08-07-2005, 06:22 PM
Spacer z Morfeuszem
W sennym pląsie latarni
W nerwowym zgonie dnia
Mogę w końcu odnaleźć siebie
Po libacji kolejnych godzin życia
Konsumpcji
gorzkiego trunku wielkich przegranych
wytrawnych triumfów
słodkich radości
i mdłego szczęścia
mogę w końcu wytrzeźwieć
popatrzeć trzeźwo na świat
Podążając w rytm sennego miasta
Obserwowany rozumnym wzrokiem
Pobratymców, których śmierć dnia
Wygnała na poszukiwanie własnego życia
W ich oczach dojrzałem
to samo
Co widzę w swoich
Ten sam strach
Tą samą panikę
Tego samego kaca
Tego samego Morfeusza
W sennym pląsie latarni
W nerwowym zgonie dnia
Mogę w końcu odnaleźć siebie
Po libacji kolejnych godzin życia
Konsumpcji
gorzkiego trunku wielkich przegranych
wytrawnych triumfów
słodkich radości
i mdłego szczęścia
mogę w końcu wytrzeźwieć
popatrzeć trzeźwo na świat
Podążając w rytm sennego miasta
Obserwowany rozumnym wzrokiem
Pobratymców, których śmierć dnia
Wygnała na poszukiwanie własnego życia
W ich oczach dojrzałem
to samo
Co widzę w swoich
Ten sam strach
Tą samą panikę
Tego samego kaca
Tego samego Morfeusza
...o wierzb warkoczach
o dziewczynie
poeta milczy...
o dziewczynie
poeta milczy...