Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kilka słów na temat Epitafium dla Jesienina
#1
Autocytat z innego forum Smile

Kochani!
Zgadzam się z wyrażaną powyżej opinią że 'Epitafium jest piosenką genialną', oraz przeważnie nie zgadzam się z postawionymi tu zarzutami. Oba aspekty postaram się rozwinąć. Na początek może dobrze będzie powiedzieć wprost to co powiedziane nie zostało: w 1925 roku trzydziestoletni wówczas Sergiusz Jesienin został zwolniony na Nowy Rok ze szpitala psychiatrycznego gdzie leczył się z alkoholizmu. Pojechał do Leningradu, gdzie w nocy z 28 na 29 grudnia popełnił samobójstwo w pokoju nr.5 w hotelu 'Angleterre'. Jest to wersja oficjalna, która bardzo zakorzeniała się w obiegowej opinii. Jednakże rzetelne ustalenie faktów nie pozostawia wątpliwości - Jesienin został w istocie zamordowany przez agentów GRU, a samobójstwo sfingowane. Piszę o samobójstwie dlatego, że choć jest ono wedle wszelkiego prawdopodobieństwa sprzeczne z faktami, to jednak wierzono w nie tak długo i obrosło ono taką legendą, że na 'Epitafium' należy patrzeć zarówno przez pryzmat wydarzeń faktycznych, jak i przez pryzmat owej śmierci samobójczej właśnie.

W mojej opinii, choć rozumiem większośc wytoczonych zarzutów, 'Epitafium' jest jednak utworem w którym forma piosenki literackiej zbliża się do najpełniejszej możliwej dla siebie relalizacji. Długie, ośmiominutowe dzieło, monumentalne w swojej oprawie muzycznej - mówiąc krótko arcyutwór.

Zgadzam się że między pierwszymi czterema strofami, a fragmentami cytowanymi przez Ciebie zachodzi istotna różnica. Nie są to jednak, moim zdaniem, zmiany na gorsze. Dlaczego? Powiada się że wszystkie wiersze bardzo zyskują jeśli zespolić je z odpowiednią do nich muzyką, jednakże 'Epitafium' zyskuje również z pewnego bardzo konkretnego powodu. Otóż muzyka podkreśla podział tego wiersza na trzy właściwie odrębne części, co jest niewidoczne przy czytaniu i dlatego przy odbiorze samego tekstu może powstawać wrażenie niespójności stylistycznej. Tekst powinien być podzielony, gwiazdkami lub kolejnymi cyframi rzymskimi, na trzy części - pierwsza od słów "Wściekła się Wielka Niedźwiedzica", druga to tłumaczenie wiersza Jesienina "Otwori mnie, straż zaobłacznyj", i trzecia od słów "Tutaj Jesienin...". Czytanie tekstu nie podzielonego rzeczywiście prowadzi na manowce poetyckiego smaku, gdyż czytając wiersz odruchowo spodziewamy się pewnej konsystentności, której tu być nie może, jako że te trzy części to de facto trzy różne pod względem poetyki wiersze.

Wspomniane cztery pierwsze strofy rzeczywiście są "czystą metafizyką". Krótka, sprowadzająca się do wymienienia tytułu zapowiedź (Epitafium dla Sergiusza Jesienina), umiejscawia nas w Rosji niczym suchy, geograficzny telegraf. I zaraz potem następuje spotęgowany muzyką zalew obrazów - droga mleczna nad rosyjską wsią, zawodzący do księżyca obłąkany pies, północ, las, rzeka. Trudno mówić o budowaniu nastroju, w tej piosence nastrój zjawia się od razu, pierwsze uderzenie w Łapińskiego w klawisze jest niczym ontologiczne fiat. Nie musimy na niego czekać, niepokój od razu łapie nas za gardło.

Pełności wrażenia muzycznego dopełniają w pierwszej części dwie zwrotki niczym cerkiewny chorał - zwłaszcza w pierwszej z nich, kiedy po raz pierwszy spotykamy się w 'Epitafium' z tym typem melodii. Jej niespodziewane uderzenie w połączeniu z doskonałym współgraniem ze słowami "I Ruś cerkiewna, Ruś dawnej wiary" przenosi nas właśnie w świat cerkwi, Rosji takiej jaki był Jesienin - nie XX, nie XIX, ale osiemnastowiecznej i dawniejszej. Już dwa wersy dalej spotykamy się z kolejnym znakomitym wyrażeniem: huczy po karczmach. Owo niewinne huczenie uruchamia całą lawinę skojarzeń, przenosząc nas w myślach od jednej gospody do drugiej. I również w połączeniu z sąsiadującymi słowami: huczy i pali, przynosi na myśl jakiś niewysłowiony, inny niż Ruś, podmiot. Aktywność zawarta w tych czasownikach sugeruje coś niekontrolowanie się rozszerzającego, pewien niezmierzony przypływ, czerwony potop zalewający kraj dawnej wiary, lub też kaskadę obłędu zatapiającego duszę straceńczego poety.

