02-10-2006, 04:47 PM
Wracam do tych ścian
zmęczonych chłodem,
do tej zbieraniny jeńców
w szklanych kazamatach.
Wracam późno
przywleczony głodem
swoim i tych przy kratach.
Wracam do swoich lasów,
szczelnie zadrukowanych
co dziwne nie gubią zimą liści.
Wracam do zdrajców
i do weteranów,
do sosen ciepła
i buków zawiści.
Siadam w ich cieniu
i płonę ich blaskiem.
Odzieram z kory,
z której spławiam łodzie,
oddaję salut,
żagiel pada z trzaskiem,
otwieram usta:
wychodzimy w morze!(...)
Znów uciekam
w lasy pełne życia,
w bory tętniące
szczebiotaniem ptaków.
Do książek, do rybek, od....
jak szczur z płonącego wraku.
zmęczonych chłodem,
do tej zbieraniny jeńców
w szklanych kazamatach.
Wracam późno
przywleczony głodem
swoim i tych przy kratach.
Wracam do swoich lasów,
szczelnie zadrukowanych
co dziwne nie gubią zimą liści.
Wracam do zdrajców
i do weteranów,
do sosen ciepła
i buków zawiści.
Siadam w ich cieniu
i płonę ich blaskiem.
Odzieram z kory,
z której spławiam łodzie,
oddaję salut,
żagiel pada z trzaskiem,
otwieram usta:
wychodzimy w morze!(...)
Znów uciekam
w lasy pełne życia,
w bory tętniące
szczebiotaniem ptaków.
Do książek, do rybek, od....
jak szczur z płonącego wraku.