04-22-2006, 09:40 AM
Pan Galahad i święty Graal
Już świętości przeszedł progi,
Pierzchnął przed nim każdy wróg,
W ręce mocny, w gniewie srogi
Złote nosił swe ostrogi
Na najświętszych z nóg.
W czerwień się odziewał z bielą
Tarczę miał z czerwonym krzyżem
Zawsze w kościół szedł z niedzielą
Tam, gdzie językami mielą
Kaznodzieje chyże…
Pan Galahad miał już dosyć
Powołania do świętości
Po co tarczę z krzyżem nosić
I niewiernych wszystkich kosić
Gdy już bolą kości?
Pan Galahad więc wyruszył
Żeby odnaleźć odpowiedź
I wędrował w leśnej głuszy
Tam, gdzie nikt już nie usłyszy,
Że trwa jego spowiedź.
Zawędrował gdzieś pod strumień,
Gdzie złoczyńcy go dopadli,
Miecz furkotał w grzesznym tłumie,
Wszyscy (ciężko to zrozumieć)
Na twarz martwi padli
Rzekł Galahad: mam już dosyć
Powołania do świętości
Po co tarczę z krzyżem nosić
I niewiernych wszystkich kosić
Gdy już bolą kości?
Powędrował więc daleko
Znaczył stopą już świat wszelki
Uniósł raz przyłbicy wieko
I zobaczył, że nad rzeką
Stoi kasztel wielki
Wszedł do zamku, a gospodarz
Bardzo miło go przywitał:
- panie, chwały mi tu dodasz,
jeszcze mi sakiewkę podasz
i będziemy kwita.
Lecz Galahad miał już dosyć
Powołania do świętości
Nie chciał tarczy z krzyżem nosić
I niewiernych wszystkich kosić
Wolał pograć w kości…
Krzyknął więc do zamku pana:
- przynieś dobry kielich wina
wypijemy z roztruchana
wychylimy też ze dzbana -
dobra to nowina!
A pan zamku przyniósł kielich
Który zowią Świętym Graalem…
*
Pan Galahad oddał życie
W jednej Trójcy swemu Bogu,
Więcej już go nie ujrzycie,
Bo podążył swoją drogą
Swoją drogą.
Więc widzicie – tylko ważna
podróż długa, co ocala
Byle szczera i odważna
Tylko wtedy znajdziesz Graala
swego Graala.
Już świętości przeszedł progi,
Pierzchnął przed nim każdy wróg,
W ręce mocny, w gniewie srogi
Złote nosił swe ostrogi
Na najświętszych z nóg.
W czerwień się odziewał z bielą
Tarczę miał z czerwonym krzyżem
Zawsze w kościół szedł z niedzielą
Tam, gdzie językami mielą
Kaznodzieje chyże…
Pan Galahad miał już dosyć
Powołania do świętości
Po co tarczę z krzyżem nosić
I niewiernych wszystkich kosić
Gdy już bolą kości?
Pan Galahad więc wyruszył
Żeby odnaleźć odpowiedź
I wędrował w leśnej głuszy
Tam, gdzie nikt już nie usłyszy,
Że trwa jego spowiedź.
Zawędrował gdzieś pod strumień,
Gdzie złoczyńcy go dopadli,
Miecz furkotał w grzesznym tłumie,
Wszyscy (ciężko to zrozumieć)
Na twarz martwi padli
Rzekł Galahad: mam już dosyć
Powołania do świętości
Po co tarczę z krzyżem nosić
I niewiernych wszystkich kosić
Gdy już bolą kości?
Powędrował więc daleko
Znaczył stopą już świat wszelki
Uniósł raz przyłbicy wieko
I zobaczył, że nad rzeką
Stoi kasztel wielki
Wszedł do zamku, a gospodarz
Bardzo miło go przywitał:
- panie, chwały mi tu dodasz,
jeszcze mi sakiewkę podasz
i będziemy kwita.
Lecz Galahad miał już dosyć
Powołania do świętości
Nie chciał tarczy z krzyżem nosić
I niewiernych wszystkich kosić
Wolał pograć w kości…
Krzyknął więc do zamku pana:
- przynieś dobry kielich wina
wypijemy z roztruchana
wychylimy też ze dzbana -
dobra to nowina!
A pan zamku przyniósł kielich
Który zowią Świętym Graalem…
*
Pan Galahad oddał życie
W jednej Trójcy swemu Bogu,
Więcej już go nie ujrzycie,
Bo podążył swoją drogą
Swoją drogą.
Więc widzicie – tylko ważna
podróż długa, co ocala
Byle szczera i odważna
Tylko wtedy znajdziesz Graala
swego Graala.
Miłość - księga stara. Kto nie czytał, polecam.