06-09-2005, 08:53 PM
ROZPRAWA
Stanął przede mną – spokojny, surowy
Jak w jednej osobie sędzia i kat
Ze smutną twarzą, wzrokiem zmęczonym
Którego wcale nie dziwi już Świat.
Spojrzał posępnie, głową pokiwał
Po czym przedstawił akt oskarżenia
Ogłosił w nim, że jasna ma wina
- Nie dla mnie szansa ułaskawienia.
Mówił o chęciach i o ich braku,
O egoizmie, o hipokryzji,
O pysze, dumie i moim strachu
- Że nie potrafię podjąć decyzji.
Zaś o miłości rzekł tymi słowy:
- W jej imię trzeba obierać drogę,
A nie tak jak ty, w gniewie chwilowym
Niszczyć i ranić bliską osobę!
Bo tak wygodniej! Bo tak jest prościej!
Bo ci się nie chce zawziąć się w sobie,
Stłumić w zarodku żale i złości
I zrobić wszystko, co może człowiek,
Żeby was przed rozstaniem ocalić!
Spróbować Nowe z gruzów zbudować!
I nie opuszczać, mostów nie palić!
Żal i nienawiść wrogom zachować!
Przykra litania się nie kończyła
A ja słuchałem chwiejny i blady
Wiedząc, że wszystko to prawdą było,
Którą wyłożył czarno na białym.
Moje jesienne serce skruszone
Cicho szeptało starczym szelestem.
Z oczu uciekły okruchy słone
Im tylko znaną wypełnić przestrzeń.
I uderzyłem w tę mordę smutną!
Wśród szkła kryształków pełzną ścieżki krwi.
Siedem lat nieszczęść – rozbite lustro.
......................................................
Wybacz mi…
[ Dodano: 2005-06-09, 22:54 ]
Proszę Konopa i Tomka Susmęda o niewypowiadanie się - chciałbym poznać opinie ludzi, którzy nie znają pewnych okoliczności....
Czekam na recenzje.
Dzięki.
Stanął przede mną – spokojny, surowy
Jak w jednej osobie sędzia i kat
Ze smutną twarzą, wzrokiem zmęczonym
Którego wcale nie dziwi już Świat.
Spojrzał posępnie, głową pokiwał
Po czym przedstawił akt oskarżenia
Ogłosił w nim, że jasna ma wina
- Nie dla mnie szansa ułaskawienia.
Mówił o chęciach i o ich braku,
O egoizmie, o hipokryzji,
O pysze, dumie i moim strachu
- Że nie potrafię podjąć decyzji.
Zaś o miłości rzekł tymi słowy:
- W jej imię trzeba obierać drogę,
A nie tak jak ty, w gniewie chwilowym
Niszczyć i ranić bliską osobę!
Bo tak wygodniej! Bo tak jest prościej!
Bo ci się nie chce zawziąć się w sobie,
Stłumić w zarodku żale i złości
I zrobić wszystko, co może człowiek,
Żeby was przed rozstaniem ocalić!
Spróbować Nowe z gruzów zbudować!
I nie opuszczać, mostów nie palić!
Żal i nienawiść wrogom zachować!
Przykra litania się nie kończyła
A ja słuchałem chwiejny i blady
Wiedząc, że wszystko to prawdą było,
Którą wyłożył czarno na białym.
Moje jesienne serce skruszone
Cicho szeptało starczym szelestem.
Z oczu uciekły okruchy słone
Im tylko znaną wypełnić przestrzeń.
I uderzyłem w tę mordę smutną!
Wśród szkła kryształków pełzną ścieżki krwi.
Siedem lat nieszczęść – rozbite lustro.
......................................................
Wybacz mi…
[ Dodano: 2005-06-09, 22:54 ]
Proszę Konopa i Tomka Susmęda o niewypowiadanie się - chciałbym poznać opinie ludzi, którzy nie znają pewnych okoliczności....
Czekam na recenzje.

Dzięki.
[color=red][i]... wciąż dokucza trwały zez - duszy z ciałem ...[/i][/color]