04-24-2006, 07:26 PM
Szanowny Panie Jarosławie Potocki!
Pan Jakub Mędrzycki poza wieloma talentami (o czym będzie poniżej) ma również dar jasnowidzenia, ponieważ gdy wyraziłem swoje zdziwienie, że nie odezwał się sam zainteresowany (czyli Pan) napisał lakonicznie, ale jakże trafnie "czyżby?".
Proszę Pana, nie zająłbym stanowiska w ogóle, gdyby nie to, że napisał Pan do mnie na priv, bezpardonowo atakując Pana Jakuba Mędrzyckiego. Nie będę cytował tego listu w całości (a powinienem), ponieważ jego fragmenty nie nadają się do druku - liczne grono Forumowiczów to ludzie niepełnoletni. Ale po kolei...
Tu cytat:
"Zanim przejdę do oceny >>koncertu<< w Antrakcie (10.4 br, godz. 21:40 TVP1) wyrażam swoje zdziwienie skąd Pan Mędrzycki ma takie znajomości, że z dosłownie wszystkimi osobistościami jest na >>ty<<?".
Dalej pisze Pan zgryźliwie:
"Więc Panie Kubusiu, chętnie posłuchamy Pańskich interpretacji utworów Krzysia Pendereckiego, Wicia Lutosławskiego czy Wojtusia Kilara... Z przyjemnością odetchniemy po przyciężkich wykonaniach Fredka Chopina przez Rafałka Blechacza i Lesia Możdżera. Pozdrawiamy - miłośnicy klasyki i nie tylko".
Panie Jarosławie, co Pan sugeruje? Że Pan Jakub jest kabotynem i chwali się swoimi przyjaciółmi bez pokrycia, których ze względu na swój łatwy charakter, na lojalność wobec nich ma multum? Miałem szczęście być zaproszony do Pana Jakuba i to co tam zobaczyłem, wprawiło mnie i innych gości w osłupienie. Na ścianie wisi fotografia, a cóż na niej? Niech się Pan mocno trzyma... Pan Jakub akompaniuje samemu Mistrzowi Jackowi Kaczmarskiemu. I robił to tak dyskretnie, że zainteresowany, czyli Jacek K, nic o tym nie wiedział! I to nazywa Pan brakiem skromności, "bezinteresownym darem zrażania ludzi do siebie"?
Dalej:
"Pan Jakub gra tylko tylko po białych i nie słyszy solistów, gra sobie a muzom, a właściwie jest to rąbanie w klawiaturę. W ogóle cała ta impreza w Antrakcie była jednym wielkim skandalem. Dyskutanci gadali o sobie, a piosenkarze fałszowali".
No, tu posunął się Pan za daleko. Gdyby uważnie oglądał Pan ten nieprawdopodobny koncert, musiałby zauważyć, że Pan Jakub używał i czarnych klawiszy. Grał dokładnie to, co miał zapisane w nutach (i znów Pańska uwaga: "jeżeli takowe się zna" jest poniżej pasa). A czy to wina akompaniatora, że soliści słyszą inaczej tę samą melodię? Oczywiście bywają wyjątki, gdzie interpretator śpiewa dokładnie to, co ma właśnie zapisane w nutach (E. Demarczyk, K. Groniec, Cz. Niemen, A. Zaucha, Z. Wodecki), ale nie jest to warunkiem koniecznym i chwała Pani Reżyser, że nie poszła na łatwiznę, a ma ona, jak sama twierdzi, słuch absolutny. Jakżesz ożywiło to imprezę!
O dyskutantach się nie wypowiem, ponieważ - epizodycznie można rzec - znałem Mistrza, więc nie wypada mi w tej materii zabierać głosu. Zresztą, Panie Jarku, proszę nie obrażać tej garstki Forumowiczów, którzy prawie jednogłośnie pozytywnie ocenili koncert, pisząc że Pan Jakub grał z wyczuciem, a - jak mówią starzy wojskowi - kto nie ma czuja, ten ma ...
Przyczepił się Pan do tytułu programu i tu ma Pan częściowo rację, cytując najpierw Pana Jacka z Forum ("Czy zwrócił ktoś uwagę, że program nazywał się >>A źródło wciąż bije<<, a nie >>Ale źródło wciąż bije<<? Czy to celowo czy może pomyłka?"), a w następnym pytaniu Pana Szymona ("Kto odpowiadał za kształt spotkania, dobór gości itp."). Tak sobie myślę, że wyłącznie REŻYSER, drogi Panie Jarosławie, który ma tyle obowiązków, że nie może sobie zawracać głowy takim drobiazgiem jak tytuł przez siebie reżyserowanego programu.