Tutaj muszę przeciwstawić się zarzutowi dotyczącemu 'dziwoląga'. Ta właśnie dziwaczność i pozorna nonsensownośc tego słowa, jest jego zaletą nie zaś wadą. Słowo 'dziwoląg' automatycznie otacza aura pewnej tajemniczości... i oto właśnie tu chodzi. Wyliczenie: ptak, ryba i dziwoląg, jest w moim odczuciu jednym z najlepszych majstersztyków tego wiersza. Zwróć uwagę, że poziom dziwaczności i pewnej tajemniczej, brutalnej i mitycznej grozy narasta z każdym słowem. Ptak - jeszcze nic strasznego. Ryba, z jej wyobcowanymi, niewzruszonymi dla nas oczami - po dodaniu do Zodiaku, północy i wyjącego psa, powoduje już pewien dreszcz. A dziwoląg - tu już przypisujemy sobie co dusza zapragnie i co podsunie nam wyobraźnia oszołomiona podskórnym szaleństwem pierwszych ośmiu strof 'Epitafium'.

Jeszcze lepsze niż za pierwszym razem jest 'wejście' chorałowego śpiewu na słowach "i Ruś jak panna". Jest to bowiem jedna całość z poprzednim wersem: "... po utopionej płacze pannie, i Ruś jak panna niech płacze po nim..". Gwałtowna zmiana podmiotu i obiektu tego lamentu, a przede wszytskim jakże celne ujęcie sprawy w tym słowiańsko-rosyjskim rozumieniu, gdzie poeta jest synem i wybrańcem narodu. Ale płakać po nim ma nie tylko lud, nie tylko tylko wsie w których tkwi właśnie owa ludowa,dawna wiara. Płakać musi też Ruś jako taka, Ruś spersonifikowana - brzozy wędrowne, drogi, łąki riazańskie i nimfy leśne. Oczywistej interpretacji że Ruś jest panną, która po burzliwej i namiętnej konsumpcji owdowiała ostatecznie, nie rozwijam już.

Warto też zwrócić uwagę jak często w owej pierwszej części pojawia się motyw wody i płynięcia: ryba,szumi pomoriem, chato rodzinna płyń, bliźnięta płyną, płynie wodnik, utopiona panna, Moskwo, płyń za mną płyń. Zwłaszcza ta ostatnia fraza przynosi na myśl napowietrzną czy też metafizyczną konotację owego płynięcia. Poeta, jako wybraniec, patrzy na nas z góry i płynie ponad światem robiąc krok w stronę Absolutu.

Nad drugą częścią tekstu nie chcę się szczegółowo rozwodzić, jako że jest ona po prostu zacytowaniem wiersza Jesienina. Warto zauważyć jednak że tak naprawdę spójnie łączy się ona zarówno z częścią poprzedzającą (której stanowi rozwinięcie), jak i z następną (do której stanowi przygotowanie). " Otwórzcie mi stróże anieli" jest frazą 'ustawiającą' cały wiersz, który brzmi jak modlitwa poety podążającego z samoutwierdzającą się pewnością w stronę zagłady. Narastanie muzyki i zbliżanie się obrazu uwiązanego na srebrny łańcuch konia, są kolejnymi oznakami narastającego szaleństwa.

I tak oto, jesteśmy przygotowani słownie i muzycznie na nadciągający punkt kulminacyjny, na nieuchronny sztych. W istocie konstrukcja wiersza wywołuje pewne wręcz oczekiwanie na przecięcie splotu tych nakreślonych wydarzeń, i wyzwolenie udręczonej duszy z zaciskających się okowów obłędu. I to w znakomity sposób uwypukla melodia wygrywana na pianinie po słowach "w kłęby chmur". Warto w tym momencie zauważyć że pojawiający się tam motyw 'drżenia i migotania' na klawiszach (jaka jest fachowa nazwa na to?) jest elementem znakomicie wbudowywującym w podświadomość słuchacza nastrój głębokiego niepokoju. I owo 'drżenie' jest elementem stale się w 'Epitafium' pojawiającym - również na początku drugiej części wygrywane jest na gitarze, a znaczne partie części pierwszej są w ogóle na tym charakterystycznym chwycie pianinowym oparte.

Tak więc dotarliśmy do sześciostrofowej części trzeciej. Tutaj odeprzeć trzeba najpoważniejszy zarzut - mianowicie zarzut nadmiernej dosłowności przedostatniej strofy. Rzeczywiście, trzecia część jest napisana znacznie dosłowniej. Ale! Jak już wspomniałem, to są trzy odrębne części i trzy odrębne poetyki. Zarzut o niespójność jest więc bezzasadny. A co do dosłowności - rzeczywiście, w porównaniu z tym co było wcześniej, służba hotelowa, i papieros są boleśnie wręcz dosłowne. Jednakże owo przekłucie bańki metafor szpileczką konkretu jest ujmujące w swej perwersyjności, co więcej, jest to swoista poetyka "drugiego rzędu", w której piękno nie polega na mówieniu językiem równie poetyckim co wcześniej, ale na subtelnej relacji w jakiej owe końcowe strofy pozostają do całości. Pamiętajmy że mówimy o samobójstwie (morderstwie) poety, czyli punkcie w którym życie, choćby najbardziej poetyczne i górnolotne, musi wyjść na spotkanie swojego biologicznego końca. I owa śmierć ma dwa oblicza - które są przecież opowiedziane równolegle (melodie na przemian!), jedno to brutalna prawda dobijającej się służby hotelowej, a drugie to nieskalana ziemską krwią poetycka dusza, która rzuca na ramię sakwę podróżną i rusza dalej ku nieznanej przyszłości. Zwróćcie uwagę jak tutaj jest podkreślona otwartość tych przestrzeni pośmiertnych - dalekie drogi,wiatr myszkujący po połoninach,niesie w dal z wiatrem. Śmierć poety jest jak wyjście z ciasnych okowów przyziemności, na szlaki dalekie i niezbadane. Uwolnienie się od nieznośnego ciężaru talentu, sławy i obłędu. Ulecenie w dal z wiatrem, dematerializacja po której stajemy się cząstką świata, cząstką powietrza, obecną wszędzie, czy to w huku karczm, czy to w pyle bezludnych przestrzeni. Dematerializacja, po której słuchać będzie tylko ten kto zechce, ten kto przystanie aby posłuchać jak szumi wiatr po połoninach.

Dwie kluczowe w tej części strofy to "Nie pragnął krzyku..." oraz "Weszli, krzyknęli...". Owszem, są one w pewnym sensie przeciwstawione metaforyczności zwrotek sąsiadujących, ale to przeciwstawienie ma, jak już wspomniałem, podkreślać dychotomię między kruchym materialnym ciałem, a ulatującą z niego, łaknącą nieskończonych przestrzeni duszą. To co jest dla mnie fantastyczne w tych dwóch strofkach (stanowią one bowiem oczywistą całość mimo że nie sąsiadują ze sobą) to to, że są one sfabularyzowane. Mamy w tych ośmiu wersach bardzo konkretną akcję - walenie do drzwi, wejście, krzyk. No i najważniejsze - to jest wszytsko opowiedziane w niedopowiedzeniu, tzn wiedzy i domyślności odbiorcy jest pozostawione dlaczego ta służba tak długo wali do drzwi, i dlaczego krzyknęli po wejściu. Ten sposób obrazowania (zatrzymanie czytelnika na granicy poznania, z zachętą do samodzielnego wykonania decydującego kroku) jest esencjonalnie znakomity, a do tej sytuacji pasuje wręcz genialnie. Ta dobijająca się (ze zniecierpliwieniem spotęgowanym narastającą gwałtownie muyzką) służba hotelowa jest tutaj zarazem uosobieniem przeciwstawienia aktywności świata żywych i bezruchu samobójcy wiszącego w tymże pokoju tuż obok. Pokazuje również jak łatwo i jak boleśnie często owe światy żywych i umarłych stykają się (niezależnie jak bardzo byśmy chcieli tę świadomość od siebie odrzucić), i z jakim szokiem (weszli i krzyknęli) jest z reguły związane bycie świadkiem takiego zetknięcia. W pewnym sensie, można by rzec, są więc te drzwi w które owi nieszczęśnicy walą, rozgraniczeniem między życiem a śmiercią. A już ponad wszelką wątpliwość pokazują jak niepokojąco niewiele dzieli świat poezji i sakw rzucanych na ramię, od świata szarej natarczywej codzienności.

Na zakończenie, o ile mi wolno, chciałbym dodać że w zwrotce "Tutaj Jesienin w najśmieszniejszej z gier" lepiej by pasowało (moim zdaniem) "rozkwitł", niż "zakwitł". "Rozkwitł" niesie bowiem tyle samo znaczeń co "zakwitł", a bardziej się kojarzy z krwią rozlewającą się niczym róża rozchylająca płatki. Dodatkowo, byłoby wtedy ładne współbrzmienie z "Moskwy" (podobnie wstawienie "nie pragnął CZYNU", zamiast "krzyku" wydobyłoby na wierzch związek słowa "czyn" z konstrukcją sąsiadującego słowa "odpoCZYNek"). W każdym razie, utożsamienie riazańskiej łąki z krwią którą poetą napisał (tudzież jego krwią napisano) swój ostatni wiersz jest wspaniałą metaforą. Wszak pochodzący z okolic Riazania poeta całe życie miał we krwi kraj swojego dzieciństwa, wszak o nim właśnie, lub też posługując się jego baśniowością, pisał. W ostatnim wierszu, napisanym krwią, dosłowność zmieszała się z metaforą w jednogłośnie czerwieniejącym koktajlu.

Jeszcze dwie uwagi na koniec: "w sekundzie się przeżywał od nowa" - wspaniałe moim zdaniem streszczenie odwiecznej prawdy, że artysta to dopiero w drugim rzędzie ktoś obdarzony talentem do jakiejś dziedziny sztuki, w pierwszym zaś, człowiek czujący i żyjący głębiej i intensynwiej od innych, przeżywający w sekundzie to na co inni potrzebują godzin czy lat, kontaktujący się ze światem tak intensywnie że automatycznie się samospalający. Obsesyjnie nastawiony na przeżywanie siebie i na wychwytywanie sygnałów z głębi siebie wychodzących. Choćby takie przeżywanie oznaczało samozużycie się w wieku znacznie młodszym niż przewidywana długość życia, którą w urzędach statystycznych przepowiadają prorocy o wątłej wyobraźni.

A i dymek z papierosa nie bruździ - ulatujący powoli dymek to odlatująca dusza umarłego poety. Ot, dmuchnięcie, i już jej nie ma.
Odpowiedz
#2
Krasny, jestem pod wrażeniem Twojej analizy - jest on dowodem prawdziwej erudycji (mam nadzieję, że Konop nie zaprzeczy Wink ).
Uważaj tylko, żeby admin owego "innego forum" nie podał Cię do sądu za powielanie treści z jego forum, bo on ostatnio miewa różne kreatywne pomysły.

Pozdrawiam
Dauri
Odpowiedz
#3
Krasny napisał(a):w sekundzie się przeżywał od nowa" - wspaniałe moim zdaniem streszczenie odwiecznej prawdy(...)
Zastanawiam się czy tu nie robisz lekkiej nadinterpretacji... To znaczy - może po prostu chodzi o to oklepane "na sekundę przed śmiercią całe życie przeleciało mu przed oczyma",co ponoć jest dostępne też dla zwykłych ludzi,nie tylko artystów.
A co do analizy ogólnie - świetna moim zdaniem!
Odpowiedz
#4
Wszystko fajnie, tylko przenoszę do działu o K. M. Sieniawskim Smile
Odpowiedz
#5
Świetna interpretacja, Kraśny!
Z wieloma Twoimi spostrzeżeniami muszę się zgodzić, bo zawsze myślałem o tym utworze w dość podobny sposób (przede wszystkim mam tu na myśli pierwszą część "Epitafium"), choć oczywiście nie tak wnikliwie i dogłębnie jak Ty, muszę natomiast przyznać, że rozwiałeś moje (niezwerbalizowane, acz od dawna już dotkliwie odczuwane) wątpliwości odnośnie kompozycji utworu, szczególnie właśnie ostatnich strof wiersza, szczególnie tego rażącego kontrastu podniosłych refrenów i zwrotek z papierosem i waleniem - który to kontrast składałem po prostu na karb nieudolności, niedopracowania itd. Teraz jestem pewien, że się myliłem - tzn. przekonałeś mnie całkowicie Przyznam, że nie zwróciłbym też uwagi na tę (zaiste fantastyczną!) metaforę "rozkwitającego" riazańską łąką oktostychu...
Powiedz tylko, czy on rzeczywiście napisał swój ostatni wiersz krwią? Nie wiedziałem o tym... Który to wiersz?
Podoba mi się też, że zwróciłeś uwagę również na muzykę. Sądzę, że to bardzo istotne przy interpretacji utworów JK i pokrewnych, gdzie tekst jest przeznaczony do śpiewania.
Krasny napisał(a):'drżenia i migotania' na klawiszach (jaka jest fachowa nazwa na to?)
arpeggia? łamane oktawy? Z pewnością Tomek S. będzie wiedział Smile

Przerzuciłem szybko po raz drugi i pojawiły mi się pewne wątpliwości odnośnie tego huczenia po karczmach i zmiany podmiotu... Teraz nie mam specjalnie czasu, żeby się nimi podzielić, krótko więc tylko zaznaczę, o co mi chodzi... Czy to nie Ruś cerkiewna huczy pożarem paląc brzozy? Tzn. czy nie jest tak (przynajmniej w pierwszej części utworu), że na oczach/uszach odbiorców dokonuje się proces samozniszczenia, który obejmuje zarówno Jesienina, jak i Ruś (a więc "świat przedstawiony" w "Epitafium" jest pejzażem wewnętrznym?). W końcu to chata rodzinna, niewątpliwie tożsama z "Rusią cerkiewną" płynie "tam, gdzie kres", to wielka niedźwiedzica - Rosja (a z nią cały Zodiak) wścieka się i rozpoczyna opętańczy taniec "po karczmach". Brzozy są przecież "jego" - Sergiusza, który, ukazany już w trzecim refrenie "na bruku Moskwy", a więc w przestrzeni innej niż "Ruś cerkiewna", symbolizującej śmierć(?), sam przejmuje rolę podmiotu lirycznego (?) Smile i nawołuje "płyń za mną płyń", jakby prowadził ten cały obłąkany korowód w otchłań (jakby "wyławia" z nieba i ziemi poszczególne elementy - karczmy, brzozy, chatę rodzinną, znaki zodiaku - i każe im płynąć ze sobą ku "błękitnym podwojom dni"). Zatem - czy można uznać, że to "czerwony pożar" unicestwia dawną Rosję? Czy może, utożsamiony z obłędem ogarniającym tak poetę, jak i świat wokół niego, wyłania się z jej wnętrza i ogarnia ją prowadząc ku unicestwieniu (nie ma więc dwóch przeciwstawnych sobie sił) ). Tylko co w takim układzie reprezentuje zodiak? Poza tym - krzyż? Jesienin oddający się w ofierze - za "Ruś cerkiewną"? Więc czemu prowadzi ją w otchłań? Smile Mimo wszystko pojawiają się też "oni". I co oznacza:
Tutaj Jesienin w najśmieszniejszej z gier
Wybiegał w błękit zza karczemnej Moskwy
Tak, czy inaczej, interpretacja podoba mi się, ale pozostawia pewien niedosyt Smile
Przepraszam za bałagan, ale to nie próba odmiennej interpretacji, ale jedynie "wątpliwości" właśnie...
Pozdrawiam serdecznie
Odpowiedz
#6
Michal napisał(a):czy on rzeczywiście napisał swój ostatni wiersz krwią? Nie wiedziałem o tym... Który to wiersz?
Nikt nie odpowiedział na forum, co najwyżej na privie, więc pozwole sobie Wink.

Ponoć naprawdę Jesienin zginął z rąk OGPU (rodzaj radzieckiej policji politycznej) w związku z intrygami na najwyższych szczeblach władzy.

Jednak w powszechnej świadomości krąży także legendą jakoby dnia 28 grudnia 1925AD wynajął pokój nr 5 w hotelu "Agleterre" w Sankt Petersburgu, gdzie nocą podciął sobie żyły, z owej krwi napisał swój ostatni wiersz, a potem powiesił się na rurze ogrzewania parowego.

Ostatni wiersz brzmiał

Żegnaj, przyjacielu, do widzenia,
Kochany mój, od krwi serdecznej bliższy.
Ta rozłąka w ciemnych przeznaczeniach
Obietnicą połączenia błyszczy.
Żegnaj bez uścisku dłoni i bez słowa.
Nie martw się, cień smutku z czoła przegoń.
W życiu ludzkim – śmierć to rzecz nienowa.
A i życie samo – nic nowego.
I salwę w płuca czy też sznur na szyję
By nie powiedział kto, że jeszcze żyje
Odpowiedz
#7
"Angleterre" dokładnie. Tego wiersza nie napisał w dniu śmierci, zrobił to przynajmniej dzień wcześniej. Tak więc (jeżeli owo pisanie na ścianie jest faktem w ogóle) agenci GPU nie musieli angażować jakiegoś wydziałowego wierszoklety do sprokurowania pożegnalnego utworu S.J. Co jak co, ale list pożegnalny łatwiej podrobić niż wiersz.

Wracając do tematu tego wątku - pozostaje jeszcze kwestia relacji między wymową 'Epitafium' a wersją wydzarzeń z 28.12.1925.
Odpowiedz
#8
Krasny napisał(a):Wracając do tematu tego wątku - pozostaje jeszcze kwestia relacji między wymową 'Epitafium' a wersją wydzarzeń z 28.12.1925.
Właśnie ten temat chciałem poruszyć. Cyz ktoś może wytłumaczyć skąd u KMS pojawił się tak znaczący błąd, a może to nie błąd tylko celowy zabieg?
"Gdy czasem ogarnia cię uczucie dziwnego przygnębienia - nie przejmuj się. Pewnie jesteś głodny."
Odpowiedz
#9
1. Chłopcze, to nie Michał napisał/a, tylko ja.
2. Jaki, kurde, błąd?????
Odpowiedz
#10
Krasny napisał(a):1. Chłopcze, to nie Michał napisał/a, tylko ja.
Poprawiłam Wink
Odpowiedz
#11
Pozwoliłem też sobie na autocytat z tego innego forum Wink .

Jeśli rozmawiamy o "śmierci samobójczej" Jesienina, to raczej nie ma o czym polemizować, ale każdy ma prawo mieć swoje zdanie. Wersje oficjalne i nieoficjalne są różne. Najbardziej znana, chyba, jest wersja z podcięciem żył, a potem powieszeniem. Ja najpierw spotkałem się z wersją wydarzeń, która mowiła, tylko o powieszeniu. W dalszych latach edukacji doszły do tego inne sposoby samobójstwa, łacznie ze strzałami (nie pytajcie, gdzie się z tym spotkałem, bo nie mam zielonego pojęcia). Najciekawszą wersję poznałem jednak na wykładach z literatury wschodniosłowiańskiej. Pani profesor, która była kiedyś na konferencji w Rosji (już po przemianach), rozmawiała z osobą, która zajmowała się wyjaśnianiem różnych dziwnych samobójstw osób przeszkadzajacych swojego czasu idei rewolucji. Owa pani przedstawiła wersję wydarzeń totalnie mnie szokującą wg niej Jesieninowi w pokoju hotelowym nie tyle podcięto żyły i powieszono go, ile spuszczono mu na głowę olbrzymi kryształowy żyrandol. Podobno w archiwach są jakieś zdjęcia. Nie wiem ile w tym prawdy, ale znając realia tamtych czasów wierzę, że może to być prawda.

Pozdrawiam
Paweł
To - jakimi słowami język twój cię stwarza,
Gdy wydajesz na ludzi wyroki portretów -
Czy chwali i obraża, czy z lękiem - obnaża -
Różni mowę trybunów od mowy poetów.
Odpowiedz
#12
Pozwolę sobie sformułować ryzkownie pewnie dla niektórych brzmiącą tezę że prawda o śmierci Jesienina ma dla tego tematu znaczenie drugorzędne. Jeśli idzie o fakty, to dużo jest na stronie <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.esenin.niv.ru">www.esenin.niv.ru</a><!-- w -->.
Odpowiedz
#13
Krasny napisał(a):znaczenie drugorzędne
Owszem, ale jednak ma. Mnie zastanawia tylko dlaczego Sieniawski tę kwestię pominął
"Gdy czasem ogarnia cię uczucie dziwnego przygnębienia - nie przejmuj się. Pewnie jesteś głodny."
Odpowiedz
#14
A tak, patrząc na to z innej strony, proszę tutaj o opinię w kwestii spornej, która ostatnio zaburzyła moje nienaganne relację z coponiektórymiTongue. Które wykonanie "Epitafium" jest waszym zdaniem "lepsze" (mam tu na myśli raczej klimat i oddanie "atmosfery", a nie jakość techniczną)? To z "Murów w muzeum raju" czy z ROTUNDY?
"Opatrzności wyroki, jak po deszczu - rynna:
Kto jeno w niebo patrzy - tego i zamoczy."
Odpowiedz
#15
basik napisał(a):zaburzyła moje nienaganne relację z coponiektórymiTongue
Aż tak?
"Gdy czasem ogarnia cię uczucie dziwnego przygnębienia - nie przejmuj się. Pewnie jesteś głodny."
Odpowiedz
#16
basik napisał(a):Które wykonanie "Epitafium" jest waszym zdaniem "lepsze" (mam tu na myśli raczej klimat i oddanie "atmosfery", a nie jakość techniczną)? To z "Murów w muzeum raju" czy z ROTUNDY?
Oczywiście, że z MwMR :]
PG był w znacznie lepszej formie - to wykonanie ma w sobie "życie" - "I Ruś cerkiewna, Ruś dawnej wiary..." - porównaj choćby ten fragment Big Grin

Pozdrawiam
Zeratul
[size=85][i]Znaczyło słowo - słowo, sprawa zaś gardłowa
Kończyła się na gardle - które ma się jedno;
Wtedy się wie jak życie w pełni posmakować,
A ci, w których krew krąży - przed śmiercią nie bledną.[/i][/size]
Odpowiedz
#17
Ale z drugiej strony poczatek z Rotundy wprowadza w taki mroczny nastroj... I calosc brzmi tak, ze moznaby pomyslec, ze PG pelen rozpaczy spiewal nad grobem...
"Gdy czasem ogarnia cię uczucie dziwnego przygnębienia - nie przejmuj się. Pewnie jesteś głodny."
Odpowiedz
#18
Torrentius napisał(a):Ale z drugiej strony poczatek z Rotundy wprowadza w taki mroczny nastroj... I calosc brzmi tak, ze moznaby pomyslec, ze PG pelen rozpaczy spiewal nad grobem...
Obawiam się tylko, że ten efekt nie był zamierzony Wink

Pozdrawiam
Zeratul
[size=85][i]Znaczyło słowo - słowo, sprawa zaś gardłowa
Kończyła się na gardle - które ma się jedno;
Wtedy się wie jak życie w pełni posmakować,
A ci, w których krew krąży - przed śmiercią nie bledną.[/i][/size]
Odpowiedz
#19
Torrentius napisał(a):Aż tak?
Wiesz najlepiej jak Smile)
Torrentius napisał(a):pelen rozpaczy spiewal nad grobem...

Powiedzmy, że mniej więcej o taki efekt mi chodziło;P. <A trumnę Jesienina podobno zalali betonem, żeby zapobiec ewentualnej sekcji zwłok w przyszłości... tak na marginesie>
Zeratul napisał(a):Obawiam się tylko, że ten efekt nie był zamierzony
Ale dla mnie, niezależnie czy był zamierzony, czy nie, buduje nieporównywalny z tamtym z MwMR nastrój... I oczywiście już publicznie zdradziłam się ze swoją opinią. :wstyd:
"Opatrzności wyroki, jak po deszczu - rynna:
Kto jeno w niebo patrzy - tego i zamoczy."
Odpowiedz
#20
Zeratul napisał(a):Obawiam się tylko, że ten efekt nie był zamierzony
Zapewne Smile
basik napisał(a):<A trumnę Jesienina podobno zalali betonem, żeby zapobiec ewentualnej sekcji zwłok w przyszłości... tak na marginesie>
Jakos nie chce mi sie w to wierzyc, gdyby mieli tak robic z kazdym w tamtych czasach, to nie mieliby betonu na budynki Tongue
"Gdy czasem ogarnia cię uczucie dziwnego przygnębienia - nie przejmuj się. Pewnie jesteś głodny."
Odpowiedz
#21
Torrentius napisał(a):Jakos nie chce mi sie w to wierzyc, gdyby mieli tak robic z kazdym w tamtych czasach, to nie mieliby betonu na budynki Tongue
Chyba niektórym pozwalali umrzeć śmiercią naturalną, i nie musieli ich betonować - demonizujesz system TongueWink.
Odpowiedz
#22
Wers pożegnania, ostatni oktostych:

Do widzenia, drogi, do widzenia.
Przyjacielu w piersi mej zostaniesz.
Po rozłące prawem przeznaczenia
Obiecane mamy też spotkanie.

Do widzenia, drgoi, bez ręki i słowa,
Nie smuć się, z pogodą dalej idź
Umrzeć - to w tym życiu rzecz nienowa,
Lecz nie nowsza, naturalnie - żyć.


Elżbieta Ustinowa:
"27-ego spotkałam Jesienina na schodach, bez kołnierzyka i krawata, z gąbką i mydłem na rękach. Podszedł do mnie zakłopotany i mówi, że wanna może eksplodować: piecyk kąpielowy jakoby jest bardzo rozgrzany, a wody w nim nic
nie ma.
Powiedziałam, że zawoła się go, kiedy wszystko będzie naprawione.
Wstąpiłam do niego. Tu pokazał mi lewą rękę: na przegubie miał trzy niegłębokie zacięcia.
Sergiusz Aleksandrowicz zaczął się skarżyć, żę w tym 'parszywym' hotelu nie ma nawet atramentu, i dziś rano był zmuszony pisać krwią.
Wnet nadszedł poeta Erlich. Sergiusz Alekasndrowicz podszedł do stołu, wydarł z notesu wiersz, który rano napisał krwią, i wsunął Erlichowi do wewnętrznej kieszeni marynarki.
Erlich sięgnął po kartkę, ale Jesienin zatrzymał:
- Potem przeczytasz, nie trzeba!"

Wolf Erlich:
"Naraz Sergiusz mówi:
- Aha! Ciociu Lizo, posłuchaj! To skandal! Żeby w numerze nie było atramentu! Rozumiesz? Chcę napisać wiersz - nie ma atramentu. Szukałem, szukałem, i nie znalazłem. Popatrz co zrobiłem!
Odwinął rękaw i pokazał przegub: nacięcie. Podniósł się krzyk. Ustinowa rozzłościła się nie na żarty.
Skończyli tak:
- Sierguńka! Mówię ci po raz ostatni! Jeżeli jeszcze raz powtórzy się taki kawał, nie chcę cię znać!
- Ciociu Lizo! A ja ci mówię, że jeśli nie będę miał atramentu jeszcze raz przetnę rękę! Co, jestem buchalterem, żebym odkładał do jutra?...
Jesienin nachyla się do stołu, wyrywa z notesu kartkę i pokazuje z daleka: wiersz.
Mówi, składając kartkę na czworo i wsuwając do kieszeni mojej marynarki:
- Dla ciebie.
Ustinowa chce przeczytać.
- Nie, poczekaj! Zostanie sam, to przeczyta...
Wiersz obaj z Ustinowem przeczytaliśmy dopiero następnego dnia. W zamieszaniu zapomniałem o nim."

Ustinow:
"Czy Jesienin mógł przypuszczać, że zostanie zapomniana kartka z wierszem napisanym jego własną krwią?... Gdyby została przeczytana wcześniej, Jesienina by nie zostawiono na tę noc samego..."

Erlich:
"...wanna, samowar, piwo (dozorca przyniósł pięć czy sześć butelek), gęsie podroby, ludzie. Na herbatę przyszedł Ustinow, przyprowadził Uszakowa. Jesienin rozmaiwał prawie wesoło... Śpiewał swoją ulubioną w ostatnich czasach piosenkę...
Koło szóstej zostaliśmy w trójkę: Jesienin, Uszakow i ja.
Ustinow poszedł do siebie 'zdrzemnąć się parę godzin'. Elżebieta Aleksiejewna także.
Koło ósmej i ja zabrałem się do wyjścia. Pożegnaliśmy się. Z Newskiego jeszcze zawróciłem: zapomniałem teczki, a z nią i upoważnienia. Uszakowa już nie było.
Jesienin siedział przy stole spokojny, bez marynarki, w narzuconym kożuchu, i przeglądał stare wiersze... Pożegnaliśmy się powtórnie.
Nazajutrz portier, składając zeznania, oświadczył, że koło dziesiątej Jesienin zszedł do niego z prośbą, żeby nikogo do niego nie wpuszczał."
Odpowiedz
#23
I tak na marginesie:

<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=ZsiZ244pFBE&feature=related">http://www.youtube.com/watch?v=ZsiZ244p ... re=related</a><!-- m -->

a tu w wersji sfabularyzowanej:

<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=XFwLTDilATk&feature=related">http://www.youtube.com/watch?v=XFwLTDil ... re=related</a><!-- m -->
Odpowiedz
#24
Jako, że dziś mamy rocznicę śmierci Jesienina warto wspomnieć o nowych ustaleniach dotyczących jego śmierci. <!-- m --><a class="postlink" href="http://mediacentr.info/pl/criminal/najnowsza-wersja-okolicznoeshci-i-przyczyny-eshmierci-sergiusza-jesienina-od-zlecenia-do-ekshumacji__253">http://mediacentr.info/pl/criminal/najn ... macji__253</a><!-- m -->
Aqua et panis est vita canis
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Lot. Epitafium dla emigrantów Luter 7 3,900 09-14-2007, 01:40 PM
Ostatni post: thomas.neverny
  Epitafium dla Sergiusza Jesienina - tekst prawidłowy Szymon 13 8,357 08-01-2007, 08:54 PM
Ostatni post: gosiafar
  "Epitafium dla JK" Leszka Czajkowskiego Czartogromski 15 7,706 03-09-2007, 01:39 PM
Ostatni post: Szymon

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości