06-09-2005, 02:39 PM
Mąż Diwy
I
Spróbuj raz w buty wejść nieszczęśnika
Który ma diwę za połowicę...
Pytasz skąd niefart gościa wynika…
Nie wiesz? To zanuć coś pod prysznicem
Cieplutka woda kark ci oblewa
Jest sympatycznie, prawie jak w raju
Tak sympatycznie, że chce się śpiewać
Normalni ludzie wtedy śpiewają.
Nuć albo śpiewaj co tylko zechcesz
„Indianę Jonesa”, lub Mendelsona
„Siedmiu Wspaniałych”, lub „Happy births day”
Może być Pink Floyd, może być O.N.A.
Tu mieć nie można szczęśliwej ręki
Twój wybór nie ma znaczenia wcale
Bo kiedyś musisz wyjść z tej łazienki
Już się domyślasz co będzie dalej?
Że fałszowałeś dowiesz się wstępnie
Tak jakby nowość to była jakaś
Gubiłeś nuty, nie byłeś w tempie
Nic tylko usiąść i się rozpłakać.
Tu za wysoko, a tam za nisko
A wokaliza... A jodłowanie...
Tak szczerze mówiąc: spieprzyłeś wszystko
Draniu, faszysto, oraz profanie
Nie pomyśl czasem, że ta kobita
O twym występie piśnie choć słowo
W jej oczach wszystko sobie przeczytasz
A ona smętnie pokiwa głową
I w tym nadzieja spoczywa cała,
Że jednak kocha i nie dobije
Bo gdyby teraz to zaśpiewała
Nic tylko wkładać pętlę na szyję
II
Prysznic to betka, idziemy dalej
Na wszystkich bibach, chrzcinach, weselach
Wcale nie pijesz, lub prawie wcale
Bo po gorzałce odwaga wzbiera
A ty wiesz dobrze, że jak już wzbierze,
To „Cicha Woda” cię nie ominie
I „Wszystkie Rybki” i „Trzej Rycerze”
„Panna Walercia”, „Mój Rozmarynie”
„El Condor Passa”, „Płonie ognisko”
Będzie piwnica co murowana
A to dalece jeszcze nie wszystko
Playlista zwykle starcza do rana
A rano? Nic to, że bunt żołądka
Że głowa pęka, że w gardle suszy…
To czeka wszystkich, a ciebie spotka
Całkiem specjalny zestaw katuszy
Że fałszowałeś dowiesz się wstępnie
Tak jakby nowość to była jakaś
Gubiłeś nuty, nie byłeś w tempie
Nic tylko usiąść i się rozpłakać.
Tu za wysoko, a tam za nisko
A wokaliza... A jodłowanie...
Tak szczerze mówiąc: spieprzyłeś wszystko
Draniu, faszysto, oraz profanie
Nie pomyśl czasem, że ta kobita
O twym występie piśnie choć słowo
W jej oczach wszystko sobie przeczytasz
A ona smętnie pokiwa głową
I w tym nadzieja spoczywa cała,
Że jednak kocha i nie dobije
Bo gdyby teraz to zaśpiewała
Nic tylko wkładać pętlę na szyję
III
Niektóre knajpy musisz omijać
Szczególnie takie gdzie jest karaoke
Tam nie ocali cię żadna siła
Tam każde wejście wychodzi bokiem
Narobi wstydu wszystkim dokoła
Lecz potem tobie mikrofon wetknie
I to dopiero będzie stodoła
Publiczność będzie bawić się setnie
A od śpiewania się nie wykręcisz
Bo choćbyś nie wiem jak się wytężał
To ona zawsze tak zachachmęci
Że ugotuje lubego męża
„Będę fałszował” pomyślisz wstępnie
I na myśl o tym strzelisz buraka
„Pogubię nuty, nie będę w tempie
Nic tylko usiąść i się rozpłakać.”
Tu za wysoko, a tam za nisko
A wokaliza... A jodłowanie...
Tak szczerze mówiąc: popieprzysz wszystko
Draniu, faszysto, oraz profanie
Nie pomyśl czasem, że ta kobita
O twym występie piśnie choć słowo
W jej oczach wszystko sobie przeczytasz
A ona tylko pokiwa głową
Nie ma nadziei, (takiego wała)
Że jednak kocha i nie dobije
Ona niestety już zaśpiewała
Czas chyba wkładać pętlę na szyję
IV
Lecz co sprawiło, że tym tematem
Zawracam głowę czytelnikowi?
Za chwilę zdradzę przyczynę, zatem
Niech się czytelnik dalej nie głowi
Oto jest powód, powód prawdziwy -
Nagie jest prawdy okrutnej ostrze -
Znam męża pewnej uroczej diwy
I łajdakowi strasznie zazdroszczę.
I
Spróbuj raz w buty wejść nieszczęśnika
Który ma diwę za połowicę...
Pytasz skąd niefart gościa wynika…
Nie wiesz? To zanuć coś pod prysznicem
Cieplutka woda kark ci oblewa
Jest sympatycznie, prawie jak w raju
Tak sympatycznie, że chce się śpiewać
Normalni ludzie wtedy śpiewają.
Nuć albo śpiewaj co tylko zechcesz
„Indianę Jonesa”, lub Mendelsona
„Siedmiu Wspaniałych”, lub „Happy births day”
Może być Pink Floyd, może być O.N.A.
Tu mieć nie można szczęśliwej ręki
Twój wybór nie ma znaczenia wcale
Bo kiedyś musisz wyjść z tej łazienki
Już się domyślasz co będzie dalej?
Że fałszowałeś dowiesz się wstępnie
Tak jakby nowość to była jakaś
Gubiłeś nuty, nie byłeś w tempie
Nic tylko usiąść i się rozpłakać.
Tu za wysoko, a tam za nisko
A wokaliza... A jodłowanie...
Tak szczerze mówiąc: spieprzyłeś wszystko
Draniu, faszysto, oraz profanie
Nie pomyśl czasem, że ta kobita
O twym występie piśnie choć słowo
W jej oczach wszystko sobie przeczytasz
A ona smętnie pokiwa głową
I w tym nadzieja spoczywa cała,
Że jednak kocha i nie dobije
Bo gdyby teraz to zaśpiewała
Nic tylko wkładać pętlę na szyję
II
Prysznic to betka, idziemy dalej
Na wszystkich bibach, chrzcinach, weselach
Wcale nie pijesz, lub prawie wcale
Bo po gorzałce odwaga wzbiera
A ty wiesz dobrze, że jak już wzbierze,
To „Cicha Woda” cię nie ominie
I „Wszystkie Rybki” i „Trzej Rycerze”
„Panna Walercia”, „Mój Rozmarynie”
„El Condor Passa”, „Płonie ognisko”
Będzie piwnica co murowana
A to dalece jeszcze nie wszystko
Playlista zwykle starcza do rana
A rano? Nic to, że bunt żołądka
Że głowa pęka, że w gardle suszy…
To czeka wszystkich, a ciebie spotka
Całkiem specjalny zestaw katuszy
Że fałszowałeś dowiesz się wstępnie
Tak jakby nowość to była jakaś
Gubiłeś nuty, nie byłeś w tempie
Nic tylko usiąść i się rozpłakać.
Tu za wysoko, a tam za nisko
A wokaliza... A jodłowanie...
Tak szczerze mówiąc: spieprzyłeś wszystko
Draniu, faszysto, oraz profanie
Nie pomyśl czasem, że ta kobita
O twym występie piśnie choć słowo
W jej oczach wszystko sobie przeczytasz
A ona smętnie pokiwa głową
I w tym nadzieja spoczywa cała,
Że jednak kocha i nie dobije
Bo gdyby teraz to zaśpiewała
Nic tylko wkładać pętlę na szyję
III
Niektóre knajpy musisz omijać
Szczególnie takie gdzie jest karaoke
Tam nie ocali cię żadna siła
Tam każde wejście wychodzi bokiem
Narobi wstydu wszystkim dokoła
Lecz potem tobie mikrofon wetknie
I to dopiero będzie stodoła
Publiczność będzie bawić się setnie
A od śpiewania się nie wykręcisz
Bo choćbyś nie wiem jak się wytężał
To ona zawsze tak zachachmęci
Że ugotuje lubego męża
„Będę fałszował” pomyślisz wstępnie
I na myśl o tym strzelisz buraka
„Pogubię nuty, nie będę w tempie
Nic tylko usiąść i się rozpłakać.”
Tu za wysoko, a tam za nisko
A wokaliza... A jodłowanie...
Tak szczerze mówiąc: popieprzysz wszystko
Draniu, faszysto, oraz profanie
Nie pomyśl czasem, że ta kobita
O twym występie piśnie choć słowo
W jej oczach wszystko sobie przeczytasz
A ona tylko pokiwa głową
Nie ma nadziei, (takiego wała)
Że jednak kocha i nie dobije
Ona niestety już zaśpiewała
Czas chyba wkładać pętlę na szyję
IV
Lecz co sprawiło, że tym tematem
Zawracam głowę czytelnikowi?
Za chwilę zdradzę przyczynę, zatem
Niech się czytelnik dalej nie głowi
Oto jest powód, powód prawdziwy -
Nagie jest prawdy okrutnej ostrze -
Znam męża pewnej uroczej diwy
I łajdakowi strasznie zazdroszczę.