Piekarz napisał(a):Jak radzicić sobie z tremą wynikającą z publicznych występów właśnie?
Mam ten problem od dawna i - prawdę mówiąc - nie znam jakiejś pewnej recepty. Bo to chyba zależy od konstrukcji psychicznej wykonawcy. Mój kolega, Witek Łuczyński, chyba nigdy nie przezywa takiej tremy, jak ja. Zapytałem go kiedyś, jak to jest, że on tak dobrze znosi występy publiczne, że nie ma tremy, że się nawet w 1/3 tak nie stresuje. Odpowiedział mi, że przed samym wyjściem na scenę zbiera się w sobie, skupia i...po prostu gra.
Za wiele mi nie dało – przyznam - to, co powiedział ;-)
Stres i trema nie muszą być z resztą czymś wyłącznie złym. Niewielka trema działa nawet mobilizująco. Co innego paraliżujący lęk przed publicznością albo strach, że coś nie wyjdzie.
Na pewno trzeba się dobrze przygotować i "ograć" piosenki. Chodzi o to, by wyrobić w sobie pewien automatyzm, by – jak mawia drugi mój kolega – „mieć w palcach utwór”, który się gra. Idzie o to, by nie zapominać akordów, melodii, by wiedzieć, gdzie w utworze są momenty newralgiczne. Z drugiej strony nie można dopuścić do tzw. przetrenowania. Efekt przetrenowania (czyli zbyt częstego powtarzania w krótkim czasie jednego ćwiczenia) jest znany, jako jeden z bardziej zgubnych działań. Trzeba sobie dać czas na opanowanie piosenki.
Na pewno na tremę dobrze działa częste występowanie. Im częściej się występuje, tym - co chyba oczywiste - występ staje się sytuacją normalną, zetknięcie z publicznością - czymś oczywistym.
Setka przed koncertem? Owszem, czasem się sprawdza. Ale bywa, że skutki takiej "metody" mogą być opłakane.
Przypomina mi się - bardzo luźno z bieżącym tematem związany - stary dowcip.
Pewna narwana panienka ze skrzypcami pod pachą podbiega na ulicy do dystyngowanego starszego pana i, cała podniecona, pyta:
- Proszę pana, proszę pana, jak się dostać do filharmonii?
Na to starszy pan odpowiada:
- Drogie dziecko, trzeba ćwiczyć! Dużo ćwiczyć!
No więc z opanowaniem stresu i tremy jest podobnie: trzeba ćwiczyć! Dużo ćwiczyć!
Pozdrawiam