07-21-2005, 07:16 PM
Nieszczęście
Poeta gdy mu się nie wiedzie
Gdy świat na głowę mu się wali
Gdy tkwi po uszy w strasznej biedzie
To ten przeklęty los swój chwali
Gdy się zakocha bez nadziei
Gdy włożyć nie ma co do garnka
To wtedy właśnie życie ceni
Co niczym czuła jest kochanka
Niby się smuci niby płacze
A wiersze mu się same piszą
I słowa nabierają znaczeń
I nawet pauzy krzyczą ciszą
To wtedy goszcząc na Parnasie
Z muzami tańczy i flirtuje
A one stają w pełnej krasie
I łechcą jego ego czule
***
Gdy jest kochany, gdy mu płacą
Jak pączek w maśle pływa w szczęściu
Gdy ma dziękować Bogu za co
To wtedy grozi szczęściu pięścią
Miast tuszem lać w papieru ryzy
Oblicze jakieś ma skrzywione
I leje wódkę w ryj swój krzywy
A na dokładkę leje żonę
Słowa gdzieś gubią wymiar trzeci
Mizerią pachną i banałem
I śmieją inni się poeci
Że taką straszną pisze chałę
Parnas i muzy nie dla niego
Choć patrzy na nie tęsknym okiem
Bo one też się z niego śmieją
Albo się odwracają bokiem
***
Lecz jest nadzieja dla poety
Każdy przyjaciel mu to powie
“Po co to ten lament, że o rety
Przecież to szczęście pójdzie sobie
Nic nie trwa wiecznie, wszystko minie
Szczęście to krucha tafla szyby
W końcu się zbije i szczęśliwie
Będziesz nareszcie nieszczęśliwy
Poeta gdy mu się nie wiedzie
Gdy świat na głowę mu się wali
Gdy tkwi po uszy w strasznej biedzie
To ten przeklęty los swój chwali
Gdy się zakocha bez nadziei
Gdy włożyć nie ma co do garnka
To wtedy właśnie życie ceni
Co niczym czuła jest kochanka
Niby się smuci niby płacze
A wiersze mu się same piszą
I słowa nabierają znaczeń
I nawet pauzy krzyczą ciszą
To wtedy goszcząc na Parnasie
Z muzami tańczy i flirtuje
A one stają w pełnej krasie
I łechcą jego ego czule
***
Gdy jest kochany, gdy mu płacą
Jak pączek w maśle pływa w szczęściu
Gdy ma dziękować Bogu za co
To wtedy grozi szczęściu pięścią
Miast tuszem lać w papieru ryzy
Oblicze jakieś ma skrzywione
I leje wódkę w ryj swój krzywy
A na dokładkę leje żonę
Słowa gdzieś gubią wymiar trzeci
Mizerią pachną i banałem
I śmieją inni się poeci
Że taką straszną pisze chałę
Parnas i muzy nie dla niego
Choć patrzy na nie tęsknym okiem
Bo one też się z niego śmieją
Albo się odwracają bokiem
***
Lecz jest nadzieja dla poety
Każdy przyjaciel mu to powie
“Po co to ten lament, że o rety
Przecież to szczęście pójdzie sobie
Nic nie trwa wiecznie, wszystko minie
Szczęście to krucha tafla szyby
W końcu się zbije i szczęśliwie
Będziesz nareszcie nieszczęśliwy