Jest Pan zbyt małostkowy. Słyszałem kiedyś, jak ktoś w ferworze dyskusji pomylił Hamleta z omletem... Piękny wiersz Słowackiego Uspokojenie też możnaby zmienić w tytule na Zdenerwowanie, bo przecież żeby się uspokoić trzeba się wpierw zdenerwować. Jasne? To po co się Pan tak żołądkuje, Panie Jarosławie?
Następnie krytykuje Pan Pana Jakuba, cytując jego samego: "Uczestniczę w pięćdziesięciu innych tematach". Świadczy to tylko o niezwykle rozległych zainteresowaniach i wiadomościach Pana Jakuba - wprost renesansowych.
Wie Pan, co sobie myślę? Że Pan sam, Jarosławie, jest nieudacznikiem życiowym, kiepskim być może pianistą z ambicjami, miernym kompozytorem. Może próbował Pan zostać nawet radiowcem... i zżera Pana niskie uczucie zazdrości wobec wszechstronnie utalentowanego Pana Jakuba Mędrzyckiego.
Niepotrzebie także Pan szydzi, pisząc: "Pan Mędrzycki obiecał nam całość, jakieś, no, 50 minut tego gniota". I tu Pan się zdziwi. W drodze do prezesa TVP jest list od telewidzów zachwyconych koncertem w Antrakcie, by umożliwić Pani Reżyser zrobienie ośmiu odcinków, po 60 minut każdy, dokładnie w tym samym składzie personalnym. Jak dotąd zebrano 37 tysięcy 809 podpisów.
A co znaczyła inna jadowita uwaga, Panie Jarosławie: "Panie Jakubie, widzę, że również zna się Pan na medycynie i byłoby to bardzo śmieszne, gdyby nie to, że stawia Pan bublicznie bardzo groźne diagnozy, powołując się na >>dobrze poinformowane źródła<<".
Z czym to niby ma związek? Czy ktoś może zachorował i Pan Jakub wydał ekspertyzę na temat stanu zdrowia zainteresowanego? Toleruję to po raz ostatni. Jeszcze jeden taki list z insynuacjami pod adrsem Pana Jakuba Mędrzyckiego, a będzie to Pana drogo kosztowało. Znam adwokatów w Stolicy, którzy są w stanie zrujnować finansowo każdego przeciwnika i nie zawaham się przez chwilę, by pomóc Panu Mędrzyckiemu, a przegrane (za zniesławienie) pieniądze będzie musiał Pan wpłacić na dokształcenie muzyczne - jak sam Pan ironicznie napisał - marnych akompaniatorów i fałszujących śpiewaków.
W innym miejscu pisze Pan: "Pan Mędrzycki ma jeszcze jedną wielką wadę, to jest: kompletny brak samokrytycyzmu i nie zna słowa >>przepraszam<<". O, to ja tym razem, Panie Potocki, przepraszam. Sam słyszałem, jak po spektaklu w jednym z kościołów warszawskich (zimą zeszłego roku) zawodowej grupy wykonawców widowiska Jacka Kaczmarskiego i Zbigniewa Łapińskiego Szukamy stajenki stwierdził - właśnie samokrytycznie: "Myślałem, że ONI są dużo lepsi w stosunku do NAS, wykonujących program Wiadomej Pani Reżyser - Pastorałki, a tymczasem nie MAMY się czego wstydzić. Porównanie wypada na NASZĄ korzyść". Tylko wieki artysta i skromny człowiek może sobie na takie stwierdzenie pozwolić, Panie Jarosławie. A kogo i w czyim imieniu miał niby przepraszać Pan Jakub? To Jacek powinien przeprosić, ale z wiadomych względów nie mógł. A w najgorszym razie - autor części muzyki i aranżów - Pan Zbigniew Łapiński. Zresztą publiczność nie wykazała się takim subtelnym smakiem jak Pan Jakub i owacyjnie po spektaklu dziękowała wykonawcom. Być może widownia składała się z przypadkowych przechodniów, młodzieży przedszkolnej i wojska. Dlatego zaskoczyła mnie obecność na tym koncercie między innymi córki Pana J. Satanowskiego.
Widzi Pan - los bywa często przewrotny, więc jeśli będzie miał Pan cierpliwość i ochotę dalszego słuchania Mateusza M., to niestety, Jarosławie, musi Pan znosić również jego akompaniatora i wielkiego przyjaciela, czyli nie lubianego przez Pana Jakuba Mędrzyckiego!
W tej sytuacji pozostaję bez szacunku,
Stanisław Elsner Załuski.
PS Panie Jarosławie, z pewnością jest Pan człowiekiem młodym, więc proszę pamiętać, że przysłowia są mądrością narodów. A jedno z polskich przysłów brzmi: Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada.
Pan Jakub Mędrzycki poza wieloma talentami (o czym będzie poniżej) ma również dar jasnowidzenia, ponieważ gdy wyraziłem swoje zdziwienie, że nie odezwał się sam zainteresowany (czyli Pan) napisał lakonicznie, ale jakże trafnie "czyżby?".
Proszę Pana, nie zająłbym stanowiska w ogóle, gdyby nie to, że napisał Pan do mnie na priv, bezpardonowo atakując Pana Jakuba Mędrzyckiego. Nie będę cytował tego listu w całości (a powinienem), ponieważ jego fragmenty nie nadają się do druku - liczne grono Forumowiczów to ludzie niepełnoletni. Ale po kolei...
Tu cytat:
"Zanim przejdę do oceny >>koncertu<< w Antrakcie (10.4 br, godz. 21:40 TVP1) wyrażam swoje zdziwienie skąd Pan Mędrzycki ma takie znajomości, że z dosłownie wszystkimi osobistościami jest na >>ty<<?".
Dalej pisze Pan zgryźliwie:
"Więc Panie Kubusiu, chętnie posłuchamy Pańskich interpretacji utworów Krzysia Pendereckiego, Wicia Lutosławskiego czy Wojtusia Kilara... Z przyjemnością odetchniemy po przyciężkich wykonaniach Fredka Chopina przez Rafałka Blechacza i Lesia Możdżera. Pozdrawiamy - miłośnicy klasyki i nie tylko".
Panie Jarosławie, co Pan sugeruje? Że Pan Jakub jest kabotynem i chwali się swoimi przyjaciółmi bez pokrycia, których ze względu na swój łatwy charakter, na lojalność wobec nich ma multum? Miałem szczęście być zaproszony do Pana Jakuba i to co tam zobaczyłem, wprawiło mnie i innych gości w osłupienie. Na ścianie wisi fotografia, a cóż na niej? Niech się Pan mocno trzyma... Pan Jakub akompaniuje samemu Mistrzowi Jackowi Kaczmarskiemu. I robił to tak dyskretnie, że zainteresowany, czyli Jacek K, nic o tym nie wiedział! I to nazywa Pan brakiem skromności, "bezinteresownym darem zrażania ludzi do siebie"?
Dalej:
"Pan Jakub gra tylko tylko po białych i nie słyszy solistów, gra sobie a muzom, a właściwie jest to rąbanie w klawiaturę. W ogóle cała ta impreza w Antrakcie była jednym wielkim skandalem. Dyskutanci gadali o sobie, a piosenkarze fałszowali".
No, tu posunął się Pan za daleko. Gdyby uważnie oglądał Pan ten nieprawdopodobny koncert, musiałby zauważyć, że Pan Jakub używał i czarnych klawiszy. Grał dokładnie to, co miał zapisane w nutach (i znów Pańska uwaga: "jeżeli takowe się zna" jest poniżej pasa). A czy to wina akompaniatora, że soliści słyszą inaczej tę samą melodię? Oczywiście bywają wyjątki, gdzie interpretator śpiewa dokładnie to, co ma właśnie zapisane w nutach (E. Demarczyk, K. Groniec, Cz. Niemen, A. Zaucha, Z. Wodecki), ale nie jest to warunkiem koniecznym i chwała Pani Reżyser, że nie poszła na łatwiznę, a ma ona, jak sama twierdzi, słuch absolutny. Jakżesz ożywiło to imprezę!
O dyskutantach się nie wypowiem, ponieważ - epizodycznie można rzec - znałem Mistrza, więc nie wypada mi w tej materii zabierać głosu. Zresztą, Panie Jarku, proszę nie obrażać tej garstki Forumowiczów, którzy prawie jednogłośnie pozytywnie ocenili koncert, pisząc że Pan Jakub grał z wyczuciem, a - jak mówią starzy wojskowi - kto nie ma czuja, ten ma ...
Przyczepił się Pan do tytułu programu i tu ma Pan częściowo rację, cytując najpierw Pana Jacka z Forum ("Czy zwrócił ktoś uwagę, że program nazywał się >>A źródło wciąż bije<<, a nie >>Ale źródło wciąż bije<<? Czy to celowo czy może pomyłka?"), a w następnym pytaniu Pana Szymona ("Kto odpowiadał za kształt spotkania, dobór gości itp."). Tak sobie myślę, że wyłącznie REŻYSER, drogi Panie Jarosławie, który ma tyle obowiązków, że nie może sobie zawracać głowy takim drobiazgiem jak tytuł przez siebie reżyserowanego programu.
