05-26-2006, 12:23 PM
Wstęp jak tu.
Pierwsza kaseta/płyta JK, którą poznałem w całości. Chyba pierwsza też, którą kupiłem. Bardzo silne wrażenie na mnie wywarła i wciąż jest w czołówce, choć niemiłosiernie osłuchana była. Teraz więc wywołuje bardzo ambiwalentne uczucia, bo zmęczenie jednak wywołuje...
Świetnie naśladuje style tych, do których nawiązuje – Norwida, Baczyńskiego, Witkacego (może i Owidiusza, choć tego z tej czwórki znam najmniej ;-) )
Motyw przewodni płyty to zbliżający się upadek systemu (chyba nawet bardziej ten motyw, niż tytułowy motyw emigracyjny). Jeszcze nie wiadomo, że to jest na sto procent nieuniknione, ale wyczuwa się, że pieriestrojka zmienia świat. Z jednej strony – to wciąż piekło (Zaproszenie do piekła), w którym wszystko wolno - byle wiedzieć jak, wciąż są białe plamy, ale mimo że widzenie "normalnego kraju" jeszcze wciąż kończy się zastrzykiem, to już coś mi mówi, że jeszcze wygrzebią mnie z tej dziury.
Póki co jednak wciąż trwa wygnanie. Widoczna jest paralela między JK a wygnanym na prowincję Owidiuszem. W ogóle "Starość Owidiusza" to najwyższa czołówka twórczości JK. To nie jest, skądinąd "przebojowa" (i świetna, choć dla mnie już trochę ograna), "Opowieść pewnego emigranta", która opisuje losy człowieka, którym miotają losy narodu, a który próbując być kimś [...] sam sobie zgotował zgubę. To nie jest również świetne przedstawienie "Ostatnich dni Norwida" (choć już te utwory są sobie bliższe), który podobnie jak Owidiusz potrafi ogarnąć wielkość i piękno świata, ale sam nigdy nie był zbytnio doceniony. Owidiusz zdążył zasmakować najwyższych luksusów w Wiecznym Mieście, ale za przekonanie, że nad poezją władza nie może mieć władzy trafia między tych, którym starcza, co mają i boleśnie przekonuje się, że pyszniej drażnić Cesarza, niż kupcom za opał kadzić. Nie ma co ukrywać, "bard Solidarności" mimo wszystko też wcale nie był ascetą i też wolałby być na miejscu Owidiusza w Rzymie niż na jego miejscu wygnania z dala od dworu i tłumu, gdzie cóż, że pięknie, gdy obco...
Inne poruszające kawałki:
Ambasadorowie – zderzenie wielkości pojedynczego człowieka Patrzą przed siebie śmiało, pewni swoich racji,
Wszak dyplomacja włada wszystkim dziś - co żyje,
A oni - kwiat szesnastowiecznej dyplomacji! i wieczności, a nawet nie tyle wieczności, ile po prostu historii Byli - i nie ma ich, ach - cóż za wielka strata!
Jak nazywali się? Któż dzisiaj tego świadom?...
(Swoją drogą, ten kawałek mógłby znaleźć się także na Muzeum – ze względu na oczywiste nawiązanie do konkretnego obrazu, ale też, ze względu na tematykę, na Wojnie postu z karnawałem.)
Rehabilitacja komunistów – to nawet nie tyle "poruszające", ile zjadliwie trafne – Niechby się inaczej zgięła historii sprężyna, A rehabilitowalibyśmy dziś – Stalina. I ironiczne –
Niepotrzebna jest do tego żadna filozofia,
Żeby wiedzieć, że stworzenia akt - wymaga ofiar.
Cóż dopiero, gdy się tworzy nowe świata zręby,
Kiedy składa się ofiary i popełnia błędy.
Ballada o bieli -
Są narody, które znają
W dziejach swoich każdy kamyk
Tak że mało o to dbają -
A my mamy - Białe Plamy.
na przykład:
W białym dole białym wapnem
Białe czaszki przysypali
Biało podpisane pakty,
Biało się Warszawa pali.
Zmartwychwstanie Mandelsztama -
W oczach urzędników rośnie płomień grozy,
Bo w szwach od poetów pękają obozy.
Przeglądają druki, wyroki - nic nie ma,
Każda kartoteka zmienia się w poemat.
[...]
Bo jak to być może, że ziemia go kryje,
Gdy w gazetach piszą, że Mandelsztam żyje!?
Skądże mają wiedzieć w syberyjskich borach,
Że to "życie" to tylko taka – metafora.
Barykada – naprawdę jak Baczyński...
Krowa – (choć ograne strasznie)
Przeczucie
Konfesjonał -
I nawet teraz bardzo mi przyjemnie,
Że tak we własnych wątpliwościach grzebię.
Bo widzę, że ta spowiedź - to piosenka -
Dla siebie ją samego wykonuję...
To też grzech - więcej grzechów nie pamiętam,
Ale tego jednego - nie żałuję!
Czyli w sumie – prawie wszystkie kawałki.
Jakoś wbrew stereotypom piosenki nawiązujące do Wysokiego mniej mnie ruszają (choć nie powiem, że nie ruszają).
Nudzą mnie zaś Mury'87...
Ech... To tylko jedna płyta, a mógłbym o niej jeszcze pisać i pisać...
Pierwsza kaseta/płyta JK, którą poznałem w całości. Chyba pierwsza też, którą kupiłem. Bardzo silne wrażenie na mnie wywarła i wciąż jest w czołówce, choć niemiłosiernie osłuchana była. Teraz więc wywołuje bardzo ambiwalentne uczucia, bo zmęczenie jednak wywołuje...
Świetnie naśladuje style tych, do których nawiązuje – Norwida, Baczyńskiego, Witkacego (może i Owidiusza, choć tego z tej czwórki znam najmniej ;-) )
Motyw przewodni płyty to zbliżający się upadek systemu (chyba nawet bardziej ten motyw, niż tytułowy motyw emigracyjny). Jeszcze nie wiadomo, że to jest na sto procent nieuniknione, ale wyczuwa się, że pieriestrojka zmienia świat. Z jednej strony – to wciąż piekło (Zaproszenie do piekła), w którym wszystko wolno - byle wiedzieć jak, wciąż są białe plamy, ale mimo że widzenie "normalnego kraju" jeszcze wciąż kończy się zastrzykiem, to już coś mi mówi, że jeszcze wygrzebią mnie z tej dziury.
Póki co jednak wciąż trwa wygnanie. Widoczna jest paralela między JK a wygnanym na prowincję Owidiuszem. W ogóle "Starość Owidiusza" to najwyższa czołówka twórczości JK. To nie jest, skądinąd "przebojowa" (i świetna, choć dla mnie już trochę ograna), "Opowieść pewnego emigranta", która opisuje losy człowieka, którym miotają losy narodu, a który próbując być kimś [...] sam sobie zgotował zgubę. To nie jest również świetne przedstawienie "Ostatnich dni Norwida" (choć już te utwory są sobie bliższe), który podobnie jak Owidiusz potrafi ogarnąć wielkość i piękno świata, ale sam nigdy nie był zbytnio doceniony. Owidiusz zdążył zasmakować najwyższych luksusów w Wiecznym Mieście, ale za przekonanie, że nad poezją władza nie może mieć władzy trafia między tych, którym starcza, co mają i boleśnie przekonuje się, że pyszniej drażnić Cesarza, niż kupcom za opał kadzić. Nie ma co ukrywać, "bard Solidarności" mimo wszystko też wcale nie był ascetą i też wolałby być na miejscu Owidiusza w Rzymie niż na jego miejscu wygnania z dala od dworu i tłumu, gdzie cóż, że pięknie, gdy obco...
Inne poruszające kawałki:
Ambasadorowie – zderzenie wielkości pojedynczego człowieka Patrzą przed siebie śmiało, pewni swoich racji,
Wszak dyplomacja włada wszystkim dziś - co żyje,
A oni - kwiat szesnastowiecznej dyplomacji! i wieczności, a nawet nie tyle wieczności, ile po prostu historii Byli - i nie ma ich, ach - cóż za wielka strata!
Jak nazywali się? Któż dzisiaj tego świadom?...
(Swoją drogą, ten kawałek mógłby znaleźć się także na Muzeum – ze względu na oczywiste nawiązanie do konkretnego obrazu, ale też, ze względu na tematykę, na Wojnie postu z karnawałem.)
Rehabilitacja komunistów – to nawet nie tyle "poruszające", ile zjadliwie trafne – Niechby się inaczej zgięła historii sprężyna, A rehabilitowalibyśmy dziś – Stalina. I ironiczne –
Niepotrzebna jest do tego żadna filozofia,
Żeby wiedzieć, że stworzenia akt - wymaga ofiar.
Cóż dopiero, gdy się tworzy nowe świata zręby,
Kiedy składa się ofiary i popełnia błędy.
Ballada o bieli -
Są narody, które znają
W dziejach swoich każdy kamyk
Tak że mało o to dbają -
A my mamy - Białe Plamy.
na przykład:
W białym dole białym wapnem
Białe czaszki przysypali
Biało podpisane pakty,
Biało się Warszawa pali.
Zmartwychwstanie Mandelsztama -
W oczach urzędników rośnie płomień grozy,
Bo w szwach od poetów pękają obozy.
Przeglądają druki, wyroki - nic nie ma,
Każda kartoteka zmienia się w poemat.
[...]
Bo jak to być może, że ziemia go kryje,
Gdy w gazetach piszą, że Mandelsztam żyje!?
Skądże mają wiedzieć w syberyjskich borach,
Że to "życie" to tylko taka – metafora.
Barykada – naprawdę jak Baczyński...
Krowa – (choć ograne strasznie)
Przeczucie
Konfesjonał -
I nawet teraz bardzo mi przyjemnie,
Że tak we własnych wątpliwościach grzebię.
Bo widzę, że ta spowiedź - to piosenka -
Dla siebie ją samego wykonuję...
To też grzech - więcej grzechów nie pamiętam,
Ale tego jednego - nie żałuję!
Czyli w sumie – prawie wszystkie kawałki.
Jakoś wbrew stereotypom piosenki nawiązujące do Wysokiego mniej mnie ruszają (choć nie powiem, że nie ruszają).
Nudzą mnie zaś Mury'87...
Ech... To tylko jedna płyta, a mógłbym o niej jeszcze pisać i pisać...
A strażak także był Sam