06-14-2005, 01:53 PM
Trzymam w dłoniach to co schwycić pragną inni
Zakochani opętani i niewinni
Prości sprośni i wykwintni kawalarze
Amatorzy i cenzorzy dobrych wrażeń
Choć kochają nie chcą wliczyć mnie do swoich
Każdy rości i zazdrości choć się boi
Za to że znam ich słabości kłują w stopy
A ja wolę tę stodołę od Europy
Zabierzcie walizki
Oddaję gitarę
Zostawcie mi tylko wspomnienie i psa
I kończmy z tym wszystkim
Bom na to za stary
Ostatni wam koncert dziś dam
Miałem matkę miałem ojca jak wy wszyscy
Jednostajny i zwyczajny świat mych bliskich
A ja krzycząc jawnie albo po kryjomu
Opuściłem cichy azyl swego domu
Teraz tylko mogę usiąść i się upić
Chociaż miałem jakiś talent byłem głupi
Bez ustanku parłem w górę by być w niebie
Teraz nie mam przyjaciela obok siebie
Zabierzcie walizki
Oddaję gitarę
Zostawcie mi tylko wspomnienie i psa
I kończmy z tym wszystkim
Bom na to za stary
Ostatni wam koncert dziś dam
W ciszy która tak mnie rani znów słuchacie
Jak niezmiernie wy bezczelnie wyglądacie
I mój pies też gały bezrozumnie wlepia
Mądrzej świecą się od waszych jego ślepia
Chociaż raz niech triumfuje oburzenie
Niech poczuję jak wiruje uniesienie
Wstańcie gniewnie chcę usłyszeć jak krzyczycie
A wy śpicie nawet tak nie potraficie
Zabierzcie te kwiaty
Ja wami się brzydzę
Skończyłem swój koncert dla zgłodniałych mas
Nie będę drzeć szaty
Choć chcecie to widzieć
To moje ostatnie faux pas
Zakochani opętani i niewinni
Prości sprośni i wykwintni kawalarze
Amatorzy i cenzorzy dobrych wrażeń
Choć kochają nie chcą wliczyć mnie do swoich
Każdy rości i zazdrości choć się boi
Za to że znam ich słabości kłują w stopy
A ja wolę tę stodołę od Europy
Zabierzcie walizki
Oddaję gitarę
Zostawcie mi tylko wspomnienie i psa
I kończmy z tym wszystkim
Bom na to za stary
Ostatni wam koncert dziś dam
Miałem matkę miałem ojca jak wy wszyscy
Jednostajny i zwyczajny świat mych bliskich
A ja krzycząc jawnie albo po kryjomu
Opuściłem cichy azyl swego domu
Teraz tylko mogę usiąść i się upić
Chociaż miałem jakiś talent byłem głupi
Bez ustanku parłem w górę by być w niebie
Teraz nie mam przyjaciela obok siebie
Zabierzcie walizki
Oddaję gitarę
Zostawcie mi tylko wspomnienie i psa
I kończmy z tym wszystkim
Bom na to za stary
Ostatni wam koncert dziś dam
W ciszy która tak mnie rani znów słuchacie
Jak niezmiernie wy bezczelnie wyglądacie
I mój pies też gały bezrozumnie wlepia
Mądrzej świecą się od waszych jego ślepia
Chociaż raz niech triumfuje oburzenie
Niech poczuję jak wiruje uniesienie
Wstańcie gniewnie chcę usłyszeć jak krzyczycie
A wy śpicie nawet tak nie potraficie
Zabierzcie te kwiaty
Ja wami się brzydzę
Skończyłem swój koncert dla zgłodniałych mas
Nie będę drzeć szaty
Choć chcecie to widzieć
To moje ostatnie faux pas
Tylko poczucie humoru nas może ocalić.
"Kaczmar nie wygrałby "Nadziei". Kaczmar nawet by się nie zakwalifikował ze względu na brak elementu autorskiego." - Zeratul
"Kaczmar nie wygrałby "Nadziei". Kaczmar nawet by się nie zakwalifikował ze względu na brak elementu autorskiego." - Zeratul