Jest Pan zbyt małostkowy. Słyszałem kiedyś, jak ktoś w ferworze dyskusji pomylił Hamleta z omletem... Piękny wiersz Słowackiego Uspokojenie też możnaby zmienić w tytule na Zdenerwowanie, bo przecież żeby się uspokoić trzeba się wpierw zdenerwować. Jasne? To po co się Pan tak żołądkuje, Panie Jarosławie?
Następnie krytykuje Pan Pana Jakuba, cytując jego samego: "Uczestniczę w pięćdziesięciu innych tematach". Świadczy to tylko o niezwykle rozległych zainteresowaniach i wiadomościach Pana Jakuba - wprost renesansowych.
Wie Pan, co sobie myślę? Że Pan sam, Jarosławie, jest nieudacznikiem życiowym, kiepskim być może pianistą z ambicjami, miernym kompozytorem. Może próbował Pan zostać nawet radiowcem... i zżera Pana niskie uczucie zazdrości wobec wszechstronnie utalentowanego Pana Jakuba Mędrzyckiego.
Niepotrzebie także Pan szydzi, pisząc: "Pan Mędrzycki obiecał nam całość, jakieś, no, 50 minut tego gniota". I tu Pan się zdziwi. W drodze do prezesa TVP jest list od telewidzów zachwyconych koncertem w Antrakcie, by umożliwić Pani Reżyser zrobienie ośmiu odcinków, po 60 minut każdy, dokładnie w tym samym składzie personalnym. Jak dotąd zebrano 37 tysięcy 809 podpisów.
A co znaczyła inna jadowita uwaga, Panie Jarosławie: "Panie Jakubie, widzę, że również zna się Pan na medycynie i byłoby to bardzo śmieszne, gdyby nie to, że stawia Pan bublicznie bardzo groźne diagnozy, powołując się na >>dobrze poinformowane źródła<<".
Z czym to niby ma związek? Czy ktoś może zachorował i Pan Jakub wydał ekspertyzę na temat stanu zdrowia zainteresowanego? Toleruję to po raz ostatni. Jeszcze jeden taki list z insynuacjami pod adrsem Pana Jakuba Mędrzyckiego, a będzie to Pana drogo kosztowało. Znam adwokatów w Stolicy, którzy są w stanie zrujnować finansowo każdego przeciwnika i nie zawaham się przez chwilę, by pomóc Panu Mędrzyckiemu, a przegrane (za zniesławienie) pieniądze będzie musiał Pan wpłacić na dokształcenie muzyczne - jak sam Pan ironicznie napisał - marnych akompaniatorów i fałszujących śpiewaków.
W innym miejscu pisze Pan: "Pan Mędrzycki ma jeszcze jedną wielką wadę, to jest: kompletny brak samokrytycyzmu i nie zna słowa >>przepraszam<<". O, to ja tym razem, Panie Potocki, przepraszam. Sam słyszałem, jak po spektaklu w jednym z kościołów warszawskich (zimą zeszłego roku) zawodowej grupy wykonawców widowiska Jacka Kaczmarskiego i Zbigniewa Łapińskiego Szukamy stajenki stwierdził - właśnie samokrytycznie: "Myślałem, że ONI są dużo lepsi w stosunku do NAS, wykonujących program Wiadomej Pani Reżyser - Pastorałki, a tymczasem nie MAMY się czego wstydzić. Porównanie wypada na NASZĄ korzyść". Tylko wieki artysta i skromny człowiek może sobie na takie stwierdzenie pozwolić, Panie Jarosławie. A kogo i w czyim imieniu miał niby przepraszać Pan Jakub? To Jacek powinien przeprosić, ale z wiadomych względów nie mógł. A w najgorszym razie - autor części muzyki i aranżów - Pan Zbigniew Łapiński. Zresztą publiczność nie wykazała się takim subtelnym smakiem jak Pan Jakub i owacyjnie po spektaklu dziękowała wykonawcom. Być może widownia składała się z przypadkowych przechodniów, młodzieży przedszkolnej i wojska. Dlatego zaskoczyła mnie obecność na tym koncercie między innymi córki Pana J. Satanowskiego.
Widzi Pan - los bywa często przewrotny, więc jeśli będzie miał Pan cierpliwość i ochotę dalszego słuchania Mateusza M., to niestety, Jarosławie, musi Pan znosić również jego akompaniatora i wielkiego przyjaciela, czyli nie lubianego przez Pana Jakuba Mędrzyckiego!
W tej sytuacji pozostaję bez szacunku,
Stanisław Elsner Załuski.
PS Panie Jarosławie, z pewnością jest Pan człowiekiem młodym, więc proszę pamiętać, że przysłowia są mądrością narodów. A jedno z polskich przysłów brzmi: Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada.