10-22-2005, 04:55 PM
Nic wielkiego. Taka ciekawostka 
Czytałam ostatnio książkę Marka Harnego "Lekcja miłości". A tam natknęłam się na takie oto fragmenty:
"A Barskiej też nie potrafię do końca rozgryźć. Nawet pomijając jej osławione żelazne dziewictwo, to ludzie różnie o niej mówią. Że zadziera nosa. I że jeśli chodzi o jej ukochanego polaka, to nie zna się na żartach. Katuje wszystkich lekturami spoza programu. Nie tylko Sołżenicynem, Miłoszem i Herlingiem-Grudzińskim, ale także na przykład Jackiem Kaczmarskim, bardem Solidarności. I że jeśli ktoś nieostrożnie pokaże, że olewa jej idoli, to ona też potrafi się zawziąć." s. 38
"Tak się składa, że we wtorek kończymy lekcje późno, o piątej po południu, a ostatnią lekcją jest polak. Trzeba było widzieć Żelazną Dziewicę tego dnia. Zrezygnowała z odpytywania i wykładała jak nawiedzona. Czasem jej się to zdarzało, kiedy temat lekcji należał do jej ulubionych. Ale taka świetna jeszcze nie była chyba nigdy wcześniej. W ogóle olała program i wzięła do analizy najbardziej znaną piosenkę swojego idola, Jacka Kaczmarskiego. Niby wszyscy (w tak wybitnej klasie!) musieli znać "Mury". Jednak teraz pokazała nam je od zupełnie innej strony. Takiej, która na pewno nie spodobałaby się Piranii i jej politycznym protektorom. Więc może dlatego zdecydowała się na to akurat w takiej chwili.
Wiedziałem wcześniej, że nasza pani potrafi ładnie recytować poezję. Ale nie sądziłem, że może mieć w sobie taki pauer. Dosłownie dreszcze chodziły, kiedy mówiła:
On natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt
On im dodawał pieśnią sił, śpiewał że blisko już świt.
Świec tysiące palili mu, znad głów podnosił się dym,
Śpiewał, że czas by runął mur...
Oni śpiewali wraz z nim:
Poczułem takie uderzenie energii, jak ostatni raz chyba na koncercie Heya pod namiotem w Nowym Sączu. Reszta klasy musiała odebrać je także, bo nagle wszyscy, nie umawiając się, zaczęliśmy śpiewać:
Wyrwij murom zęby krat!
Zerwij kajdany, połam bat!
Nie było nikogo, kto nie pamiętałby tych słów, które nasi rodzice śpiewali w stanie wojennym. Nawet ci partyjni, żeby pokazać po której stronie naprawdę biją ich serca. Więc początkowa mruczanka z każdym taktem potężniała i w końcu ryczęliśmy jak banda pijaków przy ognisku, aż drżały mury starej "Kuźni":
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!
-Jak wiecie, właśnie dzięki tej pieśni Jacek Kaczmarski został uznany za barda Solidarności i całej niepodległościowo nastawionej części społeczeństwa - podjęła Barska swój wykład. - Choć w gruncie rzeczy było to nieporozumienie. Ludzie nie zrozumieli poety. Kuba, wiesz dlaczego?
Po raz drugi tego dnia poczułem się wyróżniony, że nie pytała, kto wie, tylko od razu wybrała mnie.
-Bo nikt nie słuchał dalszego ciągu - powiedziałem
-A ty? Znasz go?
Na szczęście znałem. Nie sprawiłem jej zawodu. Teraz ja mówiłem:
Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas,
I z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast;
Zwalali pomniki i rwali bruk - Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam ten nasz najgorszy wróg!
A śpiewak także był sam.
W klasie zapanowała totalna cisza. Sprawdziło się. Dalszego ciągu nie znał prawie nikt. Teraz nuciliśmy już tylko w trójkę - Żelazna Dziewica, Czarna i ja:
Patrzył na równy tłumów marsz,
Milczał wsłuchany w kroków huk,
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg...
Mury starej "Kuźni" tym razem nawet nie drgnęły. " s. 147-149

Czytałam ostatnio książkę Marka Harnego "Lekcja miłości". A tam natknęłam się na takie oto fragmenty:
"A Barskiej też nie potrafię do końca rozgryźć. Nawet pomijając jej osławione żelazne dziewictwo, to ludzie różnie o niej mówią. Że zadziera nosa. I że jeśli chodzi o jej ukochanego polaka, to nie zna się na żartach. Katuje wszystkich lekturami spoza programu. Nie tylko Sołżenicynem, Miłoszem i Herlingiem-Grudzińskim, ale także na przykład Jackiem Kaczmarskim, bardem Solidarności. I że jeśli ktoś nieostrożnie pokaże, że olewa jej idoli, to ona też potrafi się zawziąć." s. 38
"Tak się składa, że we wtorek kończymy lekcje późno, o piątej po południu, a ostatnią lekcją jest polak. Trzeba było widzieć Żelazną Dziewicę tego dnia. Zrezygnowała z odpytywania i wykładała jak nawiedzona. Czasem jej się to zdarzało, kiedy temat lekcji należał do jej ulubionych. Ale taka świetna jeszcze nie była chyba nigdy wcześniej. W ogóle olała program i wzięła do analizy najbardziej znaną piosenkę swojego idola, Jacka Kaczmarskiego. Niby wszyscy (w tak wybitnej klasie!) musieli znać "Mury". Jednak teraz pokazała nam je od zupełnie innej strony. Takiej, która na pewno nie spodobałaby się Piranii i jej politycznym protektorom. Więc może dlatego zdecydowała się na to akurat w takiej chwili.
Wiedziałem wcześniej, że nasza pani potrafi ładnie recytować poezję. Ale nie sądziłem, że może mieć w sobie taki pauer. Dosłownie dreszcze chodziły, kiedy mówiła:
On natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt
On im dodawał pieśnią sił, śpiewał że blisko już świt.
Świec tysiące palili mu, znad głów podnosił się dym,
Śpiewał, że czas by runął mur...
Oni śpiewali wraz z nim:
Poczułem takie uderzenie energii, jak ostatni raz chyba na koncercie Heya pod namiotem w Nowym Sączu. Reszta klasy musiała odebrać je także, bo nagle wszyscy, nie umawiając się, zaczęliśmy śpiewać:
Wyrwij murom zęby krat!
Zerwij kajdany, połam bat!
Nie było nikogo, kto nie pamiętałby tych słów, które nasi rodzice śpiewali w stanie wojennym. Nawet ci partyjni, żeby pokazać po której stronie naprawdę biją ich serca. Więc początkowa mruczanka z każdym taktem potężniała i w końcu ryczęliśmy jak banda pijaków przy ognisku, aż drżały mury starej "Kuźni":
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!
-Jak wiecie, właśnie dzięki tej pieśni Jacek Kaczmarski został uznany za barda Solidarności i całej niepodległościowo nastawionej części społeczeństwa - podjęła Barska swój wykład. - Choć w gruncie rzeczy było to nieporozumienie. Ludzie nie zrozumieli poety. Kuba, wiesz dlaczego?
Po raz drugi tego dnia poczułem się wyróżniony, że nie pytała, kto wie, tylko od razu wybrała mnie.
-Bo nikt nie słuchał dalszego ciągu - powiedziałem
-A ty? Znasz go?
Na szczęście znałem. Nie sprawiłem jej zawodu. Teraz ja mówiłem:
Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas,
I z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast;
Zwalali pomniki i rwali bruk - Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam ten nasz najgorszy wróg!
A śpiewak także był sam.
W klasie zapanowała totalna cisza. Sprawdziło się. Dalszego ciągu nie znał prawie nikt. Teraz nuciliśmy już tylko w trójkę - Żelazna Dziewica, Czarna i ja:
Patrzył na równy tłumów marsz,
Milczał wsłuchany w kroków huk,
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg...
Mury starej "Kuźni" tym razem nawet nie drgnęły. " s. 147-149
Jestem egzemplarz człowieka
- diabli, czyśćcowy i boski.
- diabli, czyśćcowy i boski.