Miłosza znam dość pobieżnie :oops: Ale wydaje mi się, że więcej jest Herberta w utworach JK dlatego, że wiersze obu mają dość podobny "klimat", podczas gdy styl Miłosza jest zupełnie odmienny.
Ci co zginęli idą w bohatery
Ci co przeżyli muszą walczyć dalej
Odpowiedz
#78
Herbert-"Gazeta Wyborcza", wszystko zaczęło się od słynnego listu Herberta do Michnika, w którym Wielki Poeta wygarnął słynnemu Adasiowi co o nim myśli etc.
Jest też wypowiedź Jacka na temat Herberta. Oto ona: "Rozdrapywanie schedy po Herbercie uważam za obrzydliwe. Wkrótce po jego śmierci uczestniczyłem w audycji radiowej o Herbercie. Dyskutanci rozważali tylko, jakiego był koloru politycznego, nikt nie mówił o jego poezji. Paradoksalny i okrutny żart historii: takie piękne postawy moralne jak Herberta w zetknięciu z czynem politycznym zamieniają się w parodię."
Odpowiedz
#79
Głowy nie dam,że gdzieś to wcześniej nie jest wspomniane,ale co tam Smile Zbigniew Herbert powiedział kiedyś,że do źródła płynie się pod prąd,z prądem płyną tylko śmiecie... W "Hańbie domowej" Trznadla nieraz Herbert dawał do zrozumienia,że do tego powiedzenia może pasować Miłosz... I coć to,moim zdaniem,mocno powiedziane,nie śmiem wątpić,że w dużym stopniu prawdziwe.
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Zbigniew Herbert a choroby psychiczne Mat 40 23,167 09-23-2012, 05:40 PM
Ostatni post: reuter
  'Herbert' z wierszami Zbigniewa Herberta pkosela 2 3,488 05-08-2010, 02:28 PM
Ostatni post: Alek
  Dzisiaj na TVP1 "Errata do biografii: Zbigniew Herbert" PMC 13 6,503 10-22-2008, 04:06 AM
Ostatni post: Elzbieta
  Zbigniew Herbert na monetach pkosela 5 3,143 05-14-2008, 12:51 PM
Ostatni post: pkosela
  [TVP3] Herbert z muzyką Turnaua pkosela 12 5,488 03-24-2008, 12:30 PM
Ostatni post: Simon
  Zbigniew Herbert na temat "Tria" Filip P. 44 18,908 11-14-2007, 10:29 PM
Ostatni post: piotrek
  Herbert - Allegro lodbrok 0 1,272 10-30-2007, 11:45 AM
Ostatni post: lodbrok
  Zbigniew Herbert o Michniku DX 7 3,884 06-16-2007, 11:37 AM
Ostatni post: Filip P.
  Herbert w "Przekroju" ;) ann 17 9,416 05-31-2006, 04:12 AM
Ostatni post: Szeszmelke

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości