05-23-2006, 01:46 PM
Taka cisza, że nawet choćby najmniejszy szelest
Dudni w uszach łomotem stu gromów;
Taka ciemność, że nawet w zastygniętym popiele
Dojrzysz płomień, choć płonął tam wczoraj
W opuszczonym miasteczku mury stoją spękane,
Drżąca stale wyburza je ziemia;
Bezlitosny ząb czasu wgryza się w stare ściany,
Okna, drzwi w dziury bezkształtne zmienia.
Aaargh! Uciekać trzeba stąd!
Stare ściany pękają, gruzy na łeb spadają!
Chwilę dłużej tu zostrać – to błąd!
Starych ulic labirynt, zawalone ruiny
Pozostały gdzieś daleko w tyle;
Tutaj lasy bezkresne porastają równiny,
Niezliczone ich ciągną się mile
Wilczych hord przewodnicy, co nad lasem czuwają,
Już zwietrzyły trop świeży na śniegu;
Wilki wyjąc, na ucztę swoich braci wzywają,
Wygłodzona wataha już w biegu!
Aaargh! W ucieczce próżny trud!
Pełne kłów wilcze pyski czują posiłek bliski,
- Skocz do gardła, by nasycić głód!
Zbocza gór niezdobytych, skalnych urwisk kraina,
Tutaj nawet wilk wejść się nie waży;
Pola gruntów niepewnych, śmierć w kamiennych lawinach,
Mnogość górskich olbrzymów na straży.
Pod nogami drży ziemia, pęka z trzaskiem oparcie,
To, co pewne, się sypie w drobiny;
Nie ma czego się chwycić, rośnie w skale rozwarcie,
A na dole bezdenne szczeliny!
Aaargh! Stąd uciec nie ma jak!
Wśród łomotu granitu brak tchu sięga zenitu,
Tu ucieczka się kończy i świat!
Dudni w uszach łomotem stu gromów;
Taka ciemność, że nawet w zastygniętym popiele
Dojrzysz płomień, choć płonął tam wczoraj
W opuszczonym miasteczku mury stoją spękane,
Drżąca stale wyburza je ziemia;
Bezlitosny ząb czasu wgryza się w stare ściany,
Okna, drzwi w dziury bezkształtne zmienia.
Aaargh! Uciekać trzeba stąd!
Stare ściany pękają, gruzy na łeb spadają!
Chwilę dłużej tu zostrać – to błąd!
Starych ulic labirynt, zawalone ruiny
Pozostały gdzieś daleko w tyle;
Tutaj lasy bezkresne porastają równiny,
Niezliczone ich ciągną się mile
Wilczych hord przewodnicy, co nad lasem czuwają,
Już zwietrzyły trop świeży na śniegu;
Wilki wyjąc, na ucztę swoich braci wzywają,
Wygłodzona wataha już w biegu!
Aaargh! W ucieczce próżny trud!
Pełne kłów wilcze pyski czują posiłek bliski,
- Skocz do gardła, by nasycić głód!
Zbocza gór niezdobytych, skalnych urwisk kraina,
Tutaj nawet wilk wejść się nie waży;
Pola gruntów niepewnych, śmierć w kamiennych lawinach,
Mnogość górskich olbrzymów na straży.
Pod nogami drży ziemia, pęka z trzaskiem oparcie,
To, co pewne, się sypie w drobiny;
Nie ma czego się chwycić, rośnie w skale rozwarcie,
A na dole bezdenne szczeliny!
Aaargh! Stąd uciec nie ma jak!
Wśród łomotu granitu brak tchu sięga zenitu,
Tu ucieczka się kończy i świat!