Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jak wy w ogóle to traktujecie...?
#1
Powiedzcie mi, bo trochę mi się dziwnie czyta temat nt. dziewczynki z od przedszkola do opola śpiewającej Mury, jak wy odbieracie twórczość Kaczmarskiego i jak traktujecie inne wykonania jego piosenek. Czy tylko jako fajny kawalek muzyki i ciekawostkę, czy jednak czegoś wymagacie od samych wykonawców?

Wspominałem o tym w temacie nt. koncertu Jarre'a - jakoś zniesmaczyl mnie fakt, że koleś grał trochę wcześniej w państwie komunistycznym, a teraz u nas gra na rocznicę solidarności i jeszcze rzuca teksty w stylu 'kocham was, kocham Polskę!". Tak samo jakoś nie leży mi idea śpiewania Murów przez dziewczynkę < lat 10.

Jednak ich można rozpatrywać jeszcze w charakterze ciekawostki... Ale wyobrażacie sobie np. obławę / mury / cokolwiek śpiewaną przez chór komunistów, albo faszystów-nacjonalistów? Czy nie przeszkadza wam, że ktoś kto kompletnie nie dorósl / nie zrozumial / nie ... / twórczości Jacka bierze się za wykonywanie jego piosenek?

Pytam oczywiście czysto teoretycznie, moich poglądów tutaj nie zawieram. No, może trocę w drugim akapicie.
nie wiem, czy jestem, czy się odbywam
Odpowiedz
#2
Moim zdaniem to tak troche dziwnie jakby komuniści śpiewali piosenki Jacka.Ale np. do śpiewania jego piosenek przez dzieci,tu przykład dziewczynki śpiewającej Mury jest bardzo fajny.Bo po pierwsze widać,żę twórczość Jacka żyje także w osobach młodszych.A po drugie to do wykonania przez niej Murów jak juz wcześniej wspominałem to moim zdaniem zrobiła to bardzo dobrze.Ja słuchając wykonań piosenek Kaczmarskiego przez innych wykonawców wymagam od nich tego takiego duchowego przeżycia to co śpiewa.Nie żeby wyszedł i tylko zaśpiewał bo mu kazali,nie.Nie musi on wcale tak śpiewać jak Jacek,może to zrobić swoim głosem po swojemu akcentować,oby nie odbiegać od tematu.Ale właśnie chcę,aby wykonawcy śpiewając rozumieli oczywiście to o czym śpiewają,a po drugie żeby ten śpiew płynął prosto z serca,to wtedy na pewno on bedzie wiedział,że zrobił jak trzeba,a i ja mu bedę przychylny.


pozdro
Odpowiedz
#3
Armagedda napisał(a):Czy nie przeszkadza wam, że ktoś kto kompletnie nie dorósl / nie zrozumial / nie ... / twórczości Jacka bierze się za wykonywanie jego piosenek?
Każdy ma prawo wziąć się za czytanie Dostojewskiego (niezależnie od tego, czy dorósł). Każdy, kto skończył 18 lat (i nie jest pozbawiony praw publicznych), ma prawo wyborcze, a przecież o wielu osobach można powiedzieć, że nie dorośli / nie mają pojęcia / nie... / o polityce. Takich przykłądów można podać więcej. A przecież nie sposób zabronić komuś czytania Dostojewskiego / wybierania posłów / śpiewania Kaczmarskiego. Tym bardziej, że "ktoś nie dorósł do czegoś" oznacza tylko tyle, że zdaniem osoby wypowiadającej te słowa ktoś nie nadaje się do zajmowania czymś, a nie że taki fakt ma rzeczywiście miejsce.

Zatem nie przeszkadza mi, że ktokolwiek bierze się za wykonywanie twórczości Jacka. Jednocześnie uważam, że każdy z nas ma prawo takie "branie się" ocenić wedle własnych kryteriów.

KN.
Odpowiedz
#4
KN. napisał(a):A przecież nie sposób zabronić komuś czytania Dostojewskiego / wybierania posłów / śpiewania Kaczmarskiego.
Oczywiście - nie sposób. Decyzję o rozpoczęciu lektury dzieł mistrzów słowa każdy podejmuje (przynajmniej powinien!) sam - sam też ponosi jej konsekwencje. Jeżeli chodzi o wybory, to już gorzej - konsekwencje ponosimy tzw. MY WSZYSCY. I prawdą jest, że śpiewać każdy może, czemu by więc nie Kaczmarskiego?
Jacek zawarł w swoich tekstach (szczególnie niektórych) TYLE treści, i to TAKIEJ tresci, że ograniczenie się jedynie do warstwy brzmieniowo - technicznej jest totalnym nieporozumieniem, lub mówiąc dobitniej - przejawem bezmyślnej ignorancji... Ich nie da się wcisnąć w schematy SDM - owskiego plumkania, okleić rytmicznym bitem czy czymkolwiek innym. Nie są to także piosenki dla dzieci!!! Są chropowate, szorstkie i kanciaste, i tylko takie mają sens. Stanowią pole do popisu dla wyobraźni i interpretacji - i tylko w połączeniu z nimi mogą w pełni zaistnieć. Nie chodzi tu o kurczowe trzymanie się wzoru - wręcz przeciwnie, wszelkie innowacje mogą wnieść wiele dobrego, pod warunkiem jednak, że wcześniej wykonawca sam zrozumie, przeżyje i przemyśli to, o czym śpiewa. Czy jest to możliwe w wieku 10 lat?!
Zresztą, czy ktokolwiek chciałby usłyszeć np. swoój osobisty tekst, traktujący o rzeczach najważniejszych, najtrudniejszych, wyjątkowych w wykonaniu kogoś, kto nie może mieć na ten temat bladego pojęcia?! Mnie by chyba poskęcało Smile
Odpowiedz
#5
Kod:
Tekstów piosenek z "Pochwały łotrostwa " pani Anna Ślusarz używa na lekcjach polskiego w szkole w Myślenicach. Grupa uczniów rozumie je tak, aż mam ochotę podskoczyć z radości. Lecz inna grupa twierdzi: " Przyznał się, że bił pierwszą żonę. Skandal !" ,albo: " Szarga autorytet papieża !" A chodzi przecież o odczytanie symboliki poetyckiej. Nie wszyscy to potrafią, ale z tego powodu nie mogę się obrażać.
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.kaczmarski.art.pl/media/wywiady/przekroj_calosc.php">http://www.kaczmarski.art.pl/media/wywi ... calosc.php</a><!-- m -->
Odpowiedz
#6
Eliszeba napisał(a):Jacek zawarł w swoich tekstach (szczególnie niektórych) TYLE treści, i to TAKIEJ tresci, że ograniczenie się jedynie do warstwy brzmieniowo - technicznej jest totalnym nieporozumieniem, lub mówiąc dobitniej - przejawem bezmyślnej ignorancji...

Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości! Niestety, prawda ta bywa bardzo trudna do przełknięcia, szczególnie jeśli się w ogóle nie rozumie w czym rzecz, a wykonywanie pieśni JK sprowadza się na przykład do poprawności technicznej.

A co do meritum, to ja przecież nie twierdziłem, że "każdy śpiewać może" i należy się z tego cieszyć, tylko że "każdy śpiewać moze" i nic mu nie zrobisz, jeśli sam nie zrozumie.

KN.
Odpowiedz
#7
Eliszeba napisał(a):Jacek zawarł w swoich tekstach (szczególnie niektórych) TYLE treści, i to TAKIEJ tresci, że ograniczenie się jedynie do warstwy brzmieniowo - technicznej jest totalnym nieporozumieniem, lub mówiąc dobitniej - przejawem bezmyślnej ignorancji... Ich nie da się wcisnąć w schematy SDM - owskiego plumkania, okleić rytmicznym bitem czy czymkolwiek innym. Nie są to także piosenki dla dzieci!!! Są chropowate, szorstkie i kanciaste, i tylko takie mają sens. Stanowią pole do popisu dla wyobraźni i interpretacji - i tylko w połączeniu z nimi mogą w pełni zaistnieć. Nie chodzi tu o kurczowe trzymanie się wzoru - wręcz przeciwnie, wszelkie innowacje mogą wnieść wiele dobrego, pod warunkiem jednak, że wcześniej wykonawca sam zrozumie, przeżyje i przemyśli to, o czym śpiewa. Czy jest to możliwe w wieku 10 lat?!

"zabrońmy śpiewania piosenek Kaczmarskiego wszystkim którzy nie zdali testu na zrozumienie ich/przeżywanie/dorośnięcie do nich..."...Przepraszam, ale jestem chora na teksty w rodzaju "to nie są piosenki dla dzieci".
I sama czytałam Dostojewskiego w wieku lat 10.
I lubię "pukanki" SDMu.
[size=75][i]Ciągle mam czarny palec od pisania
I w oczach ciągle coś na kształt płomyka
Poetycznego...stąd mię częsciej wita
Poetą - ten, co widzi, niż co czyta.[/i][/size]
Odpowiedz
#8
Ja też lubię "SDM" i ich dodanie tła do liryki, ale wolę jak Stachura wykonuje swoje utwory, mimo, że technicznie gorzej. Wiekiem nie można liczyć rozumienia tekstu i przesłania, czasem młode głowy są chyba bardziej otwarte i nie mają utartych schematów, co chyba pomaga. Dla mnie tam każdy może śpiewać, tego co on tam rozumie nie wiem, bo nie umiem czytać w myślach. Sądzę jednak, że jak w ogóle stara się zrozumieć to wystarczy. Przeciez nawet dorośli inteligenci mogą źle zroumieć przesłanie takich tekstów. Sam staram się śpiewając interpetować jakoś po swojemu tekst. Co do chóru komunistów.. Nie każdy komunista musi być zły i źle interpretować, jak chce, to nie będę mu przeszkadzał.
Bo z wolnością jest jak z kołdrą, pod którą się śpi ze wszystkimi na jednym łóżku.
Każdy chciałby mieć ją tylko dla siebie, ale jak za mocno ją pociągnie
to osobie z drugiej strony jest zimno.
Odpowiedz
#9
adme napisał(a):zabrońmy śpiewania piosenek Kaczmarskiego wszystkim którzy nie zdali testu na zrozumienie ich/przeżywanie/dorośnięcie do nich..."...Przepraszam, ale jestem chora na teksty w rodzaju "to nie są piosenki dla dzieci".
Ale Eliszeba nic takiego nigdzie nie proponowała! Oczywiście,że każdy ma prawo tego słuchać i czy to rozumie,czy nie - to jego sprawa. Myślę,że to lepiej,żeby za młodu się zainteresować,niż wcale. Na pełniejsze rozumienie zawsze przyjdzie czas...
adme napisał(a):I sama czytałam Dostojewskiego w wieku lat 10.
I co? Wszystko od razu zrozumiałaś?
Eliszeba napisał(a):Zresztą, czy ktokolwiek chciałby usłyszeć np. swoój osobisty tekst, traktujący o rzeczach najważniejszych, najtrudniejszych, wyjątkowych w wykonaniu kogoś, kto nie może mieć na ten temat bladego pojęcia?! Mnie by chyba poskęcało
Co to za wyznacznik w ogóle? Co to znaczy,że ktoś nie może mieć bladego pojęcia? Moje pojęcie na temat czesów PRL-u jest najwyżej nikłe i nie wolno mi przez to nucić sobie Kaczmarskiego Piosenek O Tym Traktujących? Fajnie...
Co innego autorytatywnie się wypowiadać na tematy,o których się nic nie wie. Ale to zupełnie inna historia.
Albo gdyby Mandaryna wydała swoje wykonania Kaczmarskiego? To by było,powiedzmy,wzruszające...
Ale,że ktoś sobie słucha,czy śpiewa nic nie kalecząc? Na zdrowie...
Odpowiedz
#10
Mistszu napisał(a):Co to znaczy,że ktoś nie może mieć bladego pojęcia? Moje pojęcie na temat czesów PRL-u jest najwyżej nikłe i nie wolno mi przez to nucić sobie Kaczmarskiego Piosenek O Tym Traktujących?

Nie w PRL - u tkwi problem - nikt kto pewnych rzeczywistości nie doświadczył na własnej skórze, nigdy w pełni nie zrozumie "jak to jest" kiedy się w nich znajduje. Tak jak syty nie zrozumie głodnego, bogaty - żebraka, zdrowy - chorego. Mimo najszczerszych chęci, to po prostu nie możliwe. Nigdy nie poczuję co znaczy znaleźć się w danej sytuacji, dopóki się w niej nie znajdę - mogę co najwyżej mieć jakieś swoje wyobrażenie na jej temat, wyobrażenie oparte na własnych doświadczeniach, opiniech innych itd, wyobrażenie mniej lub bardziej trafne, ale tylko WYOBRAŻENIE, nie ŚWIADOMOŚĆ. Tak więc nie może mieć miejsca pełne zrozumienie myśli, zachowań, przecież i słów drugiego człowieka, i - w wypadku twórczości! - nie o to chyba chodzi.
Pisząc o "bladym pojęciu" w wypadku śpiewania tekstów, nazwijmy to "osobistych", mam na myśli elementarne acz konieczne wyczucie, pewien poziom wrażliwości, który pozwala na odkrycie w sobie uczuć PODOBNYCH do tych, jakie towarzyszyły twórcy - nie potrzebuję w tym momencie nawet wiedzieć kim był, kiedy, gdzie i jak żył (choć nie twierdzę, że to nie ułatwia sprawy!), ale muszę CZUĆ o czym śpiewa. Przekładając to później na swoją własną interpretację, bazuję na tych właśnie uczuciach, i wyrażam je na swój sposób.
Co do dzieci - nie uważam, by były niezdolne do rozumienia czy przeżywania - w młodym wieku to akurat odbywa się ze zdwojoną siłą i intensywnością. Sądzę jednak, że na wszystko przychodzi czas - jężeli nasz 10 - ciolatek sięga po Jacka, to super. Ale niech to będzie jego własna ciekawość /potrzeba.
Pisząc "śpiewanie" mam na myśli wykonywanie Kaczmarskiego na scenie, publicznie itp - stąd może małe zamieszanie. Nie mam nic do śpiewania sobie Jacka przy ognisku czy przed lustrem na litość boską!!! A jeśli chodzi o SDM - ich aranżacje i styl grania może się z całą pewnością podobać, chodzi tylko o to, że co pasuje do śpiewania o kwiatach, kamieniach, drzewach, owadach, górach, jeziorach,Aniołach... nie bardzo nadaje się do tematów poruszanych przez Jacka. Nie ma w tym cienia wartościowania, podziału na lepsze - gorsze. Kwestia gustu. Ale nie znoszę mieszania stylów, które z żadnej strony nie pasują do siebie - piszę to głównie w odniesieniu do koncertu laureatów w Kołobrzegu i "Młodego Lasu"...
Odpowiedz
#11
Mam wrażenie, że Armagedda poruszył temat, który nie istnieje. Gdzie są te tłumy dziesięcioletnich dziewczynek śpiewających Kaczmarskiego?
Zdarzyło się to raz – na koncercie – gdzie celem było właśnie zademonstrowanie kogoś, kto niekoniecznie jeszcze rozumie, a już chce być „w temacie”.
I to wszystko.
„Od przedszkola do Opola” nie wchodzi w rachubę, bo to w ogóle jest program pokazujący jak dzieci śpiewają teksty, których nie rozumieją. Czy ktoś sądzi, że dzieci śpiewające piosenki Łazuki na temat psychiczno-fizycznych komplikacji męsko-damskich, rozumieją, o co chodzi? To ma być taka forma rozrywkowego programu, podobnie jak głupawa rozmowa z czterolatkiem na imieninach u cioci na tematy zbliżone do seksualnych, kiedy to cała rodzina ma ubaw, jak malec odpowiada całkiem niewinnie, nie wiedząc, co tak bawi zebranych – a ci usmarkani ze śmiechu widzą, jacy to są naprawdę mądrzejsi od czterolatka. Można taką rozrywkę lubić, można nie lubić (ja osobiście zdecydowanie nie przepadam za formułą „Przedszkola – Opola”), ale trudno z jej niskiego poziomu wyciągać jakieś filozoficzne wnioski.
Więc gdzie te dziewczynki śpiewające Kaczmarskiego, o których miałbym tu dyskutować?

Pozdrawiam

PS. A od wykonawcy nie wymagam, żeby rozumiał, tylko żeby przekazał.
Widziałem w życiu aktorów, których poziom inteligencji nie przekraczał wysokości obcasa przy ich bucie, a którzy tworzyli wybitne role.
Przypomina mi się opowieść o Kurnakowiczu, znakomitym aktorze przedwojennym (ten z „Zakazanych piosenek”), który nie rozumiał nic z tego, co mu tłumaczono na temat zawiłości tekstu, po czym pytał reżysera wskazując na swojego scenicznego partnera „Niech pan mi tylko powie, czy ja go lubię, czy nie?” – i na podstawie odpowiedzi dawał wybitną i psychologicznie skomplikowaną kreację. Talent aktorski czy wykonawczy nie polega na rozumieniu w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo aktorzy grający Becketta lub Witkacego publikowaliby później prace doktorskie na ich temat, co się raczej nie zdarza.
Powiem więcej: śpiewający Kaczmarski mógłby być prywatnie idiotą i nikt by tego nie zauważył na scenie. Natomiast piszący Kaczmarski – nie. Ale to inna osoba. Armageddzie oni się ze sobą może mylą z uwagi na zbieżność nazwisk i imion – i stąd nietrafne postawienie zagadnienia.
Odpowiedz
#12
zbych napisał(a):Widziałem w życiu aktorów, których poziom inteligencji nie
przekraczał wysokości obcasa przy ich bucie, a którzy tworzyli wybitne role.
[...]
Powiem więcej: śpiewający Kaczmarski mógłby być prywatnie idiotą i nikt by
tego nie zauważył na scenie. Natomiast piszący Kaczmarski - nie.
No tak... cytowana uwaga o aktorach jest nie do podważenia. A jednak autorskie wykonania piosenek Kaczmarskiego są nie do podrobienia i nie do przeskoczenia.
Niewątpliwie mamy do czynienia z niebywałym zbiegiem okoliczności: poeta-Kaczmarski posiada jednocześnie wybitne zdolności scenicznego przekazu swoich utworów. Ale wciąż pozostaje pytanie, na ile istotny jest tu fakt, że JK sam jest autorem pieśni, które śpiewa.
Według mnie fakt ten jest bardzo istotny. Z całym szcunkiem, Zbychu, ale gdyby śpiewający Kaczmarski był prywatnie idiotą, to jednak bym to zauważył... Ta specyficzna aura, jaką Jacek tworzył na swoich koncertach, w istotny sposób wpływała na odbiór, a jednocześnie wynikała właśnie stąd, że On śpiewał własne utwory, no i że na scenie nie był jednak idiotą.

Rozwinięciem powyższego wątku może być przyjrzenie się scenicznej osobowości Pana Przemysława Gintrowskiego, który - choć niewątpliwie idiotą nie jest - to jednak nie jest też autorem śpiewanej przez siebie poezji, jak również - z całym dlań szacunkiem - charyzmą sceniczną Kaczmarskiemu nie dorównuje. A jednak Pan Przemysław jest wybitnym i niedoścignionym interpretatorem własnego repertuaru!
A zatem?
Gintrowski dający koncert solowy (to znaczy bez Jacka) i Gintrowski występujący z Jackiem, to zupełnie inny Gintrowski. Wiem, co mówię, bo byłem na około dziesięciu koncertach solowych Gintrowskiego (i to na przestrzeni lat 89-2002), nie mówiąc już o koncertach wspólnych Kaczmarskiego z Gintrowskim (na samej Wojnie postu z karnawałem byłem 17 razy).
Kierownikiem, reżyserem czy... jakby tego nie nazwać... osobą prowadzącą koncerty wspólne był Jacek. Koncertom tym towarzyszyła dokładnie ta sama aura, która towarzyszyła solowym koncertom Jacka. Wówczas tworzyli oni doskonały zespół, świetnie się uzupełniali, wszystko tam grało perfekcyjnie. No, ale wiemy przecież, że utwory (a czasem nawet ich poszczególne zwrotki) były niejako dedykowane konkretnym wykonawcom.
Koncerty solowe Gintrowskiego pozbawione już były tej mistyki, tej niezwykłości, czyli mówiąc krótko: tej jedynej w swoim rodzaju aury, właściwej tylko koncertom z udziałem Mistrza.

W tym miejscu wróćmy do cytowanej przeze mnie na początku Zbychowej uwagi nt. aktorów. Piszesz, Zbychu, że widziałeś w życiu aktorów, których poziom inteligencji nie przekraczał wysokości obcasa przy ich bucie, a którzy tworzyli wybitne role. Racja! Za to ja widziałem aktorów (o poziomie inteligencji niekoniecznie ograniczonym do wysokości obcasa), którzy tworzyli wybitne role, a potem jak ci ludzie kompromitują się żenującą grą aktorską w tasiemcowych serialach emitowanych przez naszą kochaną telewizję. Cóż z tego wynika? Ano tyle, że Adrien Brody u Polańskiego i Adrien Brody u kogoś tam, to zupełnie inny Adrien Brody-aktor. Murray F. Abraham nie prezentował wielkiego aktorstwa (grał podrzędne role w podrzędnych serialach), kiedy Forman zaproponował mu rolę - jak się później okazało - życia. Tylko że w Amadeuszu to był zupełnie inny Murray F. Abraham-aktor. Bo to był Murray F. Abraham Milosa Formana.

KN.
Odpowiedz
#13
Poruszyłeś trzy sprawy, Krzysztofie, więc odpowiem po kolei.

W pierwszej się nie zrozumieliśmy – bo nie dość jasno się wyraziłem zapewne.
Mówiąc, że JK (lub jakikolwiek inny wykonawca) mógłby być idiotą „na scenie” i nikt by nie zauważył – miałem na myśli wyłącznie wykonywanie piosenek, a nie cały koncert, rozmowy z publicznością, zapowiedzi itp. Tu oczywiście łatwiej zaważyć prywatność, bo jest to poniekąd „półprywatne”, a czasami może całkiem prywatne.
Ale mówiliśmy o innych wykonawcach (w tym dziesięcioletnich dziewczynkach), którzy naturalnie nie powtarzają „całości” Kaczmarskiego, a tylko same jego piosenki. I ten drobniutki fragment ich życia miałem na myśli, w tym fragmencie ewentualne kłopoty intelektualne wykonawcy są wg mnie niezauważalne. Oni bazują na cudzej inteligencji zawartej w tekście (teraz już nie mówię o tekstach JK, tylko w ogóle), a od siebie dodają co innego – emocje, talent wykonawczy, dobry głos, różności.
Jeśli słyszę nieznaną mi francuską czy rosyjską piosenkarkę wykonującą piosenkę Brela lub Okudżawy, której wykonanie mi się podoba ogromnie – nie jestem w stanie stwierdzić inteligencji wykonawczyni. Zakładam jednak, że tak jak wszędzie w ludzkiej populacji – więcej jest niezbyt mądrych, a mniej bardzo mądrych.
Krótko mówiąc – więcej jest piosenkarek dobrze śpiewających niż mądrych – i dokładnie tego od nich wymagamy. Odwrotnie niż od profesorów filozofii.
(A że Kaczmarski był prywatnie inteligentny, to chwała Bogu. Dzięki temu pisał i nadawał koncertom swoistą formę.)

Druga sprawa – z Gintrowskim. To jest Twój subiektywny sąd i dlatego jesteś fanem Kaczmarskiego, a nie Gintrowskiego. Ja też zawsze wolałem Kaczmarskiego niż Gintrowskiego, co nie zmienia faktu, że są ludzie o zdaniach odwrotnych – i być może dla nich to koncerty Gintrowskiego mają charyzmę, której nie mają koncerty Kaczmarskiego. Biorąc pod uwagę zasięg popularności obu artystów – takich ludzi może być mniej niż tych pierwszych, ale nie znaczy, że ich nie ma w ogóle.

I trzecie – właśnie dlatego, że aktor bazuje na cudzej mądrości, ważne jest, co gra i u kogo. Jeśli trafi mądrą rolę – będzie mądry. Jeśli głupią – niekoniecznie, nawet jeśli jest wybitnym aktorem. Zauważ, że wspaniałe kreacje aktorskie powstają zwykle we wspaniałych filmach. Bardzo rzadka jest sytuacja, gdy w filmie do niczego znajduje się genialna rola. (Choć ostatnio oglądałem jakiś gazetowy film Deepa do niczego, a jednak z wybitnym epizodem Marlona Brando. No ale jak wiadomo Brando należał do tych aktorów, którzy potrafią doskonale zagrać według książki telefonicznej. Są takie przypadki, ale nie jest to żadna reguła.)
A co do tych z telenowel – muszą z czegoś żyć. Kino polskie jest w stanie permanentnego upadku. Nawet ktoś tak dobry jak młody Stuhr (który chyba nie grywa w telenowelach, nie wiem na pewno?), kiedy występuje w „Poranku kojota” – to wołałbym go chyba jednak w „M jak miłość”, bo to produkcja znacznie ambitniejsza. Ktoś tak inteligentny jak młody Lubaszenko – reżyseruje takie knoty jak wyżej wspomniany. Ktoś tak dowcipny jak młody Machulski, kręci szajs za szajsem. Po prostu pracują jak za socjalizmu górnik w kopalni. Nikt go nie pytał, czy fedrował ambitnie, powtarzając sobie w pamięci „Pana Tadeusza”, tylko pytał, ile pieniędzy będzie z tego, co ufedrował.
Ale to zjawisko szersze i na inną rozmowę.

Pozdrawiam
Odpowiedz
#14
Mistszu napisał(a):
adme napisał(a):I sama czytałam Dostojewskiego w wieku lat 10.
I co? Wszystko od razu zrozumiałaś?
Na pewno wszystkiego nie zrozumiałam do tej pory.
[size=75][i]Ciągle mam czarny palec od pisania
I w oczach ciągle coś na kształt płomyka
Poetycznego...stąd mię częsciej wita
Poetą - ten, co widzi, niż co czyta.[/i][/size]
Odpowiedz
#15
zbych napisał(a):Kino polskie jest w stanie permanentnego upadku. Nawet ktoś tak dobry jak młody Stuhr (który chyba nie grywa w telenowelach, nie wiem na pewno?), kiedy występuje w „Poranku kojota” – to wołałbym go chyba jednak w „M jak miłość”, bo to produkcja znacznie ambitniejsza. Ktoś tak inteligentny jak młody Lubaszenko – reżyseruje takie knoty jak wyżej wspomniany
Co jest niby nie tak z tym filmem??? Fakt że Lubaszenko Bareją nie jest i nie będzie, ale Poranek jet świetnie zrobioną komedią i oby więcej takich. Z pewnością jest lepszy od "Śmierci w Wenecji" (a ponoć to zajebisty film... Smile Smile )
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Odpowiedz
#16
Tu mnie załatwiłeś, Przemku! Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
Mogę odpowiedzieć nie wprost - "Śmierć w Wenecji" chętnie obejrzę znów, kiedy będę miał okazję, a "Poranek" już mi wystarczy, chociaż widziałem go raz i z przerwami myślowymi, albowiem trudno mi się było skoncentrować na zawiłościach dzieła. Może to te moje przerwy i płycizny myślowe sprawiły, że umknął mi cały dowcip, czar, finezja, głębia, a nawet logiczna fabuła, jeżeli tam taka jest.
Ale jeżeli powiesz, co z nim "jest tak" i dlaczego chciałbyś więcej takich, to spróbuję powiedzieć, co z nim jest "nie tak", albo z tego typu produkcjami, bo sam "Poranek" to chyba za mało na rozbudowany post. Jego za i przeciw się wyczerpują w jednym zdaniu. Poza tym on mi się myli z całą rzeszą "Chłopaków, co nie płaczą", "Młodych wilków" i jeszcze tego o tym chłopaku, co z tą panienką, a go gonili ci, co zwykle, ale ich załatwił inteligencją, i wtedy ona zrozumiała, że nie rozumiała... - tytuł wyleciał mi z głowy. Nie zawsze wiem, która scena jest z którego i co gorsza, to ani nie szkodzi ani nie pomaga tym filmom. Mnie zresztą też.

Pozdrawiam Cię

PS. Zgadzam się, że Lubaszenko nie jest Bareją. Bareja jednak starał się sportretować świat.
Odpowiedz
#17
Co "jest tak" z filmami typu "Chłopaki nie płaczą", czy "Poranek kojota". To są filmy lekkie, łatwe i przyjemne. Trochę w nich niezbyt wybrednego humoru, jest też trochę lepszych dowcipów, komizm sytuacyjny i postaci. Nie są to filmy poważne w odróżnieniu od produkcji typu "Młode wilki" których nie lubię. Jak dla mnie poważne filmy "mafijno-gangsterskie" w Polskim wydaniu są niezbyt ciekawe (nawet beznadziejne), ale komedie się w tym gatunku sprawdzają doskonale. Jest jeszcze jedno sprawa te filmy są dresowane do raczej młodej widowni, nie uważam cię Zbychu za dziadka, ale chyba jesteś zdecydowanie starszy ode mnie i może inaczej patrzysz na tego typu filmy.
Pozdrawiam serdecznie Przemek
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Odpowiedz
#18
A ja wracając do tematu chciałem przybliżyć pewną historię. Otóż przez ciekawski przypadek wpadłem z kolegami na katolickie spotkanie młodych w Krzeszowie (czy jak to się nazywało) - ażeby odwiedzić nasze koleżanki tam goszczące. Tak czy siak - zostaliśmy tam przydzieleni do jakichś grup,w których na początku każden jeden miał obowiązek się przedstawić. I w grupie mojego kolegi jedna dziołcha mówi tak: "Cześć! Mam na imię ....,mam 14 lat i fascynuje mnie wpływ Jacka Kaczmarskiego na polską demokrację"... I co Wy na to? Bo mnie szczena zrobiła krater w ziemi :-o
Głupota jest wszędzie...
Odpowiedz
#19
Zgadzam się po części, Przemku. Zgadzam się, że to są filmy lekkie i łatwe, nie zgadzam się, że przyjemne. Dla mnie nawet są nieprzyjemne.
Zgadzam się co do niewybrednego humoru w nich zawartego, natomiast nie dostrzegłem tam lepszych dowcipów, o których mówisz.
Postacie wydają mi się flancowane z filmu do filmu i nie jestem w stanie odróżnić, kto w czym i po co.
W związku z tym one dla mnie nie różnią się od „poważnych filmów mafijno-gangsterskich” – co do których zgadam się, że słabe – ponieważ one nie są dla mnie komediami, tylko sileniem się na komediowość, zresztą najczęściej bezskutecznym.

Co do wieku – zgadam się tylko z zestawieniem naszego wieku. Ale z wnioskami – nie.
Po pierwsze – uważam za świetny film np. „Władcę pierścieni”, który zdecydowanie nie jest produkcją adresowaną do dorosłych, więc trudno założyć, że wiek mnie determinuje w dziedzinie filmu. Nie odrzuca mnie nawet „Nigdy w życiu”, które też nie jest filmem dobrym i też jest raczej dla młodzieży.
Te „lubaszenkowe” filmy mnie odrzucają z uwagi na swój „cynizm produkcyjny”, że tak powiem. One są robione tak, żeby się sprzedały jak najniżej, więc jak najszerzej. Tam nie ma odrobiny oryginalności, tylko same wykalkulowane chwyty – żeby się podobały przy najgorszym guście. One tylko dlatego są kierowane do młodzieży (bo w tym masz rację, choć znowu nie widzę powodu uzależniania oceny jakości filmu od kategorii wiekowej), ponieważ producenci uznali – raz: że głównie młodzież chodzi do kina, dwa: że ma mniej wyrobiony gust i da się jej wcisnąć gorszy chłam.
Krótko mówiąc – od tych filmów odrzuca mnie ich mało inteligentna „amoralność twórcza”, która jest kompletnie siebie nieświadoma (w każdym razie na ekranie), więc nawet nie daje efektu artystycznego lub choćby rozrywkowego. Toteż skąpe zalety – gdybym na upartego jakieś tam znalazł – nie uzasadniają dla mnie sensu ich nakręcenia.

Pozdrawiam

PS. Z obecnym tu Mistszem dzielimy estymę dla komedii "mafijno-gangsterskiej" Wildera "Pół żartem, pół serio", która teoretycznie mówi o tym samym, czyli o zaplątaniu się uczciwych ludzi w gangsterskie interesy, ale jak mówi! Mądrze, śmiesznie, interesująco, z bystrymi i prawdziwymi obserwacjami, że nie wspomnę o kreacjach aktorskich - czyli można, jak się ma talent. Na pewno znasz ten film, więc przyznasz, że nie ma porównania. To jak z tym garbusem z żydowskiego dowcipu, który spytał rebego nauczającego, że Bóg stworzył wszystko doskonałe: "Rebe, a mnie?" Na co tamten niezrażony: "Jak na garbatego bardzo dobrze!"
No więc te filmy dla mnie nie są dobre nawet jak "na garbatego". Mój wiek może mieć znaczenie tylko o tyle, że zdążyłem już w życiu widzieć dziesiątki znacznie lepszych - to tak.
Odpowiedz
#20
Wiem, że strasznie późno włączyłem się do rozmowy ale jakoś predzej nie miałem okazji (czyli uczyłem się). W każdym bądź razie nie dzielmy ludzi na klasy wieku jak dzrewa (technikum leśne mi szkodzi). Bo gdybyśmy tak zrobili to dzieci w wieku od 1 do 13 lat miałyby jedynie prawo do oglądania japońskich kreskówek. Młodzież od 14 do 17 lat słuchała by jedynie techna i hip-hopu. Ludzie od 18 do 24 chodzili by tylko na imprezy. Zaś osoby po 50 siedziałyby w domu i czytały Dostojewskiego. (Celowo pominąłem klase wieku między 25 a 50). A dlaczego?? Bo na takie klasy wieku i takie wzorce dla poszczególnych klas przypisują socjolodzy. Jakoś pozapominali o indywidualności i o tym, że jedni ludzie dorastają do niektórych rzeczy szybciej a drudzy wolniej. Ot tak jakoś im to z głowy wyleciało. Ok starczy. I tak oto siedząc w Tucholi na technologi informacji udało mi się włączyć do już wygasłej dysputy. Technikum leśne pozdrawia. :]
Leśnik jest stworzony do wielu rzeczy ale nie do nauki.
Odpowiedz
#21
Mamut napisał(a):Bo na takie klasy wieku i takie wzorce dla poszczególnych klas przypisują socjolodzy. Jakoś pozapominali o indywidualności i o tym, że jedni ludzie dorastają do niektórych rzeczy szybciej a drudzy wolniej
(Porównanie z drzewami bardzo mi się podoba!)
Nie można odmówić Ci racji - jedni "dorastają" szybciej, inni wolniej, i wtłaczanie ich na siłę do przegródek "od - do" byłoby (jest?!) nieporozumieniem. Jednakże (będę bronić swojego stanowiska Wink ) skoro ktoś pokusił się o ustalenie pewnych (ramowych i ogólnych, orientacyjnych, przybliżonych...) podziałów, to wolno przypuszczać, że coś może w tym być, że nie do końca są owe podziały bezcelowe. Mam na myśli, że trudno oczekiwać choćby podobnych upodobań, czy preferencji - a co dopiero poziomu tej tzw. dojrzałości - u osoby siedmio - , szesnasto - i np. trzydziestoletniej. Czyli w skrócie: każda GRUPA ma swoje zabawki, a o tym kto do jakiej należy decyduje (moim zdaniem) nie koniecznie wiek, a np. poziom satysfakcji z zabawy danym sprzętem, pełne korzystanie z możliwości, jakie daje, zrozumienie zasad działania itd.
I np ktoś (pewnie jakiś SOCJOLOG!) zauważył, że takie grupki zawierają WIĘKSZOŚĆ osób w podobnym wieku, więc wywnioskował, że to, co wybieramy - np czego słuchamy - ZAZWYCZAJ w jakimś stopniu koreluje z ilością lat, jakie posiadamy. Wink Pozdrawiam serdecznie!
Odpowiedz
#22
Jednak takie ogólniki jakimi są te socjologiczne "normy" godzą w indywiualność i sprowadzają człowika bardziej do roli przedmiotu niż stworzenia myślącego... A jeśli chodzi o te drzewa jest to skrzywienie zawodowe i nic na to nie poradzę. Po prostu wbijają nam to do głowy i o każdej porze dnia i nocy musimy umieć wyrecytować wszystkie lekcje z Hodowli Lasu. Dziękuję i jeszcze raz pozdrawiam tym razem z Torunia gdyż jestem na przepustce. :papa:
Leśnik jest stworzony do wielu rzeczy ale nie do nauki.
Odpowiedz
#23
Przemek napisał(a):Co jest niby nie tak z tym filmem??? Fakt że Lubaszenko Bareją nie jest i nie będzie, ale Poranek jet świetnie zrobioną komedią i oby więcej takich. Z pewnością jest lepszy od "Śmierci w Wenecji" (a ponoć to zajebisty film... Smile Smile )
żartujesz, mniemam? A widziałeś/czytałeś "Śmierć w Wenecji" inaczej, niż we fragmenciku z epizodu innego wybitnego dzieła Lubaszenki (bo zdaje się, że "Chłopaki nie płaczą" to jego?) Naprawdę polecam... A jeśli widziałeś - polecam obejrzeć jeszcze raz, dokładniej, spróbować "wgryźć" się, wejść nieco głębiej, tak, żeby zobaczyć coś poza nudnym gościem pływającym łódką... Wiem, że w odróżnieniu od wymienionego przez Ciebie Lubaszenki ( :/ ), a nawet Barei (a nie ukrywam, że lubię sobie czasem pooglądać jego filmy, uważam, że w swoim gatunku, przynajmniej w większości, są świetne) wymaga to pewnego zaangażowania w to, co się ogląda, skupienia, odrobiny wysiłku intelektualnego i pewnej elementarnej wrażliwości, których Ci z pewnością, Przemku, nie brakuje... Więc polecam, spróbuj, bo warto... Przynajmniej dla samego spróbowania - żeby przekonać się, że własna opinia nie jest powtórzeniem opinii kretynów z kretyńskiego filmu... Smile

Pozdrawiam serdecznie
Odpowiedz
#24
Michal napisał(a):zaangażowania w to, co się ogląda, skupienia, odrobiny wysiłku intelektualnego i pewnej elementarnej wrażliwości
Te wymagania (czy też ograniczenia mojej skromnej osoby) odstraszają mnie od niektórych filmów Tongue
Michal napisał(a):z kretyńskiego filmu
Ale jak fajnie się go oglądało!!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości