01-23-2006, 02:30 PM
Oto dwa z moich utworów, proszę o rzetelną krytykę. Będę wdzięczny...
Pieśń Sarmaty na tysiąclecie trzecie pamięci mistrza Wespazyana Kochowskiego poświęcona
Nowin mam multum , mistrzu Wespazyanie
Bajęda długa, spocznij w atłas miękko.
Choć dzisiaj w cenie próżne gardłowanie,
to będę śpiewał z srebrną lutnią w ręku.
W Trzeciej (czy Czwartej) już Rzeczpospolitej
Sarmacka krew się po żyłach obraca:
piwo warzone przez was i wypite –
historycznego my leczymy kaca.
Ruś nam odjęto, Kurlandię, Inflanty
i Ukrainę, Białoruś i inne
ziemie. Ze wschodu podłe okupanty
od krwi czerwone. Dziś chodzą niewinne.
Turczyn w Europę ciągle wejść się stara,
choć go szwankują krześcijańskie ludy:
jeszcze co znaczy chrystusowa wiara,
chocia krucyfiks mniej wart niż escudy
i obcych walut metal ciężki, twardy.
Atejskie ludy: janczary, szpahije
Europiją obsiedli otwartą
i każdy ciura swoje spełnia chryje
Multum jest mistrzu dysgustu , fakcyji,
łebski człek po łbie denuszką cios bierze.
Chocia jest pokój – pokój wojnę myli:
nic nie ostało krom zmawiać pacierze.
Lud gnuśny byle profesyji szuka,
by napchać kałdun , nażreć się i zapić.
Ani też nie wie co to szumna sztuka,
ale za pięknem teśnić nie potrafić.
Prognostyk, Mistrzu, chmurnie sposoczony:
mnie zdyzarmują z praw gęsiego pióra.
Nadejdzie aza jaki płacz spóźniony,
ale słoneczko ćmi okropna chmura…
Żegnam Cię oto, mistrzu Wezpazyanie,
przy szałamai , lutni słodkich dźwiękach.
Znasz teraźniejszość. Przyszłość niech ostanie
w naszych – niegodnych tych faworów – rękach.
Odkładam pióro. W podróż ruszam taką:
w Sarmację, w jakieś lądy niezgadnione.
Gdzie się nie dojdzie z żadną świata mapą –
do plamy białej, do
hic sunt leones.
Drugi z początku wydaje się megalomański, ale...
Coś z poety
Z Kochanowskiego mam zachwyt
nad światem Hymnów niemało
Ze Słowackiego mam łatwy
smutek, tęsknotę śmiałą
Z Leśmiana mam wyobraźnię
wiem czyja bajka jest która
Tuwimem piszę wyraźnie
i z niego lekkość mam pióra
Z Miłosza dostojność frazy
na trudnej pisania drodze
Z Herberta szacunek dla tych
po których kościach dziś chodzę
I wreszcie z Wojaczka w trumnie
– śmierci przeczucie niestety
Tyle mam w sobie z poety
i tylko – pisać nie umiem!
Pieśń Sarmaty na tysiąclecie trzecie pamięci mistrza Wespazyana Kochowskiego poświęcona
Nowin mam multum , mistrzu Wespazyanie
Bajęda długa, spocznij w atłas miękko.
Choć dzisiaj w cenie próżne gardłowanie,
to będę śpiewał z srebrną lutnią w ręku.
W Trzeciej (czy Czwartej) już Rzeczpospolitej
Sarmacka krew się po żyłach obraca:
piwo warzone przez was i wypite –
historycznego my leczymy kaca.
Ruś nam odjęto, Kurlandię, Inflanty
i Ukrainę, Białoruś i inne
ziemie. Ze wschodu podłe okupanty
od krwi czerwone. Dziś chodzą niewinne.
Turczyn w Europę ciągle wejść się stara,
choć go szwankują krześcijańskie ludy:
jeszcze co znaczy chrystusowa wiara,
chocia krucyfiks mniej wart niż escudy
i obcych walut metal ciężki, twardy.
Atejskie ludy: janczary, szpahije
Europiją obsiedli otwartą
i każdy ciura swoje spełnia chryje
Multum jest mistrzu dysgustu , fakcyji,
łebski człek po łbie denuszką cios bierze.
Chocia jest pokój – pokój wojnę myli:
nic nie ostało krom zmawiać pacierze.
Lud gnuśny byle profesyji szuka,
by napchać kałdun , nażreć się i zapić.
Ani też nie wie co to szumna sztuka,
ale za pięknem teśnić nie potrafić.
Prognostyk, Mistrzu, chmurnie sposoczony:
mnie zdyzarmują z praw gęsiego pióra.
Nadejdzie aza jaki płacz spóźniony,
ale słoneczko ćmi okropna chmura…
Żegnam Cię oto, mistrzu Wezpazyanie,
przy szałamai , lutni słodkich dźwiękach.
Znasz teraźniejszość. Przyszłość niech ostanie
w naszych – niegodnych tych faworów – rękach.
Odkładam pióro. W podróż ruszam taką:
w Sarmację, w jakieś lądy niezgadnione.
Gdzie się nie dojdzie z żadną świata mapą –
do plamy białej, do
hic sunt leones.
Drugi z początku wydaje się megalomański, ale...
Coś z poety
Z Kochanowskiego mam zachwyt
nad światem Hymnów niemało
Ze Słowackiego mam łatwy
smutek, tęsknotę śmiałą
Z Leśmiana mam wyobraźnię
wiem czyja bajka jest która
Tuwimem piszę wyraźnie
i z niego lekkość mam pióra
Z Miłosza dostojność frazy
na trudnej pisania drodze
Z Herberta szacunek dla tych
po których kościach dziś chodzę
I wreszcie z Wojaczka w trumnie
– śmierci przeczucie niestety
Tyle mam w sobie z poety
i tylko – pisać nie umiem!
Miłość - księga stara. Kto nie czytał, polecam.